Kuroshitsuji fanfiction opowiadania pl Kuroshitsuji blog<\a>Ciel Phantomhive<\a>Sebastian Michaelis

sobota, 4 czerwca 2016

Wspomnienia demonów, część 35



Już myślałam, że nie zdążę napisać dzisiejszego rozdziału.
Dla czepialskich: na samym początku twórczości obecnego opowiadania – które się trochę rozrosło – zaznaczyłam, że będzie ono miało pewne zapożyczenia. To, że jest na motywach Kuroshitsuji wie każdy, kto tutaj się zjawi, a ponadto, uzgodniłam z inną autorką-bloggerką, Nami (www.czarnarozademona.blogspot.com), że zapożyczę od niej trzy rzeczy, na co wyraziła zgodę, a mianowicie:
1. Na onyksową posadzkę
2. Na ojcostwo Sebastiana
3. Na wykorzystanie postaci, którą obecnie uśmierciła w swoim opowiadaniu ( koniec tomu 2) , a mianowicie Setha, który w trzydziestym piątym odcinku mojej serii będzie miał swój debiut ^^
Nie no, pojawił się wcześniej. We wspomnieniach Sebusia i jako niemowlę.
W każdym razie, zapraszam do pozostawiania komentarzy i życzę miłego rozdziału.
````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````

~~ XXXV~~



            Sebastian zaniemówił po tym co od niej usłyszał, choć starał się za wszelką cenę utrzymać pozory. Nieświadomie otworzyła portal międzywymiarowy, zwany tutaj Heksametonium, czyli coś, czym nawet nieliczne demony z królewskiej kasty mogły się pochwalić. W dodatku, wstydziła się tego. Naprawdę była niesamowita. Powoli zaczynał rozumieć, dlaczego odrodziła się jako ponury żniwiarz. Zachodził tylko w głowę, dlaczego nie trafiła nawet jeszcze wyżej, do kasty anielskiej. Nie byłaby najsilniejszym z nich, no i tym nie czystej krwi, ale z jej umiejętnościami nie stanowiłoby to większego problemu.  
           
Potrafisz wrócić? spytał rzeczowo.        
           
Obawiam się, że nie dziewczyna pokręciła głową. ­– Ja w ogóle miałam ćwiczyć zaklęcie, żeby być w stanie chować moją kosę, jeśli zajdzie taka potrzeba. – Zaczęła gorliwie wyjaśniać, wymachując dłońmi i zerkając na swoją kosę.  – Powtarzałam słowo w słowo tak, jak powiedział Heptling…
            – Musiałaś coś przekręcić, inaczej nie ma rady. I kto to jest Heptling? Tez tu jest? Nie wyczuwam go – odparł demon, rozglądając się po bokach.
            Białowłosa zignorowała część o czuciu, bo nie zrozumiała, co konkretnie demon miał na myśli, a pytać nie chciała. Wstydziła się, że może to coś oczywistego, co powinna sama zrozumieć. Za to oburzyło ją to, że demon z taką lekkością sugerował oczywiste rozwiązanie zagadki, jak się tutaj znalazła. Nadęła policzki i splotła ręce na piersi, posępnie na niego spoglądając i wątpiąc w trafność jego rozumowania.
            – Nieprawda! Powtarzałam słowo w sło…
            – Innej możliwości nie ma. Posłuchaj – przerwał jej Sebastian, patrząc prosto w oczy – ta magia bogów śmierci jest spisana w prastarym języku wspólnym dla demonów, aniołów i bogów śmierci. Wystarczy, że niezłośliwie zaakcentowałaś coś nie tak, przeciągnęłaś, przekręciłaś, a zaklęcie mogło zmienić zupełnie swoje właściwości – wyjaśnił cierpliwie Sebastian, nie wiedząc, co może być w jego rozumowaniu nieoczywistego.
            Sytuacja była dość patowa. Sam nie mógł otworzyć przejścia, przynajmniej teraz, dopóki nie odbędą się gry rankingowe. Znajdował się pod ścisła obserwacją, a każde podejrzane zniknięcie można by było odebrać jako jego dezercję z igrzysk, do których był zobligowany przystąpić. A powierzyć jej komukolwiek nie chciał. Zostałaby zabita, nie pytając, ani co tu robi, ani kim jest. Odesłanie jej przez wspólny portal było równie ryzykowne, bo nie miał żadnej pewności, że trafi tam, gdzie powinna.
            Czyli przez najbliższy czas będą zmuszeni zostać razem. Chyba że…
            – Gdybym przyniósł ci z biblioteki odpowiednią książkę, poradziłabyś sobie? – zapytał, zadowolony, że wpadł na dobry pomysł. Zupełnie nie przejmował się pieczęciami, które musiałaby utworzyć, aby utrzymać chybotliwe przejście w tunelu czasoprzestrzeni. Skoro dotarła tutaj samodzielnie, bez żadnego uszczerbku na zdrowiu, to powrót nie wydawał się wyczynem wykraczającym ponad jej możliwości.
             Ku jego zaskoczeniu, bogini zaczęła miętolić w dłoniach sukienkę, co niechybnie wróżyło nadchodzące problemy.
            – Ja… nie umiem czytać. – szepnęła cichutko, rumieniąc się ze wstydu.
            Demon westchnął nad ludzką tępotą. Że też o tym nie pomyślał, a właściwie: nawet nie brał pod uwagę, bo wydawało mu się oczywistym, że istoty takie jak oni, mieli czas na nauczenie się paru podstawowych rzeczy. Z tego wyciągnął jeszcze jeden wniosek, a mianowicie, że boginka musiała zupełnie niedawno umrzeć jako człowiek. Tym bardziej siła białowłosej – w zestawieniu z nowym faktem, jaki wypłynął na światło dzienne – wydawała mu się godna zainteresowania, a nawet obiecywał sobie po jej osobie rozrywkę, której nie dostarczyła mu nawet jego służba na Ziemi.
            – W takim razie jesteś zmuszona pozostać tutaj przez jakiś czas. Chodź, zastanowię się, co z tobą zrobić – zdecydował Sebastian, mając absolutną pustkę w głowie i brak jakichkolwiek planów na nadchodzący czas.
            Sytuacja mocno się skomplikowała. Inni nie mogli wiedzieć, że Collette należała do bogów śmierci, a zostawić jej też by nie chciał. Nie był do końca pewien, dlaczego tak kurczowo uczepił się myśli, że nie może jej bez skrępowania porzucić. Czuł się w obowiązku odprawić dziewczynę bezpiecznie na ziemię, w zamian za przysługę, jaką mu wyświadczyła. Tymczasem szedł zamyślony przed siebie, licząc, że zdoła coś wykombinować. Nikt nie miałby mu ewentualnego rozstania za złe, dziewczyna mogła mieć pretensje tylko do własnego losu. Bo na pewno nie robił tego z przyjacielstwa, zgodził się na ten epitet tylko w nadziei na urozmaicenie swojego wolnego czasu, jaki musiał spędzić w piekle. Właściwie, przyjaźń wydawała mu się przesycona fałszywością, nie widział w niej nic drogocennego ani czegoś, za czym warto gonić.
                        – Jednak schowaj kosę. – poprosił nagle, zerkając na nią przez ramię, zatrzymując się w miejscu. 
            Andatejka spojrzała na niego oczami szeroko otwartymi ze strachu. Skoro zaklęcie przeniosło ją tutaj, może schowanie też zakończy się niepowodzeniem? Zacisnęła oczy i zaczęła błagać w myślach kotkę, żeby zniknęła razem z bronią. Jeżeli to poskutkuje, nie będzie musiała wymawiać zaklęcia. Zdawało się jej, że jeśli tym razem się przeniesie, może już nie mieć tyle szczęścia, co z Raumem. Białowłosa odszukała wzrokiem zwierzątko, przypominając sobie, że przecież na początku kosa znikała jakoś tak sama z siebie. Nie wzięła pod uwagę tego, że sama wydała w myślach takie a nie inne polecenie.
            Proszę, zniknij, chcę z nim zostać – powtarzała w myślach, wiedząc, że kotka powinna ją usłyszeć. Zwierzątko otarło się o jej łydkę, mruknęło i rozpłynęło się w powietrzu, tak samo jak nieożywiona część broni. Ulga, jaką odczuwała Andatejka, była wprost nie do opisania. Pokręciła głową na boki, szukając w demonie potwierdzenia, że broń na pewno zniknęła i to nie jest tylko przyjemny oman.
            Demon zaczekał, aż kosa zniknie i szedł dalej, niepomny na heroiczne wysiłki ze strony dziewczyny, aby go dogonić. Planował na razie zostawić ją w swoich apartamentach jako gościa. Wówczas nikt nie powinien się wtrącać w nieswoje sprawy, a Andatejka miałaby zapewnione podstawowe minimum bezpieczeństwa. Problem główny jednak pozostawał nierozwiązany i nie rozwiąże się sam, jeśli nie zdoła przechytrzyć inne demony. Bo nie zdoła ukryć, że dziewczyna nie jest demonem.
            Z pomocą przyszedł mu jego lotny umysł, podsuwając plan działania. Potrzebowałby tylko pewnego źródła, które było dość daleko, jakieś dwie, trzy godziny demonicznym biegiem stąd. Jednak nie miał innego wyboru, a jeśli pragnął zapewnić Collette bezpieczeństwo, musiał się posunąć do tego rozwiązania.
            – Potrafisz szybko biegać? – zapytał, bo z jego dotychczasowych doświadczeń odnośnie bogów śmierci wynikało, że mogli spokojnie dotrzymywać tempa demonom. Sam jeszcze z żadnym nie miał okazji się zmierzyć, ale nie zaszkodzi sprawdzić się w praktyce. Duma podszeptywała mu, że oczywiście jego rasa była bardziej wytrzymała i że z łatwością by wygrał.
            – N…nie wiem.
            Andatejce zabrzmiało to podejrzanie znajomo, jak wówczas, gdy Heptling znienacka kazał jej iść po dachu. Nauczona życiem, wolała nie ryzykować, a będąc już zupełnie szczerym, naprawdę nie miała pojęcia, czy potrafi biegać szybko w demoniej kategorii. Może jej szybko to dla nich strasznie wolno.
            Wobec tego Sebastian przykucnął i kazał dziewczynie wdrapać się mu na plecy. Droga była daleka, a nie chciał robić zbędnych przystanków na trasie tam i z powrotem. On da radę ją pokonać, a to chuchro będzie podróżowało na barana, skoro samo nie umie. Pomimo że białowłosa próbowała coś powiedzieć, spojrzał na nią tak, że nie miała już nic do dodania i posłusznie zaplotła mu ręce wokół szyi.
            – Gotowa? To będzie szybka podróż, chociaż długa. Mów, gdybyś potrzebowała przerwy – uprzedził lojalnie i zaczął biec niewiarygodnie lekko, jakby w ogóle nie miał kontaktu z podłożem, a płynął w powietrzu.
             Z początku bogini bała się nawet drgnąć, żeby nie spaść, bo prędkość, z jaką się przemieszczali, napawała ją przerażeniem. Gdyby nie to, że Raum trzymał ją mocno, pewnie dawno by już spadła z wrażenia gdzieś po pierwszym, gwałtowniejszym zakręcie. Droga, czy też trasa to też było określenie na wyrost, bo zależało to od mijanego odcinka. Raz biegli prawie poziomo po skałach, przecząc prawom grawitacji, na innym etapie przeskakiwali po rozłożystych konarach, aby nie wpaść na tereny zalane po pas błotem. Tylko nieliczne odbywali niezwykle standartowo, biegnąc po rozgrzanych piaskach.
             Kiedy drętwiejące mięśnie zaczęły się dawać dziewczynie we znaki, dotarli do miejsca przeznaczenia, gdzie demon ją zsadził z siebie i kazał iść za nim, uprzedzając, że jak się zgubi, to nie będzie jej szukał. Andatejka z ulgą rozprostowywała nogi, kręcąc głową na boki jak najęta, żeby napatrzyć się krajobrazowi, gdy jej oczom ukazało się przejście. Nie byłoby w nim nic nadzwyczajnego, gdyby nie pora dnia, w jakiej odwiedzili to miejsce. Przez wylot prześwitywało jasne słońce, rzucając żółto-zielone światło, które następnie ginęło rozproszone w trawach porastających ruiny. Zmurszałe kamienie pokryte mchem nie zdradzały niczyjej obecności, a zwisające podłużne liście, nieco przesłaniające wejście do tunelu, dawało temu obrazowi szczególnie urokliwy charakter.
            Sebastian wszedł na powoli na schodki prowadzące do kamiennego przejścia, gdy obydwoje usłyszeli zbliżający się szum wody. Na twarz Rauma wkradł się uśmieszek zadowolenia, za to Collette patrzyła pod nogi, gdzie mogło być źródło, które niewątpliwie oboje słyszeli. Tylko dlaczego demon był taki pewny siebie?
            Chlapanie wody było coraz wyraźniejsze i przybierało na sile, dopóki strumień białej, spienionej cieczy nie wypłynął przez skalny tunel, spływając hałaśliwie w dół po schodkach, na których stali.
            – Raum, twoje nogi! – krzyknęła dziewczyna i już rzuciła się, by wyrzucić go z rzeki, gdy demon powstrzymał ją ruchem ręki.
            – W porządku, spójrz. Tak powinno być, ta woda działa tak na wszystkie demony – uściślił, zachowując się tak, jakby nie odczuwał żadnego dyskomfortu ani bólu.  
            Andatejka trwożliwie przeniosła wzrok w dół, gdzie jeszcze przed chwilą stały nogi demona. Teraz, w tym miejscu stały one nadal, tylko wypłukane ze wszelkiej skóry, naczyń i mięśni. Po prostu szereg kości ustawionych tak, jak powinny. Z lekiem podniosła głowę i spojrzała na towarzysza, oczekując wyjaśnień.
            – Nic mi nie będzie, za to ty będziesz pachnieć dla innych jak demon, dzięki czemu będziesz w miarę bezpieczna. Tylko to źródło ma taką moc, a wypływa, kiedy jego drogę przetnie jakieś dziecko ciemności, tak jak ja. Dlatego woda wydostała się na powierzchnię . Gdybyś przyszła tu sama, nic by się nie stało. – wyjaśnił demon, podając bogince rękę. – Musimy się w niej obydwoje zanurzyć. Nic ci nie będzie, mi zresztą też nie. Inaczej bym tego nie zrobił – dodał nieco bezczelnie, po czym na trzy wzięli głębszy oddech i trafili poniżej poziomu wody.
            Chociaż Sebastian uprzedzał ją, aby nie otwierała oczu pod wodą, dziewczyna nie mogła wytrzymać i kiedy śluzówki zaczęły piec, na moment podniosła powieki, widząc tuż obok siebie żywy szkielet trzymający ją za ręce i dała by sobie w tej chyli rękę uciąć, że wzdychający, gdy okazała nieposłuszeństwo. Trochę ciężko było odczytać emocje z twardych kości, które zachowały tylko zdolność do ruchu.
            Demon policzył w myślach do pięciu, po czym wyciągnął mokrą dziewczynę na powierzchnię.
            – No i po co ci to było? Ładne miałem kostki? – zapytał, w całości wyglądając już tak, jak zanim miał bezpośredni kontakt z wodą, po czym zbliżył twarz do dziewczyny i obwieścił triumfatorsko – eksperyment udany! Pachniesz jak ja!
            – Czyli… Ty nawet nie wiedziałeś, co robisz? – zezłościła się dziewczyna.
            – Wyobraź sobie, że na co dzień nie zajmuje się przystosowaniem zagubionych bogów śmierci do życia w piekle. Kiedyś słyszałem o tym źródle, nudząc się odnalazłem je po długich, żmudnych poszukiwaniach i nawet wykąpałem, by naocznie przekonać się, że ta woda pokazuje, kto w tym świecie jest potępiony. Ty nie jesteś, więc zachowałaś swój wygląd. Ja niestety tak, więc mogę świecić kosteczkami.
            – Ale… To jest makabryczne!
            – Przesadzasz. To tylko kąpiel z żywym trupem – zaśmiał się demon i korzystając ze swych piekielnych umiejętności, natychmiast pozbył się resztek wody zarówno z siebie, jak i swojej towarzyszki.
            – Teraz możemy wracać do domu. Powinno ci się spodobać, jeśli lubisz monstrualne budowle.
            Tym razem Andatejka miała większe opory, by podróżować z nim na barana, bo umysł ciągle podsuwał jej wizję, kiedy leżał obok niej jako szkielet i bezczelnie się uśmiechał. Sama powąchała się dyskretnie, korzystając z tego, że nie mógł jej zobaczyć, ale nie wyczuła żadnej subtelnej różnicy, a tempo, w jakim pokonywali pozostałą trasę, przyprawiało ją o zawroty głowy.
             Zbliżając się do celu, Sebastian poprosił Andatejkę, by spojrzała przed siebie i powiedziała, czy odpowiada jej tymczasowa siedziba. Zbliżali się do Zamku Królów, który już z daleka emitował delikatną, fioletową poświatą, nieuchwytną dla ludzkiego oka. Dlatego był niezmiernie ciekawy, czy dziewczyna będzie w stanie go zobaczyć. Jako śmiertelnik nie powinna wcale, ale przecież była już bogiem śmierci, a to do czegoś zobowiązywało.
            – Trochę niewyraźny – mruknęła niepewnie, wychylając głowę i czekając, aż będzie mogła powiedzieć coś więcej – Jest duży, to widzę. I ma ciemne ściany, chociaż… Nie, ich kolor się zmienia! –
zawołała, dumna ze swojego odkrycia. To wyglądało równie magicznie jak źródło, z którego właśnie wracali, ale to było piękne, nie makabryczne.
            Sebastian zrzucił ją z siebie tuż przed wejściem i kazał za sobą iść, nie oglądając się na boki i nie odpowiadając na żadne zaczepki ze strony innych demonów.
            – Mam tylko nadzieję, że podejdziesz do tego poważniej niż jak do prośby o nieotwieranie oczu – rzucił pogardliwie, w duchu stwierdzając, że odniósł zamierzony skutek. Dziewczynie nawet przez myśl nie przeszło zrobić inaczej, a demon spokojnie, otoczony aurą majestatu, kierował się w sobie tylko znanym kierunku, witając się z nielicznymi demonami.
            Kiedy wydawało się już, że są sami, a korytarze niosły echem tylko ich kroki, minęli się w przejściu ze złotookim demonem, którego Raum nazwał swoim bratem. Andatejka wbiła wzrok w ziemię, ale czuła, że jest obiektem zainteresowania nowopoznanego. Nawet, kiedy ruszyli dalej, złotooki zatrzymał się i odprowadzał ich spojrzeniem, dopóki nie przegoniło go krwistoczerwone spojrzenie wściekłych tęczówek, niosących jasny, uniwersalny przekaz.
            – To nie twoja sprawa, Seth.

7 komentarzy:

  1. Borze, taki fejm. Ktoś czerpie ze mnie <3. Następny punkt na drodze do zajebistości to: ludzie piszą gównoopka w oparciu o moją książkę. Nie mogę się tego dnia doczekać xD.
    Anyway... Jaja sobie robisz TT_TT. Po takiej szumnej zapowiedzi, dajesz nam Setha jeszcze mniej, niż ostatnio... On nawet nic nie powiedział. Co to za debiut? Chamstwo! XD
    Sebuś z Andatejką byli uroczy. Ale czepnę się. O ile pomysł z rzeczką i Sebuś szkielecik mi się podobał, tak samo jak ich wymiana zdań, to sama idea jest strasznie marysuistyczna. On potrzehuje ją ukryć - zjawia się magiczna rzeka i nie wiadomo, czy się uda, ale się udało, imperatyw kazał. Byłoby lepiej, gdyby ta rzeczka zjawiła się ee wcześniejszych rozdziałach, chociażby mimochodem (chyba że się zjawiła, a ja nie pamiętam, tk wtedy sorry xD), wtedy nie byłoby tak wyraźnie sidać, że ona istniała w piekle tylko po to, żeby Sebuś mógł ją wykorzystać, by zmienić zapach Andatejki xD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja serio mam z tym zapachem nie halo xddddd Proszę, ja to dzisiaj wymyśliłam jak się zwijałam z bólu xddddd Aż tak akcji nie umiem planować z rocznym wyprzedzeniem xdddd Źle to o mnie świadczy :-* ale silne postanowienie poprawy, będę myśleć o fabule częściej :-*
      Przepraszam za Secika, ale pamiętasz, jak ktoś mi zarzucił wyrywanie serca jako plagiat od ciebie T_T To wolę zaznaczyć, że ooo tak jest.

      Usuń
  2. Geniusz! Ten rozdział mnie zachwycił, wzruszył, zaintrygował, podsycił ciekawość. Kocham Sebas-chana ♡
    Jest supcio w kazdej wersji i żaden Seth mu nie dorówna :P Andajtejka też tak na pewno myśli :D
    Pozdrawiam cię serdecznie i mam nadzieję, że nie pojawi się w następnym rozdziale ta żmija, a w razie czego, to coś niech pójdzie w jej planie nie taj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojeeej, wstydniś, dziękuję ♡ Ja też kocham Sebusia, taki fangirling nieuleczalny.
      Andatejka to przecież wiadomo, że to dziwne dziecko XD ale nie mów tak o Seciku, to jego królewski brat i przez całe
      starał się mu dorównać, nie niszcz mu marzeń XD
      Ta żmija - masz na myśli Kurarę? Jesteśmy na Zamku, wszystko się może zdarzyć ^^

      Usuń
  3. Witaj!

    Twój blog zagościł już na szczytach Helikonu. Weź udział w wielu przygodach!
    Zapraszam Cię na kurier-elizjum.blogspot.com
    gdzie możesz podjąć się nowych wyzwań!

    Serdecznie pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No no robi się ciekawie czekam na dalsze części z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, ładne mam kosteczki haha to było boskie naprawdę,  ale dostrzegam że naprawdę na niej mu zależy, a tak myśląc o tym uwielbianiu kotów czy na przykład to nie zasługa Andatejki...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń