Kuroshitsuji fanfiction opowiadania pl Kuroshitsuji blog<\a>Ciel Phantomhive<\a>Sebastian Michaelis

wtorek, 13 października 2015

Edukacja muzyczna Ciela, część 10


Jestem przerażona rozmiarem dzieła, w najśmielszych snach nie przypuszczałam, że kiedykolwiek się to tak rozrośnie ^^
Smutno mi, bo nie komentujecie, a dzięki temu nie mam pojęcia, co o tym sądzicie.
Btw, trwa teraz konkurs chopinowski ^^ Co wieczór czy chcę, czy tez mniej wysłuchuję parę kawałków dobrej muzyki, bo jak być koneserem, to pełną gębą ^^
Ta wiedza się przyda również Cielowi ( jemu akurat może mniej) ale Sebastian na pewno skorzysta *.*
Oddaję odcinek w wasze ręce.
```````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````

     Wykorzystując swoje ponadprzeciętne zdolności, Sebastian bez trudu odgadł, gdzie znajdują się potrzebne dokumenty. Aby nie marnować czasu, wyskoczył przez okno i ześlizgnął się po ścianie budynku, hamując paznokciami, do pokoju niżej. Znajdował się tam gabinet dyrygenta. Bezgłośnie otworzył nogą zamek i znalazł się wewnątrz.

     Pomieszczenie nie wyróżniało się niczym od pozostałych. Ten sam styl, podłoga, meble. Sebastian od razu podszedł do szafy stojącej tuż przy drzwiach i ja otworzył. Cichutki zgrzyt zamka zakłócił idealną ciszę, co wzbudziło czujność demona. Musi pozostać niezauważonym. Zerknął do środka. Palta, buty, garnitur. W kącie stosy partytur, coś, co zwyczajną osobę nie znającą się zbytnio na muzyce z miejsca odrzuca. Nic nadzwyczajnego. Po prostu nie chcą się zagłębiać w coś, o czym nie mają zielonego pojęcia. W innym przypadku skończyło by się to na wymuszonym, sztucznym uśmiechu i potakiwaniu głową, oraz nieuniknionym faux pas. Ręką wybadał ścianki i tył mebla. Żadnych ukrytych skrytek. Na śnieżnobiałych rękawiczkach kamerdynera osiadł kurz. Jednak instynkt mówi mu coś zupełnie innego.
     Lokaj przykucnął i położył obie dłonie równolegle na dnie szafy. Jego oczy zalśniły szkarłatem, a kły ukazały się w nieukrywanym uśmiechu. Bingo. To jest to, czego szukał. Komoda ma podwójne dno. Lekki nacisk i deska ustępuje. 
     Sebastian szybko otworzył i przejrzał zawartość, aby upewnić się, że to jest to, czego potrzebuje. Przerzucane kartki nosiły na sobie przeróżne dane: od nazwisk "ofiarodawców" do konkretnych sum wydawanych przez zarząd. Wyglądało na to, że cały proceder trwa już kilka ładnych miesięcy. Wskazywały na to daty szemranych przychodów.
     Jednak Wilson nie był taki głupi, aby ukryć wszystko w jednym miejscu. Gdyby te dokumenty ujrzały światło dzienne, mógłby się jeszcze próbować wykręcić od odpowiedzialności. Dlatego co bardziej obciążające dokumenty leżały oddzielnie. Kamerdyner zadarł głowę rozejrzał się po sali. Tuż przy żyrandolu biegła maleńka smuga cienia, prawie niedostrzegalna dla ludzkich oczu. Nierówność sufitu w takim miejscu nie była normalna. Niewiele myśląc wziął rozbieg i wdrapał się na sufit.
     Wyglądał jak olbrzymi nietoperz, znajdując się w tak nietypowym położeniu przestrzennym. Zwisające klapy fraka sprawiały wrażenie złożonych skrzydeł, gotowych do lotu w każdym momencie. Chociaż wyglądało to nienaturalnie, Sebastian nie miał problemu z wdrapywaniem się po stromych powierzchniach. Dzięki swoim piekielnym umiejętnościom był w stanie delikatnie manewrować cząsteczkami materii kilkusetkrotnie zwiększając siły van der Vaalsa, co pozwalało mu na przebywanie na dowolnej powierzchni.
      Wyciągnął dłoń i podważył skrytkę, wybierając potrzebne dokumenty. Dla pewności rzucił okiem, czy to jest to, czego potrzebuje, po czym wziął cały plik w zęby. 
     W tym momencie drzwi do pokoju się otworzyły i weszło do środka kilku uzbrojonych ludzi.
           
– Zgubiłeś się? – ironicznie zapytał jeden z nich, po czym dopiero do niego dotarło, w jak nietypowej pozycji zastali gościa.

            – Boże, on…
            – Nie wierzę.
            – Panowie wybaczą, że opuszczę wasze dostojne towarzystwo, jednak z ubolewaniem muszę oznajmić, że niezwykle mi się śpieszy – odpowiedział Sebastian, po czym schował dokumenty do wewnętrznej kieszeni fraka.
            – Nie wiem, kim jesteś, małpo, ale jeżeli się ruszysz chociaż odrobinę, zastrzelę cię!
            – Dziękuję za informację, ale obawiam się, że nie dojdzie do tego.
     Schwycił obiema rękoma zdobienia żyrandola, rozhuśtał się i wykonał wspaniałe salto, zanim wylądował na ziemi. Przerażeni mężczyźni zaczęli strzelać z broni na oślep. Sebastian lawirował wśród kul, dbając o to, aby żadna nie przedziurawiła mu ubrania, a co ważniejsze, dokumentów. Kiedy celujący opróżnili swoje magazynki, a zużyte łuski toczyły się bezwładnie po całej podłodze, lokaj z uśmiechem podszedł do jednego z nich, trzymając między palcami dymiące jeszcze naboje.
     Napastnicy spoglądali na niego z przerażeniem wypisanym na ich twarzach. Zszarzałe oczy i gęsty pot zdobił ich czoła. Niektórzy z nich rzucili się do ucieczki, ale zatrzymały ich zaryglowane drzwi i metaliczna bariera demona. Co bardziej bojaźliwi zaczęli szeptać słowa modlitwy, bezdźwięcznie poruszając ustami.
     Ich strach nakręcał demona. Czuł, jak zlęknione serca coraz szybciej pompują krew, jak omal nie rozsadza ich tętnic i ścian. Jego oczy lśniły niebezpiecznie, jak u drapieżcy pewnego swego łupu. Jakby zupełnie przypadkiem, wycelował w kilku z nich złapane łuski, uśmiercając na miejscu. Pozostali poderwali się do bezsensownej ucieczki. Walili gołymi rękoma w barierę, zdzierając je sobie do krwi. Sebastian dostojnie podszedł do pierwszego z nich i podniósł za włosy na wysokość swoich oczu.
           
– Jestem bardzo ciekawy pewnej sprawy i wydaje mi się, że chętnie mi o niej opowiesz – wycedził przez zęby. Ten osobnik był w swoim życiu prawdziwą szują. Zniszczył życie wielu niewinnym osobom. Sebastian czuł do niego pewien rodzaj wstrętu.

            – Ja nic nie wiem! – wydarł się, jakby obdzierano go ze skóry.
            – Nie? To szkoda – cynicznie się zmartwił, po czym roztrzaskał jego głowę o ścianę i odrzucił zwłoki za siebie – a ty? – zwrócił się do drugiego, który klęcząc obejmował jego nogi.
            – Powiem wszystko, tylko mnie nie zabijaj – wybełkotał, kurczowo trzymając się demonich stóp.
     Sebastian westchnął zniesmaczony, po czym silnym kopniakiem wyswobodził się od natręta i stanął mu na dłoniach.
            – Dlaczego tu przyszliście? Czego szukacie?
            – Z dwóch przyczyn – wysapał – po pierwsze, mieliśmy jak zwykle raz w tygodniu odebrać raport od Dudley’a i naszą kasę.
            – Waszą kasę? – zainteresował się kamerdyner.
            – Naszą to może na wyrost, ale szef z niej wylicza dla nas wypłatę.
            – A drugi powód? – spytał uprzejmie, depcząc mu kości śródręcza.
            – Kretynie, nie mów mu! – odezwał się inny, leżąc na brzuchu i plując krwią.
            – Nie nauczono cię, że nie odzywa się niepytanemu? Doprawdy, cóż za brak dobrych manier – marudził diabeł, posyłając mu na uciszenie jedną z łusek. Pocisk przeszedł dokładnie przez środek czaszki, i mężczyzna upadł na wznak.
            – A więc, kontynuujmy – zachęcił swego rozmówcę, wykręcając mu staw zawiasowy.
Ofiara darła się w niebogłosy, błagając o litość.
            – Drugim powodem jest to, ze dostaliśmy od szefa cynk, że kręci się tu pies królowej. Mamy go znaleźć i uciszyć – wychrypiał, kierując błagalny wzrok na demona.
            – Jeszcze ostatnie pytanie: Kto jest waszym szefem?
            – August Fen, zwany „Jasnowidzem”.
     Sebastian uśmiechnął się pod nosem. Więc to jego wyczuł, gdy uprzedził Ciela. W międzyczasie przejrzał wspomnienia wszystkich tu obecnych. Skrzypek za dnia, w nocy był jednym z organizatorów rytuałów, których ofiarą padł jego panicz.
            – Naprawdę dziękuję za współpracę. Bardzo mi pomogłeś – uśmiechnął się do torturowanego. Na jego twarzy wstąpił specyficzny wyraz nadziei.
            – Nie zabijesz mnie?
            – Tego akurat nie powiedziałem – wykrzywił twarz w grymasie i potrząsnął garścią łusek trzymanych w dłoni. Krzyki agonii wypełniły całą barierę. Lokaj cieszył się w duchu, że o tym pomyślał. Inaczej, teraz po całym budynku niosłoby się echo i natychmiast zbiegli by się gapie.
     Po skończonych porządkach rozejrzał się po pomieszczeniu. Musi się śpieszyć, inaczej zjawi się tu któryś z bogów śmierci, a tego spotkania szczerze chciałby uniknąć. Szczególnie pewnego narwanego czerwonowłosego żniwiarza.
     Nagle jego kontrakt zadał mu palący ból. Zacisnął zęby i wsłuchał się w jego przekaz. Ciel jest w niebezpieczeństwie. Musi natychmiast wracać na scenę. W biegu schylił się i schwycił garść naboi, które wsadził do kieszeni. Nie ma czasu do stracenia. W dodatku jego iluzja została mocno nadszarpnięta przez postawienie dodatkowej bariery. Musi zdążyć, nie ma innej opcji.

4 komentarze:

  1. Zacznę od czepialstwa. Pojebcałaś czasy :P raz przeszły, raz teraźniejszy, musisz się zdecydować :P
    Przed oraz nie stawiamy przecinka z reguły.
    I trzecia rzecz: doabel to nie to samo, co demon, więc teoretycznie używanie tego zamiennie jest błędem rzeczowym.
    A poza tym...
    Jak dotąd Twój najlepszy rozdział. Czytałam i czytałam i chcę więcej. Sebuś twki mniam, taki demoniczny, taki kurwełełe groźny <3 cudowne to było <3 żądam więcej!
    I ta terminologia specjalistyczna, miło poczytać takie konkrety :P Ja ich u siebie generalnie unikam, ze względu na wiek odbiorców, ale osobiście mi się to podoba. Widać, że ma się do czynienia z kimś starszym, a to pocieszające, bo mimo, że kocham moich braci kurozjebów, to czuję się w tym fandomie stara xD
    No i co tam jeszcze... Dzięki za cynizm i zdegustowanie - zupełnie zapomniałam, że te słowa istnieją (skleroza tag bardzo...). Teraz mi je przypomniałaś i będę mogła je użyć <3 lowciam to :P
    Czekam na nexa :*
    Wybacz, że dopiero dziś. kąpałam się wczoraj i wiedziałam, że o czymś zapomniałam, ale za nic nie mogłam sobie przypomnieć, o czym... xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo, z tymi czasami to od zawsze miałam przechlapane T.T Nigdy nie wychodzi mi w pełni sztuka napisania czegoś w jednym czasie... T.T Przecinek pojawił się wyjątkowo, wiem, staram się pilnować, ale zawsze gdzieś mi jeden umyka T.T

    Naprawdę? <3 Podniosłaś mnie na duchu i to tak bardzo mocno ^^ Właśnie gdy pierwszy raz prosiłaś o obojczyk, opisywałam jak Seba wisi na suficie XD Także... mocno się w to wczułam, nawet sama próbowałam wleźć XD żeby było autentycznie, to autor musi się poświęcić XD

    Jestem na etapie przemyśleń typu: och, ile my mamy emocji i jak się one nazywają? Sformułowanie "ten uczuć" potrafi jak raffaello, oddać więcej niż tysiąc słów, a tutaj potrzebuję precyzyjnie nakreślić ^^

    Seba będzie baaaaaaaardzo demoniczny, bo ostatnio mieliśmy rozkrojone stawy, także wiedza co, gdzie i jak uszkodzić powiększa się w zastraszającym tempie. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och tak, już się jaram <3 Kocham takie medyczne obrzydliwości <3
      Pomyśleć, że chciałam być chirurgiem, a skończyłam jako kaleka... xD

      No nic, coraz bardziej nie mogę się doczekać <3 Kurde, miałam jeszcze coś napisać, ale w sali jest jakiś milion stopni i zero tlenu, więc umieram xD

      Usuń
    2. Nie umrzesz, bo masz kontrakt xd
      Dopiero teraz zrozumiałam jakie wymagające jest opisywanie scen z piekła. Jestem na tym etapie bo socjologia to wyjątkowo nudny przedmiot i trzeba go twórczo wykorzystać ^^ A naprawdę chciałabym stanąć na wysokości zadania i stworzyć coś coraz lepszego ♡.♡ no i tyle Sebastiana, trzeba go tak dobrze wyczuć ♡.♡

      Usuń