Kuroshitsuji fanfiction opowiadania pl Kuroshitsuji blog<\a>Ciel Phantomhive<\a>Sebastian Michaelis

wtorek, 29 grudnia 2015

Wspomnienia demonów, część 16



Święta, święta i po świętach.
Koniec z marudzeniem ( przynajmniej w tym poście).
Jak to jest, że nigdy nic mądrego tu nie piszę…
Nie umiem. Foszek.
`````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````
~~XVI~~


            Po apelu świeżo upieczeni uczniowie ponownie zalegli korytarz, wypływając bezwładnie długimi masami, zadeptując wszystko po drodze i wzniecając drobinki kurzu, które ledwo zdążyły osiąść na meblach i antycznych ramach. Uczelnia zawsze szczyciła się dbałością o estetykę i wykształcenie swoich podopiecznych w kwestii dobrego smaku, które przeszłe pokolenia zdołały wypracować. Dlatego na korytarzach stały rzeźby największych starożytnych twórców, a ściany pokrywały dzieła mistrzów pędzla i farb olejnych, bądź tempery na desce, przedstawiających panteon bóstw greckich i rzymskich. Diana zgodnie z Hekate uganiały się na płótnie po zielonych dolinach w polowaniu, Bachus przekazywał uniwersalną wiedzę o tym, że wino jest lekarstwem na wszystko, co złe, a żadna uczta nie obędzie się bez jego błogosławieństwa. Afrodyta prezentowała każdemu chętnemu swoje wdzięki z każdej strony, a najlepszym obserwatorem tego wszystkiego był kurz, osiadający we włosach bogini Ateny, tuż pomiędzy misternie wykutym hełmem zdobiącym potężny umysł rozsądnej władczyni, a jej wierna towarzyszką sową, nie opuszczającej ramienia. Może dlatego, że jej nogi były z kamienia, tak jak, zresztą, cała rzeźba.
            Przez jakiś czas uczniowie kłębili się bezmyślnie, wśród dzieł sztuki spoglądających na nich z wyższością i pogardą, dopóki jakiś głos nie przedarł się przez ogólny jazgot informując, że nastąpi zakwaterowanie w akademikach, więc wszyscy mają się teraz udać za tym kimś, kto tonął w tłumie. Dostojne arcydzieła nie dostąpiły zaszczytu poświęcenia im ani chwili uwagi.
            Dojrzenie przewodnika z dala było karkołomną misją, więc szczęśliwcy, którzy uniknęli stłoczenia pośrodku kolejki, zwyczajnie go nie widzieli. Zmuszeni byli w ten sposób zaufać instynktowi owczego pędu i iść za plecami kolegów.
            Undertaker należał do tej grupy, która jako ostatnia opuściła duszne pomieszczenie, więc również nie był w stanie dojrzeć przewodnika. Zniesmaczony, ruszył opieszale, rozglądając się po mijanych korytarzach, dopóki nie wyszli na zewnątrz. Jemu nie umknęło, że niektóre obrazy wiszą trochę zbyt krzywo, a rzeźbom momentami nie wiele brakuje, aby odwróciły się szanownym mięśniem pośladkowym większym, bez którego życie ludzi byłoby ciężkie i nieznośne, pozbawione miękkiego oparcia w najbardziej krytycznych chwilach, gdy grunt umywa się spod stóp, a nie ma niczego, by się schwycić i odzyskać utraconą równowagę.
            Urywki rozmów otaczały go z każdej strony, tak, że chociaż nie rozmawiał z nikim, czuł się tak jakby był w centrum co najmniej kilku prowadzonych dyskusji. Po wstępnej analizie mógł śmiało stwierdzić, ze większość uczniów była zwyczajnie tępa. Może mieli siłę, by się odrodzić, ale nic poza tym. Nie była to jakaś wybitna złośliwość z jego strony – bo czy złośliwością jest mówienie prawdy?
            Był wręcz pewien, że co najmniej połowa z nich umrze już po pierwszym roku. Bez żadnego zastanowienia ani nawet mrugnięcia okiem przyjmowano do wiadomości, że jego imię to w dosłownym tłumaczeniu „grabarz”, a informacje rozprzestrzeniano między sobą, w ogóle nie zastanawiając się nad nimi. Idąc obok tych przygłupów, potrafił słuchać ze stoickim spokojem, jak rzekomo wygląda, gdzie stał, a nawet co robił podczas apelu, co było bredniami wyssanymi z palca.
            Kilku osobom był zmuszony się przedstawić, bo tego wymagały zasady. Grzeczny uśmiech, wzajemna wymiana uprzejmości, uścisk ręki i pytanie o imię. Białowłosy umiejętnie sterując rozmową doprowadził do tego, że nikomu nie musiał wyjawić swojego prawdziwego nazwiska, a co więcej, mógł dowiedzieć się co tylko chciał o swoich rozmówcach. Uczniowie mówili mu wszystko, bez żadnych obaw, że te informacje mogą być kiedyś wykorzystane przeciwko nim.
            Może po części zasługą tego było, że Undertaker potrafił słuchać. Nie popędzał swojego rozmówcę, cierpliwie słuchając gawędzenia, nawet jeżeli to było dwudziesty raz z rzędu opowiadanie o tym, jak ciotka stryjeczna Pulcheria z domu Kłapoucha wylała kawę na dywan pośrodku salonu, czyniąc tym niemały afront domownikom. Ludzie w rozmowie przez nieuwagę podają o sobie tyle istotnych informacji, że grzechem by było nie skorzystać z ich lekkomyślności i braku powściągliwości. Słowo raz puszczone w obieg można dowolnie przekształcać i wykorzystać dla własnych interesów. Jeżeli ktoś miał coś przeciwko, powinien się wówczas zastanowić, czy w ogóle warto otwierać usta.
            – Byłbym dobrym informatorem – przemknęło mu przez myśl. W sumie, dlaczego nie? Zwolnił nieco kroku, aby uchwycić tę wątłą nić, która przemknęła mu przed oczyma, pozostając nieco w tyle. Może kiedyś, kiedy będzie już starym, emerytowanym bogiem śmierci, tak jak jego opiekun, zacznie własną działalność?
            Myśl była tak niedorzeczna, że zaczął się delikatnie trząść ze śmiechu. Osoby, które stały bliżej niego odwróciły się, by obrzucić zdziwionym wzrokiem. Dlaczego idąc zupełnie sam zaczyna się śmiać? Może ma nie po kolei w głowie?
            Skierowano ich do starego, wysłużonego wielu pokoleniom budynku. Obdrapany tynk bynajmniej nie wyglądał zachęcająco, ale paradoksalnie tchnął w to miejsce trochę jakby… domową atmosferę. Żeby zachować jakieś pozory porządku, wymagano, aby uczniowie ustawili się w kolejkę. Może jeszcze na początku był to jakiś wężyk, skręcający raz na lewo, raz na prawo z bardziej zdyscyplinowanymi osobami. Im bardziej oddalał się od kwatermistrza, tym większy panował nieład, aż w końcu rząd przerodził się w luźne zbiorowisko, w którym zawzięcie omawiano przebieg apelu, wygląd ich przyszłego domu na najbliższy okres czasu, podział pokoi tak, aby bardziej zaprzyjaźnione osoby mieszkały razem i oczywiście, wygląd jedynej dziewczyny na roku.
           
– Ej, ej, ale widziałeś ją w ogóle? – dopytywał jakiś niecierpliwy głos – gdzie ona stała? Cały czas jej szukałem, ale ona się jakby zapadła pod ziemię! A Teddy mówił, że ją widział.
           
– Teddy sam nie wie, co widzi. Była szkaradna. Jakaś czarnowłosa pokraka.
            – No przecież ona ma BIAŁE włosy – wybił się bardziej zbulwersowany głos z tłumu – więc jak mogła mieć czarne? Na kogo ty się patrzyłeś?
            – Stała w kącie. Byłem jakieś dwa rzędy dalej. I nie dostała nożyczek.
            – Jak to? – ciekawość zgromadzonych rosła z każdym kolejnym zdaniem. Undertaker postanowił nie wtrącać się, tylko posłuchać, żeby mniej więcej stwierdzić, jak bardzo zdążyli ją znienawidzić. Aby nie stać już tak całkiem bezczynnie, jakby z niemym przekazem „jestem jej bratem, idioci, wszystko słyszę”, zajął się baczną obserwacją swoich paznokci. Fakt, przydałoby się je przyciąć.
            – Mówię wam, no nie wiem, o co chodzi.
            – Nazwisko? – białowłosego obudził z pewnego transu głośny skrzek. Przeniósł nieprzytomny wzrok na człowieka z książką na stoliku, tuż przy drzwiach. Był tak wyrwany z własnego świata, że nie umiał nawet powiedzieć, jak on właściwie wyglądał.
            – Undertaker – odpowiedział, ignorując fakt, że pytał przecież o nazwisko, a nie imię. Jednak tutaj zdawało się to nie mieć zbytniego znaczenia.
            – Andateeejkaaaa – westchnął, przerzucając strony – To nie tutaj, musisz pójść z opiekunem do kamienicy do oddzielnego mieszka… aaa nieeee, to ty .
Całkiem szybko zrozumiał swoją pomyłkę. Nie przypatrywał się im, mechanicznie, odtwórczo wykonywał swoją pracę. Uśmiechnął się lekko zakłopotany do zbitego z tropu chłopca i zaczął szukać go w spisie, by tym razem już nie popełnić żadnej pomyłki.
            – Pokój 103. Masz szczeście, to jednoosobowy – klepnął Undertakera na zachętę w ramię i lekko popchnął do przodu, aby nie torował kolejki.
            Białowłosy odetchnął z wyraźną ulgą. Siostrę zakwaterowano w miejscu, które z założenia powinno być bardziej bezpieczne, chociażby dlatego, że mieściło się w bloku mieszkań nauczycielskich, z dala od tego rozwydrzonego zbiorowiska. Naprawdę, miał poważny problem, aby nabrać dla swoich rówieśników chociaż odrobinę szacunku. Bo i z jakiej racji niby miałby to robić?
            Jesteś zbyt dumny – szepnął mu stary przyjaciel, jego sumienie. Na razie nie miał ochoty z nim rozmawiać, więc zagłuszył je i zepchnął gdzieś do krańców świadomości, obiecując sobie, że kiedy indziej z nim porozmawia.
             Krążąc myślami wokół siostry, znowu poczuł niewytłumaczalną sympatię względem jej opiekuna. Przeczucie mu mówiło, ze nie bez powodu znalazła się właśnie tam, musiała to poprzedzić interwencja, albo wstawiennictwo z jego strony. Bezsprzecznie zawdzięczała to jego decyzji, do tego nie miał wątpliwości. Widział zarząd, niewiele razy, ale wystarczająco, by wyciągnąć odpowiednie wnioski na ten temat. On się gubił we własnych papierach, przekręcał imiona i nazwiska, w całym spisie panował chaos… Nigdy by sami nie wysunęli takiej propozycji.
            Wdrapał się na pierwsze stopnie prowadzące po wyślizganych stopniach na górę. Pokój sto trzeci… Na jego gust to musiało być na pierwszym piętrze, gdzieś na samym początku. To nawet lepiej, wolał bezpieczne, boczne stanowisko do obserwacji. Świadomość bycia podsłuchiwanym tylko z jednej strony również działała budująco.
             Może przesadzał, zresztą, nawet na pewno był na tym punkcie przewrażliwiony. Ciągle zdawało mu się, że ktoś go obserwuje, ale ilekroć się odwracał, nikogo nie było w pobliżu. Jedynie głuche uderzenia serca podskakujące aż do gardła były świadkami nerwowego odwracania się do tyłu.
            Dedukcja okazała się trafna, co odbiło się uśmiechem na jego ustach i odgonieniem dziwacznego przeczucia na dalszy plan. Wraz z naciskiem ręki drzwi do jego pokoju ustąpiły, odsłaniając skrywane za sobą pomieszczenie.
            Wystrój, a raczej jego brak, był zaskakująco przyjemny. Łóżko, stolik przy oknie, krzesło i szafa. Niewiele, ale Undertaker nie potrzebował niczego więcej do szczęścia. Z rogu okna widok wychodził na plac, na którym stały ostatki kolejki, którą należało skierować do przydzielonych pokoi. Z dołu przeniósł wzrok na niebo, szukając ułożenia słońca. Było już dobrze po południu, a tutaj tarcza słoneczna dopiero się pojawiała, ginąc w oddali za wierzchołkami drzew. Z tego wynikało, że pokój był położony na północnym zachodzie. Pogratulował sobie w duchu wyboru. Niczego bardziej nie znosił, jak rażących promieni słońca budzących go wczesnym rankiem ze snu.
             Odwrócił się i raźno dotarł do szafy. Chciał wrzucić tam swój niewielki dobytek, żeby nie leżał całkiem bezpańsko porzucony na materacu, ale woń stęchlizny, która wydostała się z wnętrza, gdy tylko otworzył drzwi, zmusiła go do natychmiastowego otwarcia okna. Chyba nikt nie dbał o ten cały budynek, a kwestia utrzymania zależała tylko od woli mieszkańców.  Zdziwiony zaczął trzeć oczy i kaszleć. Od kiedy to on był taki wrażliwy?
              O tym, że zapach był silniejszy od jego woli przekonał się już wkrótce, gdy postanowił opuścić na jakiś czas pokój, aby się porządnie wywietrzył. W między czasie rozejrzy się po piętrze. Pomysł został przegłosowany jego jednym, najsilniejszym  w tej dyskusji z samym sobą głosem i zdecydowanie opuścił swoje nowe lokum na czas nieokreślony, włócząc się bez celu po boskim internacie.
            Z satysfakcją przekonywał się, że inne pokoje były w nie lepszym stanie. Ogółem ciągle kręciły się jakieś osoby wzdłuż korytarza, podchodząc dziwnie blisko pod numerki przy drzwiach, by z rezygnacją i cichym westchnieniem oddalić się o parę metrów dalej i znów powtórzyć wszystko od początku.
           
– Przepraszam, wiesz może, gdzie jest numer 47? – odezwał się jakiś zrezygnowany głos, niemal wpadając nosem na Undertakera.
             – Nie jestem pewien, ale szukałbym na dole .
            W podzięce za dobra radę otrzymał jedynie niewyraźne burknięcie, które w swoim uniwersum zrozumienia mogło pomieścić szerokie spektrum znaczeniowe, od „dziękuję” aż na „spadaj” kończąc.

3 komentarze:

  1. Undertaker taki dopasowany-niedopasowany. Normalnie się w nim trochę odnajduję. Pogadam, jak trzeba, posłucham, bo wypada, ale ci myślę o otaczających mnie ćwierć iteligentach, to już nie powinno łeb wychodzić, bo tylko przysporzy problemów :P
    W ogóle jak tak czytam jak to tam u nich wygląda, to przypomina mi się wycieczka na Litwę na trzecim roku licencjatu. Totalnie. I przez to nie mogę się pozbyć wyobrażenia, że wszędzie wali starym drewnem, z okien włażą do pokoju gałęzie, a na działce obok jakiś koleś gnój przerzuca akurat pod moim oknem. Tya xD
    No ale Undertaker to w ogóle farciarz jakich mało - własny, prywatny pokój - marzenie każdego introwertyka <3
    Teraz czekam na jakiś rozdział o Sebusiu, a już w ogóle to na moment, gdy te ich losy się ze sobą splotą i wreszcie się dowiemy, czemu szczegóły z życia Undiego i Andatejki oglądamy sobie radośnie na seansie Sebusiowego Cinematic Record. Próbuję wymyślić jakąś teorię, ale żadna mi się nie trzyma kupy, więc sobie daruję i poczekam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ahahahahha <3
      Ja nie wiem - co za twórcza odpowiedź. Ale to chyba urok wszystkich akademików xddd a nie moge obiecać, kiedy sie oni spotkają, bo muszę to dobrze rozegrać. Tu chodzi o moje życie xd

      Usuń
  2. Hej,
    wspaniały rozdział, Undertaker odnajduje się tutaj, posłucha, wyciągnie wnioski...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń