Kuroshitsuji fanfiction opowiadania pl Kuroshitsuji blog<\a>Ciel Phantomhive<\a>Sebastian Michaelis

sobota, 22 sierpnia 2015

Przyjęcie urodzinowe, część 3

Opowiadanie, część 3

     Ciel wyszedł z pokoju razem z kamerdynerem, zostawiając w nim zdziwioną dziewczynę. Skierowali się w stronę biblioteki. Hrabia nadal był zbyt wściekły, że dał się wpakować w tak absurdalną sytuację. Chciał się znaleźć możliwie gdzieś na tyle daleko, by spokojnie pomyśleć i wydać Sebastianowi odpowiednie rozkazy.
     Diabeł podążał za nim w milczeniu. Zdawał sobie sprawę, że gdy wróci, będzie na niego istne pobojowisko: niezjadliwe potrawy, masa pobitej zastawy i ogólny harmider ukraszony słodkimi różowymi kwiatkami, kokardkami i balonikami. Tylko po co z tego robić taką tajemnicę? Nie widział w tym najmniejszego sensu.
     Ciel nagle zatrzymał się w połowie drogi. Ciągle stał tyłem, patrząc się uparcie w czubki swoich butów. Sebastian obserwował go ze zdziwieniem. Spiął ramiona, jakby mu było zimno i zacisnął pięści. Już chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili rezygnował, czego efektem było tylko głośno zasysane powietrze. Jeszcze chwilę taki stan rzeczy trwał, gdy w końcu udało mu się zakłócić ciszę.
-Sebastian, masz spełnić wszystkie zachcianki Lizzy dokładnie do jutra do południa - w tym momencie teatralnie się obrócił przez lewa stronę ciała i stanął przodem do demona, mierząc go chłodnym wzrokiem - To rozkaz.
-Oczywiście. Czy otrzymam jeszcze jakieś wytyczne od ciebie? - spytał uniżenie.
Minęła dobra minuta, zanim Ciel zaprzeczył i odprawił go. Demon ukląkł przed nim na jedno kolano, odchylając poły fraka, po czym skierował się do wyjścia.
     Hrabia odprowadził go wzrokiem, dopóki nie zniknął za ścianą. Gdy się upewnił, że nikogo nie ma, wziął głęboki haust powietrza, jakby miało mu to pomóc i osunął się plecami po ścianie. Dlaczego tego nie przewidział? Cholerny Sebastian!
      Przypomniał sobie ich pierwsze spotkanie. Jego prawdziwą, potworną formę i zadziwiająco lekki chód. Obezwładniającą, dominującą kruczoczarną czerń nocy i krwistoczerwone tęczówki. Chociaż był tak paskudny, zawiązał z nim pakt. Później, był z nim już zawsze i ciągle. Tym razem jednak jako niezwykle przystojny kamerdyner.
     Wielokrotnie się zastanawiał nad pewnym fenomenem. O ile demonom zawsze się zarzucało okrutność i interesowność, one bynajmniej się z tym wcale nie kryły. Wręcz przeciwnie- były pod tym względem uczciwsi niż wiele osób z otoczenia hrabiego, które zakładały przeróżne maski, aby się wybielić. A zestawienie słów uczciwy demon było czystym oksymoronem. Czymś, co nie powinno istnieć w tym świecie.
     Wrócił jeszcze pamięcią do momentu, w której nadał mu imię. Specjalnie, na złość demonowi dał mu imię swojego byłego psa. Pomimo takiej ceny, jaką mu przyszło zapłacić, chciał, aby znał swoje miejsce i jego zdanie o nim. Z upływem czasu, zaczął go postrzegać inaczej, jednak nigdy by się do tego nie przyznał. Stał się czymś w rodzaju substytutu jego rodziny, którą zbyt wcześnie stracił. A jak wiadomo, nawet najlepszy zamiennik nie zastąpi oryginału. Ma jednak tę własność, że zajmuje jego miejsce i pozwala pracować tak, jakby nic się nie stało.
     Jednak Sebastian naprawdę stał mu się w pewnej mierze bardzo bliski. Znał jego obawy, radości, smutki, przeżycia. Wszystko. Dlatego, pomimo wiecznych docinków z obu stron, chciał mu zrobić przyjemność. Wiedział, że demon wykorzysta to w późniejszych grach słownych, ale czuł silna wewnętrzną potrzebę, której nie potrafił stłamsić. Zastanawiał go tylko jeden fakt. Jakim cudem służba szybciej od niego się dowiedziała o jego rzekomych urodzinach i czy on wówczas naprawdę je obchodzi. Również chciałby wiedzieć, czy demony w ogóle się rodzą, a jeśli tak, to czy przywiązują do tego aż taka wagę jak ludzie.
     Hrabia wyciągnął się na podłodze i postanowił wstać, tym bardziej, że czyjeś kroki zmierzały w jego stronę. Szybko otrzepał rękoma spodnie, aby nie widać było na nich ewentualnego kurzu.
-Cieeeeluuuuu! Gdzie jesteś? Cieeeeluuuuu, Cielu... Cieluuuuuuu, widzę cię!
Lizzy schwyciła spódnicę w obie ręce i pokonała dystans dzielący ją od jej obiektu westchnień, zalewając go od razu potokiem słów.
-Cielu, gdzie ty byłeś? Już zaczynałam się martwić! Choć, wszyscy cię szukają. Wysłałam Paulę po Księcia Somę i Agni'ego. Agni to taki wspaniały kucharz, na pewno się nam przyda podczas przygotowań! A Książę to bliski znajomy hrabiego, wiec pomyślałam, że chętnie by się zobaczył.
-Tylko ich jeszcze brakowało...- szepnął załamany hrabia.
-Chodź, chodź - Lizzy pociągnęła go za rękaw- Idziemy do holu. Tam rozdzielimy obowiązki i zaczniemy przygotowania.
     Wykluczając wszelki sprzeciw, wzięła Ciela za rękaw marynarki i pociągnęła za sobą w dół schodów. Pomimo delikatnych uwag jej narzeczonego, że potrafi sam iść, nie zgodziła się go wypuścić, argumentując to tym, że wówczas znowu ucieknie. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że swoim zachowaniem jeszcze bardziej potęgowała sensowność cichej ewakuacji.
     Czy Paula również była demonem, czy książę był w pobliżu, dość, że kiedy schodził schodami do głównych drzwi, zobaczył w nich indyjskich gości. Soma, jak zwykle zresztą, był bliski płaczu, gdy widział młodego Phantomhive'a.
-Cieluuuuuuu! Czemu się nigdy do mnie nie odzywasz i nie wpadasz z wizytą? - rzucił się na hrabiego, którego omal nie poddusił w przyjacielskim uścisku
-Sebastianie! - przemknęło błagalne wołanie przez myśl hrabiego.
W tym dokładnie momencie, Sebastian, chociaż był już daleko od rezydencji, uśmiechnął się złośliwie do siebie i stwierdził w duchu: "Sam tego chciałeś, paniczu. Naucz się egzystować wśród ludzi. W końcu, jesteś jednym z nich".
-A tak w ogóle, nie widzę nigdzie Sebastiana - skwitował Agni.
-Czy coś się mu stało? Może jest chory? - gorączkował się Soma.
-Wszystko w porządku, zapewniam - odpowiedział Ciel, gdy tylko udało mu się złapać trochę powietrza.
     Lizzy zaborczo popatrzyła na wiszącego na jej narzeczonym Księciu, toteż podeszła do niego i delikatnie wzięła pod rękę chłopca i odprowadziła na bok, kierując na siebie powszechną uwagę.
-Panienka Lizzy jest taka słodka - mamrotał Agni gryząc swój bandaż i zalewając się łzami.
-No nie wiem - burknął Książę - Ona ma Ciela na co dzień. Mogłaby się z nim od czasu do czasu podzielić.
-Proszę wszystkich o uwagę! - Lizzy odchrząknęła i poczekała, aż wszyscy umilkną - Teraz przydzielę wszystkim zadania, które będziecie wykonywać. Proszę o uwagę.
-Ho-ho-ho! - zakłócił idealna ciszę Tanaka.
-Wysprzątanie pokoi i jadalni oraz wyczyszczenie srebra stołowego i obrusów: Paula, Meyrin ( tylko zdejmij okulary) - deklamowała Elizabeth - następnie: ozdabianie. Ja z Finnim oraz Księciem. Jakiś sprzeciw?
-Żaden - odpowiedzieli przydzieleni.
-Dobrze! A więc kuchnia: Przydzielam tam Agniego jako szefa, Barda i Ciela, aby pomógł wykonać tort dla Sebastiana!
-Co?! - wrzasnął Ciel.
-A nadzór nad wszystkim będzie sprawował Pan Tanaka!
-Ho-ho-ho- skwitował to znad obłoczków pary staruszek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz