Kuroshitsuji fanfiction opowiadania pl Kuroshitsuji blog<\a>Ciel Phantomhive<\a>Sebastian Michaelis

sobota, 11 czerwca 2016

Wspomnienia demonów, część 36



Przepraszam, że tak późno, jednak w tygodniu sesja zżerała systematycznie moje siły doprowadzając do takiego stanu, w którym patrząc na bardziej roznegliżowane arty z Sebastianem w roli głównej, widziałam na nim nie postać wykreowaną przez Toboso-sensei, a zbiór mięśni z przyczepami takimi i czynnościami siakimi. Niestety, to nie koniec, to dopiero początek, ale postaram się dodawać posty regularnie. Najwyżej – tak jak dziś – trochę później niż zwykle.
Opóźnienie wynika tez stąd, że nie mam daru szybkiego pisania, a aby stworzyć rozdział, potrzebuję świętego spokoju. Pisanie na telefonie nie przypadło mi do gustu, szczególnie, że później mam z tym masę kłopotu do poprawy.
Dajcie znać w komentarzach, jak nowa postać. Hejty też przyjmuję, ale jeśli ktoś mi zarzuci plagiat, to za nogi podwieszę i odeślę do notki poprzedniej i pierwszej z tego opowiadanka.
Miłej lektury!
`````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````

~~ XXXVI ~~






            – Spokojnie, braciszku – dotarł do ich uszu niezwykle przyjemny głos.
            Andatejka ciągle miała w głowie ostrzeżenie Sebastiana, dlatego uporczywie oglądała czubki swoich butów z pochylona głową do tego stopnia, że większość włosów zsunęła się jej na twarz, oddzielając szczelną kotarą od natręta. Dzięki temu, że nie widziała go bezpośrednio, poczuła się nieco lepiej i nawet odważyła się wziąć głębszy oddech, bo szybko się przekonała, że bezdech to nienajlepsze rozwiązanie, szczególnie na dłuższą metę.
            – Nawet się ze mną nie przywitasz? Bardzo nieładnie. Bardzo, bardzo nieładnie
– powtórzył złotooki, żeby jeszcze bardziej uzmysłowić Collette, jak niewłaściwe było jej zachowanie, a tak naprawdę, żeby zabić w niej resztki ewentualnej pewności siebie, która mogła wyniknąć z zaproszenia przez Rauma na Zamek Królów, czym nie mógł się pochwalić byle kto, ale o tym dziewczyna jeszcze nie wiedziała. – Nie wiesz, że jestem bratem księcia? – zagaił Seth, zignorowawszy władcze spojrzenie swojego konkurenta do tronu i nawinął na szponiasty palec jeden z pukli białowłosej, otwarcie igrając z własnym bratem.
            – Raum weźmie cię na jedną noc i porzuci. Nie dba o takie, jak ty – zaczął czule szeptać bogini do ucha, z każdym nawinięciem kosmyka na palec znajdując się coraz
bliżej, tak, że dziewczyna czuła na swojej skórze jego rozgrzany oddech. Seth cały czas miał wzrok utkwiony w obliczu demona  badając, na ile może sobie pozwolić. Nie obchodził go bynajmniej los dziewczyny. Demonica – w jego mniemaniu – jakich wiele; jedna mniej, jedna więcej, nikomu nie robiło to żadnej różnicy.
            Czerwonooki westchnął ciężko.  Seth zbyt dobrze się bawił, by miał teraz dobrowolnie przerwać. Gdy tylko wysunął dłoń, by objąć lekko dziewczynę
w jego obecności, Sebastian poczęstował go gorącym zapewnieniem, że nie powinien tego robić, tworząc znikąd jęzor ognia. Poparzony demon krzyknął, a Andatejka odruchowo odwróciła głowę w jego stronę, czując w powietrzu swąd spalenizny. Stał, trzymając się za zwęgloną ranę na przedramieniu, która w mgnieniu oka zaczęła odpadać czarnymi płatami na ziemię, odsłaniając w tym samym miejscu, zdrową, tak samo śniadą jak reszta jego ciała. Przez chwilę ich spojrzenia się skrzyżował, jednak Collette uświadomiwszy sobie ten fakt, natychmiast odwróciła głowę, zaciskając nerwowo dłonie i przygryzając wewnętrzną stronę policzka.
            Chociaż miała nie patrzeć, jego wygląd wrył się samoistnie
w pamięć, a teraz podświadomie zaczęła go odtwarzać, gdy znowu ukryła się za bezpieczną, białą kurtyną długich włosów. W przeciwieństwie do Rauma nie miał rogów. Lekko zdeformowaną czaszkę zdobiły kostne wyrostki, ciągnące się od czoła i w tył, rozszerzając do boku jak  skalne płaty, przypominające płetwy rekinów. Nie potrafiła odtworzyć ubioru, ale był równie wymyślny jak na piekielne standardy, a przynajmniej tak jej się wydawało.
            Za to jej oczy
o niespotykanym malachitowym odcieniu, które schowały się za powiekami, gdy tylko dłużej się na nim zatrzymały, zauroczyły Setha do tego stopnia, zrezygnował nawet na moment ze swojego kuszenia, szczerze zainteresowany dziewczyną.
            – Hej, z jakiego rejonu piekła jesteś? Nigdy nie widziałem tak pięknych oczu – zapytał zaciekawiony, jednak nie miał okazji usłyszeć odpowiedzi, gdyż wtrącił się rozdrażniony
tą całą błazenadą Sebastian.
            – Z takiego, w który tchórze
twojego pokroju nie zaglądają – odgryzł się, po czym jego złość natychmiast ulotniła się w powietrzu, gdy tylko zerknął w  wykrzywioną grymasem twarz brata – wydawało mi się, że gdzieś się śpieszysz. Czyżbyś zmierzał na ziemię zawiązać jakiś kontrakt? Kurara byłaby taka dumna – dodał złośliwie, czując olbrzymią satysfakcję. Ciągle nie mógł darować, ze jego matka wrobiła go w to całe zesłanie na Ziemię, tym bardziej, że kontrakt ciągle go zobowiązywał, o czym świadczyła fioletowa pieczęć na jego dłoni i wyglądało na to, ze jeszcze długo będzie związany z ludzkim śmieciem, aby osiągnąć spokój i wrócić już na stałe do piekła. Doskonale wiedział, że jego brat nie ma tego daru, czy też w jego odczuciu, przekleństwa, a także jak bardzo go to boli, więc postanowił dopiec mu, żeby czym prędzej zniknął im z oczu.
             Seth połknął haczyk. Prychnął, zawróciwszy się w miejscu, udając, że wcale go to nie dotknęło
, ba, że wypowiedziane zdanie nie miało miejsca i że jego królewski brat nie jest godny, by marnował na niego swój cenny czas na rozmowę, która nie wniesie nic ciekawego. Oddalając się, nie mógł sobie darować kąśliwej uwagi pod adresem Sebastiana, którą wypowiedział na tyle głośno, by cała trójka mogła swobodnie usłyszeć.
            – Padalec.
            – Skurwysyn – dotarło do niego w odpowiedzi. Odwrócił się momentalnie, żeby zrewanżować się za obelgę, ale po czarno-białej parze nie zostało już śladu. Wyprowadzony z równowagi demon szukał czegokolwiek, by wyładować swoją złość, a że nic takiego nie wpadło mu w ręce, dlatego zamachnął się i z całej siły uderzył w ścianę, która popękała od nadmiaru złości i siły. Rysy rozszerzały się gwałtownie, kruszejąc i sypiąc odłamkami, dopóki nie powypadały czarne kamienie, tworząc pokaźnych rozmiarów dziurę, przez którą Seth zobaczył, jak jeden z generałów piekielnych
legionów właśnie wgryzał się w szyję swojej nowej faworyty. Para nie zaszczyciła nawet szkodnika uwagą, całkowicie pochłonięta sobą, co jeszcze bardziej rozwścieczyło złotookiego, tak, że wypadł z zamku jak burza, tratując przy okazji wszystkich, jakby chociaż w ten sposób mógł się wyżyć nad swoim bratem, który w danej chwili był nieosiągalny.
            Dotarł wściekły do zachodniego skrzydła, trzaskając drzwiami i z miną, jakby samodzielnie musiał się zmierzyć z armią mrówek, które nie giną od jednego mocniejszego przygniecenia, a ciągłym gryzieniem irytują do stopnia, w której straci się zdrowy rozsądek, a szaleństwo przejmuje całkowicie kontrolę nad tym, co robimy. W tym momencie Sebastian i jego docinki były takimi mrówkami, z którymi Seth nie mógł nic zrobić.
            – Czy mogę coś...
            – Wyjdź – rzucił złotooki książę, przerywając kłaniającemu się w pas demonowi, ostatkiem sił kontrolując się, by nie zrobić mu krzywdy. Gdy tylko został sam, pozwolił, aby kościste wyrostki uwierające go w plecy rozerwały skórę i jednym machnięciem błoniastych skrzydeł zamknął wszystkie okiennice, pozwalając, by nieprzenikniona ciemność zapanowała wewnątrz salonu, w którym lubił przebywać.
            – Krwi! – wrzasnął rozwścieczony, aż echo niosące jego głos spowodowało, że zachrypnięty krzyk obijał się o ściany, niosąc w sobie przeraźliwy zgrzyt i nieskończony ból istoty upadłej. Jak zwykle, odkąd tylko sięgał pamięcią, Raum się uśmiechał w jego obecności, czując swoją wyższość nad nim. A on, pomimo tylu starań, nie mógł osiągnąć nawet części tego, co dla jego brata przychodziło z taką łatwością. Schwycił się za włosy i skulił tam, gdzie stał, czując w gardle drącą, nieprzyjemną suszę.
            – Krwi! – powtórzył, emitując złowroga aurą, od której zaczynały kruszeć kamienie. Gdy pierwszy raz jej zażądał, nie sądził, że jest aż tak spragniony, dopiero wypowiedzenie życzenia na głos uzmysłowiło mu ogrom swojego pragnienia. Co prawda, dawno nic nie jadł, bo nie odczuwał takiej potrzeby, a teraz, gdy głos w jego ustach brzmiał tak obco, czuł, jak zaschnięte gardło zdziera mu się od mówienia, a żołądek burczy smutno, chociaż żaden pokarm nie był w stanie zaspokoić ich głodu. Najwyżej lekko zamaskować na jakiś czas, a to mogły z kolei tylko dwie rzeczy w całym wszechświecie: ludzka posoka i dusze.
            Usłyszawszy pukanie, uniósł leniwie głowę. Do wewnątrz weszła szybkim krokiem jedna z demonic, niosąc mu kielich wypełniony krwią i jeszcze butelkę w zapasie na wypadek, gdyby pragnienie księcia okazało się większe niż zakładano. Seth zignorowałby swoją służbę jak zwykle, jednak tym razem przyjrzał się, kto odważył się przestąpić jego próg, gdy zawładnął nim gniew i zazdrość.
            – Podejdź – zdecydował, wskazując jej pazurem miejsce tuż obok siebie.
            Twarz demonicy zdradziła lekkie zaniepokojenie, ale nawet przez myśl jej nie przeszło, by sprzeciwić się swojemu panowi. Posłusznie usiadła obok, podając mu do rąk misternie zdobione naczynie. W oczach władczy wrzał gniew, widziała to. Jego tęczówki, zazwyczaj koloru płynnego złota, teraz przybierały barwę miedzi. Tylko co mogło go tym razem tak zdenerwować?
            – Ojciec zawsze faworyzował Rauma – zaczął książę, odpowiadając jej na niemo zadane pytanie, gdy już oderwał usta od naczynia, obnażając śnieżnobiałe kły – zawsze. Chociaż robiłem wszystko, co w mojej mocy, by mu dorównać, nic nie osiągnąłem. Rozumiesz? – zapytał, wpatrując się w oblicze demonicy. Krótka, szara czuprynka potwierdzająco poruszyła się w odpowiedzi na jego pytanie, a wzrok Setha zatrzymał się na chwile na medalionie zdobiącym czoło jego towarzyszki. – Zawsze to, nad czym siedziałem żmudnymi godzinami, on opanowywał w moment – kontynuował, wyciągając przed siebie dłoń, by dotknąć cienkiego łańcuszka. Dziewczyna wstrzymała oddech, śledząc każdy ruch szponiastej dłoni. – Na nic w życiu nie zapracował, wszystko przychodziło mu z łatwością. Nawet nie wiesz, jakie to uczucie, być razem z nim u Ojca. Mieć świadomość, że jesteś tylko dodatkiem, gorszą kategorią, bo jest umiłowany Raum, a Seth – tu zaśmiał się ironicznie – to tylko dodatek.
            Zacisnął pięść na medalionie i zdecydowanym ruchem zerwał go, odrzucając w kąt, razem z pęczkiem włosów, który wyrwał przy okazji. Nawet błyskotka go drażniła, a żal rozpierający go od środka nie dawał mu spokoju. Czuł się dokładnie tak samo, jak nic nie warta ozdoba rzucona w kąt silną ręką. Czym był gorszy? Dlaczego nie mógł sobie zasłużyć na miłość Ojca? Tak bardzo pragnął, by kiedyś z dumą przy wszystkich Belial oświadczył, że on jest godny miana jego syna oraz zasiąść u jego stóp, by wszystkie demony wiedziały, jak potężną jest osobą. By jego dłoń spoczęła na jego głowie. Już nawet byłby w stanie przeboleć to, że nie mógł zawiązywać kontraktów. Rozdrażniony dolał sobie szkarłatnej cieczy do naczynia, jednym haustem wypijając zawartość. Nawet krew nie mogła zaspokoić jego głodu, potęgowanego przez ból. W końcu w ślad za medalionem rzucił puchar, który po zderzeniu z ziemią wygiął się, a jedna z miniaturowych trupich czaszeczek odpadła tocząc się smutno po podłodze, dopóki nie wpadła w jakąś szparę. Ciężko dysząc, podszedł do klęczącej demonicy z malującym się obłędem w oczach.
            – Patrz na mnie, gdy do ciebie mówię! – wrzasnął, unosząc ją za podbródek. W wystraszonych źrenicach zobaczył nędzny obraz samego siebie, którym niezwykle gardził. Nic dziwnego, że nie zasługiwał na jego miłość, choć matka tak bardzo się dla niego starała. Nienawidził jej tak samo jak siebie za to, że nie mógł zawiązać chluby demonów: paktu ze śmiertelnikiem. – Nic nie rozumiesz! Jesteś tylko śmieciem, tak samo jak ja!
            – Panie! – odezwała się przerażona demonica, błagając w duchu, by wyjść stąd w jednym kawałku.
            – Dlaczego jesteś tak bardzo do niej podobna? – jęknął, wpatrując się w twarz kobiety. Zamiast stalowych oczu osadzonych w drobnej twarzyczce i naturalnych czerwonych szram na policzkach zobaczył na moment radosną twarzyczkę dziewczyny, która szła dzisiaj z jego bratem. Uśmiechała się do niego tak ciepło, że koiła jego strudzone serce. Nawet ona, niewiadomo skąd, przybłęda wolała jego brata, pomimo, że wówczas użył całego swojego uroku, aby ją zdobyć.
            – Dlaczego nie jesteś nią! – wrzasnął, pazurami zdzierając skórę z twarzy dziewczyny. Nie tak powinna wyglądać. Tamto spojrzenie malachitowych oczu, długie, mleczne włosy, tak zupełnie niepasujące do piekła… Nim się zorientował, rozcinał skórę raz po razie, znajdując w monotonni zajęcia i towarzyszącym mu krzykom ulgę. Po twarzy przyszła kolej na ramiona, brzuch, uda. Tamta demonica jeszcze go wybierze, a jeśli nie, srogo tego pożałuje, już on o to zadba. Będzie jego, czy tego chce czy nie, a tymczasem zanurzył kły w poharatanym ciele, by napić się krwi, a raczej utonąć w szkarłatnym szaleństwie i pozwolić bólowi przejąć nad sobą władzę.

*

            Sebastian doskonale zdawał sobie sprawę, że Seth bywa nieobliczalny, szczególnie, gdy był rozwścieczony, dlatego nie pytając dziewczynę o zgodę wziął ją na ręce i zniknął stamtąd tak szybko, jak tylko potrafił, aby zazdrosny braciszek nie wyżywał się na nich, a znalazł sobie bardziej twórczy sposób radzenia z kompleksem niższości. Nie odzywali się do siebie przez prawie całą drogę, zresztą Andatejka była zbyt przerażona, by wydusić z siebie słowo. Bała się, że Sebastian będzie na nią krzyczał, że się znowu nie posłuchała, ale jak miała się powstrzymać, gdy poczuła zapach spalonej skóry? A może za nieposłuszeństwo też ją spali? Tylko, że ona nie zdąży się wyleczyć tak szybko, jak… Seth? A zostanie kupką zwęglonego popiołu.
            – Dlaczego nazwałeś go tchórzem? – zapytała w końcu. Nie mogła tego zrozumieć. W końcu, z tego co mówili, byli braćmi, choć ich wzajemna relacja zupełnie na to nie wskazywała. Tak samo jak z jego zachowania nie mogła wywnioskować, gdzie tam się przejawiało tchórzostwo. Wiedziała, że to nie jej interes, ale nie mogła się powstrzymać. Sama miała rodzeństwo, doskonale wiedziała, jak to jest. Różnica tkwiła w tym, że ona naprawdę kochała Undertakera, a on troszczył się o nią.
            – A dlaczego miałbym go nazywać inaczej, skoro taka jest prawda? – odpowiedział jej pytaniem na pytanie. W ogóle dziwiło go, że nurtowała ją taka drobnostka. Jakby to było chociaż ważne.
            – Przecież to twój brat! – zaoponowała gwałtownie. – To już nie jest szczerość. To brutalność – odparła dziewczyna, broniąc niezamierzenie Setha i ostentacyjnie odwracając od niego głowę, co w Sebastianie spowodowało wybuch wesołości i głośnego, nieskrępowanego śmiechu.
            – Jesteś taka ludzka – odparł tylko, wnosząc ją do jednego z pokoi. Jeżeli jeszcze sądzi, że magicznie ich ze sobą pogodzi, to otwarcie ją wyśmieje. Zupełnie nie rozumiała, jakie prawa panują w ich świecie, a jej naiwność była doprawdy urocza.
            Collette prychnęła głośno i postanowiła, że więcej nie poruszy tego tematu. Sebastian posadził ją na olbrzymim łóżku, prosząc, by się przez chwilę nie ruszała i żeby nie wpadła na genialny pomysł zwiedzania zamku bez niego, bo może spotkać niechcący kogoś, kogo w ludzkim świecie nazwałoby mordercą, zboczeńcem lub inną osobą, która przejawia nietypowe zainteresowania niepopierane przez ogół społeczeństwa z tej prostej przyczyny, że zwyczajnie zagrażają bezpieczeństwu ogółu. Dziewczyna nie bardzo wierzyła w to, co mówił, ale kiedy podszedł do niej ze sztyletem w dłoni, przestraszyła się nie na żarty. Demon uklęknął przed nią, żeby być na jednym poziomie z boginią. Jego celem nie było spowodowanie, że zejdzie mu po raz drugi na zawał, jednak kiedy położył swoją dłoń na jej kolanie, Andatejka niemal podskoczyła w miejscu.
            – Uspokój się, w przeciwieństwie do innych nie zrobię ci nic złego. Posłuchaj – zaczął, kładąc broń w rękach dziewczyny i zaciskając na niej jej palce. – To jest bardzo cenna rzecz, alderański sztylet. Możesz nim zabić każdego demona, włącznie ze mną, ale nie radzę na mnie testować, bo się pogniewamy. Schowaj go i miej zawsze przy sobie. Na wszelki wypadek – podsumował, wstając z klęczek.
           


4 komentarze:

  1. Ej, to nie będzie ambitny komentarz. Nie mam siły, sram się edytorstwem. Ale Secik wreszcie się naprawdę pojawił. I niech mi się żadne dzieci go nie czepiają. Wyszedł nawet odppwiednio zr swoim charakterem. Rozbawiła mnie ts ich symiana zdań xD. Chociaż momentami zbyt mi zaciągał tym kretynem - Aloisem. Ale poza tym jego zazdrość o Sebcia tag bardzo kanon <3 (i pomyśleć, że tym kanonen jest moje opko, kyaaaaa). Jego piekielns postać też mi się podobała. No, ogólnie mi się podobało i miło się przy tym odpoczywało <3. Powinnam częściej ogarniać tylko fabułę, większa przyjemność z czytania xD.
    Jezu, ja już nie wiem, co mam pisać. Wszystko zapomniałam. Może jeszcze, że Andatejka jest urocza w tym saoim "spojrzała, spali ją za karę". XD
    Wybacz,nie stać mnie dziś na więcej TT_TT. Ale jest fajnie :*. A Srtha olewają nawet generałowie i ich dziwki Haahahahhahahahahaha xD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wyobraź sobie ten wzrok w powietrzu mówiący "dzieciak, zajmij się swoimi sprawami" xddddd
      Ej, ale no, czekałam na przyczep rodem ze źródełka, bo mój dokładny research wykazał, że w siódmym rozdziale ten sztylecik już był ♡ Więc nie przyczepisz się do merysuizmu xd
      Ale wymęczyłam się z Sethem koncertowo, chyba nawet bardziej, niż z Sebusiem.
      I co się dziwisz Andzi, ona w ogóle jest na jednym wielkim mindfucku. Zgubić się w piekle - to trzeba być sierotą.

      Usuń
  2. Super i robi się ciekawie czekam na dalszy rozwój wydarzeń.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniale, Sebastian widać że ze naprawę zadbał o Andatejke, jeszcze teraz dał jej sztylet dzięki,
    któremu może zabić demona... zastanawiam się czy to nie sprawka Setha że jej się coś stało...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń