Kuroshitsuji fanfiction opowiadania pl Kuroshitsuji blog<\a>Ciel Phantomhive<\a>Sebastian Michaelis

niedziela, 9 sierpnia 2015

Zagadka porzuconych zwłok

            Hrabia wyciągnął się leniwie w fotelu. Było już dobrze po piątej, w związku z czym na biurku przed nim znajdowała się delikatna chińska porcelana z jego ulubioną herbatą, dokładnie tak, jak u każdego szanującego się Anglika, należącego do wyższych sfer, gdy nadejdzie upragniona five o’clock. Zdecydowanie bardziej wolał Earl Grey od jakiegokolwiek innego naparu. Jego kamerdyner doskonale o tym wiedział, jak również kiedy należy wprowadzić pewne konieczne urozmaicenie, aby nie popaść w zabijającą rutynę. Nawet najlepsza rzecz powtarzana ciągle jest męcząca, szczególnie dla tak trudnego charakteru, jaki miał sam dziedzic rodu Phantomhive.           
            Delikatny zapach z cytrynową nutą koił zmysły i pozwalał na chwilę zapomnienia. Ciel wysunął rękę założoną jedna na drugą i delikatnie uchwycił uszko filiżanki. Zanim upił łyk, przyjrzał się przez moment ozdobnemu motywowi. Złota farba, która zdobiła końcówki serwisu, układała się w drapieżne, poskręcane motywy. Delikatne błękitne niezapominajki, chociaż gęsto skupione przy ozdobnej linii, rozpraszały się gdy linia dochodziła do spodka.
            Pff – mruknął do siebie w myślach. – Naprawdę nie wiem, co Sebastian widzi w tej porcelanie. Osobiście wolę jej zawartość od wyglądu zewnętrznego.         
            Rozmyślania przerwał mu odgłos tłuczonego szkła dobiegający z głębi posiadłości. Nawet nie chciało mu się sprawdzić, czy to Mey-Rin narobiła szkody, czy może Finnian przesadzał coś nieumiejętnie w szklarni. Wiedział tylko, ze ta sielanka trwa już zbyt długo i lada dzień spodziewał się listu od królowej, który ponownie nakieruje jego życie na właściwe tory.         
            Pokój, w którym przebywał hrabia wypełnił dźwięk delikatnego pukania. Trzy razy. To był ich znak, chociaż genezy można się dopatrywać w zwyczajnym przyzwyczajeniu lokaja.
            – Wejdź – rzucił niedbale pochylając się nad blatem.         
            Ciche zgrzytnięcie zamka. Ciągły szmer kółek naoliwionego wózka. Tak ciche kroki, że bardziej czujesz, że są, niż je słyszysz. Idealny uśmiech. 
            – Na dzisiejszy podwieczorek przygotowałem ciasto czekoladowe przekładane dżemem agrestowym z owoców z naszej posiadłości i najlepszą londyńską galaretką, polaną gorzką czekoladą prosto ze Szwajcarii. – Po tym zwyczajowym opisie przymrużył delikatnie oczy w uśmiechu. Był zdecydowanie dumny ze swojego wypieku.           
            – To wszystko? – spytał hrabia, jakby wspaniałość wypieku nie robiła na nim najmniejszego wrażenia. 
Sebastian zbyt dobrze znał swoja ofiarę. Bez żadnego zająknięcia, kontynuował.
            – Jest jeszcze wiadomość od Jej Wysokości. Przyszła 10 minut temu.       
            Schylił się i sięgnął po maleńką tacę z listem zaklejonym lakiem na wierzchu. Ciel rzucił okiem na pieczęć królewską i zdecydowanym ruchem przełamał ją. Otwarty list nie wyglądał na długi. Eleganckie pismo, parę linijek skreślonych dla Psa Jej Królewskiej Mości.
            – Czy coś się stało, paniczu? – spytał kamerdyner, nakładając ciasto na równie ozdobny talerzyk. Ten sam motyw w drobne kwiaty wskazywał na przynależność do tego samego serwisu, co wcześniejsza filiżanka.       
            – Królowa Wiktoria jest głęboko poruszona i zaniepokojona ostatnimi zgonami. Chyba nie muszę dodawać, że Scotland Yard sobie nie radzi – odpowiedział hrabia i łyżeczką odkroił porcję ciasta, którą zaniósł do ust, ciągle trzymając list w dłoni. – Podobno, ofiary tuż przed zgonem otrzymywały jakieś "zdjęcie śmierci".        
            Oczy panicza rozszerzyły się. Tak bardzo starał się nie pokazywać po sobie, że smakują mu wyroby Sebastiana, ale było już za późno. Dał mu satysfakcję, a szczerze wątpił, że jego mroczny sługa tego nie zauważył. Wobec tego, czas na zmianę taktyki.
            – Dobre – stwierdził, aby jakoś wybrnąć z sytuacji.            
            – Ma już panicz jakieś plany odnośnie śledztwa?    
            – Na początku chyba to, co zwykle. Miejsca zbrodni, potencjalni świadkowie – zastanowił się hrabia i spojrzał przez okno. Popołudniowe słońce jeszcze nie dotarło do jego gabinetu, który był północnym pokojem, chociaż na zewnątrz malowało park w przepięknych barwach sierpniowego słońca. – Mam szczerą nadzieję, że obejdzie się bez wizyty u tego... –Podczas gdy szukał słowa na określenie osoby, Sebastian zdążył zapewnić.
            – Paniczu, wiesz, że możesz zawsze na mnie liczyć.           
            – Wiem – odpowiedział sucho Ciel – Sebastian, każ przygotować powóz. Chcę, żebyśmy wyjechali w przeciągu 30 minut. Ruszamy zdobyć nieco informacji o tych incydentach. Ale jedna rzecz mnie zastanawia – dodał, kończąc biszkopt – Czym mogą być "zdjęcia śmierci" i jaki związek mają ze sprawą.      
            – Jak sobie życzysz, paniczu.
Sebastian zabrał pustą filiżankę i talerz, po czym oddalił się w kierunku drzwi.   
      Ciel znów został sam ze sobą w swoim gabinecie. Energicznie wstał z fotela i przeszedł się do okna.          
            Zdjęcia śmierci, pfff, co za głupia nazwa. W takim razie jak nazwać fotografię, którą cudem zrobił Grell razem z Sebastianem? Chwali się nią za każdym razem gdy go widzę. Naturalnie, nie w towarzystwie Sebastiana, bo rychło by się z nią pożegnał.
      Spojrzał na swoje ubranie. Mógł w nim śmiało iść na miasto. Odwrócił się i już po chwili był na korytarzu.            
            Chociaż... Ja też mam zdjęcie z Sebastianem, które zostało zrobione podczas tej afery z rzekomo cudownym aparatem. Tylko dlaczego ON musiał je zrobić, gdy zdrzemnąłem się w fotelu?!   
            Wypełniony do szpiku kości gniewem, nawet nie zauważył, kiedy znalazł się na podwórku, ubrany w letni płaszcz przed otwartymi drzwiami powozu. Sebastian stał obok, razem z niedużym bagażem podręcznym i pomagał mu wsiadać oraz zająć wygodną pozycję do odbycia podróży.      
             Całe szczęście, że nie słyszy moich myśli. Chociaż ma ciągle obowiązujący go rozkaz, aby nigdy mnie nie okłamał, wątpię, że by odpowiedział, gdybym go o to spytał.
            – Paniczu? – wyrwał go z zamyślenia ciepły głos demona.
            – Każ woźnicy jechać.          
            – Jak rozkażesz – spokojnie odpowiedział Sebastian i prześwidrował go oczami aż do dna duszy.         

6 komentarzy:

  1. Zanim jeszcze zacznę czytać, to Ci powiem, że mam słabość do tej melodii, która leci na początku. All around layer - scena, w której Sebastian ratuje sytuacje z kieliszkami. Masz za to dużego plusa. Uwielbiam soundtrack z BoC <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ok. Gramatyka chwilami się chwieje, ale ogólnie nie jest źle. Kilka związków frazeologicznych też nie do końca, ale przynajmniej bohaterowie są całkiem podobni do siebue charakterem.
    Jedna sprawa - Królowa na pewno nie napisałaby listu własnoręcznie, od tego miała swoich ludzi :P wątpię, by w przypadku Ciela było inaczej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwalę to na fikcję literacką >.< a nad związkami muszę popracować.

      Usuń
  3. Ok. Gramatyka chwilami się chwieje, ale ogólnie nie jest źle. Kilka związków frazeologicznych też nie do końca, ale przynajmniej bohaterowie są całkiem podobni do siebue charakterem.
    Jedna sprawa - Królowa na pewno nie napisałaby listu własnoręcznie, od tego miała swoich ludzi :P wątpię, by w przypadku Ciela było inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam ^w^
    Na początek skomentuję wypowiedź mojego poprzednika - Królowa pisała listy własnoręcznie do Ciela, ale wysyłała je poprzez swoich specjalnych ludzi. Świadczą o tym treści różnych przytaczanych w "Kuroshitsuji" listów, gdzie wszystko napisane jest w pierwszej osobie.
    Jako że jest to pierwszy rozdział pierwszego opowiadania, jakie u Ciebie czytam, droga autorko, nie chcę bardzo się czepiać błędów. Mile mnie zaskoczyłaś poprawnością interpunkcyjną i ortograficzną, choć zdarzały się wpadki w stylu:
    "Tak ciche kroki, że bardziej czujesz, że są niż je słyszysz" - w narracji trzecioosobowej personalnej, jaką nam tu ukazałaś w reszcie tekstu, nie powinny znajdować się zwroty bezpośrednio do czytelnika (czasowniki w drugiej osobie).
    "łyżeczką odkroił porcję ciasta, którą zaniósł do ust" - zaniósł to Sebastian paniczowi podwieczorek |D Poprawniej brzmiałoby "przeniósł", jeżeli już chcesz używać tu czasownika "nosić".
    Także sytuacja wydawania rozkazów co do śledztwa zdała mi się nieco nierozważna jak na Ciela. Zazwyczaj przecież dyskutował ze swoim lokajem, by wynieść jak najwięcej informacji z listów od Królowej. Zwrot "zdjęcia śmierci" natychmiast przykułby jego uwagę, nie zaś po chwili, gdy wydał już pierwsze polecenia. Poza tym chyba wątpię, żeby natychmiast pojechał do Londynu bez wcześniej zdobytych wiadomości. W końcu nie po to ma się demona za lokaja, żeby wszystko robić własnoręcznie ;)
    Tak jak już zaznaczyłem, podoba mi się poprawność ortograficzna i interpunkcyjna. Niektóre zdania są dość kanciaste, ale skoro to był Twój pierwszy rozdział, liczę, że dalej będzie Ci szło jedynie lepiej i lepiej.
    Pozdrawiam,
    Racu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, dziękuję za wytykanie błędów ;) Na swoją obronę mam tylko fakt, że jest to pierwsza rzecz, jaką kiedykolwiek napisałam i opublikowałam, a i to, bardziej przez przypadek, niż jako zaplanowaną twórczość.
      Ogólnie, to opowiadanie powstało ponad pół roku temu, a że cały czas staram się pisać, mam nadzieję, że styl obecny zadowoli cię o wiele bardziej ;) Poszczególne opowiadania nie są ze sobą połączone. Możesz je przeglądać jak chcesz i kiedy chcesz.
      I jestem wdzięczna, że wytykasz mi coś "niecielowego". Ciężko jest wczuć się tak bardzo w postać, a co do samego stylu... On jest kanciasty, lepiej tego nie dało się ująć. Ciężko mi stwierdzić, jak jest teraz, bo przecież ocenianie siebie samej mija się z celem.
      Mam tylko nadzieję, że nie zraziłaś się zbytnio i przeczytasz coś jeszcze.

      Usuń