Kuroshitsuji fanfiction opowiadania pl Kuroshitsuji blog<\a>Ciel Phantomhive<\a>Sebastian Michaelis

sobota, 5 września 2015

Edukacja muzyczna Ciela, część 1

A jakże by inaczej, to znów będzie opowiadanie. Na felieton skuszę się kiedy indziej.
Chciałabym też poinformować, że w końcu (!) nadaję jakieś ramy organizacyjne swojej twórczości. Wakacje dobiegły końca i wstawianie odcinków dzień po dniu, jest po pierwsze baaardzo trudne dla mojej wyobraźni, a po drugie - fizycznie niemożliwe.
Dlatego od dzisiaj będę się starać dodawać odcinki dwa razy w tygodniu: w czasie weekendu, najczęściej w sobotę oraz w środę bądź czwartek, w zależności jak mi się uda i ile czasu zdołam wygospodarować.
Mam nadzieję, że nie zniechęci was do systematycznego zaglądania tutaj, gdyż nie zamierzam rezygnować z przyjemności tworzenia i dzielenia się nim z innymi.
Zapraszam na kolejne opowiadanie- jak już kiedyś wspominałam, nigdy nie jestem pewna na początku, jaki koniec przewidziała moja wyobraźnia dla tej nowelki. Ona żyje, tworzy się razem ze mną. Może zależeć od waszych sugestii pozostawianych w komentarzach: naprawdę zachęcam do pozostawiania po sobie śladu obecności.
I uwaga: aby uniknąć nieporozumień, rok, w którym dzieje się poniższe opowiadanie to 1890.
Ach, i fuga Sebastiana: https://www.youtube.com/watch?v=LWRB0u9i4-c

````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````
     Lato dobiegało ku końcowi i niskie wrześniowe słońce przedostało się do pokoju, gdy tylko Sebastian odciągnął zasłony na bok. Z ciężkiej materii wzbił się kurz, który zaczął wirować w pomieszczeniu. Kamerdynerowi przyszło na myśl, że warto jeszcze zdążyć przed jesienną słota wywietrzyć wszystkie ozdobne sztory z całej rezydencji z ogromu roztoczy które uwielbiały osiadać w niewidocznych fałdach materiału. Zimą będzie mógł polegać na swych zakazanych umiejętnościach, ale póki jest to możliwe, musi obejść się bez uciekania się w tak radykalne środki. Taki był jeden z rozkazów panicza.
     Wpadające słońce przybrało kształt symetrycznych równoległych promieni, zupełnie takich, z jakimi byli przedstawiani święci kościoła na obrazach uwieczniających ich ogromne poświecenie w imię sprawy. Pomijając ten fakt, Sebastian naprawdę lubił obserwować to zjawisko: efekt Tyndalla. Sprawiało to mistyczne wrażenie i było tak odległe od rzeczywistości jego świata, skąd pochodził.
     Wirujące roztocza niedługo kazały na siebie czekać i po chwili do jego uszy dobiegł lekki kaszel rozbudzonego panicza. Ciel powoli podniósł się i oparł plecami o ozdobne poduszki, przykrywając dłonią usta. Ostre słońce skutecznie przegoniło mu z powiek ostatni sen tej nocy. Zresztą, nawet już nie pamiętał, czego dotyczył. Najwyraźniej, nie było to nic ważnego.
-Dzień dobry, paniczu - przywitał się kamerdyner - masz jakieś specjalne życzenie na dzisiejsze śniadanie?
-Nie, chyba nie - zawahał się hrabia - Podaj mi herbatę.
     Sługa przyciągnął srebrny stolik na kółkach do łóżka i ustawił na pościeli przenośny, składany stoliczek. Po minucie stał na nim parujący napój, francuskie pieczywo, marmolada agrestowa i najnowsza gazeta. Ciel wziął filiżankę drobną dłonią i otworzył gazetę, wertując ją w poszukiwaniu ciekawych informacji dotyczących możliwych przyszłych zleceń.
-Nic ciekawego - westchnął, gdy po dziesięciu minutach gazeta wylądowała pod łóżkiem a sam zajął się podjadaniem dżemu.
-Doprawdy? - zdziwił się demon, kiedy podnosił prasę i kładł ją na dolnej półce wózka.
-Wyjątkowo spokojnie, to aż niebywałe. Tylko czekać, aż coś się wydarzy - mruknął niezadowolony, po czym wziął łyk herbaty.
-Chyba jednak panicz coś ominął - powiedział wesołym tonem Sebastian.
Hrabia spojrzał na sługę spode łba.
-W tą niedzielę w Royal Opera House będzie wystawiona po raz pierwszy Cavalleria rusticana autorstwa Pietro Mascagniego.
-Że co? - spytał niezbyt kulturalnie Ciel.
-Och, doprawdy, paniczu, twoja edukacja w zakresie sztuki pozostawia wiele do życzenia. Cavalleria rusticana, z włoskiego oznaczająca Rycerskość wieśniaczą, to opera, która otrzymała druga nagrodę w konkursie na jednoaktową sztukę, a jej pierwsze wystawienie miało miejsce w Rzymie 17 maja 1890 roku. Autorem libretta jest Giovani Targoni. Osoba twojego pochodzenia naprawdę powinna się interesować wydarzeniami kulturalnymi i brać w nich czynny udział. - niezmordowanie wygłaszał tyradę Sebastian.
-Mam rozumieć, że najbliższa niedziela została właśnie zarezerwowana? - spytał zrezygnowany chłopiec.
-Nie mam co do tego wątpliwości - odpowiedział z godnością demon.
-Rozumiem - westchnął Ciel i odstawił pustą filiżankę na stolik.
     Sebastian odstawił posiłek na bok i odszedł bocznymi drzwiami do garderoby, aby przygotować ubranie na dzisiejszy dzień. Wybrał wygodny granatowy strój, gdyż nie zapowiadały się żadne wizyty ani dodatkowe zajęcia. Gdy wrócił z naręczem, Ciel już siedział na skraju i skierował na niego swój wzrok.
     Jedno oko skrzywdzone kontraktem połyskiwało fioletem. Demon wiedział, że umieszczenie znaku gdziekolwiek nie wpływa na funkcje życiowe danego narządu, tak samo jak nie upośledzało zdolności widzenia obuocznej hrabiego, jednak zawsze czuł pewien rodzaj... żalu. Może trzeba było umieścić go gdzieś indziej, w miejscu mniej dostępnym?
     Ciel pozwalał się ubrać jak lalka i nie wykazywał ani odrobiny zainteresowania, co lokaj wyrabiał z jego ciałem. Kiedyś specjalnie wykręcił mu trochę rękę, chcąc się przekonać, jak zareaguje. Jednak panicz ani drgnął. Spojrzał na nim tylko później zniesmaczonym wzrokiem i zszedł do biblioteki, w której utknął na długie godziny.
-Jakie mam plany na dziś? - spytał hrabia, gdy kamerdyner wiązał mu kokardę z aksamitki pod szyją.
-Lekcję muzyki. Nie jestem zadowolony z poprzedniego nauczyciela, pana Esthowa, więc pozwoliłem sobie go wydalić ze stanowiska.
-Więc znalazłeś kogoś nowego? - spytał trochę ożywiony Ciel.
Demon ukazał swoje zęby w szerokim uśmiechu.
-Oczywiście, sam się zajmę twoją edukacją.
Puls chłopca znacznie przyśpieszył, co nie umknęło uwadze lokaja. Kiedy skończył garderobę szlachcica, wstał z klęczek i poprosił, aby stawił się o konkretnej porze w pokoju muzycznym.
     Ciel skorzystał z okazji i powędrował do biblioteki, zostawiając Sebastiana poprawiającego posłanie. Tylko tego brakowało! Dobrze znał drakońskie metody swego podwładnego. Nie to, żeby nie były skuteczne- tego zarzucić mu nie mógł. Ale widział już oczyma wyobraźni te godziny spędzone pod czujnym okiem demona. Chyba nie ma rady. Udawanie głupszego niż jest i tak nie wchodziło w rachubę.
     W wyznaczonym czasie uchylił drzwi pokoju muzycznego i z miną skazańca przestąpił próg. Jego oczom ukazał się Sebastian oparty łokciami o klapę wierzchnią czarnego jak jego włosy fortepianu i zawzięcie przeglądającego olbrzymie zbiory z nutami. Na krześle leżały nastrojone skrzypce, którym smyczek znajdował się w dłoni kamerdynera. Ciel niepewnie się zbliżył do lokaja i przez ramię spojrzał na tytuł zbioru.
-Das wohltemperierte klavier - odezwał się niespodziewanie kamerdyner - Ten obok to Kunst der fugue.-Chyba żartujesz - wyszeptał przerażony hrabia.
-Ależ skąd. Jestem zupełnie poważny. To najlepsza literatura pedagogiczna. Zawsze bardzo szanowałem Bacha, zarówno jako kompozytora, jak i człowieka. Naprawdę, to był wielki człowiek. Tyle, że miał w życiu pecha. Po śmierci jego twórczość też.
      Ciel wolał nie wnikać w szczegóły znajomości Sebastiana z tym człowiekiem, który zaraz zgotuje mu piekło na ziemi. Tymczasem kamerdyner pozostawił książkę otwartą na pewnej stronie i ruszył z nią do klawiszy. Elegancko usiadowił się na krześle, oparł nuty o pulpit i zakomunikował przerażonemu hrabiemu, że właśnie wybrał dla niego utwór.
-Zagram ci go - oświadczył i położył dłonie na klawiaturze, z których poprzednio zdjął rękawiczki. Białe dłonie demona z czarnymi paznokciami wtapiały się w czarno-białe klawisze, jakby od wieków stanowiły jeden wspólny komponent.
      Zaczął. Na początku jeden, dość krótki motyw wystąpił solo, jednak już chwilę później został podjęty przez kolejny głos, a ten który rozpoczął, prowadził już swoją, niezależna melodię, pełną ornamentów i ozdobników. Gdy wydawało się, że motyw zginął na dobre, odnajdował się w najniższym głosie lub dźwięczał w wysokim rejestrze. Wyrafinowane progresje, które łączyły poszczególne fragmenty, kontrapunkty pojawiające się i znikające razem z tematem, praca nad motywem, rozwijana harmonia, to wszystko zamykało się w jednej, ulubionej fudze demona.
      Gdy skończył, twarz Ciela była sino-zielona. Nie był ani tak zaawansowany, ani tak uzdolniony, jednak przekaz demona był oczywisty: oczekiwał, że doprowadzi swoja grę do TAKIEGO poziomu. Inni nauczyciele nie byli wymagający. Sentymentalne melodie z prostym akompaniamentem, to wszystko, czego mógł się spodziewać. A tutaj? W dodatku, była to ostatnia fuga ze zbioru. Sama ta świadomość działała na niego paraliżująco.
-Proszę, paniczu, usiądź tutaj i rozczytaj najwyższy głos. Potem, możemy zagrać razem - uśmiechnął się Sebastian i strząsnął niesforne włosy, które opadły mu na oczy podczas gry.
     Ciel usiadł i gdyby nie honor i duma, rozpłakałby się nad klawiaturą. W nutach było aż czarno od ich ilości. Przełknął ślinę i położył dłoń na klawiszach. Jego niepewność znalazła odbicie w jego grze - dźwięk był nierównomierny, poszczególne nuty wybijały się, niektóre wydłużały ponad oczekiwania kompozytora.
-Starczy - przerwał Sebastian - wróć do początku i tym razem zagraj ten fragment w rytmie zasugerowanym DELIKATNIE przez kompozytora.
     Hrabia ledwie panował nad sobą. Zgodnie z poleceniem zaczął od początku, ale jego wykonanie było mizernie lepsze, niezadowalające dla kogoś takiego jak Sebastian.
-Jeszcze raz to samo - rzucił demon przerywając w samym środku.
     Ciel wstał od instrumentu i chciał już zwymyślać demona, gdy wpadł mu lepszy pomysł. Trzasnął klapą na klawisze i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Demon odwrócił głowę i na jego twarzy malowało się zaskoczenie.
-Myślisz, że jestem w stanie to zagrać?! Doskonale wiesz, że ni...- w tym momencie rozwścieczony hrabia uderzył niechcący dłonią w podporę trzymająca klapę górną, która z głośnym hukiem opadała wprost na wystawiona rękę panicza. Oczy demona zalśniły momentalnie i w mgnieniu oka był przy przerażonym chłopcu, który widział już swoją zmiażdżoną dłoń. Ujął wieko instrumentu, wyjął ciągle wystawioną rękę hrabiego i opuścił klapę.
-Paniczu, proszę cię, bądź ostrożny - wyszeptał i przytulił do siebie Ciela, który będąc w szoku, nie stawiał żadnych oporów - oczywiście, że nie zagrasz tego.
Ciel skierował na niego puste oczy, które powoli wypełniały się łzami.
-Nigdy więcej mnie tak nie strasz - szepnął mu na ucho demon i zaniósł go na rękach do łóżka - Na dzisiaj starczy.
    

8 komentarzy:

  1. Słodkie x3
    W wolnym czasie cofnę się do pozostałych, gdyż nieco goni mnie czas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam, mam nadzieję, że ci się spodobają:)

      Usuń
  2. O! Kolejne opowiadanie! Nie sądziłam, że zabierzesz się za nie tak szybko, ale i tak zaglądałam tu codziennie...by przegapić, że wstawiłaś wczoraj nowego posta *rzuca zła klawiaturą* Ale przynajmniej miałam miłą lekturę na koniec weekendu *Why, God, why?!* Ciekawie się zapowiada, zresztą jak zwykle. Czekam do środy/czwartku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D
      Wówczas w tym tempie będzie około 1 opowiadanko miesięcznie, dlatego wprowadziłam ograniczenia :)
      Postaram się coś z tym wątkiem zrobić, aby był... nietypowy :)

      Usuń
  3. Zastanawiałam się, skąd u Ciebie tyle artystuczych nawiązań. Teraz już wiem. Podoba mi się to. Nie znam się na muzycznej terminologii, a i grać umiem jedynie początek pochebla (wiem, inaczje się to posze, ale to taki mój inside joke :P), bo mi choroba nie pozwala a kibord kurzy się na szafie. Anyway, naprawdę fajny akcent. Dobrze, że wykorzystujesz w opowiadaniu coś, na czym się znasz. Ale sobą bym nie była jakbym się nie przywaliła (rym tag bardzo xD)
    Pierwsze akapity i frazeologia zapłakała :P
    no i jeszcze jedno... ja się nie znam, ale myślałam, że roztocza, to są generslnie te małe robaki, które żyją sobie w norkach w kurzu, czy coś. I jak sobie pomyślę o wirujących, mikroskopijnych robakach, to mi słabo xD idę oddychać przez maskę xD kolejny rozdział jutro. Mam na łbie poprawianie licencjatu -_- (wspominałam, że nienawidzę studiować?)
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    PS Wybacz, nie mam siły poprawiać literówek w komentarzu, więc udawaj, że ich nie widzisz xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Nami, dziękuję, że zwracasz mi uwagę na to wszystko, jednak nabijaj się ze mnie w komentarzach, jak zobaczysz jakiś rażący błąd. Chcę ich uniknąć w przyszłości :)
    I muszę cię wyprowadzić z błędu co do roztoczy. To nie są robaczki! XD Robaki, należałyby do pierścienic, ewentualnie robaków obłych, takich jak nicienie, czyli obleńców ( trochę systematyki). One należą do pajęczaków, jak kleszcze, pająki, są mikroskopijnych rozmiarów ( a należą do owadów). I uwielbiają gromadzić się w kurzu. Wszędzie, gdzie jest kurz, tam są i one.
    ctrl+V
    "Roztocza są wszędzie tam, gdzie gromadzi się kurz. Gnieżdżą się w dywanach, zasłonach, tapicerowanych meblach, kocach, ręcznikach, nawet w pluszowych zabawkach. Najwięcej roztoczy znajdziemy jednak… we własnym łóżku! Panująca w nim wilgoć, ciepło, obfitość złuszczonego naskórka, którym się żywią, zapewniają im idealne warunki bytowania. Sprzyja im również sezon grzewczy i rzadkie wietrzenie mieszkania. Badania wykazały, że na jednym łóżku może żyć nawet 2 mln roztoczy!"

    Człowiek taki rozwiązły, śpi z dwoma milionami roztoczy. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiąc robaki mam na myśli wszystkie takie małe rzeczy xD Wiem, że to nieco ignoranckie podejście, ale każdego paskudztwa brzydzę się na równi. :P A biologii już tak dawno nie miałam, że ta systematyka dopiero przy trzecim czytaniu mi coś powiedziała. To przykre, ile człowiek zapomina, jak skończy chodzić do ogólniaka xD Chociaż z drugiej strony... Fizyki mi nie brakuje :P
      Wybacz, że robię spam, ale tak pomyślałam, że odpiszę, bo czemu nie,w końcu mogę.
      I skoro mam pozwolenie, żeby się nabijać, to skorzystam, jeśli mi nastrój pozwoli, bo ja taka w ogóle dowcipna osoba jestem (możesz obczaić na moim kanale YT jak bardzo to nieprawda :P).

      Muszę powiedzieć Sebie, że od dziś ma obowiązek eliminować wszelkie drobinki kurzu z mojego otoczenia. Wszystko mnie swędzi na myśl o tym, że łażą po mnie mikroskopijne pająki xDDDD

      Usuń
  5. Odpisuj ile chcesz, po to są komentarze :D
    A yutubolizy się boję... Już widzę w wyobraźni odcinek, w którym biedna moja twórczość jest krytykowana... Aż ciarki mi przechodzą po plecach...

    OdpowiedzUsuń