Kuroshitsuji fanfiction opowiadania pl Kuroshitsuji blog<\a>Ciel Phantomhive<\a>Sebastian Michaelis

sobota, 14 listopada 2015

Wspomnienia demonów, część 7




Nareszcie część, na którą tak bardzo czekałam ^6^ Będzie nawet bonusowy art, przedstawiający nową postać ( na dole opowiadanka) . Jako że będzie ważna dla fabuły, uważam, że byłoby miło, gdybym się podzieliła z wami moją wizją.
Tożsamości na razie nie podaję, ale myślę, że bez problemu się domyślicie, kto to jest i o kim mowa, chociaż nie mówię tego wprost. Jeszcze potrzymam was trochę w niepewności, bo nie chce zepsuć najpiękniejszej sceny, jaką udało mi się stworzyć.

Miłego czytania ^^
```````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````

~~VII~~



            Księżna nie wierzyła własnym uszom. Ten głos! Nie mogło być mowy o pomyłce. Ciągle trzymając Kurarę w szachu, aby nie mogła wykonać żadnego ruchu, powoli odwróciła głowę. Rozszerzone źrenice zajmowały prawie całą tęczówkę.
            W progu stał Belial we własnej osobie. Przyglądał się spode łba walczącym kobietom z założonymi rękoma na plecach. Wyglądał na co najmniej rozbawionego. Rozkazał odsunąć się Isztar na bok, a następnie podszedł do kochanki i wyjął z jej rąk dziecko, oddając matce. Jeszcze chwilę stał bez ruchu, napawając się strachem w oczach konkubiny. Te pierwotne uczucie działało na niego pobudzająco. Uwielbiał obserwować panikę, taką, która niszczy. Szczególnie oczy zdradzały ich stany emocjonalne, niezależnie, czy to były demony, czy ludzie. Chociaż nie ulegało wątpliwości, że ci pierwsi opanowali do perfekcji sztukę kontroli. Dlatego odczytanie emocji na tej drodze było wyjątkowo trudne.
            Bez chwili uprzedzenia spoliczkował Kurarę tak mocno, że zdarł jej skórę z twarzy. Zaskoczona kochanka upadła, dotykając dłonią zranionej twarzy. Nie rozumiała, co się dzieje. Rana paliła niemiłosiernie.
            Oczy władcy zalśniły jadowitą czerwienią. Nagle Kurara wyciągnęła się na ziemi i zaczęła krzyczeć, zwijając się z bólu. Isztar przeniosła wzrok na króla demonów. Najwyraźniej nie wiedział nic o planach swojej faworyty, a swego potomka darzy jakimś rodzajem sympatii. Zbyt zaskoczona, by cokolwiek zrobić, stała w  bezruchu obserwując co się wokół niej dzieje .
            Belial nie spuszczał wzroku z wijącej się demonicy. Konkubina zacisnęła kurczowo dłonie na skroniach. Z ust toczyła krwawą pianę. Czuła całym ciałem, jakby łamano jej kości i przeszywano jednocześnie prądem. Wydawało się jej, że jeszcze moment, a ją zabije.
            To była specyficzna umiejętność czwartego Króla Piekieł, której zazdroszczono mu wszędzie, gdzie tylko się pojawił. Jeżeli spojrzał ofierze choć raz w oczy, mógł kontrolować jej układ nerwowy. Dzięki temu, bez problemu podporządkowywał sobie innych. Sam również lubił z niej korzystać. W walce była nieocenioną pomocą, a ponadto mógł bez większego wysiłku ze swojej strony wyperswadować niektóre zachowania.
            – Nigdy więcej nie zbliżysz się do Isztar ani do Rauma – usłyszała srogi głos króla.
            – Tak, mój panie! – krzyczała w odpowiedzi, prosząc o łaskę. Nie wiedziała, dlaczego tak zareagował, ale miała zamiar wyjść z tego żywa. Przecież jeszcze nie tak dawno była jego ulubienicą. Co przez ten czas się zmieniło? Czyżby przywiązywał tak wielką wagę do tej ladacznicy i jej bachora? W czym była od nich gorsza?
            – Wynoś się stąd.
            Ostre kopnięcie w klatkę piersiową połamało jej żebra. Kurara zebrała ostatnie siły i powlokła się za drzwi, gdzie zaraz potem wkrótce upadła.
*
            Gromada dzieci zawzięcie biła białowłosą dziewczynkę. Jedno przez drugie wykrzykiwały pod jej adresem przekleństwa, kopiąc i rzucając w nią kamieniami. Dziecko zasłoniło rączkami główkę i płakało.
            Nienawidziła ludzi. Tylko dlatego, że urodziła się jako jedno z bliźniąt o białych włosach, te miernoty oskarżały je o każde niepowodzenie. Klęska nieurodzaju, długotrwała susza, gradobicie – to wszystko w  rozumieniu gromady było ich winą. W dodatku ostatnio ktoś rozpowiedział o jej niezwykłym znamieniu na szyi w kształcie serca. Na tej podstawie orzeczono, że jest czarownicą i należy ją odpowiednio ukarać. Brat bronił ją jak umiał, jednak jemu też nie puszczano płazem niczego. Nawet w nocy musieli się mieć na baczności. Ostatnio ktoś „niechcący” omal nie spalił ich domu. Cudem zdążyli uciec.
            Teraz ludność  przyprowadzona przez księdza wymierzała dziewczynce „sprawiedliwość”. Skrzepy zaschniętej krwi, siniaki na całym ciele. Słone łzy i metaliczny smak krwi wypełniał jej usta. Nie miała siły się bronić.
            – … !
            Nieprzytomnie uniosła głowę, słysząc głos brata. Od razu poczuła uderzenie w policzek, po którym aż odskoczyła jej głowa. Długie pasma włosów bezwładnie obadały jej na czoło. Zlepione były krwią sączącą się z rozciętych dłoni, twarzy i nóg. Kolejny cios prosto w brzuch powalił ją na ziemię. Dzieciarnia zaczęła po niej skakać.
            Widziała, jak brat rozpycha towarzystwo, jak próbuje się do niej dostać. Grupa żadnych zemsty ludzi odwróciła się w jego stronę. Kilka par rąk schwyciło go za ubranie, powalając na ziemię. Inni zaczęli okładać go tym, czym mieli pod ręką i kopiąc. W ten sposób dawali upust wezbranej w ich sercach nienawiści. Mieszkańcy ograniczeni w swej ciemnocie widzieli w tej dwójce przyczynę wszelkich nieszczęść spadających na ich wioskę. W tym mniemaniu wytrwale podtrzymywał wieśniaków tutejszy duchowny. Często wytykał dzieciom ich nieprawe pochodzenie, nie bawiąc się w wyszukane eufemizmy ma określenie grzesznego potomstwa.
          Dziewczynka była niemym świadkiem, jak gromada znęca się nad jej jedynym obrońcą. Tonąc w potokach łez, próbowała ze wszystkich sił opanować drżenie całego ciała. Objęła się  ciasno ramionami starając się wziąć parę głębszych wdechów. Brakowało tej tchu. Wiedziała, że nie powinna się za bardzo rozczulać. Przede wszystkim musi pomóc bratu odciągając od niego uwagę.
          Niepewnie oparła się pokaleczonymi dłońmi, nieznacznie przesuwając korpus. Odrobinę zmieniła pozycję, żeby ułatwić sobie wstanie. Uczucie odrętwienia, które towarzyszyło jej do tej pory, przerodziło się w tępy ból. Zacisnęła mocno zęby.
          Nie chciała już niczego więcej widzieć. Opuściła głowę i wówczas zwróciła uwagę na nieduży kamień leżący obok jej goleni. Wciąż miał jeszcze na sobie ślady krwi. W końcu, osadnicy nie mieli skrupułów, by rzucać w nią ostrymi przedmiotami. Sięgnęła po niego ręką i ukryła w dłoni, kurczowo zaciskając palce tak mocno, że przez delikatną skórę prześwitywały białe stawy. Zebrawszy wszystkie siły, podparła się i na czworakach posuwała się nieznacznie do przodu. Jej ruch bardziej przypominał pełzanie niż heroiczną walkę. W końcu, chwiejąc się, udało się jej stanąć na nogach.
          Niewiele myśląc, wzięła szeroki zamach. Wycelowała prosto w jednego z dryblasów, którzy zachowywali się najbardziej sadystycznie i ordynarnie. Kamień uderzył prosto w potylice i odbił się z głuchym dźwiękiem. Trafiony mężczyzna bezwładnie osunął się na ziemię, padając na twarz. Banda umilkła i znieruchomiała, tępo patrząc na jednego ze swoich współtowarzyszy.
          Białowłosa wykorzystała powstałe zamieszanie i dokuśtykała do brata. Był w opłakanym stanie. Całe nogi zajęła opuchlizna. Z otwartych ran sączyła się krew. Miejsca, które były wolne od okaleczeń, zapełniały szczelnie czarne sińce. Uniósł rozciętą brew, gdy zobaczył nad sobą pochyloną twarz siostry.
          Chciał się do niej uśmiechnąć, aby podnieść ją na duchu. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie wygląda lepiej od niego. Jednak gdy tylko uniósł kąciki ust, odkasłał krwawą wydzielinę zalegającą mu drogi oddechowe. Ostatecznie uścisnął jej dłoń. Pragnął jej przekazać, że zawsze może na niego liczyć i że wcale nie jest z nim tak źle, jak wygląda.
          – On nie żyje – dotarł do ich uszu jakiś zdjęty trwoga piskliwy głosik.
          – Czarownica.
          – Suka.
          – Widzieliście? Ona go zabiła! Ona jest winna!
          Głos uwiązł przerażonej dziewczynie w gardle. Chciała zaprzeczyć temu, powiedzieć, że gdyby istotnie tak było, to upadł by na wznak, a nie na twarz. Zawsze, odkąd sięgała pamięcią, umiała wyczuć zbliżającą się śmierć. Gdy była mała, często opowiadała o tym innym, ostrzegała ich przed zbliżającym się końcem. Początkowo, ludzie kwitowali to dobrotliwym uśmiechem. Gładzono ją po główce i pouczano, że nie powinna tak folgować swojej wyobraźni. Czasami szeptano po kątach, że jest nienormalna. Zasmucona, że nikt nie daje wiary jej słowom, zwierzyła się bratu ze swoich wątpliwości. Ku jej ogromnemu zdziwieniu, chłopak również odczuwał to samo, co ona. Dlatego wiedział, że to o czym mówi, jest prawdą.
          Gdy przepowiednie zaczęły się sprawdzać, mieszkańców ogarnęła trwoga. Powoli izolowano ich od rówieśników, dbając aby żadne z dzieci nich nie miało jakichkolwiek kontaktów z niezwykłym rodzeństwem. Z czasem zaczęto obarczać ich winą za śmierć mieszkańców, a nawet posądzać o konszachty z siłami nieczystymi. W stosunkowo krótkim czasie stali się kozłem ofiarnym swojej społeczności. Zaślepieni mieszkańcy o całą winę posądzali dziewczynę, uważając, że brat znajduje się pod jej zgubnym wpływem. Dlatego ilekroć znalazła się sama, próbowano na wszelkie sposoby się jej pozbyć.
          Często wracała posiniaczona do domu. Pomimo interwencji brata, zawsze kończyło się tak samo. Powód stawał się coraz mniej istotny. W końcu, kiedy nastał nieurodzaj i ludzie zaczęli ginąć jak muchy, miejscowy duchowny wydał na nich werdykt. Aby odwrócić gniew boży, muszą wyeliminować tą dwójkę.
             Jednak teraz jedyne co mogła z siebie wydusić to nieme błaganie o pomoc.



~~***~~
Do zobaczenia we wtorek ^^

3 komentarze:

  1. "Kurara zebrała ostatnie siły i powlokła się za drzwi, gdzie zaraz potem wkrótce upadła." To w końcu zaraz, potem, czy wkrótce, bo już nie wiem? XD wybacz, musiałam, rozbawiło mnie to.
    Tak jak wyperswadować. Bardziej chyba pasuje wyegzekwować, chyba że chodziło Ci o to, że on ich tak torturował, żeby im coś wytłumaczyć xD Nie kontaktuję już chyba, więc nie jestem pewna xD
    Tag, jestem zdecydowanie śpiąca, bo potrzebowałam dwóch akapitów, żeby skumać, kim była ta biedna dziewczynka. Ludzki Ciemnogród nie zna granic, masakra. Ciekawa jestem, co w końcu pchnie ich do samobójstwa, skoro tyle czasu walczyli o życie. Nie wyobrażam sobie zbytnio, co musiało by się stać, no ale zobaczymy. Na pewno wymyśliłaś coś logicznie spójnego :P
    Ale jest mi smuteg trochę, bardzo, odrobinę no no bo bo bo, bo Sebeu TT_TT
    Tęsknię (bo wcale nie mam go na rp, ani trochę xD) i czekam, żeby wreszcie przeczytać o kilkuletnim, poczochranym demonku, który sobie uroczo sepleni, albo i też nie xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo ja sierota językowa jestem. Miałam na myśli, że dotarła do tych drzwi, tak bardzo ją to wyczerpało no i zrobiła przede wszystkim to, co musiała, czyli zeszła z oczu Belialowi i na nic więcej nie starczyło jej sił.
    Opcja: Wyperswadować. Xd
    I jednak założyłam, że nie koniecznie samobójstwo. W końcu to do shinigamich decyzja należy, czy dać im szansę.
    A Sebastian też będzie i wcale seplenić nie będzie xd tylko że muszę o wszystkim po trochu napisać, żeby to miało ręce i nogi xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    pieknie Belliat się wkurzył i sam ją ukarał za to biedna dziewczynka...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń