Kuroshitsuji fanfiction opowiadania pl Kuroshitsuji blog<\a>Ciel Phantomhive<\a>Sebastian Michaelis

piątek, 27 maja 2016

Wspomnienia demonów, część 34



Więc niespodzianka numer jeden mojej radosnej twórczości za nami - poznaliście, jak ma na imię główna (bo nie oszukujmy  się) bohaterka. Tymczasem, po opinii wyrażonej w komentarzu, postanowiłam zmienić tło. Dajcie znać, czy jest czytelniej. Z tego, co zdążyłam się dowiedzieć, ostatnie problemy wynikały z rozdzielczości obrazu.
Szukając i krążąc po odmętach Internetu, znalazłam obrazek, który po delikatnej przeróbce idealnie oddaje jedną z moich postaci, a mianowicię Collette - Andatejkę. Kto jest drugą osoba ukazaną częściowo to chyba wszyscy się domyślą. Uważam, że do tego odcinka pasuje, dlatego go załączam.
I taaak, bardzo chciałam opisać piosenkę. Wiem, wyszło dziwnie, ale weźcie uwagę, że powtarzalność czyni ją znośną. No i mamy średniowiecze, memento mori i pchełki.
Chcę się poskarżyć na bloggera T.T On mi rozbija wszystkie interlinie i wprowadza chaos, którego w Wordzie nie ma T.T
Miłego czytania :D
````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````

~~XXXIV~~

           
            – Będziesz musiała przełknąć to, co ci podam – uprzedził Raum, zbliżając się do porzuconej dziewczyny z pękiem roślin w garści. Bogini skinęła głową na znak, że rozumie, wpatrując się w intensywnie w prążkowany czerwono-biały płatek, który demon odrywał z każdego kwiatu, zostawiając tylko dwa białe. Odrzucone części najspokojniej w świecie spalił w dłoniach na oczach półprzytomnej Andatejki, nie robiąc sobie przy tym najmniejszej krzywdy, choć bogini na własne oczy widziała, jak żywioł tańczyła jego gładniej skórze. Po wszystkim wyrzucił prochy za siebie, jakby nic się nie stało. Nie miał innego wyjścia, a czuł, że powinien ją uratować. Nie był nawet pewien, co podszeptywało mu, że powinien, ale postanowił się do tego zastosować. Rozgryzł i bardzo dokładnie rozżuł twarde ścięgna płatków, aby uwolniły leczniczą substancję.  Następnie ostrożnie wsunął rękę pod jej kark, aby unieść dziewczynę do pozycji siedzącej, bo inaczej mogłaby się zadławić podczas tego, co planował zrobić. Głowa ozdobiona białymi jak mleko włosami bezwiednie oparła się na jego ramieniu. Upewniwszy się, że nie poleci mu na żadną stronę, zbliżył swoją twarz do jej ust i językiem przesunął rozdrobnioną zawartość w kierunku gardła. Bogini skrzywiła się, a na jej twarz wystąpiły rumieńce, gdy tylko poradziła sobie z pierwszą dawką. Wiedziała, że to konieczne, jednak nie mogła uporać się z pewnym zawstydzeniem. Co najlepsze, jej wybawca zdawał się tym wcale nie przejmować. Po drugiej dawce podanej w dokładnie ten sam sposób, wróciła jej bystrość umysłu, a zdolności percepcji znacznie się poprawiły. Zauważyła, że długie włosy demona, które uprzednio były związane w warkocz, teraz opadają swobodnie czarną kurtyną, a niektóre pasma przyjemnie łaskotają ją w policzki. Jego uważne spojrzenie czerwonych oczu badały każdą jej reakcję, z czym czuła się niepewnie, bo sama nie mogła porobić dokładnie tego samego. Po następnej dawce rana na udzie zniknęła bez śladu.
            – Dziękuję – wyszeptała odrobinę zażenowana, jednak pełna nieskrywanej wdzięczności.
            – Teraz jesteśmy kwita. Ty uratowałaś mi życie, a ja odwdzięczyłem ci się tym samym – wyjaśnił Sebastian – dasz radę sama siedzieć?
            Collette niepewnie skinęła głową. Wciąż była oszołomiona. Wyzwoliwszy się z objęć demona, ostrożnie oparła się plecami o suchy pień. Raum usiadł naprzeciwko niej, lustrując ją wzrokiem. Nie miał pewności, ale ciągle miał wrażenie, że gdzieś już ją kiedyś widział.
            – Komu mam być wdzięczna? – spytała niepewnie, wbijając wzrok w ziemię. Odruchowo przyciągnęła do siebie nogi i objęła je ramionami.
            – Nazywam się Raum. Jestem synem  Beliala, jednego z czterech władców piekieł. – przedstawił się demon, nawet nie zamierzając ukrywać swojego pochodzenia. Prędzej czy później wyszłoby to na jaw, a też nie było to nic, czego miałby się wstydzić. Odwrotnie: nie każdy może się pochwalić królewska krwią krążącą w żyłach.
            Na twarzy bogini malowały się skrajne emocje. Można było z niej czytać jak z otwartej księgi, co niezwykle bawiło Rauma. Poniekąd specjalnie zajął teraz miejsce naprzeciwko niej. Nie chciał stracić nic z jej wyrazistej ekspresji. Zwyczajnie nie potrafiła maskować swoich uczuć. Zmieszana, najwyraźniej naprawdę była bezinteresowna i nie spodziewała się takiego obrotu spraw.
            – Twoje zwierzątko naprawdę się o ciebie martwiło – powiedział, żeby zmienić temat i ulżyć nieco dziewczynie. Nie chciał, aby jego wybawicielka czuła się niekomfortowo. Coraz bardziej go intrygowała. Tak skrajnie nie pasowała do tego co robiła.
            – To nie zwierzątko, to fragment mojej broni – wyjaśniła i wzięła ponownie do ręki broń, aby wyjaśnić zdumionemu demonowi, co miała na myśli.
            Zdecydowanym ruchem wbiła potężną iglicę wieńczącą dół rękojeści w ziemię, aby ustawić kosę w płaszczyźnie pionowej. Kot natychmiast wskoczył na sam jej czubek, siadając dokładnie na przedłużeniu rękojeści ponad ostrze. Jego skóra natychmiast przyoblekła się metalem, aż stał się po prostu kolejnym żelaznym zdobieniem, z wyjątkiem oczu, które pozostały złociste.
            – Nie patrz mu teraz w oczy. Inaczej obrócisz się w kamień – ostrzegła zafascynowanego Rauma, wyglądającego tak, jakby najchętniej wdrapał się za kotem na sam czubek broni.            
           
Musisz być chyba wyjątkiem wśród ponurych żniwiarzy, mam rację? – zapytał niezwykle trzeźwo w porównaniu z jego miną. Najwyraźniej kot nie był w stanie zmącić mu jasności umysłu.
            Domyślił się. W końcu, czego się ona spodziewała? Pomimo całej niezwykłości, poprawnie przyporządkował ją do właściwego miejsca, które od niedawna zajmowała w nowym dla siebie świecie i pomimo to, nadal siedział naprzeciw niej.
            Opuściła broń, pozwalając kotu na ponowne odłączenie się. Wówczas mógł obserwować to, co się dzieje wokół niego, a wszystkie dane odbierała dziewczyna. Brzmiało to dość makabrycznie, dlatego wolała nie dzielić się z nikim tą wiedzą.      
           
Tak.
            W końcu Raum przywołał właściwe wspomnienie. To była ta sama bogini, której obserwował, razem z matką,  narodziny. W dodatku, przypomniał sobie coś jeszcze. Miał szansę widzieć ją jeszcze raz, ale wówczas nie zwrócił na to uwagi.
 
            Przyjęcie na zamku w Exmes. On, znudzony do granic możliwości, zmuszony ignorować natrętne spojrzenia wzdychających do niego kobiet, gotowych wyskoczyć z własnych ubrań, byleby przyciągnąć jego wzrok na swoje nic nie znaczące ciała. Oparł się beznamiętnie o ścianę i ze sporą dozą satysfakcji przyglądał się, jak jego pan święcił triumfy. Tu, na sali zamku, przed wszystkimi, którzy się liczyli w królestwie, władca ogłosił, że nie chowa urazy do swojego brata, a ten ostatni przysiągł mu wierność. Sebastian był świadom, jak pełne obłudy było to przedstawienie, zwłaszcza, że jeszcze parę godzin temu wspólnie ustalili los obecnego monarchy. Jednak jego to nie dotyczyło. Miał tylko zapewnić swojemu panu sukcesję i do tego wytrwale dążył.
            Wtem przed oczami mignęły mu idealnie białe włosy. W pierwszej chwili sądził, że sobie coś uroił, odwracając głowę w stronę, w której spodziewał się jeszcze raz zobaczyć coś, co go zainteresowało. Dziewczyna, z włosami koloru mleka, zawiniętymi według panującej mody z boków w warkocze i pozostawione luzem z tyłu odwróciła się i obdarzyła go szczerym uśmiechem, by po chwili, słuchając swojego towarzysza, dołączyć do niego, szeleszcząc spódnicami i iść dalej. Pomimo, że przedstawiali się jako hrabiostwo x, nikt ich nie kojarzył, ale z racji zajmowanej pozycji, mogli liczyć na szacunek. Demon nawet nie zwrócił większej uwagi na towarzyszącego jej mężczyznę, zdecydowanie bardziej wolał przyjrzeć się drogiemu materiałowi koloru fuksji, z której wykonana była suknia młodej damy. Wtem, dziewczyna podbiegła do grajków, wesoło kiwając się na boki. Po chwili podchwyciła nutę i zaczęła radośnie śpiewać, klaszcząc w dłonie przy akompaniamencie piszczałek i lir. Rozochoconemu tłumowi spodobała się żywotność dziewczyny, więc zaczęli skandować, aby zaśpiewała coś jeszcze. Dziewczyna weszła na stół, aby wszyscy mogli ją widzieć, a w tym czasie jej towarzysz wmieszał się w tłum, co nie umknęło czujności demona. Jak również jego nienaturalnie zielone tęczówki. Już miał ruszać za nim, gdy w miejsce wbiły go słowa, jakie zaczęła śpiewać białowłosa.
Śmierć jest jak dziewczyna
Uśmiecha się do każdego.
Śmierć jest jak dziewczyna
Przynosisz jej kwiaty na grób.
Śmierć jest jak dziewczyna
Jej słodki pocałunek zapiera dech w piersiach.
Śmierć jest jak dziewczyna
Zaprasza cię w szalony taniec.
Śmierć jest dziewczyną, której nikt nie pokochał.

             
Odkrycie dogłębnie nim poruszyło. To nie był zwyczajny przypadek. Czy istnieje jakiś limit niespodzianek dziennie? Jeżeli tak, to na pewno już go dawno przekroczył. Jednak nie zamierzał mówić jej tego teraz, możliwe, że go nie pamięta, w końcu, nie on jeden wówczas był świadkiem miłego dla oka i ucha występu. Może innym razem.
Innym razem?
            Złapał się w myślach na tym, że chciałby ją jeszcze kiedyś spotkać, jakby trzy razy to było za mało.      
            –
Raum?
            Na swojej drodze spotkał niepewne spojrzenie malachitowych oczu, wpatrujących sie w niego jak w panaceum na całą niesprawiedliwość, jaka nawiedza ludzkość od zarania dziejów. Tym razem twarz Andatejki zdradzała jakąś ukrytą nadzieję. Czego mogła oczekiwać od niego? Czy mogła go pamiętać? Sądził, że już nic go dzisiaj nie będzie w stanie zaskoczyć. Nawet nie podejrzewał, jak bardzo się mylił.        
            –
Zostańmy przyjaciółmi.
            Na początku sądził, że się przesłyszał, albo że zbyt bujna wyobraźnia zwodzi go na manowce. Mrugnął parę razy, zanim zdołał poprosić o powtórzenie tego, co przed chwilą powiedziała.     
            –
Yyy... Miałam na myśli, że... Jeżeli nie masz nic przeciwko... Bo wiem, że może to być dziwne pytanie...
            Biedaczka zaczęła się jąkać ze zdenerwowania. Urywki myśli, które usiłowała przekazać, utwierdziły Rauma w przekonaniu, że jednak się nie przesłyszał. Collette nie wiedziała, gdzie oczy podziać. Zaczęła nerwowo skubać brzeg sukienki.          
            –
To znaczy... była bliska płaczu. W końcu wzięła kilka głębokich oddechów i omal nie wykrzyczała tego demonowi prosto w twarz Ja po prostu chciałabym mieć chociaż jednego przyjaciela w moim życiu!
            Jej marzenie, które nigdy się nie spełniło, ani gdy żyła jeszcze jako człowiek ani teraz. Inni bogowie nie chcieli mieć z nią do czynienia więcej, niż to było konieczne. Co innego z jej bratem, który bardzo szybko zyskał sympatię wszystkich współpracowników. I znów powód był ten sam. Była kobietą. Jedyną kobietą shinigami od niepamiętnych czasów.
            Kolejna rzecz, którą go kompletnie zaskoczyła. Zaproponować utrzymywanie znajomości demonowi, która nie jest podszyta nienawiścią. Na tyle, co zdążył się zorientować, pewnie też bez żadnych ukrytych motywów. Tak po prostu, jakby byli ludźmi. To było dla niego prawie nie do zaakceptowania.
            Zapadła niezręczna dla obu stron cisza. Sebastian zdawał sobie sprawę, że powinien odmówić. Jednak nie dał rady tego z siebie wykrztusić. Zwyczajnie nie miał ochoty porzucać znajomości, która w każdym momencie kompletnie rujnowała jego wizję o otaczającym świecie, wnosząc nadzieję i dobro. Postanowił uciec się do kłamstwa. Od jej odpowiedzi uzależnił swoją przyszłość. Było to bardzo ryzykowne, jednak niezmiernie ciekawiła go jej reakcja. To nie ma znaczenia, kogo ratuje? To tak jakby wszyscy byli wobec siebie równi i zasługiwali na te same elementarne prawa, co było po prostu śmieszne i naiwne.     
            –
Demony nie mają uczuć stwierdził chłodno, zerkając w jej oczy. Może powinien dodać, że chłodne i interesowne? Ale to raczej oczywiste.
Collette podniosła na niego wzrok. Zarumieniona twarz zdradzała ją na tyle, że nie miała już nic do ukrycia przed demonem.
            –
To nie prawda wyszeptała cichutko, odrzucając spadające kosmyki do tyłu.  
            –
Dlaczego tak sadzisz? spytał z ciekawości. Nie zawiódł się, ale nie zamierzał z nią na ten temat dyskutować. Doskonale wiedział, czym to się skończy: wmawianiem, że na pewno coś czuje i innych bzdurnych rzeczy wysnutych na podstawie ludzkiej pseudoobserwacji. Widziała tę kwestię inaczej. Tylko jak?     
            – Każdy coś czuje.
każde z wymienianych mówiła coraz ciszej, jakby w razie potrzeby mogła wyprzeć się swoich słów.
Rauma uśmiechnął się lekko, odnajdując potwierdzenie swoich przypuszczeń. Po prostu była niezwykła w tej swojej zwyczajności. I to było niesamowite. Drobne ciało, które skrywało wielkiego ducha i olbrzymie serce otwarte dla każdego.
            Dobrze. Zostańmy zdecydował Raum i wyciągnął do niej dłoń. Postanowił spróbować. Najwyżej, nic z tego nie wyjdzie, ale nie będzie miał poczucia, że zaprzepaścił szansę, którą postawił na jego drodze los.
            Collette nabiegły łzy do oczu. Słone krople zaczęły spływać po jej drobnej twarzy, zostawiając mokre ślady. Była tak szczęśliwa, że aż nie mogła w to uwierzyć. Jej maleńkie życzenie miało szansę się w końcu spełnić. Wiedziała, że z boku musiało to wyglądać idiotycznie, ale nie mogła się powstrzymać. Zaczęła trzeć pięściami oczy i zacierać ślady łez. Głupio jej było podać teraz dłoń do jej nowego znajomego, dlatego zaczęła nerwowo wycierać ją o sukienkę.
            Raum ani chwili nie żałował swojej decyzji. Zachowanie dziewczyny jedynie rozbawiło go do reszty, jak również było gwarancją, że nie będzie się nudził. W końcu wstał i przytulił rozhisteryzowaną przyjaciółkę. Gdy poczuła ciepło jego ciała, rozpłakała się na dobre, co Sebastian skwitował jedynie krótkim westchnięciem.       
            –
Skoro zamierzasz teraz płakać, to może nie trzeba było wysuwać takiej propozycji? kpił sobie w najlepsze pamiętaj, zawsze możemy to jeszcze anulować i puścić w niepamięć. Wrócisz do siebie i będziemy udawać, że się nie znamy.
            Collette wtuliła się w niego i energicznie zaprzeczyła głową. Nie ma mowy. Była szczęśliwa. W końcu wyglądało na to, że odnalazła to, czego szukała. Dopiero po pewnym czasie doszła do siebie na tyle, aby zauważyć, że demon wcale nie jest tak szkaradny, jak opisywały je ludzkie podania. Wyglądał pięknie. Przynajmniej dla niej. Odsunęła się nieznacznie, aby w pełni mu się przyjrzeć. Do tej pory nie miała okazji. Wytarła rękoma zapłakane oczy i chłonęła widok jak spragniony wodę na pustyni.
            Majestatyczne czarne skrzydła obejmowały prawie całą przestrzeń. Z otwartą buzią przeniosła wzrok na zakręcone rogi, które zdobiły jego głowę. Szkarłatne oczy z długimi, aksamitnymi rzęsami. Niedbale opadające włosy. Długie, czarne pazury. I ten delikatny, różany zapach.       
            –
Coś się stało? spytał nieco zbity z tropu. Po chwili dotarło do niego, że być może przeraża ją jego pełna forma, więc czym prędzej powrócił do swojej zwyczajnej, bardziej ludzkiej. Jakież było jego zaskoczenie, gdy na twarz Andatejki wkradło się rozczarowanie.
            –
Nic. Po prostu nie rozumiem, dlaczego ukrywasz przed innymi tak piękną formę.
Ciągle jeszcze nie przywykł, że dziewczyna zaskakiwała go na każdym kroku. Wszystkie demony obawiały się ujrzenia go w pełni. Ci, którzy ją widzieli, opowiadali o niej z lękiem i obrzydzeniem. Tymczasem w jej oczach zasługiwała na miano pięknej i nie obawiała się o tym powiedzieć na głos.
            Raum nie miał zielonego pojęcia, co z nią jest nie tak, a był niemalże pewien, że pod sufitem najrówniej nie miała. Jakie podłe życie musiała mieć na ziemi, aby stworzyć tak niesamowity charakter? Może w ogóle nie miała gustu? Co takiego w nim utwierdziło ją w swoim przekonaniu? Co takiego widziały jej oczy, co było skryte przed innymi?          
            –
Dziękuję ci. Nikt inny wczesniej mi nic takiego nie powiedział odparł zaskoczony.
            Collette odwróciła głowę. Czuła się niezręcznie. Zawsze przez swoje nieprzemyślane uwagi wpakowywała się w dziwaczne sytuacje. Aby ukryć swoje zażenowanie, wstała i odeszła kawałek pod pretekstem mrowienia w nogach. Może faktycznie za długo tutaj siedziała? Straciła rachubę czasu.
            –
Jak się tutaj w ogóle znalazłaś? spytał z ciekawości demon, wracając na swoje stare miejsce.           
            –
Cóż, właściwie sama nie wiem odpowiedziała bezradnie rozglądając ręce pamiętam tylko tyle, że poszłam do biblioteki shinigamich. Szukałam miejsca, w którym mogłabym pobyć sama. Musiałam poćwiczyć zaklęcie, o którym opowiadał mi mój nauczycie. Przywołanie i ukrycie kosy. Powtarzałam je sobie w myślach, żeby mieć pewność, że je zapamiętam, a w bibliotece postanowiłam wypowiedzieć na głos i sprawdzić, czy zadziała. Wówczas pojawiło się takie jasne przejście. Byłam ciekawa, więc weszłam... – wyjaśniła dość szczegółowo dziewczyna, machając rękoma, jakby chciała narysować w powietrzu drogę, którą przebyła, zaklęcie oraz wszystko, czego nie mogła przekazać słowami.
            –
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła mruknął pod nosem jedno z ludowych mądrości. To lubił szczególnie, a w dodatku nad wyraz oddawał paradoks sytuacji i zgubiłaś się, zgadłem? dodał już wystarczająco głośno, tak aby go usłyszała.
            –
Dokładnie tak było zmartwiona spuściła głowę. Znowu zaczęła skubać materiał sukienki - Ja wiem, że to bardzo niepoważnie brzmi. W końcu, w tym długim korytarzu zauważyłam światło. Gdy wyszłam z tunelu, zobaczyłam ciebie i niewiele myśląc, ruszyłam na ratunek.

9 komentarzy:

  1. Widzę, że bardzo ambitny komentarz zebrałaś. Nie wiem, czy mój zdoła go przebić xDDDD. Dla odmiany zacznę od fabuł, błędy później.
    Pocałunek życia - kyaaaaaaaaaa <3. Dlaczego ja wiedziałam, że to się tak skończy xD. Ona taka zawstydzona, on taki jakby nigdy nic. Co tam pocałunek, ONA MA KOTA. MOJA TWARZ SZALEJE. Mózg jeszcze walczy, ale twarz się poddała. Sebue soł macz. Potem ta imprezka, fajnie wplecione. Dziwne tylko, że Sebastian zauważył oczy tamtego, a jej już nie. Albo ja już nie ogarniam i nie doczytałam.
    Dalej. Sebastian uciekający się do kłamstwa! Jak on mógł?! I czemu ja mam wrażenie, że to Andatejka (nie będę używać jej imienia, bo mi nie leży i nie pamiętam, jak to zapisać xD) nauczy go, że nie warto kłamać? No czemu? No powiedz, że się mylę! W sumie chcę się mylić xD. Ale co mu się dziwić, że skłamał, skoro dziewczyna bez pardonu wyjeżdża mu z przyjaźnią międzyrasową? To tak, jakby murzyn, za czasów niewolnictwa, chciał się zaprzyjaźnić z białym. No dobra, nie do końca tak, ale równie irracjonalnie.
    Dalej się robi mdło, słodki i do porzygu uroczo, ale nie razi mnie to. Bardzo pasuje do Andatejki - infantylizm leje się strumieniami (a Zeus trzaska piorunami, rozdzierając niebo nam moją głową - sama widzisz, są gorsze rzeczy xDDDD).
    Andatejka pije Sebę oczami xDDDDDDDDD.
    Andatejka uważająca, że prawdziwa forma Sebastiana jest piękna - taka zrzynka z Kate, że chyba Ci proces wytoczy xDDD. Znaczy Andaejce :P.
    KURNA!!! Burza znowu daje mocą. KOWAIIIIII!!! TT_TT
    Tłumaczenia Andatejki, jak się znalazła koło Sebastiana też było uroczo nieporadne, hahaha xD.
    Dobra, błędy:
    „wpatrując się w intensywnie w prążkowany czerwono-biały płatek, który demon odrywał z każdego kwiatu, zostawiając tylko dwa biał” – podwójne „w”, i w płatki, chyba, że on ciągle jeden płatek urywał xD
    „żywioł tańczyła jego gładniej skórze” – i nie dość, że płeć zmieniała ta żywioł, to jeszcze zgładniała skórę Sebcia xD
    ścięgna płatków – nie znalazłam w goglach ścięgien płatków, nie znam się na tym, może włókna? xD
    „nie poleci mu na żadną stronę” – wyrażenie z języka bardzo potocznego xD
    „wystąpiły rumieńce” – wstąpiły
    „Jego uważne spojrzenie czerwonych oczu badały” – badało
    „wyjaśnił Sebastian – dasz” – wyjaśnił Sebastian. – Dasz
    „ czterech władców piekieł. – przedstawił się demon” – bez kropki
    „Nie chciał stracić nic z jej wyrazistej ekspresji. Zwyczajnie nie potrafiła maskować swoich uczuć.” – wypadałoby dodać, czyjej ekspresji. No i drugie zdanie brzmi tak, jakby to ta ekspresja nie potrafiła maskować uczuć.
    „broni – wyjaśniła i wzięła ponownie do ręki broń” – powtórzenie
    „odbierała dziewczyna.Brzmiało „– brak spacji
    „To była ta sama bogini, której obserwował, razem z matką, narodziny” – której narodziny obserwował wraz z matką
    „szeleszcząc spódnicami” – kilkoma? Oo
    „Pomimo, że” – bez przecinka
    „podchwyciła nutę” – wieje kolokwializmem
    „dziewczyny, więc zaczęli skandować, aby zaśpiewała coś jeszcze. Dziewczyna” – powtórzenie
    „wbiły go słowa, jakie zaczęła śpiewać białowłosa.” – które

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „możliwe, że go nie pamięta” – pamiętała
      „wpatrujących się” – się
      „– To znaczy... – była bliska płaczu.” – – To znaczy… – Była pliska płaczu
      Zaproponować utrzymywanie znajomości demonowi, która nie jest podszyta nienawiścią.” – zaproponować demonowi utrzymywanie niepodszytej nienawiścią znajomości” albo coś innego, ale tak, jak jest, jest źle xD
      „która w każdym momencie kompletnie rujnowała jego wizję o otaczającym świecie” – nie ogarniam, jakoś nie brzmi.
      „Może powinien dodać, że chłodne i interesowne?” – były jego oczy? Czy są demony?
      „To nie prawda” – Nieprawda! (btw, akapity spacjami <3)
      „Tylko jak?” – ale jak to, to on nie wie, jak się zapatruje na sprawę swoich uczuć?
      „Każdy coś czuje. – każde” – Każdy coś czuje. – Każde
      „w razie potrzeby mogła wyprzeć – ja wiem, o co tu chodziło, ale nie to wyszło xD
      „Najwyżej, nic z tego nie wyjdzie” – bez przecinka
      „Collette nabiegły łzy do oczu” – cholerna konkurencja maratończyków!
      Głupio jej było podać teraz dłoń do jej nowego znajomego” – ale nie powinna się krępować, każdy czasem tak robi xD „podać teraz dłoń nowemu znajomemu”; poza tym, przyjacielowi chyba, bo na to przystał Sebastian, nie? Znajomych to ona ma, byle jakich, ale ma
      „przytulił rozhisteryzowaną przyjaciółkę” – ona nie jest rozhisteryzowana, tylko naiwnie wzruszona xD
      „Gdy poczuła ciepło jego ciała, rozpłakała się na dobre” – prędzej tera zhisteryzuje xD
      „kpił sobie w najlepsze – pamiętaj” – kpił sobie w najlepsze. – Pamiętaj
      „zaprzeczyła głową” – przecząco pokręciła głową xDDDD
      „Z otwartą buzią” – no weź, to nie przedszkole xD, otwartymi ustami, rozdziawioną japą… xD
      „rogi, które zdobiły jego głowę. Szkarłatne oczy z długimi, aksamitnymi rzęsami„– rogi były oczami
      „Wszystkie demony obawiały się ujrzenia go w pełni. Ci, którzy ją widzieli” – jego pełń
      „musiała mieć na ziemi” – takie jak robaki. Pisanie ziemi małą literą brzmi tak, jakby ona naprawdę żyła z robakami :P
      „aby stworzyć tak niesamowity charakter” – charakteru się nie tworzy
      „wczesniej mi nic” – wcześniej
      „rozglądając ręce –pamiętam” – rozkładając ręce. – Pamiętam
      „jedno z ludowych mądrości” – jedną
      „Nad wyraz oddawał paradoks sytuacji” – dodawało paradoksu. Chociaż samo dodawanie paradoksu jakoś mi nie teges.
      „Dokładnie tak było – zmartwiona” – Dokładnie tak było. –
      „- Ja wiem” – „ – Ja wiem”

      Tag. Dziś pomyślałam, że skoro czytam w nocy na kompie, i dalej mi smutno, że mi nie działaś znać TT_TT, to zrobię mniej więcej pełną betę, bo mi wygodnie. Pominęłam kilka przecinków zapewne, ale jestem zbyt padnięta, by rozkminić wszystko. No ale zasłużyłaś na taką porządniejszą za czujne wytykanie bzdur u mnie :*.
      Loffki <3

      Usuń
    2. Ostatnio sa takie czasy, kiedy nawet z ambitnych komentarzy jestem zadowolona.
      I z Andatejką to specjalnie, bo ona od początku miała być głupia, bo dlaczego wszyscy, którzy stanęli na drodze Sebastiana musieli być zimni, wyrachowani, brutalni, itepe, itede... Więc to nawet jest dosyć trudne XD Każdy chciałby się poszczycić błyskotliwą postacią, a tu nope XD
      Sebastian i impreza: on miał tak bardzo wszystko w poważaniu, że nie chciało mu sie interweniować. Oczy Heptlinga (bo toż to oczywiste) rzuciły mu się ze względu na odcień, a Andzi nie, bo dziewczyna nie ma jadowitych zielonych, tylko malachitowe, co w zestawieniu z jej towarzyszem, wydało się mniej rażące. No i według obserwatora, włosy były o wiele ciekawsze niż zielonkawy kolor oczu XD
      I z tym kłamstwem to ja nie wiem, serio, mózg nie wie, ja nie wiem, ale wiemy jedno: pora czytać jeszcze raz tom 2, żeby ogarnąć Secika XDDDDD

      Usuń
  2. Przepraszam, że tak późno, ale już jestem :) Rozdział genialny, miło się czytało, parę razy padłam i w ogóle wzruszyłam się odrobinkę :P Szczerze to chciałabym być na jej miejscu w czasie podawania leku aka pocałunku >.< Chcę więcej! Ich relacja jest genialna <3
    Na pożegnanie pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyrobisz się na dzisiejszą część XD
      No, ja tez chciałabym <3 Serduszkajmy razem XDDDDD
      Mam nadzieję, że jeszcze padniesz nie raz, bo Andzia z założenia nie jest najmądrzejsza, więc będzie wiele sytuacji, w której wykaże się ponadprzeciętną głupotą, ale też i wielkim sercem.

      Usuń
  3. Wyśmiencie czekam na dalsze części histori

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, uroczo, a to jest kolejne bo już miał okazję ją zobaczyć na ogłoszeniu, że to jego kontrahent zostaje królem, och bardzo Sebastiana, Andatejka zaskakuje...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń