Kuroshitsuji fanfiction opowiadania pl Kuroshitsuji blog<\a>Ciel Phantomhive<\a>Sebastian Michaelis

piątek, 30 października 2015

Wspomnienia demonów część 3



I znów wstawiam w piątek, bo wyjeżdżam grasować po cmentarzu jak na Shinigamich przystało.
Każdemu, kto obchodzi Haloween, życzę udanej zabawy.
A ja? Muszę w końcu pokonać barierę i ruszyć z opowiadankiem do przodu, bo zgromadzone zapasy strasznie szybko maleją T.T
W scenie walki na pewno jest chaos. Starałam się, jak tylko potrafiłam, ale pomimo szczerych chęci wyszło co wyszło i jak wyszło.
Czyli nie wyszło. Pozostawiam wam to do oceny.
Ale zawszę wychodzę z założenia, że praktyka czyni mistrza.
```````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````

~~  III  ~~


     „Czasami lepiej nie zadawać pewnych pytań. W końcu ciekawość, to pierwszy stopień do piekła” przemknęło przez myśl Grellowi. Nie chciał już drążyć tematu, ponieważ czuł, że zmierza w niebezpieczne strony. Nie wiedział czemu, ale przeczucie mu szeptało, że musieli mieć ze sobą jakiś związek, tylko nie miał pojęcia ani jaki, ani dlaczego.
            – To jak w końcu, będzie mały sparing? – rzucił Grell w nadziei, że uda mu się odwrócić uwagę Grabarza od niefortunnego pytania. Poza tym, naprawdę chciał się z nim zmierzyć. Taka okazja nie nadarzała się codziennie.
            – Naturalnie, tylko musimy zmienić miejsce. Nie chcę narobić tu bałaganu. Może wyjdziemy na tamten cmentarz, o którym ci wspominałem? – zaproponował grabarz.
            – Miejsce nie sprawia mi różnicy – ucieszył się Sutcliff. Na samą myśl pojedynku z chodząca legendą czuł przyjemne ciepło rozchodzące się po całym ciele. Po chwili jednak upewnił się – Dasz radę zmaterializować moją kosę? Wiem, że to twoja specjalna umiejętność, jednak zawsze mam wątpliwości jeśli chodzi o cudzą broń.
     Undertaker prychnął. Przywoływanie było jedną z zakazanych umiejętności, które opanował dzięki swojej siostrze. Wystarczyło się odpowiednio skupić i znać formułę.
     Zaczął recytację. Powoli, cicho, płynnie, dobitnie wypowiedzieć każdą głoskę. Cofnąć się do czasu, gdy widział ją ostatni raz. Przypomnieć dokładnie jej kształt, kolor, fakturę. Swoje osobiste skojarzenia, nawet jeśli byłyby skrajnie absurdalne. Uwierzyć w to, co się robi. W końcu nie na darmo byli bogami.
     Grell obserwował, jak powoli otwiera między wymiarowy portal.  Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widział, nie przypominał sobie także, aby kiedykolwiek ktokolwiek w akademii wspomniał o takich umiejętnościach. Wydawało mu się to nieprawdopodobne.
     Sięgnął pamięcią do baśni, które słyszał, gdy był dzieckiem. Demony, aniołowie, śmierć, magia. Nigdy nie sądził, że będzie miał z tym styczność w swoim życiu. Zaczął się zastanawiać, czy shinigami ich stulecia w ogóle używali magii.
      Przed oczyma stanął mu jeden z wykładów historii na akademii. Siedział wówczas w ostatnim rzędzie, gryząc trawę i patrząc w okno. Pamiętał, że straszliwie się nudził, a za oknem padał ulewny deszcz. Chyba tylko dlatego się tam znalazł. Pogoda uniemożliwiła mu wagary.
     Usłyszał głos swojego profesora jak przez mgłę. „Dawno dawno temu, starożytni bogowie śmierci potrafili władać magią. Dzięki niej przemieszczali się pomiędzy wymiarami, stanowiąc siłę równoważną dla aniołów i demonów. Jednakże ta sztuka do dziś się nie zachowała, z kilku przyczyn. Po pierwsze: należy mieć olbrzymie pokłady energii, a po drugie, trzeba umieć ją precyzyjnie kontrolować. Pośrednim skutkiem było też zaniechanie wskrzeszania ludzi, co zresztą jest surowo zakazane”.
      Z szacunkiem spojrzał na grabarza. Na co dzień sprawiał wrażenie niespełna rozumu, jednak powoli chyba zaczynał rozumieć, dlaczego. Jego wiedza była niebezpieczna nawet dla samego zarządu. Gdyby chciał, mógłby bez problemu przeprowadzić przewrót i nie znalazłby się nikt, kto by go powstrzymał. Z taką osobą się zwyczajnie nie zadziera, aby nie mieć kłopotów. Jednocześnie wymaga się, aby ta jednostka nie sprawiała problemów.
     Z ciekawości podszedł do grabarza dbając o utrzymanie niezbędnej przestrzeni, aby przypadkiem nie znaleźć się zbyt blisko. Nie chciał mu przeszkodzić, chociaż fascynacja z trudem mu na to pozwalała. Nie wiedział, czym by to mogłoby się skończyć, jednak był niezmiernie zaabsorbowany, jak wygląda taki portal.
      Jedyne, co zdążył zauważyć, to wrota. Były zdobione tym samym językiem, w którym spisano starą księgę. Dzięki swojej dobrej pamięci wzrokowej rozpoznał kilka szlaczków, które jednak w dalszym ciągu nic dla niego nie znaczyły. Dodatkowo, portal połyskiwał delikatnym fioletowo-białym światłem.
            – Gotowe – powiedział Undertaker, trzymając na rękach piłę mechaniczną.
     Grell skoczył jak oparzony i grabarz ostrożnie mu ją przekazał do rąk własnych. Czerwonowłosy mówił pieszczotliwie do swojej kosy, zapewniając ją o swojej wyjątkowości i o tym, jak bardzo za nią tęsknił. Otworzył klapę i sprawdził, czy łańcuch jest poprawnie zamocowany i czy wszystkie śruby są na miejscu. Poziom oliwy również wydawał się w normie. Uradowany, odpalił ją ze dwa razy aby ostatecznie pozbyć się wszelkich wątpliwości.
                – Jazda, staruszku! Na co czekasz? – zawołał do Undertakera i popędził co sił do wyjścia – Zaatakuję, gdy tylko się pojawisz na powierzchni.
      Białowłosy się uśmiechnął. Dawno już nie miał tak idealnej okazji na zemstę. Przy okazji, chętnie rozprostuje swoje kości. Schwycił swoją kosę i opuścił w ślad za towarzyszem pomieszczenie.
       Wychodząc, przyłożył ponownie swoją dłoń do kamiennej ściany. Zasuwa zgrzytnęła. Wytwarzane drgania przeszywały cały układ, docierając poprzez ciało aż do najdrobniejszych zakamarków. Czuł docierające z głębin fale akustyczne. Jeszcze chwila i znajdzie się na swoim miejscu. Szczury biegające pod nogami pośpiesznie uciekały na zewnątrz. Wyczuwały zmieniające się siły magnetyczne otoczenia. Parę z nich wrota bezlitośnie rozgniotły o ścianę. Białe futerka oblały się szkarłatną cieczą. Ostatni kwik w agonii, bezwładne drżenia łapek w powietrzu.
       Biegnąc, dotarli do wyjścia. Bogowie spojrzeli w górę i przysłonili ręką oczy. Świt. Oślepiające promienie słońca raziły ich wzrok. Znajdowali się w głęboki wykopie starej studni.
      Obaj spojrzeli po sobie. Uśmieszki na ich twarzach zdradzały, że doskonale siebie rozumieją. Jak na komendę jednocześnie odbili się od piaszczystego podłoża i zaczęli biec z nadludzką prędkością po pionowej ścianie szybu. Wzbite w powietrze ziarenka wznieciły chmurę kurzu, powoli opadając na swoje dawne miejsce. Wiatr owiewał ich twarze i odgarniał kosmyki włosów. Z tyłu trzymali swoje kosy, gotowe w każdej chwili do ataku. Krawędź była coraz bliżej. Jeszcze tylko kilka metrów. Trzy. Dwa. Jeden. Skok.
        Nie czekając na żaden znak, od razu skrzyżowali swoje kosy. Ostrza odbiły się od siebie ze szczękiem i każdy z nich wylądował w przeciwległym końcu cmentarza. Grell musiał wspomagać się ręką, aby wyhamować. Spojrzał na grabarza. Stał na ugiętych nogach w szerokim rozkroku podpierając się ręką z przodu. Drugą uniósł do tyłu, trzymając w niej broń ostrzem skierowanym do napastnika. Włosy rozsypały mu się w nieładzie po całym ciele. Na twarzy gościł obłędny uśmiech, w którym wyszczerzył zęby. Sprawiał wrażenie białego tygrysa przyczajonego do ataku na upatrzoną ofiarę. Odbił się nieznacznie od podłoża i ruszył.
      Grell ledwie zdążył odparować atak. Musi się pozbierać. W końcu mierzy się na demona i był wdzięczny grabarzowi za trening.
      Szarpnięciem uruchomił mechanizm. Łańcuch zawył jak szalony. Bojowy nastrój również mu się udzielił. Wzbił się w powietrze i runął na Undertakera. Jednak grabarz był dla niego zbyt szybki. Spudłował. Piłą rozrył ziemię, podczas gdy napastnik zbliżał się od lewej strony. Ponownie skrzyżował z nim swoją broń. Tym razem jednak nie zamierzał pozwolić, by przeciwnik tak łatwo mu uciekł. Łańcuch wściekle zgrzytał, ocierając swoje ząbki o żebra kosy, którymi shinigami zablokował atak. Spojrzał przez chwilę na Grella, mierząc się nim wzrokiem. Silnym kopniakiem uderzył Sutcliffa w splot słoneczny. Odrzucony, znów poleciał, tym razem aż na mur okalający cmentarz. Jęknął, uderzywszy plecami o kamienie, jednak nie miał czasu, by zastanawiać się nad obrażeniami. Natychmiast przewrócił się na bok. W miejscu, w którym jeszcze przed ułamkiem sekundy leżał, zobaczył wbite ostrze kosy i złowieszczy chichot. Niewiele myśląc, zamachnął się piłą na wysokości kolan napastnika. Musi zyskać na czasie. Undertaker zręcznie wskoczył na mur, unikając ciosu. Grell postanowił wykorzystać okazję. Odbił się z ręki i oddalił na bezpieczną odległość, w której mógł widzieć wszystkie ruchy swojego przeciwnika.
       Kosa legendarnego boga była równie niezwykła jak on sam. Znakiem rozpoznawczym był charakterystyczny fragment szkieletu ludzkiego ukoronowany wieńcem z ciernia. Ostrze wychodziło z tyłu czaszki, a kręgosłup przechodził w długą, zespojoną rękojeść. Czyniło to z niej idealną broń długodystansową. Jeżeli chce mieć jakiekolwiek szanse na zwycięstwo, musi sprowokować walkę wręcz.
      Ze zdumieniem zauważył, jak Undertaker rozkłada ręce jak do lotu .Dłońmi precyzyjnie ujął swoją kosę i uśmiechnął się do Grella. Nie mógł zmarnować takiej okazji. Przy takim ułożeniu przód jest zupełnie odsłoniony. Jak on w ogóle zamierza się obronić przed ewentualnym atakiem?
      Ułożył swoją piłę przy prawym boku nieco ukośnie i ruszył do ataku. Przy zbliżeniu będzie mógł spokojnie uderzyć w okolice serca. Już miał zadać cios, gdy jego przeciwnik zeskoczył z muru. Przez chwilę czerwnonowłosy miał wrażenie, jakby oglądał wszystko w zwolnionym tempie. Undertaker w locie cały wygiął się w tył. Przez białe włosy przebłysły promienie światła.  Zdecydowanym szybkim ruchem przełożył broń nad głową i zamknął go w klatce, między sobą a swoją kosą.
            – „Jak, skoro jest to niemożliwe z fizycznego punktu widzenia?” przemknęło przez myśl Grellowi. Jednak już po chwili zrozumiał. Zobaczył, jak grabarz niezwykle szybko przebiegał palcami po rękojeści, jakby jego paliczki należały do oddzielnego bytu. To zmniejszało siłę uchwytu i pozwalało na szybka zmianę położenia broni, będąc jednocześnie doskonałym blefem pozornej małej ruchliwości. Poczuł silne uderzenie w brzuch. Zdążył zobaczyć jeszcze jak grabarz tuż po uderzeniu puszcza zupełnie broń z prawej ręki i lewą ciągnie ją po łukowatym torze. Siła uderzenia spychała go na trajektorię lotu ostrza. Nie miał szans tego uniknąć.
         Poczuł, jak ostrze wbiło mu się w ramię. Ciepła struga krwi wsiąknęła w zabłoconą koszulę, przylegając do ciała. Przegrał. Taka była niepisana zasada wszystkich potyczek bogów śmierci: do pierwszej krwi.
            – Pokonasz go – dotarł do niego głos Undertakera. Dopiero teraz zorientował się, że wyciągnął już z jego rany ostrze i oderwał mu rękaw koszuli. Materiał rozdarł na długie pasmo i zacisnął mocno nad raną.
            – Przecież przegrałem – obruszył się.
            – Ale myślisz podczas walki. Masz szansę go pokonać, jeżeli to dobrze rozegrasz. A tym czasem musimy chyba wrócić do mojego zakładu. Tam opatrzę ci ranę i ją zszyję.
      Grell odwrócił głowę. Skąd grabarz to wiedział? I dlaczego mówił takim pewnym tonem?
            – Zastanawiasz się, skąd to wiem? – spytał białowłosy – Nigdy nie widziałem cię takiego podczas walk. Twoje pragnienie umożliwi ci osiągnięcie zamierzonego celu. Dasz radę iść, mam nadzieję?
      Shinigami skinął głową. Wstał na nogi, trzymając się za skaleczoną rękę. Spojrzał na swoją piłę. Leżała przewrócona na boku, zabrudzona wilgotną ziemią. Uklęknął przy niej i delikatnym ruchem palców przeciągnął po metalowej obudowie.
       Wziął ją na ręce jak dziecko i wstał. Powoli odwrócił się twarzą do grabarza. Krew cieknąca z rany zdążyła zalać mu już całą rękę. Na pobitej twarzy zagościł uśmiech. Przejechał po trójkątnych zębach językiem. Wiatr zawiewał mu karmazynowe włosy na twarz, które zlewały się z odniesionymi obrażeniami. Słońce wschodzące zza widnokręgu ustawiło się dokładnie z tyłu i oświetlało jego postać, sprawiając wrażenie mistycznej poświaty.  Tak wygląda zwycięzca.
            – Obiecuję ci, że go pokonam.

wtorek, 27 października 2015

Wspomnienia demonów, część 2



Żeby rozwiać wszelkie wątpliwości, potwierdzam, że w moim założeniu Undertaker jest starszy od Grella, i to o baaardzo dużo.
Zdałam pewną ważną rzecz i teraz cieszę się z tego powodu.
^^
```````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````


~~  II  ~~


            – Nawet nie zapytam cię, czy żyjesz, bo przecież jesteśmy prawie nieśmiertelni – dotarł do niego kpiący głoś Undertakera.
            – Czy ty nigdy nie współczujesz? Zobacz, jak się poobijałem! I jak ja się mam teraz pokazać Sebciu? – zaczął narzekać Grell, wywracając oczyma – I po co nakładałem rano tyle podkładu, by teraz zaryć twarzą w glebę? Patrz, rzęsa mi się odkleiła… Och, nienawidzę tego. Klej chyba miałem w tej kieszeni – prowadził monolog, zupełnie nie dbając, czy ktoś go słucha, czy też nie – No nie! Czyżby wyciekł? A może zostawiłem go na toaletce? A nie, jest, chwila, już mam…
            – Grellu, nie mam na to całego dnia. Chyba, że się rozmyśliłeś. Wówczas nawet nie zawracaj mi głowy. Chyba trafisz do wyjścia – przerwał mu grabarz, schodząc w dół  i stając tuż obok.
            Bóg śmierci spojrzał na niego wymownie, przytrzymując odpadającą rzęsę na właściwym miejscu, aby klej zdążył zaschnąć.
            – Oczywiście, że nie odpuszczę. Idziemy.
     Undertaker wyminął dziwaka i skręcił w lewo. Szedł tak jeszcze dobrą chwilę, zanim nie natrafił na zamurowane przejście. Grell zdążył już go dogonić i zaglądał przez ramię, co dalej. Jedno było pewne: on doskonale wie, co robi, pomimo mylnego wrażenia, które specjalnie dookoła rozsiewa. Jednak wiedzieli o tym tylko nieliczni.
     Białowłosy położył swoje dłonie na ścianie i zaczął bezgłośnie poruszać ustami. Natychmiast przy nim zmaterializowała się jego kosa śmierci, emanując mistyczna poświatą. Nagle, bez żadnego uprzedzenia, grabarz schwycił swoją broń, przeciął nią dłoń tak, aby ściekła krwią i przystawił ponownie do ściany.
     Sutcliff przyglądał się wszystkiemu zafascynowany i przerażony jednocześnie. Tak piękny, szlachetny odcień czerwieni! Nigdy nie przypuszczał, że istnieje ktoś z tak doskonałym odcieniem wnętrza. Nawet Madame Red z włosami koloru lukrecji to było nic w porównaniu z tym, co się teraz wokół niego działo. Stał obok z zaciśniętymi pięściami, niecierpliwie oczekując, co będzie dalej. Czuł, jak krew szumi mu w uszach.
     Kamienna bariera zgrzytnęła, a z sufitu zaczęły opadać kamienie. W końcu, ściana przesunęła się, tworząc przejście dla przybyszy.
            – Chodź za mną – rzucił grabarz i wszedł w mrok.
     Powoli wzrok shinigamich przywykł do otaczającej ciemności. Grell zauważył, że znajdują się w czymś na kształt połączenia spiżarni z biblioteką. Grabarz z gracją sunął pomiędzy półkami, aż w końcu wyciągnął olbrzymie tomisko. Powoli, z niebywałą jak na niego ostrożnością, zdjął księgę. Przetarł rękawem twardą okładkę z wygrawerowanym przepięknym, nieznanym dla jego towarzysza rysunkiem. Grell z ciekawością zbliżył się do niego.
            – Co to za drzewo? Nigdy takiego nie widziałem – powiedział, wyraźnie zaskoczony – I dlaczego nie ma tutaj autora? Przecież jego imię powinno gdzieś tu się znajdować.
     Undertaker spróbował się uśmiechnąć, ale na jego twarzy zagościł bolesny grymas.
            – To silisforia nictiria. Ma charakterystyczny, popękany pień, z którego sączy się zielona maź, którą porastają lecznicze kwiaty, asfibri. Widzisz, to te o dwóch białych płatkach i jednym prążkowanym czerwono-czarnym. Białe płatki zawierają substancję, która jest w stanie wyleczyć wszystko, z wyjątkiem jednej śpiączki wywoływanej przez spożycie prążkowanego płatka. Jeśli go spożyjesz, w twoim organizmie zachodzą powolne, nieodwracalne zmiany.
     Po chwili ciszy w powietrzu zawisły jego słowa.
            – Tą księgę napisała moja siostra.
     Grell osłupiał. Nie dość, że pierwszy raz zobaczył coś, o czym zupełnie nie miał pojęcia, to jeszcze dowiaduje się, że ten Król Dziwaków miał jakąś rodzinę, a konkretnie siostrę. Próbował ją sobie gorączkowo wyobrazić. W swoim umyśle widział ją z bliznami, czarną sutanną i wymalowanymi ustami. Energicznie potrząsną głową, próbując odgonić od siebie zniewieściały widok grabarza. Czy wyglądała tak jak on? Kim była? Dlaczego nikt nigdy o niej nie słyszał? Chociaż na pewno musiała mieć idealne nogi. Grell aż oblizał się, gdy spojrzał na długie buty aż do ud, które miał na sobie grabarz.
            – Wybacz, ale nigdy o tym nie słyszałem – wydukał bezradnie, składając ręce.
            – Nie dziwię się. Jest wyklętym shinigami, podobnie jak ja. Instytut zakazał jakichkolwiek wzmianek o niej, a jej wszystkie dzieła zostały spalone, oprócz tych, które zgromadziłem tutaj. Żaden bóg nie zna ich treści, oprócz mnie i jeszcze paru nielicznych staruszków, którzy dawno odeszli ze swojej posługi – odpowiedział Undertaker – innymi słowy, jest to wiedza zakazana. Chociaż zarząd to tacy hipokryci. Do tej pory korzystają z wielu rzeczy, które ona opracowała.
            – Czekaj, czekaj, chcesz powiedzieć, że kobieta była bogiem śmierci?
     Grell aż usiadł z wrażenia. Dopiero teraz dotarł do niego przekaz grabarza. W całej historii, kobiet shinigamich zasadniczo nie było. Jeżeli już, to pracowały w zakładach przy produkcji bądź w administracji, ze względu na swoją dokładność. W takim razie, musiała być niesamowicie silną osobą, o wyjątkowych zdolnościach. Tak jak jej brat – Legendarny Shinigami.
            – Jak miała na imię? – spytał zaciekawiony.
            – Wołali na nią Andatejka, ze względu na mnie – uśmiechnął się, jednak od razu przeszył Grella swoimi wściekle zielonymi oczyma – Nie mogę ci zdradzić prawdziwego imienia. Miałbyś przez to poważne problemy. I tak wiesz już zdecydowanie za dużo.
            – Rozumiem, w takim razie, nie będę w to wnikał. I tak nie pobiłaby Sebastiana urodą – skwitował czerwono włosy, na co Undertaker wybuchnął bezzasadnym dla niego śmiechem.
     Otworzył gruba księgę, po czym sunął czarnym, szponiastym paznokciem po niezrozumiałym dla Grella języku. Świeca, którą postawił obok, paliła się nierównym płomieniem. Czerwonowłosy niecierpliwił się. Po chwili zaczął nerwowo bawić się swoimi włosami.
            – Tak jak myślałem, jednak wolałem się upewnić – skwitował radośnie Undertaker. Otworzył drzwi szafeczki z tyłu i wyjął z niej maleńką fiolkę z białego szkła. W środku, połyskiwała karmazynowym światłem jakaś ciecz.
            – A teraz posłuchaj mnie uważnie – zaczął poważnie grabarz, wpatrując się w Grella – Inaczej nigdy tego nie wykonasz poprawnie. Nawet, jeśli ci wszystko dam, szansa powodzenia jest znikoma.
            – Słucham – Grell spoważniał, tak jak tego oczekiwał. Kiedy na czymś mu bardzo zależało, potrafił poskromić swoją dziką naturę.
            – Aby zobaczyć wspomnienia demonów, musisz przebić go swoją kosą, zupełnie tak jak człowieka. Są jednak dodatkowe parametry, które musisz uwzględnić. Ostrze twojej kosy musi być pokryte specjalną substancją, która znajduje się w tej fiolce.
            – Skąd… ty ją masz? – zdziwienie Grella przechodziło powoli w panikę – A co to jest?
            – Fachowo nazywa się „krwią serca”, a w praktyce jest to zmieszany w odpowiednim stężeniu i proporcjach skok z wiśni i malin.
            – Undertakerze, kpisz sobie ze mnie? – wkurzył się Grell – najpierw bajeczka o rzekomej siostrze, teraz to? Więc może mam jeszcze nad Sebciem skonsumować burgunda, bo też ma czerwony kolor?
            – „C
i, którzy potrafią postępować niekonwencjonalnie, są nieskończeni niczym niebo i ziemia, niewyczerpani niczym wielkie rzeki. Gdy nadchodzi ich koniec, zaczynają się znowu, jak dni i miesiące. Umierają i rodzą się na nowo, niczym cztery pory roku”.
     Sutcliff spojrzał na niego spode łba. Chyba naprawdę zwariował.
            – Przyznaję, że sam też tak zareagowałem, gdy pierwszy raz o tym usłyszałem – kontynuował Underatker – Ale to ma sens. Sposób jest tak nieprawdopodobny, że stanowi świetne zabezpieczenie przed ewentualnymi intruzami. Nawet, jeżeli jakimś cudem ktoś się o tym dowie, zareaguje tak jak ty, czyli odrzuci tą opcję. Jednak ta mieszanka reaguje z ich krwią, umożliwiając odtworzenie wspomnień.
            – I… to wszystko? – spytał niepewnie.
            – Oczywiście, że nie. Musisz go przeciąć od razu. Wiesz, jak bardzo Sebastian jest zdolny. Bardzo ciężko go okaleczyć, jednak walczyłeś z nim, więc chyba wiesz, o czym mówię. Ponadto, wspomnienia demonów ogląda się bez okularów, oczyma krótkowidza. Inaczej zobaczył byś wszystko bardzo niewyraźnie
– tutaj zrobił chwilę przerwy, szukając czegoś po szufladach I jeszcze jedno, chyba najważniejsze. Musisz dopilnować, aby przez pierwsze 5 minut, w ciągu których będzie przebiegać reakcja blokowania, w pobliżu nie znalazł się żaden człowiek. W innym wypadku, to on zobaczy nagranie filmowe, a ty nie. I na następną szansę będziesz musiał czekać 50 lat.
            – Co?! – wrzasnął Grell – Dlaczego tak długo?
            – Przeciwciała wytworzone w krwi demonów. Ich organizmy traktują to jako inwazję – odpowiedział rzeczowo grabarz.
            – Więc, do dziełaaaaa! – żniwiarz zerwał się już do wyjścia, gdy poczuł na swojej szyi ostrze kosy Undertakera.
            – Jak zamierzasz, narwańcu, go pokonać, skoro ja mogę w każdej chwili pozbawić cię życia?
     Grell wyszczerzył swoje trójkątne zęby w uśmiechu, odsuwając palcami ostrze.
            – Jeżeli chodzi o Sebastiana, nie zawiodę. Możesz być tego pewien.
            – Jednak chciałbym przetestować twoje umiejętności – wysączył Undertaker – gdy tylko zmaterializuję twoją kosę. A ponadto, aby zwiększyć twoją szansę i odwrócić chociaż na ułamek sekundy jego uwagę, dam ci to. Zaczekaj chwilę.
      Do uszu czerwonowłosego dobiegło cichutkie miauknięcie. Początkowo myślał, że się przesłyszał, jednak stawało się coraz bardziej intensywne i głośne. Odwrócił się na pięcie w kierunku głosu i nieomal wpadł na grabarza trzymającego na rękach kartonowe pudło. Przestraszony, odskoczył na bok. Niepewnie zerknął do środka. Maleńka, czarna kuleczka poruszyła się i spojrzała na niego olbrzymimi, złotymi oczyma. Mięciutką łapką dotknęła czarnego noska i zaczęła ją czyścic różowym języczkiem, nie pomijając żadnego milimetra kwadratowego swojej aksamitnej sierści. Tym razem jego żuchwa opadła mu bezwładnie.
             – Kot?
             – „D
obry wojownik staje tam, gdzie nie będzie można go pokonać, i nie przeoczy żadnej słabości przeciwnika”.

            – Unduś, co ty dzisiaj sypiesz cytatami jak z rękawa? Boli cię coś? I co ma kot do takt wojennych? – zaniepokoił się poważnie.
            – Jeżeli chcesz go pokonać, musisz zacząć myśleć tak, jak twój wróg. A tego chyba chcesz.
     Nagle wszystko stało się jasne. Przecież Sebastian miał absolutnego świra na punkcie kotów, a szczególnie kociąt. Wielokrotnie nawet panicz tracił do niego cierpliwość.
     Grell zamilkł na chwilę. Podparł ręką brodę, nawet nie zwracając uwagi na stan swoich paznokci. Coś tutaj nie gra. Zdecydowanie.
            – Odnoszę wrażenie, że ty również bardzo tego chcesz – zwerbalizował swoje przypuszczenia – Dlaczego?
      Jeszcze nigdy tak bardzo nie żałował swojej lekkomyślności. W jednym momencie Undertaker z poczciwego dziwaka przybrał postawę osoby pałającej chęcią zemsty i mordu. Jego oczy błyszczały dziko.
            – Dowiesz się tego w późniejszym czasie.




sobota, 24 października 2015

Wspomnienia demonów




Całe szczęście, że notka odautorska nie musi zawierać jakichś mądrości. Ha!
Zmieniona ścieżka dźwiękowa nie jest błędem, tak jak już wspominałam.
Może w następnej notce opiszę, co bym widziała w openingu
( tak tak, naćpałam się tak bardzo, że go widziałam. Może nawet wrzucę szkice.)
Zasadniczo nie lubię mówić o sobie, więc tego nie robię. Ale ubiegły tydzień był naprawdę męczący. Czuję się jakbym nie miała siły na nic. Całe szczęście, że mam trochę zapasu.
Potrzebuję filiżanki dobrej herbaty. I pączka.
Więc... Przyjemnego czytania ^^

```````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````

~~  I  ~~


            Rudowłosy shinigami z impetem i właściwym sobie hałasem wszedł do środka po czym prawie natychmiast poczuł dreszcz obrzydzenia. Pomieszczenie, na pierwszy rzut oka zupełnie opustoszałe, zawalone było na wpół przymkniętymi trumnami i kłębami szarego kurzu. Po chwili zorientował się, że nie wziął ze sobą swojej kosy. Rozżalony soczyście zaklął w duchu. Grell z każdym postawionym krokiem zmierzającym do pseudo biura żałował wszystkich swoich wybryków i w duchu obiecywał poprawę. Zamierzał nawet wziąć całą papierkową robotę z przyszłego tygodnia, byleby nie musiał znów tu przychodzić. Niestety, William był nieugięty. Za opóźnienia powstałe w wyniku "lekkich zawirowań", jak to sam określił ( a tak naprawdę to Grell uganiał się po posiadłości hrabiego Phantomhive czatując z aparatem na Sebastiana, uprzednio domówiwszy się z członkami służby że dostarczy im kopie zdjęć idealnego kamerdynera) zostali zmuszeni o zwrócenie się po pomoc do legendarnego dezertera. Dla Willa to był cios poniżej pasa, ale nie miał innego wyjścia. Tutaj potrzebne było doświadczenie i precyzja, jaką posiadał grabarz.
            – Ech, mój płaszcz się pobrudziiii – jęknął Grell i zaczął nerwowo dreptać w miejscu – No i co powie mój ukochany Sebcio, jak mnie zobaczy w takim stanie? „Oczywiście, że nie przeszkadza mi twój wygląd” – obniżył swój głos, naśladując brzmienie demonicznego lokaja, po czym znowu powrócił do swojej roli – Seeebicooo! Kocham cię! Chcę być z tobą na zawsze! No daj mi buzi, nie bądź taki niedostępny.
            Grell zupełnie zapomniawszy, po co tu przybył i gdzie się znajduje, zaczął kręcić się w kółko z wyciągniętymi przed siebie rękoma i buzią ściśniętą w ciup. Miłość jego życia stała się tak wyraźna i bliska, jak nigdy dotąd. Nagle wyczuł coś miękkiego w swoich ramionach i odruchowo przytulił do siebie.
            – Sebastian! Co ty tu robisz? Nie chciałeś, żebym czuł się taki samotny, prawda? Jednak mnie kochasz! Zawsze o tym wiedziałem, że jesteś po prostu nieśmiały – i wtulił się w wyimaginowanego Sebastiana, piszcząc z uciechy.
            Dopiero głośny śmiech dobiegający z zewnątrz wyrwał go ze świata marzeń i zamiast Sebastiana w objęciach zobaczył obrzydliwy model anatomiczny, który z krzykiem upuścił na ziemię.
            – Co...co... co to ma być!? Gdzie jest mój skarb!? – darł się w niebogłosy Grell.
            – Obserwowałem cię od początku z tamtej trumny – odezwał się grabarz i długim rękawem wskazał kierunek, który miał na myśli – jednak w pewnym momencie nie wytrzymałem i... – tu parsknął śmiechem, nie mogąc dłużej utrzymywać powagi – i...i... podrzuciłem ci mo-model anato-miczny...a ty... – mówienie przychodziło mu coraz trudniej z powodu coraz bardziej komicznej sytuacji, którą przyszło mu wyjaśnić – wziąłeś go za Sebastiana i odstawiłeś tu ten cały cyrk!
            Grabarz dłużej nie wytrzymał i zaczął się śmiać tak mocno, że w końcu zgiął się w pół, a ostatecznie wylądował na podłodze tarzając się tam i z powrotem.
            – No nie mogę... – jęknął – już mnie wszystko boli, ale gdy przypomnę sobie miny Grella... – i znów zanosił się śmiechem.
            – Tak, tak, bardzo zabawne – odpowiedział zdegustowany shinigami i strzepnął kurz z rękawa wściekle czerwonego płaszcza.
            Sutcliff dobrze wiedział, że gdy grabarz dostanie atak śmiechu, już nic go nie powstrzyma i najlepiej będzie przeczekać. Wbrew pozorom, nawet dobrze się złożyło, bo dzięki temu będzie chętniej współpracował. Jednak, czuł się trochę jakby przyłapany na gorącym uczynku.
            – Ach, zakazana miłość – westchnął głęboko, otuliwszy się rękoma.
            Tymczasem Undertaker doszedł do siebie na tyle, że wstał z podłogi i zaczął się otrzepywać z kurzu.
            – Więc, czego potrzebujesz? – spytał ciepło przybysza.
            – Will prosi cię o pomoc. Tutaj są szczegóły – czerwonowłosy podał cały plik z aktami do przejrzenia grabarzowi. Ten ostatni, wcale się nie śpiesząc, wziął wszystkie dokumenty i odszedł trochę na bok. Nagle, ni stąd ni zowąd wybuchnął ponownie głośnym rechotem i wyrzucił w powietrze wszystkie papiery. Kartki szeleszcząc i zaginając się, poupadały na podłogę. Grell niepewnie spojrzał na grabarza depczącego dokumenty. Dobrze wiedział, że był świrnięty, ale nigdy nie przypuszczał, że aż tak.
            – Już możesz mu powiedzieć, że to wszystko to stek bzdur – odezwał się po chwili Undertaker, wymownie patrząc na porozrzucane akta, których nawet nie zamierzał zbierać – A w czym mogę tobie pomóc? W końcu uraczyłeś mnie wspaniałym widowiskiem. Niecodziennie dostaję taką wspaniałą dawkę dobrego humoru.
            Grell zwiesił głowę na ramię i przez chwilę zastanawiał się, o co poprosić tego dziwaka, skoro nadarzyła się taka wyjątkowa okazja, jednak nie mógł myśleć o niczym innym niż o Sebastianie. Tak bardzo się starał, aby zdobyć jego zdjęcie i nic z tego nie wyszło. W dodatku, wygląda na to, że w najbliższym czasie będzie miał tyle zleceń, że nawet przelotem nie zdąży wpaść do posiadłości.
            – Undertakerze, dlaczego my tak właściwie nie możemy zobaczyć cinematic record demonów z okresu wcześniejszego niż obejmujący ich kontrakt? – zapytał nagle.
            Grabarz popatrzył na niego przez chwilę zza grzywki, która opadała mu na oczy i podreptał za trumnę. Wkrótce jego głos dobiegł do uszu Grella.
            – Możemy je widzieć fragmentarycznie, bo są związane z ludzkimi wspomnieniami. Demony mają bardzo skomplikowany system zabezpieczeń, abyśmy nie mogli ingerować w ich przeszłości. Dało by to nam nad nimi ogromną przewagę. Pomyśl sobie: nasze kosy mogą ich zabić. To już wystarczająco dużo. A gdybyśmy poznali ich tajemnice to by nie mieli racji bytu.
            – Sebastian zawsze będzie miał rację bytu – burknął Grell, wiercąc się w miejscu – więc nie da się tego poznać, za żadną cenę – westchnął, wbijając wzrok w podłogę.
            Undertaker uśmiechnął się od ucha do ucha. Znał Grella od dziecka, nie mógł patrzeć jak bardzo to przeżywa. Zupełnie jak ona.
            – Tego nie po-wie-dzia-łem. – pośpiewywał ostatni wyraz, kiwając palcem ręki na boki w rytm, w którym wymawiał sylaby.
            Sutcliff zerwał się na równe nogi i momentalnie dopadł Undertakera. Schwycił go za płaszcz i zaczął nim trząść bez opamiętania.
            – I dopiero teraz mi o tym mówisz, że ISTNIEJE jakiś sposób, dzięki któremu poznam wspomnienia mojego ukochanego – darł się na cały zakład, aż okoliczne psy zaczęły wyć - Błagam, powiedz mi, jak mam to zrobić! Zrobię wszystko! Wszyściutko! Będę twoim łącznikiem z Willem, osobistym podnóżkiem, zwierzątkiem. Dam ci całą kolekcję moich seksi zdjęć ciasteczek z wydziału kierowniczego. Upiekę całą blaszkę psich ciastek w różowym fartuszku nago. DO JASNEJ CHOLERY ZGÓDŹ SIĘ!
            – Nie-trząść-mną-inaczej-ci-nie-pomogę – wydusił z siebie, a widząc, że nie uspokoi w żaden sposób wzburzonego Grella, uderzył shinigamiego tak mocno w brzuch, że upadł pod ścianą, mocno się obijając.
            – Co ty robisz – krzyknął zbolały Grell, próbując się podnieść.
            – Odzyskałeś jako taką jasność umysłu. To dobrze. Jeżeli naprawdę chcesz poznać jego przeszłość, nie możesz być tak słabym. To bardziej skomplikowane, niż ci się wydaje – stwierdził dość zagadkowo.
            – Mam wrażenie, że mnie wrabiasz – mruknął czerwonowłosy.
            – Ależ skąd. Oszczerstwa – obruszył się grabarz i machnął rękawem – Chodź. To nie jest miejsce na takie rozmowy.
            Podszedł do jednej z trumien opartych i ścianę i kopniakiem odrzucił zakurzone wieko. Oczom obolałego Grella ukazały się kamienne schody dążące w dół.
            – Dokąd prowadzi to przejście? – spytał niepewnie, oglądając się na boki.
            – Nie musisz wiedzieć, jednak będę na tyle miły i powiem ci, że jeżeli będziesz iść cały czas prosto, wyjdziesz poprzez starą wyschniętą studnię na maleńki cmentarz poza miastem – odpowiedział Undertaker schodząc po kamiennych schodach parę stopni w głąb i odwrócił się do Grella – Idziesz, czy zostajesz?
            Grell przełknął ślinkę. Wyglądało to strasznie, ale gra warta była ryzyka.
            – Idę – rzucił pewnym głosem, po czym nie patrząc pod nogi ruszył energicznie na przód. Nagle stracił równowagę. Poślizgnął się na pierwszym kamiennym stopniu i spadł na łeb, na szyję aż na sam dół.