Kuroshitsuji fanfiction opowiadania pl Kuroshitsuji blog<\a>Ciel Phantomhive<\a>Sebastian Michaelis

wtorek, 11 sierpnia 2015

Zagadka porzuconych zwłok, część 6

OPOWIADANIE, cz. 6
```````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````
     Sebastian zajął się przygotowywaniem obiadu. Bądź co bądź, jednak dobry obiad również wchodził w poczet przygotowań do udanej akcji. Nie można rozegrać dobrze partii szachów, gdy jest się głodnym, a co dopiero ująć groźnego przestępcę?
     Znad pokrywek unosił się przepiękny zapach gotowanych dań. Zupa creme z włoszczyzny z grzankami jako preludium, wstęp do uczty podniebienia. Następnie, Fuga, misterna w każdym swoim elemencie: kurczak gotowany na parze nadziewany jabłkami w sosie winnym z aromatyczną czubrycą i tymiankiem. I finał wieczoru, toccatina, lekka i zmysłowa: bezowy deser owocowy z bitą śmietaną i  galaretką. A na bis filiżanka ukochanej herbaty panicza. Plan doskonały.
     Zgodnie z obietnicą, udał się na górę do sypialni hrabiego, żeby go obudzić. Delikatnie zapukał i nie czekając na odpowiedź wszedł do pokoju.
     Panicz nawet nie zareagował. Spał dalej, głęboko i miarowo oddychając. Rzadko miewał tak spokojny odpoczynek. Sebastianowi aż żal go było budzić. Przyglądał się chwilę śpiącemu chłopcu. Leżał na plecach. Jedna ręka leżała zgięta aż za głową, a druga, przykurczona odpoczywała przy jego policzku. Oddychał przez rozchylone usta, które dodawały mu rozbrajającego widoku. Niedbale skopana kołdra rozciągała się w poprzek łóżka. Długie, aksamitne czarne rzęsy rzucały cienie na policzki.
-Paniczu, już czas.
     Śpiący skrzywił twarz w grymasie, przewracając się na bok i poruszając stopami tak, jakby właśnie płynął.
     Sebastian uśmiechnął się i wstał, aby odsłonić żaluzje. Liczył na to, że światło doszczętnie rozbudzi panicza.
Ciel przetarł ręką zaspane oczy i odwrócił głowę w stronę kamerdynera.
-mrrbrrrbrr...byyyyyyy...wdziziziiiiiiiiiiii...
-Paniczu, obiad jest gotowy. Niedługo powinniśmy się zbierać.
     Hrabia spojrzał nieprzytomnie na Sebastiana, po czym odrzucił pościel na bok i usiadł na brzegu łóżka, pozwalając, aby lokaj go ubrał do posiłku.
     W miarę jak siedział, powracała mu trzeźwość umysłu. Brak snu dał mu się we znaki.
-Sebastian, która godzina? - zapytał sennie.
-Za pięć piąta po południu - odpowiedział kamerdyner.
-Mamy jeszcze sporo czasu... - rzucił beznamiętnie w przestrzeń.
     Sebastian skończył garderobę i obaj zeszli do jadalni, gdzie czekał już nakryty stół. Hrabia wgramolił się na krzesło, które zasunął za nim jego niezastąpiony sługa. Przyglądał się w milczeniu, jak posiłek znika z ozdobnych talerzy jego pana. Martwił się o niego. Nie zawsze był taki niekontaktowy po wstaniu. Mrukliwy owszem, ale diabelska medycyna chyba poważnie go osłabiła. Dlatego nigdy nie uciekał się do jej stosowania i miał teraz ogromne poczucie winy.
-Dziękuję - rzekł przerywając jego myśl hrabia.
-Mam nadzieję, że smakowało?
-Tak, to było dobre - stwierdził wycierając serwetką kącik ust - Mam wątpliwości odnośnie dzisiejszej sprawy.
-Jakie? - spytał usłużnie Sebastian.
-Nie mam zielonego pojęcia - westchnął hrabia - to raczej coś, jak... przeczucie. Jeszcze żaden Shinigami nam nie plątał się pod nogami. Żadnych większych trudności. Nie podoba mi się to.
-Za dużo o tym myślisz.
-To w końcu moja praca - odpowiedział zniecierpliwiony - Chciałbyś, abym podchodził do tego lekko?
-Przepracowujesz się. Martwię się o twoje zdrowie. To należy z kolei do moich obowiązków, jako kamerdynera domu Phantomhive.
-Nic mi nie jest - zapewnił Ciel - po prostu jestem niewyspany. To wszystko. Daj mi dokładkę deseru.
-Jak sobie życzysz.
     Ciel zagłębił srebrną łyżeczkę w przysmaku i zamyślił się. Jeżeli sprawy tak się mają, towarzystwo musi mieć coś wspólnego z handlem ludźmi. Tylko kto może być ich dostawcą? Wszystkie porty są dobrze kontrolowane. Dręczyła go również inna myśl: czy oni również mogli mieć coś wspólnego z jego przeszłością?
-Przygotuj stroje - rzucił, wstając od stołu i zostawiając niedokończony deser - zostaw go, później dokończę.
-W takim razie, proszę się udać ze mną na górę.
     Weszli do oddzielnego pokoju przy garderobie szlachcica. Na krześle leżał wyprasowany strój i peruka, o dokładnie takim samym odcieniu włosów co jego, tylko długości za łopatki.
     Tak, kolejnym hobby Sebastiana były przebieranki.
-Hrabio - rzekł zachęcająco uśmiechając się - Mam nadzieję, że przebranie przypadnie ci do gustu - i jednym ruchem ręki założył perukę. Długie włosy zebrał w niski kuc, który związał czarną wstęgą na kokardę. Jego naturalne całkowicie się z nimi stopiły w jedno. Na twarz założył mu czarną maskę z finezyjnie wyciętymi oczami w kształcie migdału. Hrabia niepewnym ruchem ręki dotknął głowy.
-Chcę zobaczyć - skwitował.
     Sebastian przyniósł średniej wielkości lustro. Efekt był zadowalający. Hrabia nie był w żadnym calu do siebie podobny. Została już tylko garderoba.
     Lokaj wybrał przyjemne w noszeniu, czarne spodnie, których nogawki wylądowały w długich aż do kolan butów na wyższym obcasie niż zazwyczaj. Równie ciemna góra, marynarka, i w końcu czarny jak noc płaszcz, który otulił wątłą postać hrabiego. Wysoki kapelusz.
-Może być - skwitował końcowy efekt Ciel - a ty?
-Proszę mi dać minutkę - uśmiechnął się demon i wyszedł z pomieszczenia bocznym wyjściem.
     Dokładnie 60 sekund później szczęka Ciela o mało co nie opadła, gdy wyszedł z niej przebrany i gotowy Sebastian. Miał na sobie melonik, maskę zakrywającą pół twarzy, w której lśniły krwistoczerwone oczy. Również wybrał strój bardzo zbliżony do tego, który miał hrabia, łącznie z butami na obcasach, przez co sprawiał wrażenie jeszcze wyższego.
-Ty draniu - burknął Ciel - to dlatego wybrałeś większy obcas u mnie, aby samemu bezkarnie paradować w szpilkach!!!
-Paniczu, to nie są "szpilki" - pogardliwie wypowiedział nazwę obuwia, akcentując każdą każdą jej sylabę - To bardzo wygodny obcas. A im wyższy jesteś, tym naturalnie wzbudzasz większy szacunek i strach.
-Tiaaaa... - mruknął Ciel - zapłacisz mi za to, jak tylko ta sprawa się zakończy.
-Oczywiście - uśmiechnięty Sebastian miał doskonały humor i wcale się z tym nie krył.
-Idziemy, pajacu - powoli tracił cierpliwość.
-Jak rozkażesz - ukłonił się i otworzył drzwi przed nim.
Wyszli, nie śpiesząc się i wsiedli w dorożkę.
     Chociaż było jeszcze dość wcześnie, Ciel chciał poobserwować spokojnie wejście do Farrington Lodge. Sebastianowi wydał wcześniej dyspozycje, aby rozejrzał się w międzyczasie po posiadłości, aby przekonać się, gdzie mogą być przechowywane kobiety przeznaczone na sprzedaż. Nie mógł sobie pozwolić na żaden błąd. Każdy mógł go drogo kosztować.
     Podczas podróży nie odzywali się do siebie zbyt szczególnie. Kiedy dorożka dojeżdżała do miejsca przeznaczenia, kazali się woźnicy zatrzymać i odprawili ją.
-Do dzieła, Sebastian. Wróć tu najszybciej jak to możliwe.
-Zrozumiałem - Lokaj ukłonił się i zniknął w pobliskich zabudowaniach.
     Ciel podszedł i rozejrzał się po okolicy. Posiadłość leżała odrobinę za Londynem, pośród łąk i lasów. Żadnego sąsiedztwa w pobliżu, znikąd ewentualnej pomocy. Oprócz zabudowań gospodarczych, w których ostatni raz widział swego lokaja, niczego ciekawego nie zauważył. Posiadłość otaczał wspaniały rozległy park, w którym kwitły lwie paszcze i mieczyki. Fontanny wylewały z siebie chłodną wodę. Alejki nie były niczym wysypywane, wiec trudniej było zbadać jakieś ślady. Żadnych śladów babrania się czarną magią albo okultyzmu.
     Ciel szedł przed siebie, obserwując otoczenie. W pewnym momencie, uniósł głowę i spojrzał w górę. Niebo było pomarańczowo-złociste, bez ani jednej chmurki. Jedyne, co je przesłaniało, to korony rozłożystych starych dębów. Piękny zachód słońca. Odruchowo przesłonił oczy dłonią, które sprawiały wrażenie, że odbijają w sobie cały błękit niebios, którego w tej chwili tam zabrakło.
"Koniec tych bzdur, wracam do miejsca z którym rozstałem się z Sebastianem" pomyślał i się zawrócił.
W tym momencie zauważył, że jedna z fontann była zepsuta. Podszedł i zerknął w głąb niej. Ani śladu wody. Wzruszył ramionami i poszedł dalej.
Sebastian już czekał.
-No i? Coś ciekawego?
-W sumie tak. Dom posiada podziemny tunel, tyle, że jeszcze nie wiem, gdzie może on wychodzić. Gdzieś w parku.
Ciel w tym momencie dostał olśnienia. Że też wcześniej o tym nie pomyślał.
-Czy to mogłaby być sucha fontanna?
-Czemu nie. Jeżeli tylko miałaby ruchomą część - zastanowił się kamerdyner - widziałeś coś takiego, paniczu?
-Tak. Była niedaleko stąd. Nawet zerknąłem do niej, ale sądziłem ,że po prostu jest zepsuta.
-Poczekaj tu na mnie -powiedział Sebastian.
     Za chwilę ściemniło się i zapadł mrok. Ciel grzebał obcasem w piasku, czekając na lokaja. Nocne sowy pohukiwały, powoli wybierając się na żer.
Dobry kwadrans później dobiegł do jego uszu odgłos kroków.
-Miałeś oko, hrabio - powiedział wróciwszy - to wyjście tego tunelu. Tamtędy prawdopodobnie są transportowane ofiary.
Ciel się uśmiechnął do siebie. Na razie wszystko szło po jego myśli.
-A więc dobrze. Rozpoczynajmy polowanie -odpowiedział entuzjastycznie i ruszył zdecydowanym krokiem do wejścia, do którego mieli jeszcze całkiem spory kawałek prowadzący przez park.
Zanim doszli do głównego hollu, zebrało się już trochę pierwszych gości.
-Zaproszenia - burknął ogromny człowiek, który bronił wstępu do drzwi. Był równy z Sebastianem, pomimo, że ten ostatni był na potężnym obcasie. Olbrzymi brzuch opinała czarna peleryna, a spod jej części wystawała rękojeść noża.
-Proszę - odpowiedział Sebastian i podał bilecik swój oraz Ciela.
     Barbarzyńca spojrzał na kartki, po czym bez słowa przesunął się, aby goście mogli wejść. Lokaj spojrzał na hrabiego, który kiwnął mu głową. Zgodnie z umową, wszedł pierwszy.
     Przedstawienie czas zacząć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz