Kuroshitsuji fanfiction opowiadania pl Kuroshitsuji blog<\a>Ciel Phantomhive<\a>Sebastian Michaelis

piątek, 21 sierpnia 2015

Przyjęcie urodzinowe, część 2

Opowiadanie, cz. 2

-Więc? Co to tym sądzicie?
-Hmm.. - Bard jednocześnie próbował przeżuć kawałek bułki i złapać końcówkę myśli. Faktycznie, to, co opowiedziała Meyrin sprawiało wrażenie, jak gdyby nareszcie byli w stanie czegoś nowego się dowiedzieć o tajemniczym przełożonym.
-Uważam, że to musi być jakaś rocznica - skwitowała Meyrin - Tylko czyja i która?
-Moja nie- odparł rozczarowany Finnian - Nie wiem, kiedy się urodziłem i nigdy się nad tym nie zastanawiałem. A do posiadłości dołączyłem na wiosnę.
-Nasza też nie, mówi Oskar - odezwał się Snake - Nic nie wiem na ten temat, dodała Emily.
-Cóż...- Bard podrapał się za głową- Moja też nie. Zresztą, nie sądzę, aby to było na tyle ważne dla Sebastiana, aby pamiętał o tym z wyprzedzeniem.
-Więc to może dotyczyć albo panicza, albo jego samego, powiedziała Bronte - Snake zwyczajowo objaśniał pozostałym mowę swoich podopiecznych.
-Dość logiczne- zgodziła się Meyrin - Tyle, że urodziny panicza wypadają 14 grudnia. Czyli kawał czasu.
-A co z imieninami? - zapytał Finny.
-Nie obchodzi ich. Nawet jeśli, to wypadają one 31 lipca - zrezygnowana podsumowała Meyrin.
-Więc... To naprawdę chodzi o Sebastiana?! - Bard aż o mało co nie udławił się śniadaniem, po czym zaczął głośno kaszleć, uderzając się w pierś. Nagła zmiana wyrazu twarzy towarzysza wystraszyła pokojówkę, że biedna aż podskoczyła na swoim miejscu, strącając kubek z herbatą dla Tanaki prosto na kamienną podłogę.
-Mey, uważaj - krzyknął Finny, rzucając się uratować szczątki naczynia. Jednak jakimś zbiegiem okoliczności na tyle niefortunnie się poślizgnął na rozlanej herbacie tak, że padając, upadł wprost na worki z mąką, rozrywając je i wzbijając tuman mącznej zawiesiny w powietrze.
     Kiedy mąka zaczęła opadać i nareszcie można było rozpoznać osobę siedzącą obok, wszyscy zamarli, spoglądając na drzwi kuchenne. Stał w nich nienagannie uśmiechnięty, idealny w każdym calu obiekt całego zamieszana - Sebastian we własnej osobie. Z lekka przymrużonych powiek objął całą kuchnię jednym spojrzeniem. Wyjął zegarek, sprawdził godzinę, po czym go schował do kieszeni we fraku i zwrócił się do pozostałych, zakłócając śmiertelną ciszę:
-Co tutaj się stało, aby w 15 minut doprowadzić to miejsce do TAKIEGO stanu? - sam jego widok już budził przerażenie, pomimo udawanego spokoju, ale zwerbalizowanie jego myśli przyprawiało resztę służby o zawroty głowy, palpitację serca i drżenie rąk - Nie ważne. Wyjdźcie stąd kiedy skończycie posiłek i zabierzcie się za swoje prace - rzucił na odchodne, znikając we drzwiach.
     Wordsworth chyłkiem sunął po podłodze w kierunku znikającego kamerdynera. Na chwilę wspiął się, wysunął swój rozdwojony język i badał teren. Uspokojony, wrócił do swego pana, okręcając mu się na ręce.
-Możemy spokojnie mówić dalej, już sobie poszedł, powiedział Wordsworth - zakomunikował Snake.
-Echhh, znowu rozzłościliśmy pana Sebastiana - westchnęła pokojówka - mam wrażenie, że nigdy nie nauczę się być ostrożniejsza.
-Nie martw się - pocieszył ja Finny i poklepał przyjacielsko po łopatce- gdyby za takie przewinienia pan Sebastian nas wyrzucał, zostalibyśmy już wyrzuceni niezliczoną ilość razy.
-A wracając do tematu - wtrącił się Bard, który zdążył już trochę ochłonąć - To jesteście pewni, że to chodzi właśnie o niego?
-Inne opcje odpadły, mówi Bronte.
-Nawet jeśli, to co to by mogło być? - drążył temat Bard.
-Pomyślmy - powiedziała na głos Meyrin- "To będzie w tą sobotę". Może być data, kiedy panicz go zatrudnił. Lub jego urodziny.
-Urodziny! - Ucieszył się Finnian- Jestem pewien, że to jest właśnie to! Każdy czeka z przejęciem na swoje urodziny!
-Z wyjątkiem dojrzałych kobiet - dorzuciła ironicznie Meyrin.
-Więc może zorganizujemy takie małe przyjecie tylko dla domowników?- zaproponował Bard- Zrobiłbym swoje danie szefa kuchni! I oczywiście wspaniały tort!
-Tak! Koniecznie! - podtrzymywał go Finny, który zdążył się już zarazić optymizmem i energią Barda.
-Proponowałbym najpierw, aby zapytać się panicza, co o tym sądzi, mówi Wordsworth - powiedział Snake.
-Racja. Chodźmy! To w końcu już jutro.
      W ten sposób cała czwórka ( piątka, jeżeli liczyć Tanakę pijącego zieloną herbatę i nie wtrącającego się do niczego) stanęła przed gabinetem hrabiego i spojrzała w drzwi dzielące ich od wnętrza pokoju.
-A co, jeśli on tam jest? - Spytała cichutko Meyrin.
-Spokojnie, nie wyczuwam jego ciepła, mówi Emily. Widziałam, jak kierował się do ogrodu, dodała Bronte- relacjonował Snake.
-Więc kto puka? - denerwował się Finny.
-To był pomysł Barda, więc niech on się tym zajmie- skwitowała krótko Meyrin.
     Bard popatrzył na nią, po czym zrobił krok do przodu, energicznie zapukał, usłyszał zaproszenie do wewnątrz i przekroczył próg pokoju jako pierwszy.
     Ciel siedział pochylony nad dzisiejszą gazetą i czytał interesujące go fragmenty. Obok stała niedopita filiżanka z Earl Grey'em, której cytrynowo-korzenny aromat zdążył wypełnić już całe pomieszczenie. Podniósł głowę i przez jego twarz przebiegł grymas zdziwienia, widząc całą swoją służbę naraz.
-Czy coś się stało? - spytał po chwili.
-Wszystko w porządku, hrabio. Mamy tylko małą prośbę - odpowiedział Bard.
Hrabia obrzucił wzrokiem każdego po kolei, po czym powrócił do swojej lektury.
-Słucham.
-Chcielibyśmy zorganizować jutro małe przyjęcie, tylko dla domowników.
-Z jakiej okazji? - dopytywał się Ciel.
-To będzie niespodzianka. Przyjęcie urodzinowe. I bardzo byśmy chcieli, gdyby panicz również wziął w tym udział.
-Jeżeli nic mi wówczas nie stanie na przeszkodzie, z pewnością się pojawię - skwitował Ciel.
     Nagle drzwi się otworzyły i wpadła przez nie narzeczona hrabiego Phantomhive. Obrzuciła zebranych wzrokiem i od razu udzielił się jej entuzjazm tworzenia.
-Przyjecie? Czy ja dobrze słyszę? Cieluuuuuu! Koniecznie, koniecznie trzeba jakieś zrobić, żebyś mógł się rozerwać. Cieeeeluuuu! - rzuciła mu się na szyję, i śmiejąc się prosto w ucho, powiedziała - oczywiście, ty też weźmiesz udział w przygotowaniach. Ostatnio tak ciężko pracowałeś! Należy ci się jakaś rozrywka.
-Lizzy - szepnął błagalnie Ciel - nie wrzeszcz mi do ucha...
-Ale kiedy ty jesteś taki kochanyyyy- mówiąc, tuliła się dalej i piszczała z uciechy - Cielu, jak ja cię dawno nie widziałam!
-Jest tylko jeden szkopuł. Sebastian nie może o niczym wiedzieć, ani brać udziału w przygotowaniach - dorzuciła Mey.
-O, to dla niego? - rozentuzjazmowała się Lizzy - Oczywiście, że pomogę, Cielu też. No dalej, dalej, Cielu, wyślij Sebastiana na cały dzień aż do jutra do miasta.
-Ale po co? - jęknął Ciel, a w duszy dodał - Mnie też niech ktoś wyśle stąd jak najdalej...
-Byle po co. Zajmę się tym. Możecie się rozejść - zwróciła się Lizzy do zgromadzonej piątki.
-Dzię-ku-je-my!- krzyknęła reszta chórem i rozeszła się do swoich zajęć.
     Ciel był załamany. Nie sądził, ze sprawy przybiorą taki obrót. Nie mógł przecież zabronić zorganizować przyjęcia dla swoich podwładnych, szczególnie, że naprawdę nigdy o nic nie prosili. A nie przewidział, że właśnie wówczas wpadnie jego narzeczona Lizzy. Czuł, że zostanie wciągnięty w wir idiotycznych przedsięwzięć bez jego aprobaty czy zgody. Szykował się naprawdę ciężki dzień. Może jednak wymigać się i wykręcić pilną pracą w bibliotece?
     Podczas gdy załamany siedział nad biurkiem, Lizzy podeszła do okna, wypatrzyła kamerdynera i dała mu znak ręką, aby przyszedł tutaj. Zjawił się dosłownie minutę  później.
-Czy czegoś potrzebujesz, panienko Lizzy?
-Tak, Sebastianie. Chciałam cię prosić o przysługę.
-Jaką?
-Chciałabym, abyś wyjechał teraz do posiadłości Midford i został tam aż do jutra do obiadu. Mama prosiła o pomoc przy polowaniu - uśmiechnęła się grzecznie.
     Ciel aż otworzył buzię z oburzenia, ale nic nie powiedział. Oczywiście, Sebastianowi to nie umknęło.
-Oczywiście, zaraz wyruszę. Jakieś inne dyspozycje, paniczu?
-Nie...A raczej tak. Chodź ze mną.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz