Kuroshitsuji fanfiction opowiadania pl Kuroshitsuji blog<\a>Ciel Phantomhive<\a>Sebastian Michaelis

środa, 16 listopada 2016

Wspomnienia demonów, część 52

Cześć! Raz pod wozem, raz na wozie, ale staram się pisać.
Nawet całkiem szybko powstałą kolejna część, a powinnam się wstydzić, bo październik obfitował tylko we dwie części a to trochę, no… smutne. Jak moje blizny pooparzeniowe.
No nic, czytajcie, cieszcie się razem ze mną z szybkiego powstania rozdzialiku <3

~~ LII ~~


Najdroższy przyjacielu!
Tęsknię za tobą z każdym dniem coraz bardziej. Tak bardzo chciałabym cię zobaczyć, ale nie mam pojęcia, ani jak cię znaleźć, ani gdzie jesteś. Świadomość, że tak mało o tobie wiem, dobija mnie. Wprawdzie nic przede mną nie ukrywałeś, jednak… Nawet w chwili obecnej nie wiedziałabym, o co mam cię pytać, gdybym ciebie zobaczyła. Ile masz lat? Jak silny jesteś? Czy mnie jeszcze pamiętasz… Widzieliśmy się zaledwie dwa razy, raz na pamiętnym balu, a drugi raz w Piekle. Czy tak wiele żądam, chcąc cię zobaczyć trzeci raz, możliwe, że ostatni?
Czasami boję się, że moje słowa do ciebie nie dotarły. Wydawałeś się taki zdziwiony i skonsternowany, Raumie, jakbyś nie wierzył własnym uszom. Powiadają, że czas leczy rany. Moje wciąż o tobie pamiętają, na przekór wszystkiemu.
Tamte słowa były prawdziwe. Kocham cię i przekonuję się o tym z każdym kolejnym dniem. Coraz więcej czasu przesiaduję w bibliotece, przeczesując ją pod kątem bliskich nam wydarzeń. Żmudna to praca, ale o dziwo, często pomaga mi Lancaster, chociaż jest nauczycielem mojego brata.
Ostatnio dzieją się jakieś anomalie, w nasze szeregi dołączają coraz młodsi i młodsi członkowie. Kiedy my przybyliśmy tu z braciszkiem, byliśmy jednymi z młodszych dzieci, teraz zdarzają się nawet maluszki kilkuletnie. Bogowie sprawiają wrażenie spokojnych, jakby nic nie było w stanie wyprowadzić ich z równowagi, jednak gdy posłuchać, o czym rozmawiają, gdy jedne szkła okularów miną się z drugimi na rozległych korytarzach, domniemują czasy sprzed jakiejś Wielkiej Wojny, a mówią o tym z takim szacunkiem, że napisanie tej nazwy z wielkich liter nie jest przesadzone. Sama dotarłam do nielicznych zapisków z tamtego okresu, ale większość jest tak mętna, że nawet z najczystszymi zamiarami nie sposób przedrzeć się przez to, co autor napisał a dotrzeć do tego, co NAPRAWDĘ chciał przekazać…
Ostatnio, gdy przyszłam pod tamte drzewo, gdzie zazwyczaj składałam dla ciebie fragmenty życia, z którym tak otwarcie się z Tobą dzieliłam, starsze wiadomości zniknęły, a w moim sercu rozpłonął płomień nadziei. Znalazłeś je? Czy to możliwe, abyś po tylu latach wpadł na mój trop? Kolana się pode mną ugięły, a żeby nie krzyczeć, zasłoniłam sobie dłonią usta. Raum, chciałabym, abyś wiedział jedno: zawsze będę cię kochać, a myśl, że spełniło się moje drugie pod względem ważności marzeń sprawia, że nie mogę ustać w miejscu, chętna zacząć tańczyć i śpiewać na błotnistej ulicy, nie dbając zupełnie o stan moich nóg ani o to, jak wrócę do domu.

                – Ależ naiwna dziewczyna! – prychnął bladoskóry demon, wrzucając do ogniska ostatni z arkuszy zapisanych drobnymi, pełnymi uczuć literkami, nie doczytawszy go nawet do końca. Zbierające się mdłości od nadmiaru dziewczyńskich emocji i świata, którym się dzieliła z odbiorcą skutecznie obrzydzały lekturę, którą próbował zabić czas i gdyby mógł, pewnie zwróciłby posiłek. Sęk w tym, że jego usta były spiechrzałe od długotrwałej głodówki, a w żołądku nie było już nic, zresztą, mógł zaobserwować przez miejsca, gdzie skóra z białawej stawała się prześwitująca, jak smętnie jego jelita burczą w brzuchu, marząc o byle podlejszej duszyczce, która zaspokoiłaby niemilknący koncert zmizerniałych trzewi.
                Ogień z pasją zaczął trawić papier, skwiercząc i wypalając czarne dziury o złocistych rogach i odskakującymi iskierkami na boki, dopóki z ciemności nie wyłonił się Garbus. Na dzień dobry wymierzył bladoskóremu cios w kark, nie mówiąc ani słowa. Nie rozumiał, jak można być takim idiotą. Wyjął z popieliska nadpaloną korespondencję, nie dbając o poparzone dłonie i porządnie dmuchnął, aby dogasić ostatnie, tlące się płomyki.
                – Do reszty zgłupiałeś? Ona niedługo przyjdzie, a wówczas zabieramy ją do nas. Te listy są zbyt cenne. W zupełności pogrążają księcia Rauma – przypomniał mu Garbus, zdecydowanym ruchem ręki wrzucając dowody do torby a jednocześnie zarywając kolcami wystającymi z łokcia delikatną skórę na policzku towarzysza. Tym razem niespecjalnie, tylko wykonał na tyle zamaszysty ruch, podyktowany częściowo złością dopełniającą się z poirytowaniem.
                – Eeeej, nie znudziło się ci za nią gonić? – Zapytał, dłubiąc w pazurach. Nie pojmował zacięcia swojego towarzysza. Grał o wielką stawkę, bo w razie powodzenia misji mógł nie tylko odzyskać imię, a także dobre stanowisko i szacunek, ale… Ganianie się za ludzkim robakiem? Z tego co kojarzył, dla niektórych wystarczyło, że zobaczyli ich w pełnej krasie, by schodzili z tego świata z zafajdanymi portkami. Obrzydlistwo.
                – Nie. Jeśli ja złapię, Księżna nada mi imię. Nigdy tego nie pojmiesz, jak to jest być bezimiennym – odparł po chwili, dłubiąc patykiem w ziemi.
                – Nie sądzę – zaśmiał się obleśnie stwór – w końcu obaj pochodzimy z nizin.
                – W przeciwieństwie do ciebie, ja mam aspirację się z nich wydostać – burknął demon, łamiąc w dłoniach gałązkę na proch. Starał się panować nad sobą, jednak wzburzenie nie chciało go opuścić.
                Chobaliel. Oto, kim się stanie, jeśli nie zawiedzie Księżnej. Ta myśl dodawała mu skrzydeł i była machiną napędzającą, gdy w ciemnościach nocy wątpił w powodzenie swojego zadania.  Już od jakiegoś czasu wycofał się z życia w piekle, oddając się w całości tej jednej sprawie. Udało mu się dodatkowo zwerbować jednego ze swoich kompanów, właśnie tego, który teraz tak lekkomyślnie podniszczył niezbite dowody winy.  Przy okazji uniknęli kary za nieudany atak na Dwór Cieni, z którego w ostatniej chwili się wycofali, a że zawczasu zaradny Garbus kombinował, jak zatrzeć za sobą ślady, nikt nie potrafił go powiązać z intrygą, o której społeczne przekonanie, ze do niej należał, wahało się w granicy stu procent.
                Dla ludzi upływ prawie czterech lat był znamienny, zwłaszcza, że szukał ludzkie dziecko. Najpierw nie przyszło mu do głowy, że w tym czasie się może zmienić. Chodził wzdłuż i wszerz, zaglądając do każdej z napotkanych mieścinek. W zależności od humoru, na jedne sprowadzał nieszczęścia, inne zostawiał w spokoju. Z ciekawości, gdy zbliżył się do, jak mu się zdawało na pierwszy rzut oka, spokojnej osady, baby rzuciły się na niego z miotłami i widłami, krzycząc coś o potworze, o trądzie i innych bzdetach, a że rozwścieczyły go swoim zachowaniem, nie dość, że wszystkie wybił, to również sprowadził zarazę na wszelkie zwierzęta znajdujące się w okolicy tak, że w przeciągu tygodnia całą okolica ścieliła się gęsto trupem i nadgniłym mięsem.
                 Potem, gdy bezskutecznie szukał tej, która utkwiła mu w pamięci, obserwował kąpiące się dzieci w rzece, dotarł do tego błyskotliwego odkrycia. Dla nich, te niespełna cztery ludzkie lata minęły jak okamgnienie, dla ludzi to był szmat czasu przepełniony klęskami, bólem, głodem i wojnami. A już szczególnie dla ludzkich kobiet.
                – Możesz iść. Ja tu zostanę – rzucił, leniwie wstając z ziemi i przerywając swoje myśli, którym pozwolił zanadto się rozpędzić. Bezkształtnymi stopami zadusił jeszcze tlący się żar, a następnie wdrapał się na drzewo i wygodnie rozsiadając się w wysokich konarach, zaczął ślepić w żółtawą tarczę księżyca oraz zatapiając się w szmer liściastego lasu. Już od dłuższego czasu, gdy tak spędzał noce, by zbytnio nie rzucać się w oczy, zaczął coraz częściej przyłapywać się, że ten świat wydawał mu się o wiele bardziej spokojny, bezpieczny i przyjazny niż rodzinne strony.
                Kiedy dziewczyna zaginęła, w piekle panował istny chaos. Wiadomość, że człowiek był świadkiem walk rozprzestrzeniała się jak zaraza, nie oszczędzając nikogo, a za każdym razem zataczając coraz szersze kręgi wśród pospólstwa. Księcia Setha, z powodu licznych zeznań, wtrącono do aresztu, ale z braku dowodów i umiejętnie poprowadzonych zeznań pod okiem najznamienitszych adwokatów piekła, nie można mu było nic zarzucić. Już szczególnie postarała się o to sama Księżna, podkreślając na każdym kroku, że przecież to książę Raum pierwszy pojawił się w towarzystwie białowłosej dziewczyny.
                Isztar nie była obojętna na plotki, jakie rozsiewała jej konkurentka. Wskazała na to, jak próbowano otruć księcia podczas igrzysk i że do tej pory nie znaleziono winnego, więc jest wysoce prawdopodobne, że ta sama osoba posłużyła się również dziewczyną do swoich celów. Ponadto zaznaczała na każdym kroku, że jednorazowe spotkanie jest kwestią przypadku i że jeśli nie wierzą, mogą powołać najznakomitszych matematyków piekła, którzy swoimi obliczeniami dotyczącymi prawdopodobieństwa wykażą prawdziwość jej słów. W dodatku, to książę Seth był widywany kilkakrotnie z dziewczyną, i wszystko wskazywało, że nie był z nią z kaprysu, a celowo starał się, aby został zauważony, więc jeśli kogoś należy podejrzewać, to właśnie złotookiego księcia o udział w spisku przeciwko władcom. Tym samym obie kobiety rozsierdziły Beliala, który kazał je wysłać w dwa najdalsze zakątki piekła aż do odwołania.
                W takim zamęcie zniknięcie Sebastiana na kilka godzin nie wzbudziło żadnego zainteresowania, tym bardziej, że młody, czerwonooki książę miał zwyczaj znikać od zawsze, i wiedzieli o tym wszyscy, dlatego przypisanie każdej uczieczce jakiegoś czynu, który akurat miał miejsce, zwyczajnie się nie sprawdzał.
                W dodatku, pogoda wyświadczyła mu ogromną przysługę. Wrócił wówczas przemoczony i zziębnięty wprost w ramiona Efsedarum, która z matczyną troską zajęła się swoim wychowankiem, susząc go ręcznikiem i jednocześnie słowami głowę. Błękitnowłosa demonica wprost nie mogła się nadziwić głupocie, jaką ciągle wykazywał jej podopieczny.
                W taką pogodę żaden z demonów nawet nie zamierzał wyściubiać nosa w obawie o tymczasową utratę mocy i konsekwencje zdrowotne, które mogli złapać, paradując tego jednego, jedynego dnia w trakcie deszczu odkupienia ich anielskich braci. W dodatku, lejąca się strumieniami woda z krwistoczerwonych niebios zupełnie rozwiała człowieczy zapach dziewczyny, przynosząc na jego miejsce zapach ozonu i powietrza po burzy. Dlatego trop urwał się, gdy tylko czarno-biała para opuściła mury Zamku Królów, a Garbus został autentycznie z niczym i przeczuciem, jak sprawy się potoczyły i gdzie powinien szukać.
                Problem, albo ukryte błogosławieństwo polegało na tym, że nikt nie dawał wiary słowom demona-niewolnika, szczególnie takiemu, któremu odebrano jego własne imię i stawał się bezimiennym. Garbus już raz jest stracił za własną głupotę i nie zamierzał więcej tego błędu powtarzać. Wyciągnął wnioski z nauki, odrobił swoją pracę domową i był gotów wiele poświęcić, aby znowu wrócić przynajmniej w grono szanowanych obywateli Czeluści.
                Pamiętał jak dziś, jak zaczął gonić dziewczynę, przesiąkniętą zapachem krwi, przerażoną, czym prędzej oddalającą się z komnat Setha. Raz, prawie już ją miał, ale śliski materiał sukienki wymsknął mu się w locie, a drugą szansę zabrał mu Raum.
                – Bogowie zabili jednego z nas – wtrącił nagle, zupełnie bez powodu kompan, przerywając
nocną ciszę.
                – To co? – spytał Garbus, będąc zbyt oderwanym od tematu, by złapać wątek niezbędny do kontynuowania wymiany zdań. Zresztą, nie miał ochoty gadać z wyblakłoskórym. Wystarczy, że był ohydą dla oczu. – Ubrałbyś się w coś! Że też matka cię nie zadusiła przy narodzinach!
                – Nie miała okazji. Ponoć sama przy nich zdechła.
                – Też bym zdechł, gdybym musiał coś takiego wydać na świat – podsumował Garbus – W przeciwieństwie do ciebie, ja przynajmniej mam styl!
                – Chciałeś powiedzieć: ohydną mordę, garb i kupę kolców – nabijał się bladoskóry, po czym rozciągnął palcami swoją twarz i parodiował miny swego kompana, uchylając się przed kolejnymi ciosami. – Zemścijmy się na nich. Dlaczego by nie? – zaproponował nagle. – To powinno być karalne. My nie możemy ich zabijać na terenie neutralnym, jakim jest Ziemia. Oni mogą, jeśli nakryją nas na kradzieży dusz.
                – Sam sobie odpowiedziałeś na pytanie – mruknął zadowolony Garbus, dociskając wreszcie kompana do ziemi i wykręcając mu nogi. – Skoro był tak głupi i nie zabrał ich daleko stąd, byle by zejść z oczu tym pedantom, chociażby i do pierwszego lepszego sanktuarium, to jest sam sobie winien.
                – Ale tym razem, to była ta dziewczyna, którą szukałeś. Udało mi się uciec i przekazałem ci informację. Dlatego musisz się podzielić ze mną nagrodą – mruknął zadowolony, oblizując spierzchnięte usta. Po chwili wypluł w twarz garbusa całą serię z grudek ziemi, i kiedy spływały one po skórze kompana, zaczął chichotać śmiechem tak obleśnym, że aż Księżyc schował się za chmury, aby nie być świadkiem czegoś tak obleśnego. – Wygląda nawet, że się nie zorientowała!
                – Powtórzyłeś to już z pięćdziesiąt razy. Tak, nie zorientowała. Masz jeszcze jakieś jej gryzmoły? Nudzi mi się, a nie mam pojęcia, kiedy napisze kolejny.
                – Wydaje mi się, że to nie są wszystkie. Ale możesz być spokojny. Tak długo jak tu siedzę, a już trochę ją obserwuję, to nie minie dziesięć Słońć, jak pojawi  się tutaj znowu. 

2 komentarze:

  1. W zasadzie nie mam zbyt wiele do powiedzenia. Początkowo obawiałam się, że znów cały rozdział będzie w lostach - to by było już nudne xD. No i na szczęście nie był, ale ten już tak tylowo pokazywał tylko, że płynie czas i demony coś robią.
    Chociaż szczerze mówiąc... Zobacz, ile się wydarzyło orzez ten krótki czas, który ona u nich była. Biorąc pod uwagę, jak wolno dalej się to potoczyło przez kolejne cztery, to mi się wydaje takie nierealne. No, chyba że w międzyczasie wydarzyło się coś arcyważnego, co odwróciło ich uwagę, ale nic o tym nie ma na razie xD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z drugiej strony, nie mogę się rozpisywać nad każdą czynnością, którą robią, bo to by było złe. Rozwlekłabym się i tyle, poza tym już na samym początku ubezpieczyłam się, bo wspomnienia pokazują co im się żywnie podoba. No i gdyby znaleźli ją ot tak, to by nie było fajne xD Po trochu będę zamieszczać, co tam się dzieje, z różnych perspektyw ( będzie kiedyś Undziu. Tak planuję, chociaż nie będzie już teraźniejszości, aż do przebudzenia Sebastiana i wielkiego zdziwienia Ciela.

      Usuń