Kuroshitsuji fanfiction opowiadania pl Kuroshitsuji blog<\a>Ciel Phantomhive<\a>Sebastian Michaelis

czwartek, 10 grudnia 2015

Wspomnienia demonów, część 13




Ostatnio poczytałam sobie, jak powinno się opisywać przyrodę, i szczerze mówiąc, załamałam się. Jak mam przekazać w odpowiednich słowach coś, co widzę w wyobraźni w ciekawy i zrozumiały dla odbiorcy sposób?
Tym bardziej, że opisuję piekło?!
To jest rozdział, który chyba najdłużej poprawiałam jak do tej pory. Dajcie znać jak wyszło.
I z tej racji znowu nie będzie wtorkowego rozdziału, bo nie mam zapasu, a nie chcę wstawić byle co.
`````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````

~~XIII~~


            Raum siedział na ściętym pniu drzewa, obejmując dłońmi nogi podciągnięte aż pod samą brodę. Za towarzyszy miał jedynie kopce usypane z niezliczonej liczby kości, których w tych stronach nigdy nie brakowało. Całe wzgórze zalegało we fragmentach szkieletów, dając schronienie niewielkim żyjątkom krążącym pomiędzy barierami architektonicznymi. Większość szczątków pod wpływem działania czynników zewnętrznych była w znacznym stopniu odsłonięta, inne pokrywały warstwy jałowej ziemi. Tam, gdzie glebę nie pokrywały szczelnie wapniejące masy, przedzierały się ku mętnemu światłu wątłe liście traw, o niezidentyfikowanym bliżej kolorze.
            Z zadumy nie wyrwał go gardłowy, przeciągły krzyk. Niespodziewany dźwięk przeciął na wskroś martwą ciszę unoszącą się nad wilczym wzgórzem. Ciężki łopot skrzydeł przybliżał się z każdą sekundą, przybierając na intensywności. Przenikliwe brzmienie niosło ze sobą niepokój, a zwielokrotnione echo, jakby przebudzone z długiego snu, powtarzało ciągle ten sam odgłos, dzieląc się z nim z każdym napotkanym obiektem, przekazując go dalej i dalej, dopóki nie dotarł w najmniejszy i najciemniejszy kąt posępnej krainy.
            Zaciekawiony demon uniósł głowę. Ciemne niebo zaciągnęło się wielopiętrowymi zgniłozielonymi chmurami. Kłębiąc się nad głowami, szczelnie pochłaniały nawet najmniejszy promień zbłąkanego światła, ciągle przemieszczając się na wschód, niestrudzone w swej niekończącej się wędrówce. Martwy krajobraz ożywiał jedynie delikatny wiatr , niosący ze sobą charakterystyczną, słodką woń. Zderzając się z jego śniadą cerą, muskał delikatnie jego skórę, wprawiając w falowanie wolne, krótkie kosmyki smolistych włosów po bokach twarzy.
            Wypatrzył go bez żadnego problemu. Nadlatujący myszołów w swoich pazurach trzymał ofiarę, która miała zaspokoić jego głód. Żywy jeszcze szczur w agonii przebierał łapkami, ilekroć szpony drapieżcy wbijały sie w jego wymęczone ciałko. Na tle idealnie białego futerka wyraźnie odcinały się krwiste smugi, by niekiedy skroplić się i w zwolnionym tempie spaść na ziemię, rozbryzgując się na boki burgundową posoką. Sebastian złapał się na myśli, że gruncie rzeczy jest taki sam, jak ten ptak, tylko, że jego nie zaspokoi byle zwierzę. Swoje pazury ciasno oplata wokół duszy, którą ma zamiar pożreć, aby zaspokoić swój wieczny głód namiastką pożywienia. Jednak ona nie pozwala mu nawet na moment zapomnieć, kim jest i dokąd zmierza jego egzystencja. Oraz tego, jak bardzo pragnie krwi swych ofiar.
            Na widok demona ptak ponownie krzyknął rozluźniając uchwyt, spotykając na swojej drodze błysk wściekle czerwonych oczu. Instynktownie zawrócił mu z drogi, oddalając się tak szybko, jak tu się znalazł. Truchło szczura bezwładnie opadło na jeden ze stosów z głuchym plaśnięciem. Nie mając wpływu na swój dalszy los ani tor upadku, siłą ciężaru, jaką wywarł w trakcie niekontrolowanego ruchu, zruszył misterność makabrycznej kompozycji. Kości u podstawy lekko zmieniły swój kąt nachylenia, powodując osuwanie się wyższych pięter przy akompaniamencie charakterystycznego trzasku. Szczur stoczył sie po stromym zboczu na ziemie, osypując za sobą kolejne kości na kształt lawiny, które spadały za nim jak domek z kart, kiedy ktoś nieopatrznie dotknie jedną ze ścianek. Gdy wreszcie zatrzymał się na ziemi przysypany skamieniałościami, został natychmiast otoczony przez masę skorupiaków. Jak cicha armia wydostali się ze swoich kryjówek, otaczając zwarcie na wpół martwe zwierzę. Jeden z nich zastukał szczypcami, dając znak swoim towarzyszom. Miarowe kląskanie towarzyszyło szczurowi w ostatnich chwilach życia, kiedy morze sunących nóżek zaniosło go sobie tylko znanymi ścieżkami w wydrążonych tunelach, lawirując pomiędzy kośćmi, raz po raz zrzucając jakąś na ziemię. Niektóre z nich, które przygniotły kości zostaną dla swoich kamratów jako posiłek na później. Tutaj, w piekle, nic się nie marnowało. Kości jeszcze chwilę osuwały sie, powoli odsłaniając coś, co nigdy nie powinno ujrzeć światła dziennego, a co zostało ukryte przed niepowołanymi osobami.
            Zaintrygowany Raum zeskoczył z pnia, chcąc przekonać się na własne oczy, co właśnie zobaczył. Unoszący się w powietrzu pył znacznie utrudniał mu to znacznie, zmniejszając pole widzenia. Przez chwilę jego wzrok dryfował w przestrzeni, skupiając się na mikroskopijnych okruchach. Przyłożył rękę do oczu, zdając się na jedynego sojusznika w tej sytuacji: na czas. Wzniecone drobiny powoli opadały na ziemię, ukazując na powrót opustoszały krajobraz, tonący w odcieniach szarości i fioletu. Jakieś zagubione pojedyncze świetliki unosiły się w powietrzu, roznosząc błędne światło.
            Demon pomału podszedł do osuwiska, wstrzymując oddech. Obcasy butów zapadały się w miękką ziemię, odciskając na niej wyraźne ślady obecności. Ku jego zaskoczeniu, próchniejące kości odsłoniły jakąś kamienną tablicę. Objął wzrokiem przestrzeń, zastygnąwszy w bezruchu, jakby bojąc się, że jednym niewłaściwym gestem może zniszczyć to, co zechciało mu się ukazać. Co ciekawe, wszystkie stworzonka zamieszkujące wzgórze wyraźnie uciekały od tego głazu. Exodus tysięcy maleńkich nóżek, wybijał niekończący sie, miarowy rytm, który przywodził na myśl tykanie sekundnika, odliczającego czas do zagłady. Sebastian rzucił wzrokiem  na znalezisko. Nie miał pojęcia, co to mogło być. Kamienna płyta była zaledwie początkiem ruin skalnego muru, którego zarysy wreszcie dostrzegał pod zwałami kości. W dodatku pismo wyglądało bardzo znajomo.
            Podszedł bliżej do znaleziska, klękając ostrożnie przed nim na kolana, podpierając się z tyłu piętami. Kamień przypominający do złudzenia płyty nagrobkowe ze świata ludzi był równo ociosany i niezwykle zadbany. Zastanowił się nad tym przez chwilę. Przecież to nie możliwe, by tak sam z siebie pozostał w idealnym stanie. Nigdy nie widział, by ktokolwiek kręcił się w tych okolicach oprócz niego samego. Z pewnym namaszczeniem uniósł dłoń ozdobioną czarnymi pazurami i przeciągnął nią po wydrążonych w skale literach. To nie był sen. Warstwa zaległego kurzu zbierająca sie na opuszkach utwierdzała go w tym przekonaniu. Pył nie pachniał niczym szczególnym, wszystko tutaj było przesiąknie odorem rozkładu aż do szpiku kości. Chciał wytrzeć brudną rękę w płaszcz, ale jakoś tak niezgrabnie ją cofnął, że zahaczył palcem o nierówność płyty. Z rozciętego naskórka spłynęła kropla szlachetnej czerwieni, padając z sykiem wprost na płytę. Zachowywała się na niej jak żrący kwas w kontakcie ze skórą, pozostawiając wypalone miejsce na nieskazitelnej powłoce skały.
             Sebastian, zbyt zaabsorbowany tym zjawiskiem, nie zauważył, że ten odgłos nie odbył sie bez odpowiedzi. Nie od razu, z lekkim opóźnieniem, spod zwalonych kamieni, spod ziemi, z drzew, jam, zewsząd, skąd tylko to było możliwe zaczęły go śledzić tysiące oczek i czułych języków węży. Powoli, wyginając swoje gibkie błyszczące ciała sunęły do tego, który naruszył ich spokój. Postępowały tak, jakby jakieś niewidoczne siły ściągały ich w ściśle określonym kierunku, obejmując we władanie każdą komórkę zwierzęcego ciała.
            Raum wpatrywał się w głaz coraz bardziej zafascynowany. Nigdy wcześniej go nie widział ani o nim nie słyszał. Sam do końca nie wiedząc dlaczego, zaczął czytać na głos to, co pracowicie spisano lata temu i ukryto starannie przed ciekawskimi spojrzeniami.
            Przepadnij na wieki w głębinach ziemi, nie zaznając spokoju...
            Głos demona pobudził węże, które uniosły swoje łebki. Gady powoli zacieśniały swój pierścień wokół niego, bezszelestnie się zbliżając i ożywiając tym bardziej, im dłużej czytał inkantację.
            W trakcie lektury zorientował sie, ze to pieczęć do złamania starej klątwy. Natychmiast zaprzestał odskakując w tył jak kot na cztery łapy, jednak było już za późno. Węże otoczyły go ze wszystkich stron ociężale pnąc się w górę, wbrew prawom fizyki czy zdrowemu rozsądkowi. Ze swoich ciał utworzyły żywą klatkę. Ilekroć Sebastian zbliżał się do którejś ściany swojego więzienia, łapczywe główki wychylały się, dotkliwie go kąsając. Demon nie zamierzał tu pozostawać. Wziął mocny zamach i pazurami odciął kilka głów, które ocierając jeszcze krwią upadły na ziemię. Na ich miejsce odrosły nowe, szczelnie zapewniając lukę, którą sobie utorował. Im bardziej się szamotał, tym bardziej aktywowała się pieczęć, która przede wszystkim miała za zadanie zatrzymać intruza w miejscu.
           Drobne kamyki wewnątrz jego klatki zaczęły drżeć, a przez jego ciało przebiegł niezidentyfikowany wstrząs. Skarcił siebie w duchu za tak otwarcie okazywany strach. Nie przypuszczał, że istnieje inny powód takiego zachowania. Objąwszy sie ramionami, aby uspokoić wstrząsy, ze zdziwieniem stwierdził, ze wężową klatka drży mu przed oczami. Mrugnął parę razy, aby się upewnić, ze nie ma zwidów. Potem wszystko potoczyło się już bardzo szybko. Suche trzaśnięcie pod jego stopami, wzmożone drgania podłoża i osuwanie terenu. W miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stał, utworzyła się rysa, a on stracił równowagę.  Z każdym kolejnym wstrząsem wpadały do nowo powstałej wyrwy wpadały kolejne kamyki i kości, a ona sama powiększała znacznie swoje rozmiary. Wężową klatka w jednej chwili runęła mu na głowę. Śliskie ciała owinęły się wokół rąk i nóg, gryząc boleśnie gdzie popadnie. Sebastian rzucał się na boki, obijając o wystające kamienie, wstrząsany dodatkowo ruchami sejsmicznymi ziemi. W pewnym momencie walki o odzyskanie władzy nad swoim ciałem, wylądował głową do otwartej szczeliny. Wystarczył jeden nieostrożny ruch, by spadł w przepaść i pożegnał się z życiem.
            Mocny uścisk gadów dawał się mu we znaki. Z trudem się poruszał, a nawet skrzydłami już ledwo dawał rady utrzymać się na powierzchni. Co gorsza, węże jakby umyślnie spychały go na krawędź, pomimo jego walki o przetrwanie i utrzymanie się na powierzchni.
            Kolejna fala trzęsień zrzuciła go na samą krawędź. Resztkami sił uchwycił się skalnego brzegu, wisząc ciałem w przepaści. Specjalnie nie patrzył w dół.  Na pewno to, co by zobaczył, nie byłoby w żadnym stopniu zachęcające do czegokolwiek.
            Spojrzał odruchowo na kamienną płytę, która znalazła się dokładnie naprzeciwko jego wzroku. Trzęsienie ziemi przełamało ją na wpół, chociaż Sebastian nie był już taki pewien, czy to nie odczytanie sury spowodowało to zjawisko. Ta myśl naprowadziła go na trop. W myślach zobaczył ponownie odczytany tekst, który wreszcie nabrał dla niego sensu. Do aktywacji prawdopodobnie była potrzebna krew kogoś z rodziny królewskiej, którą on niechcący podarował. W dodatku to tłumaczyłoby, dlaczego węże tak zawzięcie na niego polowały.
            Z pęknięcia płyty zaczęła wyciekać gorącą law. Nad rozgrzaną do czerwoności mazią unosiły się kłęby jakiegoś gazu. Magma topiła i zalewała wszystko, co napotykała na swojej drodze. Sebastian czuł, jak unoszące się opary mącą mu zmysły. Obraz przed oczyma stawał się rozmazany. Kurczowo zacisnął palce na kamieniu, który zaczął się osuwać pod wpływem rozgrzania terenu. Nie miał już nic do stracenia.
            Nagle od jego piersi zaczęły odpadać szczątki łusek, odsłaniając emitujący fioletowe, silne światło tatuaż. Nie był to zwykły symbol. Skomplikowany motyw zakręcający się i tworzący mnóstwo pętel, by na koniec zejść się w jedno duże oko łańcucha, na środku mostka. Tak naznaczano wszystkich z rodziny królewskiej, a Raum nie był wyjątkiem. Ostre światło przeżerało się przez natrętów, przepoławiając je bezlitośnie. Sebastian wykorzystał podarowaną szansę. Silnie uderzył skrzydłami, zrzucając z siebie kolejną porcję gadów prosto w gardło otchłani. Ciężko wzbił się w powietrze natychmiast czując, jak przez jego mięśnie przetoczył się straszliwy ból.
            Trucizna. Nie pomyślał o tym. Aby spowolnić krążenie, a co za tym idzie, rozprzestrzenianie się jadu, misi zrezygnować ze wszystkich niepotrzebnych ruchów. Wylądował na skrawku pewnie wyglądającej gleby. Skrzydła niezgrabnie opadły mu na ziemię, ale nie był w stanie nad nimi panować. Czarne pióra zaczęły niespokojnie drżeć.
            Z oparów unoszących się znad lawy, która rozpanoszyła się na całym wzgórzu, powoli tworzył się zarys postaci. Kruczoczarne skrzydła i zakręcone rogi wyglądały niemal identycznie jak jego własne. Zszokowany Sebastian podniósł swoją dłoń. Komórki skóry zaczynały zanikać, razem z mięśniami odsłaniając ścięgna i kości, w miarę jak wyraźnie pojawiał się przed nim obraz drugiego ja. Wstrząśnięty i przerażony zaczął krzyczeć, słysząc jego głos w swojej głowie. Skóra odpadała od niego żywymi płatami, odkrywając wewnętrzne narządy i rozlewając wokół płyny ustrojowe.
            Kim jesteś? jęknął, póki jeszcze gardło nadawało się do tej funkcji.




10 komentarzy:

  1. Hejka!
    Znalazłam się na Twoim blogu pierwszy raz i bardzo mi się spodobał. Trafiłam tu przypadkowo, ale nie żałuję. Masz świetny szablon! Widać, że wkładasz w swój blog wiele pracy.Notka – rewelacja! Nieźle się namęczyłaś nad jej napisaniem, ale na pewno było warto. Nie znalazłam żadnych błędów, albo to ja jestem taka ślepa i nic nie widzę. Szkoda, że dodajesz takie krótkie notki, bo to naprawdę wciąga. ;) Więc czekam zniecierpliwiona na kolejną notkę.

    Pozdrawiam :)
    Anime Polska

    PS.Możliwe, że mój komentarz nie ma ładu i składu >.<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótkie? Gdy jestem w trakcie pisania, wydaje mi się zupełnie odwrotnie xd
      Miło mi cię tutaj powitać i ogromnie się cieszę, że opowiadanie przypadło ci do gustu. Kolejna będzie za tydzień, tak jak wspomniałam.
      I zapewniam, że odszukałam sens w komentarzu, a to przecież najważniejsze, prawda?

      Usuń
  2. A ja Ci muszę młotem pneumatycznym wybijać z głowy takie denne artykuliki pisane przez niewiadomi kogo, prawda? :P
    Co do notki. Zacznę od początku. Coś, co mi powtarzał promotor: jak niezliczone to ilości, liczby są zliczone i koniec. No i w sumie chyba miał rację, chociaż nie lubię mu tego oddawać.
    Poza tym jest trochę literówek i parę błędów gramatycznych, ale nie chce mi się w wypisywać w wannie, bi to niewygodne. Jak będziesz chciała, to mogę później na pw.
    Co do samej historii - ciekawie. Biedny, niedoświadczony demon i jego mały wypadek. Przynajmniej będzie miał nauczkę na przyszłość, żeby być odtrożniejszy i nie czytać na głos wszystkiego, co widzi - serio ludzie tak robią? Ten motyw pojawia się dosłownie wszędzie i nie wiem, czy to tylko taki chwyt, czy co, bo ja nie czytam na głos kiedy jestem sama i coś widzę. Ale może to ze mną jest coś nie tak - nie byłoby to jakoś szczególnie niezwykłe.
    No, a co do opisów, to mam wrażenie, że trochę przedobrzyłaś. Bo są barwne i można sobie ładnie wyobrazić, ale chwilami jakoś ciężko mi się czytało. Jakbyś tak bardzo chciała, żeby były idealne, że aż za dużo tam wepchnęłaś. No i coś, co często widuję w ogóle wninyernetowej twórczości. Zdania typu "leżało w lrwnej odległości", "w nieokreślonym kolorze", "charakterystycznym dźwiękiem". Ogólnie tego typu opisowe ogólni, które są w zasadzie znaczeniowo puste. Właśnie to wychodzi jak się pisze dłuższy opis. Bo taka pewna odległość - wiadomo, k co chodzi, ale lepiej brzmi "kilka metrów", "w zasięgu ręki", "po drugiej stronie czegoś", a nawet zwykłe "nieopodal". Bo takie w pewnej odległości sugeruje, że narrator sam nie wie, albo mu się nie chce liczyć :P
    Czyli podsumowując: rozdział ciekawy, opisy ładne, Sebek jako młody, wręcz bym powiedziała niewinny, demon byl kyaaa <3 ale nie spinaj się przy becie do przesady :P uważam, że czasem lepiej jak jest mniej, ale trafniej. Jak opis o irysach - no to była bomba csłkowita :P
    I nie wiem jak ja się doczekam kolejnego tygodnia, żeby się dowiedzieć kto jest tym wybawcś młodego Rauma :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie opierdzieliłaś mój trzydniowy wysiłek T_T nie no, nie gniewam się :-* nie powiem nic o wybawcy, bo to niespodzianka ^^ nie, nie ona.
      Ale dobrze, że mówisz, to zwrócę na to uwagę w 14. Niby starałam się opisać dokładnie, a i tak wytknęłaś mi puste sformułowania. Echhhh.
      W tym rozdziale nie leżałam na podłodze xd więc wiesz ^^
      Pobiłam samą siebie. Komentarz nie zawierający żadnej wartości merytorycznej.

      Usuń
  3. Witam!Ten rozdział powiem szczerze trochę mnie zdziwił jest wprowadzenie do czegoś mam taką nadzieję o wiele ciekawszego.Czekam na następny.
    JackiPerła

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdziwił, czyli nie spodziewałaś się tego po idealnym Sebastianie? I co rozumiesz przez" o wiele ciekawszego"? Chętnie posłucham, co masz na myśli ;)

      Usuń
  4. ''Unoszący się w powietrzu pył znacznie utrudniał mu to znacznie,, ? Nie rozumiem sensu wypowiedzi. Zaskakujący głaz, błąd Sebastiana, alter-ego demona. Super notka. [ Szkoda że kolejna dopiero za tydzień]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj xd tam to drugie znacznie w pierwowzorze miało być zadaniem, znacznie utrudniać zadanie xd autokorekta lubi płatać figle ;)

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    ojć, ojć biedny mały niedoświadczony demon i wypadek, ale będzie miał nauczę na przyszłość, aby nie czytać wszystkiego na przyszłość...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń