Kuroshitsuji fanfiction opowiadania pl Kuroshitsuji blog<\a>Ciel Phantomhive<\a>Sebastian Michaelis

niedziela, 23 sierpnia 2015

Przyjęcie urodzinowe, część 4

Opowiadanie, cz. 4

Zanim zacznę, zachęcam do pozostawiania po sobie wpisów :) Dzięki temu będzie mi się milej tworzyło.

```````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````

     Ciel podreptał do kuchni razem z Agnim i Bardem, przeklinając w duchu Lizzy najbardziej wyszukanymi obelgami. Bądź co bądź, była jego narzeczoną, więc przynajmniej mogła postarać się zrozumieć jego charakter, a nie robić wszystko według własnego widzimisię. Co jej przyszło znów do głowy, by go oddelegować do kuchni jako pomocnika? Doprawdy, czasami rozgryźć Elizabeth było o stokroć gorzej niż samego Sebastiana.

     Jednomyślnie, komendę w kuchni przejął Agni. Bard był niezwykle zadowolony z sytuacji, ponieważ gwarantowało to nie tylko zjadliwość potraw, lecz również doskonały smak i zachwycający wygląd. Hrabia nieśmiało zaproponował, że zajmie się drobnymi pracami typu przynieś/wynieś. Na nic innego w towarzystwie tej dwójki nie miał siły ani ochoty. Pocieszał się myślą, że hindus tak samo dobrze zagospodaruje przestrzeń kuchni jak jego lokaj, więc nie miał się czego obawiać. 
     Agni po przejrzeniu zapasów i składników dostępnych w posiadłości zadecydował, że jako danie główne przyrządzą dziczyznę nadziewaną jabłkami, śliwkami i gruszami a na deser przygotuje tort morelowo-kawowy. Sprzeciwów nie było, więc od razu zajęli się przygotowaniami.
     Ciel dostał za zadanie umycie i obranie wszystkich śliw, resztą miał zająć się Bard. Chłopak podszedł z szefem do spiżarni, aby przynieść potrzebne owoce. Już sama wyprawa była dla niego ciekawa- nigdy się nie zapuszczał w te strony, nie miał też nawyku podkradania żywności ze spiżarni, toteż ta część domostwa była dla niego niczym labirynt Minotaura.
     Szef wręczył hrabiemu cały kosz dorodnych, pysznych śliw. Sebastian miał swój ulubiony gatunek, który chętnie gromadził w spiżarni jako dodatki do różnych dań. Ciel nigdy nie zastanawiał się, jak je konserwował. Suszył, marynował a może jeszcze jakoś inaczej? W każdym bądź razie, w każdym daniu były przepyszne, uzupełniały całą kompozycję niezapomnianym bukietem smaków.
     Kiedy wrócili do kuchni, Agni już mył mięso i wycinał podroby. Szło mu nad wyraz sprawnie. Ciel przez moment stał i patrzył, jak hindus olbrzymim nożem nacina, wycina i wykrawa. Przyglądając mu się z boku, miał wrażenie, jak gdyby nie zajmował się obiadem, lecz rzeźbił co najmniej dzieło sztuki. Widać było, że powoli przejmuje nad nim kontrolę jego zapieczętowana moc - prawa ręka bogini Kali. Wprawnymi ruchami sięgał po najróżniejsze przyprawy, nacierał nimi, dodawał aromatu i smaku jak gdyby był w transie. Oczy zaszły mu mgłą, a usta lekko rozchyliły w szaleńczym uśmiechu.
     Bard trącił w ramię stojącego hrabiego.
-Lepiej się pośpieszmy, inaczej nie będzie ciekawie.
     Chłopiec obrzucił go nieprzytomnym wzrokiem i postawił swój bagaż obok niedużej drewnianej miednicy z wodą. Bezmyślnie przesypał wszystkie śliwki do miski, ochlapując przy okazji pół kuchni i cały przód swoich spodni. Zacisnął zęby i podsunął sobie drewniany stołek, żeby nie stać przy pracy. Zaczął wybierać owoce z wody i odrzucać nadpsute. Kiedy skończył, Bard zaproponował, że go wyręczy przy krojeniu i zaproponował, żeby hrabia poszedł się przebrać. Ciel chciał się zgodzić, ale przyszło mu na myśl, że lepiej jednak zostanie. Nie miał ochoty przebierać się trzy razy.
     Chwilę później Agni w swoim transie kończył swoje danie główne, które czekało już tylko na pieczenie i ostateczne udekorowanie. Przyszła kolej na ciasto. Ciel miał już serdecznie dość owoców, dlatego dostał za zadanie wykonanie kremu z notatki, którą na szybko skreślił dla niego khansama.
     Niepewnie wziął do ręki ubijaczkę i zaczął trzepać pianę jajeczną. Po chwili miał tak zacięty wyraz twarzy, jakby to była nie zwyczajna prozaiczna czynność, ale co najmniej walka o być, albo nie być. Cały się zasapał, kiedy w końcu osiągnął zamierzony efekt. Otarł dłonią czoło, brudząc włosy w krem. Zerknął jeszcze raz do przepisu, aby sprawdzić, czy wszystko idzie zgodnie z planem. Pozostało już tylko dodać zmielonej kawy, aby wydobyć charakterystyczny smak. Spytał Barda, gdzie stoi młynek do kawy. Szef od razu podał mu worek z ziarnami i maszynkę. Ciel przyjrzał się dokładnie urządzeniu, po czym ostrożnie otworzył szufladkę i nasypał ile wlezie ziaren. Oczywiście, młynek nie wytrzymał tej próby. Coś w nim zgrzytnęło, coś chrupnęło, i rozpadł się na przerażonych oczach hrabiego na kawałki.
-Aaagni - zawołał roztrzęsiony - chodź tutaj.
Hindus spojrzał na połamany młynek, po czym westchnął, rozwiązał zupełnie swój bandaż, wziął deskę i olbrzymi tasak. Chwilę później zaczął zapamiętale ciąć, że powstały proszek był nawet drobniejszy niż powinien. Na jego twarzy wstąpił szaleńczy wyraz, a włosy zdawały się lewitować w powietrzu. Ciel z Bardem odsunęli się w kąt, aby nie popaść przypadkiem pod nóż Agniego. Kiedy skończył, odwrócił się w ich kierunku, i uśmiechnął się do hrabiego.
-Dziękuję. Już sobie dalej sam poradzę. Możecie iść pomóc innym.
     Cielowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Chyłkiem umknął z kuchni i poszedł zerknąć co się dzieje w jadalni. Już po drodze dobiegł do niego głos Lizzy spierającej się o coś z Somą. Nawet nie chciał się mu przysłuchiwać. Idąc, spotkał Paulę pędzącą z całym stosem obrusów, wołającą Meyrin. Zatrzymała się tylko na moment, aby przekazać, że u nich wszystko w porządku i nie musi się martwić.
     Nie miał odwagi, aby wejść i spojrzeć co się dzieje w jadalni. Nawet nie chciał tego widzieć. Jednak drzwi same się otworzyły i jego oczom ukazał się niespotykany widok.
     Nawet nie było zbyt dużo różu, jak na Elizabeth. Delikatne różowe kokardy na filarach i biało-różowe róże to wszystko, na co sobie pozwoliła. Książę wylegiwał się w fotelu i mówił Lizzy, kiedy coś krzywo wisiało. Wówczas Finny biegł po drabinę i starał się poprawić niedoskonałości.
-Nie wierzę...-wyszeptał Ciel - Jeszcze niczego nie zepsuli.
     

2 komentarze:

  1. Jeszze niczego nie zepsuli, haha XD Ciekawe jak długo! Wybacz, że dopiero teraz komentuję, nie mam ostatnio zbyt wiele czasu na ślęczenie przed ekranem ;/ Ehh... Narzekać na wakacje, kiedy rok szkolny idzie...
    Taka mała uwaga: śliwki to śliwki XD śliwa to drzewo na którym rosną, a nie owoce. No chyba, że taki był zamysł, to wtedy się nie dziwię, dlaczego się Cieluś tak ochlapał. Kocham tę małą fajtłapę, gdy nie ma Sebcia. A gdy jest, to jeszcze bardziej <3
    Czekam na kontynuację :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Możliwe, że wczoraj zrobiłam błąd... zasypiając dopisywałam, a wówczas często zdarza mi się coś przekręcać. Po prostu, wysypał całą zawartość z wysokości ok. 1 m :)

    OdpowiedzUsuń