Kuroshitsuji fanfiction opowiadania pl Kuroshitsuji blog<\a>Ciel Phantomhive<\a>Sebastian Michaelis

środa, 2 listopada 2016

Wspomnienia demonów, część 50

Dzień dobry po długiej przerwie!
Zdążyłam się w międzyczasie bardzo dotkliwie oparzyć, tak, że mimo mojej niechęci do służby zdrowia wybieram się do lekarza po poradę. Najpierw ręka, teraz brzuch. Prześladuje mnie fatum albo własna głupota, nie wiem, co gorsze.
Kiedy kolejny? Trudno powiedzieć. Na razie wygląda tak, że będę miała ODROBINKĘ czasu, ale ta odrobina jest przeznaczona zarówno na żywienie, odpoczynek, naukę, rozrywkę, hobby oraz sen. Także sami rozumiecie, chcieć a móc to zupełnie różne rzeczy. W dodatku znowu miewam chwile autorskiego zwątpienia, nie mam kiedy porządnie betować notek, w ogóle wszystko na nie i „szycie jest cięszkie”, jak powiada pewien sławny, internetowy mem.


~~ L ~~

Wpatrywanie się w rozedrgane litery, zmieniające się zupełnie co jakiś czas, wymagało od Undertakera wielkiego opanowania, znacznie przekraczającego jego młody wiek i ciężar, który był w stanie udźwignąć. Historia po raz kolejny zmieniła swój bieg, a on mógł jedynie modlić się bądź zaklinać rzeczywistość na wszelkie dostępne sposoby, aby ta zmiana już się utrzymała do końca. Zdołał przeczytać kilka alternatywnych wersji, wiodących do różnych zakończeń w zależności od podjętych decyzji, uwzględniającego nie tylko śmierć ukochanej siostry, ale także daleko idące konsekwencje wykraczające poza krąg osób z nią związanych.
                Wszystkim towarzyszyło takie samo ciążące uczucie, krępujące ruchy i ograniczające w ciasnej skorupie, na którą składało się wiele czynników. Nie mógł wykroczyć poza możliwości swego ciała ani dowolnie manipulować przestrzenią . Chęć cofnięcia czasu również przebłyskiwała w odmętach myśli młodego boga, ale widzą, jak wiele może zmienić nawet najbardziej, zdawałoby się, błaha decyzja, Undertaker nie był już pewien, czy to ludzkie pragnienie nie było po prostu próbą oszukania samego siebie, a w dalszych konsekwencjach sposobem złagodzenia wyrzutów sumienia i umniejszenia winy.
                W końcu, zgodnie z opisem, do którego dotarł i ponownie przeczytał w milczeniu kilka razy, aby upewnić się, że nie śni,  około godziny drugiej w nocy, zupełnie niedaleko wyjścia z lasku miało się otworzyć przejście łączące piekielny i boski wymiar. Rozedrganym palcem wiódł wzdłuż liter, przełykając nieistniejącą ślinę w suchym gardle.  Powróci, a więc zupełnie coś innego, niż mówili mu od początku starzy żniwiarze, chcąc w ten sposób przygotować chłopca na najgorsze. Potrzeba ujrzenia bliskiej osoby z każdą sekundą zajmowała coraz większy obszar myśli, dopóki obsesyjnie nie myślał tylko o tym jednym. Zobaczy siostrę, wszystko się uda, będzie dobrze! Nawet nie dopuszczał do wiadomości innych możliwości. Trwał w swoim wewnętrznie wykreowanym świecie, nerwowo zerkając w stronę drzwi, czy przypadkiem nikomu nie przyszło do głowy urządzać nocnych spacerów po korytarzu. Cisza, jaka panoszyła się razem z ciemnością, nadając miejscu niezwykle złudny spokój, przerywana była jedynie, dudniącymi – jak się zdawało białowłosemu – uderzeniami jego serca i stanowczo zbyt głośnym oddechu. Chłopiec nagle poderwał się z ziemi i pobiegł przez korytarze bezszelestnie, tak, aby nie zostać zauważonym, a żeby jak najszybciej dostać się do gabinetu, w którym ślęczeli nad notatkami sędziwi bogowie.
                Shinigami - Heptling oraz Lancaster - również nie najlepiej znosili zniknięcie dziewczyny. Pomimo dogłębnej analizy wszystkich źródeł, wszelkich możliwości wykraczających czasami w świat baśni i legend oraz za i przeciw, zwyczajnie nie dawali dziewczynie szans na powrót większych od zera, a pomimo takiego werdyktu - który sami przecież wydali, opierając się na źródłach naukowych dostępnych światowi ponurych żniwiarzy - czekali, na przekór zdrowemu rozsądkowi i logice, z tlącą się nadzieją w sercach. Na co dokładnie liczyli? Ciężko powiedzieć.
                – Ona wróci! – krzyknął Undertaker, wpadając rozentuzjazmowany od progu i przerywając  męczącą ciszę. – Za kilka minut. Chodźcie, proszę! Chodźcie ze mną! Wróci! Wiem, gdzie!    Mężczyźni spojrzeli na siebie niepewnie, odczytując ze swoich twarzy wyraźnie rysujące się na nich obawy. Nadzieja była tak nikła, ale musieli doprowadzić sprawę pomyślnie do końca, jak przystało na porządnych żniwiarzy. Woleli na razie nie zadawać pytań, na to przyjdzie jeszcze czas. Teraz musieli za wszelką cenę uregulować sytuację. Jeśli to się uda, to dziewczyna będzie żywą legendą, jedyną boginią, która powróciła ze świata demonów do boskiego ładu żywa.
                Całą trójką wymknęli się z budynku, dbając o pozory i wręcz zapobiegliwie przestrzegając najbardziej idiotycznych, pedantycznych reguł. Lancaster zapobiegliwie wziął swojego ucznia za rękę, aby nie zgubił się w pędzie, jak również żeby zostać od razu pokierowanym, gdyby ten drugi zauważył coś wartego uwagi. Pomimo pośpieszań ze strony Heptlinga jak i niecierpliwości przejawianej ze strony białowłosego, na wszelki wypadek wyjaśnił pokrótce, jak powinien się zachowywać, aby szybko przemieszczać się z miejsca na miejsce, na wzór najbardziej nieuchwytnej ze wszystkich – śmierci.
                Niemal w ostatniej chwili zdążyli, by zobaczyć na własne oczy, jak materia rozwiera swoją gardziel, niszcząc i zakrzywiając świat dookoła. Drzewa wygięły się w stronę otworu, zasysane jakąś nieznajomą siłą, a ponadto dookoła zerwał się porywczy wiatr, gnając przed siebie i pędząc śmiecie napotkane na drodze oraz wzbijając ziarenka piasku. Przesądni powiedzieliby, że natura sama buntowała się na łączenie tak odległych wymiarów i wyrażała w ten sposób swój gniew. Nawet zwierzęta pochowały się na ten czas, czując coś nieokreślonego, ale jednocześnie wywołującego lęk i niepokój, jakby instynkt ich ostrzegał przed realnym zagrożeniem.
                W miejscu szwu otworzyła się ogromna, przepastna dziura skąpana w takim mroku, że nocne niebo rozświetlone tysiącami gwiazd zdawało się być jasnym i przyjemnym. Ku zdziwieniu mężczyzn, nawet tak absolutną czerń zaczęły z wolna rozświetlać złociste drobinki, namnażając się i unosząc w powietrzu, jak niezliczona chmara robaczków świętojańskich. Wówczas z mroku wyłoniła się biała postać, a przylegająca ciemność  otulała ja miękko, gładząc każdą część ciała, zanim nie wypuściła jej ze swoich macek i nie schowała się w zamykającej się dziurze.
                Wówczas wszystko ustało. Wiatr ucichł, jakby go nigdy nie było, ptaki znowu zaczęły świergotać, umilając długie, nocne godziny, a gwiazdy sprawiały wrażenie, jakby to, czego przed chwilą były świadkami, zupełnie ich nie poruszyło.
                Brat nie wytrzymał emocjonalnie i rzucił się na siostrę, tuląc ją do siebie, podczas gdy wzrok dziewczyny ciągle pozostawał pusty i wpatrzony w zanikające przejście, chociaż gdy bogowie spojrzeli w tą samą stronę, co ona, nie mogli zrozumieć, co takiego tam zobaczyła, a że z natury byli ostrożni, woleli przypisać to jakiemuś skutkowi przebywania w piekielnej krainie.  Lancaster jako jedyny z całej trójki zauważył, że jedna z macek ciemności wcale nie uciekła, tak jak inne, a została wchłonięta przez ciało bogini. Podszedł nieco bliżej i przyjrzał się temu miejscu, jednak nie nosiło ono żadnych śladów czy ran. Nauczony doświadczeniem wolał jednak o tym nie zapominać i nie zwalać na karb wyobraźni, a teraz wydawało się, ze najrozsądniejszym będzie o sprawie przemilczeć.
                – Collette, Collette, poznajesz mnie? – dopytywał brat, dotykając powoli każdego kawałka twarzy, próbując przyciągnąć jej uwagę z wielkim trudem.
                Zapiski, które czytał po kryjomu, nic nie wspominały o uczuciach ani myślach, mówiły jedynie, że wróci, a to, co widział, napawało go z wolna strachem. W głowie rodziła się powoli niechciana myśl, że jednak nie wszystko poszło tak dobrze, jak sobie wymarzył.
                – Zabierzmy ją do środka – rzucił Heptling, odsuwając dziewczynę od brata. Zdjął swoją kurtkę i narzucił na ramiona nieobecnej duchem, kiedy poczuł delikatny nacisk na swojej piersi.
                – Heptling, prawda? – usłyszał cichy głosik, a malachitowe spojrzenie utkwiło w jego jadowicie zielonych tęczówkach. Skinął głową, czekając, aż dziewczyna powie coś więcej, ale ona tylko rozglądała się, jakby nie do końca była świadoma, co się dzieje. Drobne palce nadal były tam, gdzie je zatrzymała, a mógłby przysiąść, że chociaż patrzyła przed siebie, niewiele widziała z otaczającego ją świata. Sprawiała nieodparte wrażenie, jakby szukała kogoś jeszcze, jakby jakaś jej cząstka nadal tkwiła w tamtym wymiarze, zaburzając zdolność racjonalnego myślenia
                – Jego tutaj nie ma, prawda? – zadała kolejne pytanie, które potwierdziło większość przypuszczeń shinigami.
                Lancaster spojrzał wymownie na swojego towarzysza, ale ten stanowczo pokręcił głową. Undertaker nie miał w tym momencie zielonego pojęcia, o co im chodziło, a wypytywać nie bardzo miał ochotę, bo zdrowie siostry było dla niego w tej ważniejsze. W swej naiwności zwalał wszystko na szok odbyty po takiej podróży i po cichu liczył, że jedna w pełni przespana noc w swoim własnym łóżku zdoła uleczyć, a przynajmniej zniwelować większość problemów, z którymi się w tej chwili borykali.
                – Nic ci nie jest? Nic cię nie boli? Zastanów się – nagabywał, dopóki biała główka nie odwróciła się ciężko w jego stronę.
                – Braciszku… Tyle się wydarzyło…
                – Opowiesz o tym później – przerwał poirytowany, ale jednocześnie wzruszony ze szczęścia Heptling. Odzyskał swoją podopieczną, teraz będzie już tylko lepiej, musi być. Przynajmniej obiecywał sobie w duchu solennie, że już nigdy nie zostawi jej samej przy żadnym zaklęciu. – Na razie się prześpisz, a jutro poważnie porozmawiamy, na razie tylko w czwórkę. Obiecuję ci to.
                – Dobrze ­– odparła sennie dziewczyna, zapadając się i zanim powrócili, zmęczone ciało odmówiło jej posłuszeństwa i odeszła w swoją krainę snu.
                Znowu była sama, w swojej pustce, razem z mechaniczną rośliną, która swoim tykaniem wypełniała cały martwy wymiar. Innych dźwięków nie było. W tym swoim świecie nigdy nie czuła bólu ani zmęczenia, nie miała jednak łączności ze swoim ciałem. Usiadła i tępo wpatrywała się w końcówki swoich palców, dopóki nie poczuła mruczenia ocierającego się o jej rękę.
                – Zostawił ci coś – zagadnęła kotka, szurając dziewczynę w rękę, w której kurczowo trzymała naszyjnik.
                Dziewczyna spojrzała na błyskotkę, a następnie przeniosła wzrok na spękaną ziemię wokół mechanicznej rośliny. Pomijając fakt, że według niej tykała o wiele szybciej, to ziemia wokół niej spękała, a w tym wypadku mogła przysiąść, że wcześniej tych rys nie było. W dodatku z nich wydobywały się delikatne, czarne opary, podobne do tych, które widziała w tunelu.
                – Chciałabym go jeszcze kiedyś zobaczyć.
                –  Na razie to znowu skróciłaś sobie życie, ratując jego. Jesteś zwyczajnie niereformowalna.

*
Bogowie zanieśli ja do jej własnego pokoju, postanawiając, że wszyscy zostaną w mieszkaniu na wypadek bóg raczy wiedzieć czego. Atmosfera znowu stała się napięta, a głównie przez to, że nie wiedzieli, czego mają się spodziewać. Dziewczyna nie wyglądała na jakość przesadnie poranioną, ba, w ogóle nie widać było, aby z kimś walczyła, a to nie mieściło się w ich głowach. W dodatku jedna z jej pięści była tak mocno zaciśnięta, że od środka zabarwiła się krwią i padła nawet propozycja, czy nie spróbować jej podważyć czymś palców i zobaczyć, co takiego tam chowa. Korzystając z okazji Lancaster obejrzał też ramię, ale niczego nie znalazł. Ciało było nienaruszone, ale ewidentnie z psychiką coś się stało.
                Stan taki utrzymywał się aż do rana, kiedy to dziewczyna, jak gdyby nigdy nic obudziła się we własnym łóżku. Zero majaczeń, krzyków, lunatykowania. Nic, co by wzbudzało podejrzenia. Nic, do czego można by było się przyczepić lub jej zarzucić. Brat pomógł na jej prośbę się ubrać, a następnie całe konsylium żniwiarzy wmusiło w nią śniadanie, chociaż skończyło się to zwróceniem posiłku niespełna parę chwil później.
                Nie do odroczenia była też wizyta zarządu, którą opiekunowie starali się odkładać jak najdłużej, aby dać dziewczynie czas. Tym razem sami musieli się pofatygować do biura zarządu, gdzie czekali już na nich grono przynudzających okularników. Czasami Heptling zastanawiał się nad tym fenomenem. Jego członkowie zdawali się być tak samo bez zdania, bez wyrazu i bez chęci do życia, jakby sklonowano cały personel albo wpuszczono jakąś zarazę zabierającą radość z życia. A do był dopiero początek, bo mieli przesłuchać ich wszystkich.
                Naturalnie, Undertaker słowem nie wspomniał o kradzieży księgi, mówiąc jedynie, że miał silne przeczucie, które przyprowadziło go na miejsce zdarzenia, a którego wyjaśnić nie umie. Pedanci rozważali takie wyjaśnienia jak fenomen bliźniąt, ale prawda była taka, że jednak Undertaker nie mógł do końca zaprzeczyć, jakoby tak nie było.
                Od zawsze czuł z siostrą szczególną więź. Nawet nie dlatego, że byli sobie niezwykle bliscy i wychowywali się razem jako bliźnięta, ale było coś jeszcze. W jakiś sposób czasami miał wrażenie, jakby mógł zajrzeć do jej umysłu. Wówczas okazywało się, ze myśleli dokładnie o tym samym, albo zabierali się za tę samą czynność dokładnie w taki sam sposób, jakby się zmówili i siebie naśladowali, a przecież wcale tak nie było. Identycznie się miała sprawa z odczuwaniem bólu, jednak brat nie miał pojęcia, czy działa to we dwie strony, czy to można zwalić na karb przewrażliwienia. Za to w snach często brał udział w wielu bitwach, odprowadzając poległych, co w ostatnim czasie zaczęło go niezwykle fascynować.
                Po męczącym przesłuchaniu zarząd podjął decyzję, która była do przewidzenia, a mianowicie: zakazał używania zaklęcia, którego uczyła się Andatejka. W przeciągu kilku dni miało kompletnie zniknąć ze wszystkich ksiąg, a jako uzasadnienie podano niebezpieczeństwo przekroczenia wymiarów. Dotychczas nikt nie odnotował takiego przypadku, dziewczyna była pierwsza, dlatego wolano już dmuchać na zimne. Co ciekawsze, białowłosą nie ukarano, ale wymuszono na niej dosyć specyficzną umowę: miała dokładnie opowiedzieć zarządowi o wszystkim, co widziała w świecie demonów, a Collette stanęła przed osobistym dylematem, na ile ważna była dla niej obietnica, jaką złożyła Raumowi. 

6 komentarzy:

  1. Ja pierdu... i wracamy do początkowych rozdz. To już wiemy jak doszło do usunięcia zaklęcia, coraz więcej rzeczy się wyjaśnia. Co to za metalowa roślina ? Popękana ziemia ? Co to wszystko znaczy i co się stanie jeżeli Andatejka za bardzo skróci sobie życie ? Och, oby wizyta w domu Sebusia nie wpłynęła zbytnio na jej psychikę. Jedna z macek mroku wchłonęła się w boginię ? To nie brzmi jak nowina zwiastująca happy end. I co zrobi Colette ? Dotrzyma obietnicy danej Raumowi, że będzie milczeć na temat ich krainy.. czy jednak ulegnie presji zarządu ? A swoją drogą na diabła im wiedzieć jak wygląda piekło ? Chcą się tam wybrać czy ki diabeł ? Dobra to by było na tyle :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Metalowa roślina jest wytworem charakterystycznym dla świata Andatejki, który sama stworzyła własnymi siłami w odmętach Styksu, nawet nie będąc do końca świadomą, podczas pierwszego spotkania z Heptlingiem. Co to jest... Nie mogę powiedzieć, musisz kombinowac sama.Za to co się stanie - o tym ostrzegała ją kotka. Jeśli umrze przedwcześnie, nie odpracuje swojej kary jako shinigami i utknie między wymiarami na zawsze, zalana przez dusze z jej wewnętrznego świata.
      Za późno, wizyta już wpłynęła XD
      No jak to jak, na wroga zawsze się zbiera haczyki, im więcej o nim wiesz, tym lepiej! Dlatego Andatejkę zmuszą poniekąd do udziału w swoich planach.

      Usuń
  2. widzą- wiedzą
    Tylko jedna literówka ..... No cóż Collette eróciła szczęśliwie. No i nie mam zastrzeżeń do rozdz. Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki :D Bardzo mnie to cieszy, bo im dłużej to piszę, tym, no co ja się będę oszukiwać, coraz ciężej mi ;) Aż marzę o kryminale na dziesięć rozdzialików max XD Spoiler, jak to skończę to właśnie takie cudko powstanie ;)
      Czy szczęśliwie, to się jeszcze okaże :D Do następnego :)

      Usuń
  3. Ciężko się czytało, bo ta interlinia mnie zabiła, dlatego mam wrażenie, że niewiele zrozumiałam, a cały rozdział był w dużej mierze bardziej streszczeniem niż rozdziałem. Ale nie jestem pewna, za bardzo wzrok mi skakał, żeby stwierdzić, czy to wina interlinii czy tekstu.
    No ale wróciła i będą ją przesłuchiwać i dobrze. Gdyby tego nie zrobili, to by było bez sensu, taka okazja rzadko się trafia. Metalowej rośliny rozkminiać nie będę, chociaż nie bez powodu zapewne jest metalowa i mam jakąś tam teorię, ale zostawię ją dla siebie. Czy to, co Sebuś jej zostawił, to to czarne, co w nią wniknęło? Czy to czarne to jeszcze co innego? Bo w sumie nie jestem pewna, niby to logiczne, ale kto wie. No i w sumie teraz jestem ciekawa rozkmin Seby po jej odejściu. Byłby dobry kontrast: on, żyjący, jakby nigdy nic, bo co demona jakaś tam dziewczynka. I ona: wiecznie wspominająca, bo sobie dziecinnie wmówiła, że go kocha. Tag, sadyzm jest dobry <3.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem ci nawet, że tak właśnie będzie ^^ Sebeuek co prawda będzie miał do niej nieco inny stosunek niż do większości ludzi ( co zresztą chyba udało mi się przedstawić), ale nadal będzie demonem. Z mgiełką ni wim ( tu wim, a tuu ni wim) to Hyde Park mózgowy. Na pewno zostawił jej czerwony medalion, który maskował zapach, sztylet i zranione serce XD
      Możliwe, że rozdział był opisem, ale trzeba było się nieco streszczać.

      Usuń