Kuroshitsuji fanfiction opowiadania pl Kuroshitsuji blog<\a>Ciel Phantomhive<\a>Sebastian Michaelis

piątek, 17 czerwca 2016

Wspomnienia demonów, część 37


Witam wszystkich czytelników, tych utajonych także :D
Tym razem wybitnie szybko udało mi się wyprodukować rozdział, zajęło mi to tylko dwa dni. Ale to nic w porównaniu z komfortem, że nie muszę się śpieszyć z pisaniem i mogę na spokojnie pomyśleć, co dalej zrobić z tym fantem, jak rozegrać losy bohaterów.
Smutno mi, ze nie skomentowaliście rozdziału z Sethem, którego powstanie przypłaciłam bólem głowy, załamaniem nerwowym i nieodstępująca na krok myślą: „Boże, ale ja pierdoły piszę!” Jednak mam także i dobrą wiadomość. Niedługo będę obchodzić trzydzieści tysięcy wyświetleń bloga, a z tej okazji powstanie oneshot. Nie mam pojęcia, kiedy go wstawię, bo obecny czas jest gorący i obfitujący w wydarzenia i dobrze będzie, jeśli będę się wyrabiać ze standardową twórczością.
``````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````

~~ XXXVII ~~


            – Martwiłem się. Zbyt długo nie wracała, a co gorsza, nie mogłem jej wyczuć  – przyznał Undertaker, rozciągając się wygodnie na dywanie usłanym z opadłych, czerwonych liści. Od tego siedzenia w jednej pozycji przez dłuższy czas zesztywniały mu mięśnie, a młody hrabia jak siedział nad kamerdynerem, tak siedział i nawet nie wyglądało na to,  że seans z retrospekcji życia zbliża się ku końcowi.  
            – No to dlaczego podszedłeś za nimi? – zapytał lekko rozkojarzony Grell.                      
           
– To było naturalne. Dobrze wiesz, że sprawa dotyczyła mojej siostry, a oni robili z tego wielką tajemnicę i sprawa urastała do niebagatelnych rozmiarów. Miałem pozwolić, by to wszystko działo się obok mnie, bez mojego udziału? O nie – żachnął się grabarz, zatrzymując wzrok na chwilę na jednej z jego licznych blizn pokrywających dłonie – byłem zbyt dobrym bratem. Może, gdyby sprawa nie dotyczyła mnie, byłoby inaczej… Ciężko powiedzieć.
                Grella zdziwiła ta forma czasu przeszłego, ale się nie dopytywał. Grabarz wtajemniczał go po trochu w historię, dlatego sądził, że może jeszcze się dowie. A może zwyczajnie odpracowała już swoje grzechy, za które została skazana na żywot shinigami i powróciła jako wolna dusza? Albo to zwyczajny przypadek?
                Undertaker wyrwał się z transu i kontynuował swoją historię, udając, że poprawiał pierścień rzekomo uciskający opuchnięte palce.
                –  Gdyby to była jednorazowa rozmowa, pewnie bym sobie darował i stwierdził, że rozmawiają na jakiś zwyczajny temat, jednak nie umknęło mi, że ich spotkania stawały się coraz częstsze, a przed każdym z nich Lancaster przesiadywał godzinami w swoim papierowym sanktuarium. Wówczas nie można było mu przeszkadzać, więc zasadniczo wszystkich interesantów odsyłałem, prosząc, by zostawili wiadomość lub przyszli później, a żeby zabić nudę zacząłem przeglądać jedną z porzuconych na podłodze ksiąg. Wyglądała na bardzo starą, właściwie, rozsypywała się w dłoniach.
            – Pfe! A potem weź domyj ten wszędobylski kurz! Już nie mówię o podrażnionych spojówkach – obruszył się Grell, zapobiegliwie przecierając oczy, pomimo że wśród listopadowej wichury na dworze nie groził mu żaden paproch z książki, a szczególnie takiej naturze jak czerwonowłosy shinigami, dla którego książka równała się najwyższej karze, jaką należy ponieść w imię swobody wymachiwania stylizowana piłą mechaniczną przed nagraniami filmowymi. – Najważniejsza jest praktyka – kontynuował przerwana myśl – gdy zaatakuje cię Sebastian, nie pyta, ile przeczytałeś ksiąg ani na której stronie zostawiliśmy zakładkę. Liczy się tylko miłość, emocje i krew! – zawołał, wpadając w ramy swojego standardowego, dobrego nastroju, drażniąc ząbkami łańcucha idealnie gładką twarz.  – Och, Sebuś, wrrrrrr! Tnąłbym cię, kochałbym cię, tylko się obudź! – jęczał, kręcąc się w miejscu. – Tęsknię… Ten drań Ciel zabrał cię całego dla siebie. Wiem, jak bardzo cierpisz, tak bardzo tego nie chciałeś…
            – Spokojnie, kiedyś na pewno się ocknie. Widać użyłeś sporo soku – uspokajał białowłosy, widząc, że Grell oddaje się w całości swojemu fetyszowi.
            – No a jak! Wylałem cały flakonik, dla efektu – natychmiast potwierdził jego przypuszczenia, kładąc piłę na kolana. – Ej, Unduś, a może by tak wstawić do mojej piły silnik czterosuwowy? Wówczas nie musiałbym się martwić o układ smarowania, a wiesz, z jaką przyjemnością moje maleństwo wówczas rozbryzgałoby krew demona, zabarwiając wszystko na czerwono! – ekscytował się, pokazując urządzenie staremu shinigamiemu, chociaż każdy, kto wówczas by ich widział, bez trudu by orzekł, jak bardzo grabarzowi to było obojętne. W przeciwieństwie do kolegi po fachu, mechanika nie pociągała go aż tak bardzo, ale w całości akceptował bzika Grella na punkcie jego kosy. W pewnych sytuacjach, była o wiele bardziej przydatna niż zwyczajne nożyce. Albo chociażby kosiarka Ronalda.
            – Widać – uśmiechnął się Grabarz, powracając do historii. – Ta księga była dziwna. Nic z niej nie rozumiałem. W tym czasie Hepting po prostu wpadł do gabinetu, rzucając w przestrzeń, że dziewczyna będzie zajęta w bibliotece, a Lancaster skinął głową bez żadnego słowa.  Rozmawiali.

                Kazałem jej nauczyć się na pamięć inkantacji – stwierdził Heptling, siadając na krześle naprzeciwko sędziwego boga przy biurku zawalonym stosem papierów i ręcznie sporządzonych notatek. Część z nich pokryta była rysunkami ze szczegółowymi przypisami, pozostałe stanowiły po prostu urywki, które przepisywał z kodeksów, aby nic istotnego mu nie uciekło.
                Lancaster obrzucił go takim spojrzeniem, które miałoby siłę zabijać, aż Undertaker mimowolnie poczuł przebiegające dreszcze. Podpełzł na kolanach do drzwi i dosłownie zamienił się w słuch. Jaką inkantację? Wypadałoby wiedzieć, chociażby po to, by móc ją w razie potrzeby chronić. Oddychał miarowo spokojnym, wyuczonym sposobem i starał się jak najwięcej wynieść z tej rozmowy.
                 – Powinieneś z nią być – zasugerował staruszek.
                – A nie przyszło ci do głowy, że to może być uciążliwe takie wiszenie komuś nad karkiem cały czas? Ma zadanie do wykonania, niech zrobi je w spokoju. Wystarczy, że codziennie przychodzą ci pedanci z Zarządu, wypytując się o każdą pierdołę. Ciągle traktują ją  jak potencjalne zagrożenie. To jest chore. To tylko zwykła dziewczyna – żalił się jedynemu z bogów, który chciał mu pomóc. Westchnął męczeńsko, odrzucając głowę do tyłu. Żeby jeszcze tylko jego przepytywali, to pół biedy, jakoś by to zniósł, ale codzienne nękanie dziewczyny uważał za poniżej godności czyjejkolwiek.  
                 – Właśnie, Heptling. Dziewczyna w świecie bogów śmierci, z łatwością łamiąca wszelkie zasady. W dodatku z runą w języku staroichirańskim. Zbadałem to i nie mam wątpliwości. Już gdy pierwszy raz ją zobaczyłem nie miałem żadnych, ale sprawa była na tyle poważna, że sprawdzałem to jeszcze kilka razy i wniosek za każdym razem był ten sam. Nie ma mowy o pomyłce. Wiesz, co to za język, prawda?
                 – Oczywiście. Prastary wspólny język. Kiedyś go używaliśmy.
                 – Prastary wspólny język dlaaaa…? – kontynuował Lancaster, przeciągając ostatnią samogłoskę, chcąc, aby jego kolega po fachu wypowiedział to na głos.
                 – Dla… Aniołów, Bogów śmierci i Demonów – dokończył o wiele bardziej zdenerwowany. – Lancaster, co ty insynuujesz?! – dodał nie na żarty zdenerwowany.
                Undertaker poczuł dziwny, nagły, rozszarpujący ból na nodze. Przezornie nie poruszył się, tylko zerknął wzrokiem. Z nim było wszystko w porządku, za to ze zdenerwowaniem uświadomił sobie, że nie wyczuwa obecności siostry. Tak jakby była i nagle rozpłynęła się w powietrzu. Co gorsza, wyglądało na to, że odczuwany dyskomfort zaliczał się do bólów fantomowych.
                – Właśnie, w tym jest chyba najgorsza rzecz. Albo i nie. Wystarczy, że coś przekręci, pomyśli, źle zaakcentuje, a może spowodować zmianę w dowolnym świecie. Gdyby zarząd się o tym dowiedział, jestem przekonany, ze znalazłby sposób, żeby się jej pozbyć.
                 – Ale, Lancaster… Wytłumacz mi jedną rzecz ­– zaczął męczeńsko Heptling. – Dlaczego przeznaczenie tak bardzo ją nienawidzi?
                 – Nie wiem – odparł cicho bóg – może w jej księdze znalazłaby się odpowiedź, ale czytanie ich, dopóki wydarzenia nie będą miały miejsca, jest zabronione. Inaczej wyobraź sobie ten chaos, gdyby bogowie zmieniali przyszłość swoim faworytom.  – Nawet nie chcę o tym myśleć – przyznał uczciwie, wzdrygając się na myśl o bałaganie.
                 – Jest coś gorszego. Sam już nie wiem – westchnął stary bóg, garbiąc się nad stołem. Wszystko, co zdołał zanotować, od razu zapamiętywał, więc ten cały stos papierów utwierdzał go jedynie w przekonaniu, że nie śni. – Wiesz, kiedy ostatni raz według różnych  źródeł ten język był w użyciu?
                Heptling podniósł zmęczony wzrok, wpatrując się w twarz pooraną zmarszczkami.  Chociaż tego nie powiedział, w powietrzu wisiała ciężka prośba „dobij”.
                 – Podczas wojny trzech nacji. Po tej, w której osądzaliśmy straty. Byłeś już wówczas na świecie?
                 – Nie – zaprzeczył Heptling – zaledwie słyszałem pogłoski. Nigdy o tym otwarcie nie mówiono.
                – Bo też nie było i o czym. Czyż  warto chwalić się rzezią mas Aniołów i Demonów? Pozostaliśmy neutralni. To był błąd, może gdybyśmy się opowiedzieli po którejś stronie, nie zginęłoby tyle istnień… Te dusze nie spoczęły, Heptling. One odbywają wędrówkę w ludzkich ciałach. Stąd tyle wybitnych osób i najgorszych zwyrodnialców. Wszystko zależy, jakie upodobania mieli ci, co zginęli.
                Undertaker omal nie jęknął z bólu. Był pewien, że stało się coś złego. Zerwał się z miejsca nie dbając, że zostanie usłyszany. Rzucił się do drzwi i gnał do biblioteki, gdzie według słów nauczyciela powinien ją zastać. Rozgorączkowany biegał od stołu do stołu, przejrzał wszystkie półki zastawione książkami w nadziei, że się myli i że gdzieś jest.
                –  Nie ma – jęknął, biegnąc dalej, aż kilka nadgorliwych osobników zwróciło mu uwagę, że tutaj nie wolno biegać.
                Wbiegł z powrotem do pokoju, w którym spotkał się ze zdenerwowanym wzrokiem obu mężczyzn. Jednak chłopak nie przejmował się takimi drobiazgami jak przerwanie rozmowy, chociaż dobrze wiedział, że obydwaj by tego nie chcieli.
                – Andatejka zniknęła – wysapał, ledwo stojąc na nogach. – Nie ma jej nigdzie, nie wyczuwam jej. Sprawdzałem. Co to było za zaklęcie?! – omal nie wydarł się, dopóki Lancaster spojrzeniem nie sprowadził go na ziemię.
                – Słyszałeś? – zapytał spokojnie, jednak widać było, że się gniewa.
                – Wszystko – odpowiedział hardo chłopak. Nie było rzeczy, której nie zrobiłby dla ukochanej siostry. A teraz był pewien, że coś się stało.
                Bogowie spojrzeli po sobie. Nie było im na rękę, aby coraz więcej osób wiedziało o przedmiocie ich rozmów, ale z drugiej strony, Lancaster wiedział, że gdyby jej brat się nie dowiedział, robiłby zbyt dużo problemów. Lepiej było mieć nad nim chociaż jakąś kontrolę.
                – Przywołanie broni, tak? – upewnił się sędziwy Shinigami, po czym podszedł do tej samej księgi, którą w korytarzu przeglądał jego uczeń. Wprawnie odnalazł stronę, ale zmieniający się wyraz jego twarzy nie wróżył niczego dobrego. Przeczytał kilkukrotnie fragment, obrócił nerwowo kartkę, po czym usiadł i ukrył twarz w dłoniach. – Jest stracona na zawsze…

                – ŻE CO? ŻE OTWORZYŁA PORTAL DO PIEKŁA?! – wydarł się czerwonowłosy żniwiarz, strasząc swoim głosem okoliczne wrony, które chramami okupowały nagie konary drzew rywalizując z jemiołą, kogo będzie więcej. Teraz kraczące masy wzbiły się w powietrze i odleciały dalej, przezornie nie wybierając na kolejne siedlisko obszaru zagrożonego niespodziewanym hałasem ze strony rudego ignoranta.
                – Dokładnie. Zrobiła to, a co gorsza, obydwaj bogowie powiedzieli mi, żebym o niej zapomniał i że już nie wróci – dodał smutno grabarz, i chociaż starał się brzmieć normalnie, widać było, jak ciężkie było dla niego ponowne cofnięcie się do przeszłości. Sam głos zdradzał, że gdyby nie jego wysiłki, rozpłakałby się, chociaż minęło już wiele lat od minionych wydarzeń.
                Wówczas poczuł na sobie kojący dotyk. W pierwszej chwili nawet nie zorientował się, o co może chodzić ani co się dzieje. Widział jedynie rękawy płaszcza i zadbane dłonie o równo obciętych paznokciach, a na swoim ramieniu – nawet przez warstwy ubrania – poczuł ciepło ludzkiego ciała, jakże odmienne od trupów, z którymi najczęściej miał do czynienia w zakładzie. Takie dobre i życzliwe, chociaż początkowo próbował się od niego opędzić. Dopiero po czasie dotarło do niego, że Sutcliff próbował dodać mu w ten sposób otuchy, a i to był mocno zdezorientowany. Jedynie był na siebie zły, że jego bliskość spowodowała, że po tylu latach coś w nim pękło i rozpłakał się po raz pierwszy od tamtych wydarzeń.
                – Przepraszam, zawsze radziłem sobie sam. W dodatku, to było objęte tajemnicą – próbował się tłumaczyć, ale z każdym kolejnym słowem tylko pogrążał się w beznadziei. Gdy znał już koniec, wszystko to bolało jeszcze bardziej, a rzucona iskierka na stos pogrzebanych uczuć na nowo rozbudziła w nim płomień żalu, który miał strawić to, co jeszcze pozostało. Bo co właściwie pozostało? Może czas wreszcie rozliczyć się z przeszłością?
                – Nadęte dupki – wykrzywił twarz w grymasie niezadowolenia – oczywiście, że moglibyśmy ją uratować! Jesteśmy nie-po-ko-na-ni jak śmierć! – podkreślił czerwono włosy, oblizując usta. – Mielibyśmy się dać demonom? One nam kradną dusze! To niewybaczalne. Wybacz, Sebusiu, nawet tobie nie mogę darować, w przeciwnym razie Will wyrwałby mi nogi z dupy, zabrał moje maleństwo i zrzucił mnie z ostatniego piętra najwyższego wieżowca, by potem obdarować tyloma nadgodzinami, że ech… Moja cera tego nie wytrzyma! Moje serce też!
                Słuchając paplaniny swego towarzysza, grabarzowi udało się jako tako pozbierać i był mu nawet wdzięczny, że swoją niezmierzoną głupotą odrywał go od przykrych myśli. Nie mógł cofnąć czasu, a może to nawet i lepiej, że teraz wyrzucił z siebie to, co tłamsił przez tyle lat.  Czasami bardzo za nią tęsknił, a żeby nie wpaść w szpony melancholii, oddawał się sumiennemu projektowaniu trumien i zabiegał, aby ostatnia droga zmarłych na tej ziemi przebiegła bez zarzutu. Nigdy tego nie mówił na głos, ale samotność bardzo dawała mu się we znaki, a z biegiem lat zdziwaczał do reszty. Często chodził zupełnie charytatywnie posprzątać cmentarz, bo wśród ciszy tych, którzy już odeszli, odnajdywał wewnętrzny spokój.
                – Właściwie… Dlaczego nie wróci? – zreflektował się Grell, gdy cisza, która go otaczała, wydała mu się nienaturalnie długa. Odsunął się od żniwiarza i powrócił na swoje stare miejsce. Starczy tego tulenia, jeśli już ma kogoś tulić, to chciałby, aby to był Sebastian, ale on jak na złość, tulił Ciela przed każdym pójściem spać, życząc mu dobrej nocy i zostawiając niezgaszone świece, bo szczeniak bał się sam zasypiać, czego nienawidził przyznawać przed swoim sługą.
                – Powiedzieli mi, że każdy demon bez wyjątku zabije ją na swojej drodze, gdy się spotkają, a to bardzo mało prawdopodobne, żeby żadnego nie spotkała – wyjaśnił spokojnie – wezmą ją za intruza.
                – No ale przecież otworzyła portal samodzielnie – czerwonowłosy nadal upierał się przy swojej wersji – to mogła i wrócić! Unduś, przecież żadne z nas nigdy nie było w piekle! Nie wierzę, że poszła tam tylko po to, by zginąć!
                – Całe szczęście, że była tak samo uparta, jak ty – roześmiał się, widząc, jak Grell kibicuje Collette, chociaż historia była z góry przesądzona. – Tej samej nocy nie mogłem spać – przyznał grabarz. – To było dla mnie nie do zaakceptowania.
                – Nie byłbyś sobą, gdybyś niczego nie zrobił.
                – Nie. Nie od parady jestem informatorem. Zrobiłem coś, co było zakazane – białowłosy uśmiechnął się przebiegle – Gdy nadeszła noc i każdy zajął się sobą, wykradłem się z pokoju i udałem do biblioteki. Tam z duszą na ramieniu krążyłem między półkami, szukając spisów żyjących osób. Muszę przyznać, że były bardzo dobrze zabezpieczone, bo pomimo, ze obeszłam całe pomieszczenie, nie znalazłem ksiąg shinigami. Parę razy sądziłem że już po mnie, każdy szelest czy skrzypnięcie deski przyprawiał mnie o zawał serca.
                – Ale znalazłeś? – dopytywał się Grell.
                – Znalazłem. Musiałem wykraść dodatkowo klucz z biurka, a pod nim zobaczyłem skrytkę w podłodze.
                – Taką, co wygląda, jakby w tym miejscu była zalana czymś podłoga? – dopytywał się żniwiarz. Gdy próbował sobie to wyobrazić, to faktycznie, było takie brzydsze miejsce przy biurku, ale nigdy nie sądził, ze to mogła być skrytka na coś tak ważnego.
                – Wybacz, nie mogę powiedzieć. Wystarczające głupstwo zrobiłem, idąc tam. Naturalnie, wykradłem księgę i udałem się z nią do siebie, gdzie zrobiłem podwójne dno w szafie, żeby nikt jej nie znalazł. Po prostu nie uspokoiłbym się, nie wierzyłem w to, co usłyszałem w dzień. Nie wierzyłem, musiałem to przeczytać. Jednak nigdy nie spodziewałem się tego, co tam było napisane. A księga miała jeszcze jedną wadę: zawierała jedynie suche fakty.

9 komentarzy:

  1. Znalazłam Twojego bloga przez gr na fb :) Kuroshitsuji, o ja <3 muszę nadrobić wszystkie rozdziały, bo widzę, że ominęła mnie dobra historia :) zapraszam także do siebie.

    Robin12

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://www.wattpad.com/story/65424554-tokyolize się link nie wkleił ;D
      Robin12

      Usuń
    2. Dziękuję za pozytywną opinię :) Poprzednie rozdziały w spisie treści ( na górze strony). Nieskromnie przyznam, że też jestem zdania, że to kawał dobrej historii ♡
      Także dziękuję za komentarz i zachęcam do czytania ;)

      Usuń
  2. Przez chwilę miałam schizę, że Andatejka zostanie w piekle i już nie wróci. Czy tam nie wróciła, ach to wibbly-wobbly, zawsze takie problrmatyczne.
    Podobał mi się zabieg wtrącenia opowieści Undertakera, sorytnie rozegrane. Tylko źle mi się czytało, kirsywe czyta się 10-15% wolniej, a jak ma się taki ból oczu, co ja, to już w ogóle graniczy z cudem.
    W ogóle Grell w tym rozdziale taki uroczy. Ale jedno mi się nie podobało. Że niby przez całe istnienie świata żaden shinigami nie złamał prawa i nie czytał przyszłości innych? Mało wiarygodne. Oni są zbyt ludzcy, żeby tak po prostu się powstrzymać. Poza tym jak zwykle zapomniałam, co miałam napisać -_-. No ale błędów dużo mniej niż zwykle, bo jak beta na spokojnie, to i poprawić się da :P. Ej, chyba tyle, bo jeszcze koment mi się skasuje. Ach, i jeszcze ten piękny tekst, który cytowałam na pw hahahahaahhahaha <3.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabieg celowy bardzo, bo tłumaczy obecność fragmentów z samego Świata Shinigami i momentami Heptlinga, więc wyrzucamy trochę z oglądalności Sebastiana. Co Andzi, co Undzia.
      Shinigami są pedantami, nawet, jeśli ktoś czytał, to się nie przyzna xd Albo opowie tak, jak Undertaker, w wyjątkowej sytuacji. Czytać - może czytał, ale na pewno nie zmieniali, chociaż kto wie? Taka jest oficjalna wersja.
      Taaaaak, tęskniłam za Grellem i musiałam go tu wstawić ♡ Charakter Grella jest cudowny.
      No i zero wrażeń, że Undziu płacze? Weź xd Ja przeżywałam xd i taki spoiler był w tym rozdziale, czego szuka Undziu we wspomnieniach Seby, że aż strach xddddd

      Usuń
  3. Witam, z tej strony Lena ze Wspólnymi Siłami. Chcę cię powiadomić, że zabieram się za ocenę Twojego bloga. Prosiłabym o niewprowadzanie zmian w wyglądzie bloga.

    Pozdrawiam,
    Lena

    OdpowiedzUsuń
  4. No co raz bardziej mnie wciąga twój blog czekam na dalsze części Wspomnienia Demonów .Pozdrawiam ciepło i miło tak trzymaj i pisz dalej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, wplotłaś tutaj wspomnienie Undertaera och rozpłakał... i się wyjaśniło ma Andatejka duszę anioła w sobie, ale wróci z tego piekła bo Sebastian jak na razie jej pomaga...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń