Kuroshitsuji fanfiction opowiadania pl Kuroshitsuji blog<\a>Ciel Phantomhive<\a>Sebastian Michaelis

wtorek, 17 listopada 2015

Wspomnienia demonów, część 8


Jak wam się podoba nowy szablon? Czarno-różowe elementy zostały zastąpione złocisto-brązowymi. Bardzo się starałam, nawet tworząc nowy kursor samodzielnie pierwszy raz w życiu. Teraz jest w Sebastiana, i ilekroć tu zachodzę, wiem, że to była dobra decyzja.
Chociaż przypłacona długimi godzinami rozwalenia bloga na części pierwsze.
Miłego czytania ^^

`````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````

~~VIII~~


            – Dzieci boże – odezwał się kaznodzieja – byliśmy świadkami, jak to splugawione istnienie podniosło rękę na jednego z nas. Jak długo będziemy im pobłażać? Otworzyliśmy przed nimi serce...
            – Chyba pięść – mruknął brat dziewczyny.
            – A oni okazali nam jedynie swą niewdzięczność. Ponadto, spiskują otwarcie z diabłem. Ich wygląd jest dostatecznym powodem – grzmiał, nakręcając się coraz bardziej wraz z rozwijaną myślą – Tylko spójrzcie na nich. Jeżeli nie siłom nieczystym, to komu to zawdzięczają?
            – Racja! – tłum entuzjastycznie popierał wątpliwą logikę przywódcy, wymachując zaciśniętymi pięśćmi.
            – Umiłowani moi! Czas pozbyć się grzechu, odrzucić ziarno od plew! Oczyśćmy serca nasze i dusze od wszelkich nieszczęść, które trapią. Odeślijmy tę dwójkę tam, skąd przybyli. Królestwo boże i sprawiedliwość zwycięży. Nie bójcie się! Racja jest po waszej stronie, a Bóg jest z wami!
            Szaleństwo opętało wszystkich zgromadzonych. Słowa duchownego poruszyły ich i wydobyły mordercze instynkty. Zachowywali się jak w transie, lub jakby uczestniczyli w zbiorowej halucynacji.
            – Rozdzielcie ich! – odezwał się ktoś z grupy.
            – Zrzućcie ich ze skalnego urwiska! Jeżeli rzeczywiście są potomkami diabła, to czarnuchy nie dadzą im umrzeć!
            – Dobrze gada – podchwyciły pomysł inne głosy, potęgując i tak ciągle narastającą wrzawę.
            Tłum stał jeszcze przez chwilę, przekrzykując się wzajemnie, aż wreszcie zapanowała zupełna, złowroga cisza. Kilkadziesiąt par oczu spoczęło na skatowanym rodzeństwie. Wiedzieli, że nie mają żadnych szans na ucieczkę, a zwłaszcza w ich teraźniejszym stanie. Byli zbyt wyczerpani fizycznie i psychicznie. Przytulili się do siebie kurczowo,  jakby wierzyli, że tak zwyczajna czynność może jeszcze odwrócić tragiczny los.
            Gromada wreszcie ruszyła. Pomimo oporu, jaki stawiały dzieci, rozdzielono je bez trudu. Siostra szarpała się jeszcze, jak tylko mogła. Nie chciała się poddać uczuciu beznadziejności i biernie czekać na śmierć. Jej serce z każdym krokiem zbliżającym ją do przepaści buntowało się przeciwko tak jaskrawej niesprawiedliwości.
            Trzy wymachy. Tylko tyle wystarczyło, aby rozhuśtać ofiarę i rzucić ze skarpy. Zdążyła jeszcze zarejestrować, jak w ślad za nią spada jej brat, usilnie starając się złapać ją za rękę.
            Ból. Wszystkie jej zmysły przyćmił ogromny, niewyobrażalny ból. Jednak nie godziła się na odejście. Tak jak każdy, miała marzenia, które jeszcze nie zrealizowała. Pragnęła mieć przyjaciela. Zawsze wypowiadała to życzenie, gdy znajdowała w trawie czterolistne koniczynki, które skwapliwie suszyła. Miały przynosić szczęście. Miały.
            Zasypywała niebo pytaniami bez odpowiedzi. Czym zawiniła, by spotkał ją taki los? Komu tak bardzo na tym zależało? I co z tego ma? Czy teraz jest zadowolony? Nie czuła już nic oprócz żalu i goryczy. Chciała żyć tak jak inni. Chciała być szczęśliwa, mieć spokojny dom, w którym nie musiałaby się o nic obawiać. Chciała mieć przyjaciela.
            Gdy otworzyła oczy, ze zdziwieniem spostrzegła, że znajduje się w jakimś cichym i ciemnym miejscu. Dookoła unosiła się mgła, pozostawiając niezatarte nieprzyjemne doświadczenie na jej ciele. Rozejrzała się wystraszona. Nigdzie nie widziała brata. Kilkakrotnie zawołała go po imieniu, ale odpowiedziało jej tylko echo. Czy to jest piekło?
            Kiedy oczy przywykły do otaczającej ciemności, z trudem wyróżniła kontur jakiegoś mężczyzny. Stał nieopodal, przyglądając się jej ciekawie. W ręce trzymał długą włócznię. Jej ostrze odbijało światło niewiadomego pochodzenia, rażąc dziewczynę po oczach. Miała niejasne wrażenie, że czas się zatrzymał, a ona zawisła pomiędzy wymiarami. Przede wszystkim zwróciła uwagę na jadowicie zielone oczy przybysza, którymi ją mierzył od stóp do głów. Ze zdziwieniem odkryła, że może wstać.
            – Nie bój się – odezwał się niespodziewanie przyjemnym głosem – Wiesz, że już nie żyjesz, prawda?
            Białowłosa usiłowała się doszukać ukrytego przekazu w tym prostym komunikacie. Nie wierzyła już nikomu. Czego on mógł od niej chcieć? Ostrożnie postawiła stopę na palcach z tyłu, by w razie czego móc uciec.
            – Pomimo, że jesteś zwykłą śmiertelniczką, masz niezwykle piękne oczy. Niezupełnie takie, jak u nas, jednak skrywające olbrzymi potencjał. Inaczej nie byłabyś w stanie przenieść swoją świadomość razem z ciałem aż tutaj. Do własnego wymiaru, stworzonego siłą woli, by żyć. Jesteście naprawdę interesującym rodzeństwem – dodał z przekąsem.
            – Gdzie jest mój brat! Co z nim zrobiłeś?! – krzyknęła, zaciskając pięści.
            – Niestety, nie zmienia to faktu, że i tak muszę obejrzeć twoje cinematic records. Prosiłbym, abyś mi w tym nie przeszkadzała – dokończył Shinigami i skierował swoją lancę jak do rzutu w nią.
            Nie mogła uwierzyć. Nawet, jeśli to co mówił, było prawdą, to nadal chciano ją skrzywdzić. Tym razem jednak czuła w sobie odwagę, by w końcu się przeciwstawić. Nie można wiecznie być ofiarą. Nie dopuści do tego, by znowu cierpiała.
            – Złap jego broń – usłyszała swój wewnętrzny głos. Zamknęła oczy na chwilę, wsłuchując się w jego ciepłe brzmienie, które obudziło w niej nadzieję. W imię swoich marzeń, spróbuje zmienić swoje przeznaczenie.
            Tak jak ją uprzedził, wycelował w nią broń i z zawrotną prędkością zbliżał się do niej. Białowłosa skoncentrowała się maksymalnie. Musi sobie zaufać.
            Złapała ją gołymi rękoma, ku ogromnego przerażeniu napastnika, uwalniając jednocześnie rozdzierający całą kurtynę biały słup światła. Poczuła, jak wszystkie odniesione obrażenia goją się w oczach, a przez jej ciało przepływa niezwykła siła. Przed swoimi oczami zobaczyła całe dotychczasowe życie, od narodzin aż do dzisiaj. Czuła, że postawiono ją przed wyborem.
            – Co teraz zrobisz? Czy chcesz żyć, spełnić swoje pragnienia, czy wolisz odejść? – usłyszała ponownie swój wewnętrzny głos, pełen serdeczności.
            – Chcę żyć! – Wykrzyczała co sił w płucach, bez chwili zawahania. Jeśli ktokolwiek dał jej taką szansę, nie zamierzała jej zmarnować.
            Niezrozumiałe dla niej siły wyniosły ją na powierzchnię. Znów leżała na skraju przepaści, jednak na jej ciele nie widniały żadne obrażenia. Obok zauważyła równie zdezorientowanego co ona brata. Łzy szczęścia stanęły jej w oczach.
            – Witaj wśród nas, dziewczyno – dotarł do niej roześmiany głos mężczyzny.

*

            Ze wzgórza wszystko obserwowała Isztar z Raumem. Młody demon stał obok matki, z zaciekawieniem oglądając niezwykłą emisję energii, która wydobywała się ze skalnego wąwozu. Przybyli tu z nadzieją na łatwy łup i nie zawiedli się. Co prawda, dusze wieśniaków nie były najsmaczniejsze, ale ciągle musiał trenować pod czujnym okiem Isztar. Efektowne widowisko wynagradzało mu nienajlepszy posiłek. Matka spojrzała na niego z ukosa, po czym wybuchnęła gromkim śmiechem, widząc, z jaką pasją pożera oczyma niezwykły widok. Odsłoniła rząd śnieżnobiałych, równych zębów. Kły wystawały lekko ponad linię zgryzu, co nadawało jej drapieżnego wyglądu.

            – Widzisz, synu, właśnie miałeś okazję być świadkiem czegoś, co nie jest dane wszystkim demonom. To, co widziałeś, to były narodziny Bogów Śmierci.

7 komentarzy:

  1. Więcej *-* Wspaniałe, ale trochę za krótkie. I o co chodzi z tymi czarnuchami ? Chodziło ci o diabły? Mniejsza, naprawdę chcę już dalszy ciąg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No oczywiście ^^ Przecież to takie odwołanie do ludowej tradycji. Jaki jest diabeł? Czarny, smolisty, zły i śmierdzący xd Pamiętaj, że średniowieczna mentalność zwykłych ludzi była fantastycznie ograniczona ;) Za krótkie? Co za dużo, to nie zdrowo. No i to zależy od weny. Nie zawsze wychodzi mi napisanie czegoś równomiernie długiego.

      Usuń
  2. To piękne i chcę więcej xD
    Pragnę tego więcej ⌒.⌒
    Cudowne!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurwa, zjadło mo komentarz... Więc napiszę w skrócie: końcówka totalnie wygrywa <3
    Bohayerka i bohater biedni, zabijani za życia i za śmierci. Raum taki fajny, bo sidzi coś niezwykłego. Staruszek mój <3

    No i miałam też takie ładne zdanie: "ażeby nie pozostać nade gołosłowną" czy jakiś tego typu przeintelektualizowwny bełkot. W skrócie: przykład pomieszanego związku frszeologicznego:
    "Odrzucić ziarno od plew" - ziarno od plew się oddziela :P

    No i tyle. Zua jestem, bo nie lubie pisać od nowa TT_TT

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha <3 Zginę nędznie przez te frazeologizmy xd To jakiś spisek z tymi znikającymi komentarzami. Cieszę się baaardzo, że końcówka przypadła ci do gustu <3 więc już wiesz, dlaczego się odrodziła. Brat może miał inny powód, ale tego już nie poruszam, przynajmniej nie tym razem. A Raum się jara, bo widzi coś niezwykłego ^^ Z otwartą buzią <3 Bo jest jeszcze nie duży xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy...to był Undertaker i jego siostra? Po co ja się pytam, to napewno byli oni! Bogowie Śmierci...
    No wyobraźnię to ty masz niezłą dziewczyno (,,•﹏•,,)
    Lecę czytać dalej :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    czyżby to był Undertaker i jego siostra? no na pewno... bogowie śmierci świetnie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń