Kuroshitsuji fanfiction opowiadania pl Kuroshitsuji blog<\a>Ciel Phantomhive<\a>Sebastian Michaelis

niedziela, 12 marca 2017

Wspomnienia demonów, część 57, FINAŁ

                Na początku tego rozdziału chciałabym zaznaczyć, że to już ostatnie spotkanie z tymi bohaterami i całą serią „Wspomnień demonów”. Mam nadzieję, ze wam się podobało chociaż w połowie tak, jak mi i ze czytanie tej prozy przyniosło wam radość. Dziękuję wszystkim, którzy komentowali, wspierali i radzili, co zrobić, aby było lepiej. To wszystko dzięki waszej pomocy i motywacji powstało najdłuższe dzieło mojego życia. Po nim już wiem, że potrzebuję solidnej bety, grammanazi to moje drugie imię, a także, że chyba nie podejmę kariery pisarskiej xD
Kolejnego opowiadania możecie się spodziewać już niedługo. Nie mam jeszcze ściśle ustalonego pomysłu, ale wiem, że powrócimy do kryminału. W tym się czuję swobodniej. I w o wiele mniejszym rozmiarze.
Jeszcze raz dziękuję wam, czytelnikom, bo bez was nie byłoby mojego bloga.
`````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````
LVII FINAŁ

– Coooooo? – jęknął niezadowolony Ciel, gdy nagle nagranie się urwało, a nieruchomo dotąd leżące ciało kamerdynera drgnęło, z początku zupełnie niezauważalnie, a potem uniósł się nieznacznie zgięty palec wskazujący w zabrudzonej rękawiczce.
                – Paniczu, jest mi nie…niezmiernie przykro – zaczął słabym głosem demon, ale w miarę wypowiadanych słów odzyskiwał potrzebny tembr i łatwość mówienia, tak jakby naprawdę zastygł i teraz z wolna, jak ogromna bryła lodu topniał, uwalniając zamrożone wewnątrz życie.
                – Sebuuuuś! Już myślałem, że tu zamarznę – dotarł do klęczącej dwójki głos rudego żniwiarza.
                Hrabia, uznając, że kryzys został zażegnany wstał, a w ślad za nim, chociaż nieco ociężale, jego demoniczny kamerdyner, łyskając na pozostałych widzów spektaklu spojrzeniem zabarwionym nutką niebezpiecznego, nieujarzmionego szaleństwa. Zanim jednak zrobił cokolwiek innego, uklęknął przed swoim panem, recytując jedną z formułek, jak nie do pomyślenia była jego chwilowa niedyspozycja w związku z odpowiedzialnym stanowiskiem, jakie zostało mu przydzielone, a mianowicie kamerdynera rodu Phantomhive, co jest okrutnym niedopatrzeniem z jego strony i że podda się każdej stosownej karze, jeśli jego pan uzna ją za stosowną.
                Undertaker nawet nie słuchał tej paplaniny. Cały jego plan poszedł właściwie na marne. Przecież nie wypyta dzieciaka, co dokładnie widział, zresztą podejrzewał, że sam zainteresowany niedługo będzie jeszcze w posiadaniu tej wiedzy. Zaatakować też go nie mógł, by wydusił mu to, co naprawdę go obchodziło, bo…
                – Dlaczego mi to kazałaś? – jęknął w duchu, próbując zrozumieć decyzję własnej siostry.
Jeszcze zanim zaginęła, wymogła na nim, że nigdy, przenigdy, gdy spotka się z nim w trakcie ich długiego, nieśmiertelnego życia, nie zabije go. Nalegała na to tak stanowczo, że Undertaker zmuszony był przysiąc na własne życie, że nigdy nie podniesie rękę na istotę, którą pokochała i która ją uratowała. Wielokrotnie czytał jej zapiski, znał suchy raport aż do zniknięcia.
Tak, jak za pierwszym razem, notatki nie wspominały ani słowem, co się stało, gdy przebywała w piekle. Jednak za drugim razem nie miała tyle szczęścia. Nie wróciła już nigdy, a przynajmniej jego poszukiwania okazały się bezowocne.
                – Kamerdynerze – odezwał się w końcu, przerywając jesienną ciszę – odpowiedz mi na jedno pytanie.
                Spotkanie błękitnego i czerwonych oczu wyrażało niemą zgodę.
                – Jaki miałeś do niej stosunek?
                – Była nikim ważnym – zabrzmiała niemal natychmiastowa odpowiedź.
Grell patrzył niezrozumiałym wzrokiem po całej trójce, za nic nie mogąc wywnioskować, co się właściwie teraz dzieje. O kim mówią?
                – Dziękuję. Hrabio, jak zwykle możesz liczyć u mnie na najświeższe informacje. Jednakże – przerwał, kiwając palcem – masz mi podarować swój najpiękniejszy uśmiech! – dodał, po czym pomachał ręką i zawróciwszy się, powoli kierował się do wyjścia.
                – Ej, grabarzu! Zaczekaj! – krzyknął za nim Grell, podbiegając do swojej piły, pociągając za włącznik, by zawyła na pożegnanie z mroczną siedzibą Psa Królowej i pobiegł za odchodzącym Shinigami.
                – Ale przecież… Po co to było? – dopytywał, przewieszając przez ramię płaszcz. W marszu chłód nie dawał mu się już tak bardzo we znaki, jak gdy siedział zmarznięty w parku, oczekując na rozwój wydarzeń, którego w zasadzie nie było. Co prawda, wysłuchał od grabarza niezwykle ciekawą rzecz, jednak…
                – Ale wróciła, prawda? W końcu mówiłeś, że napisała tę książkę! – dodał z zapałem, tracąc na pewności, widząc minę swojego starego przyjaciela.
                Nastało milczenie. Dwójka mężczyzn minęła bramę wejściową, kierując się znajomą trasą na cmentarne odludzie, skąd wydeptana na skróty ścieżynka prowadziła prosto do zakładu białowłosego.
                – Nie, Grellu. I widać to, co powiedział jej kiedyś Heptling, było całkowitą racją. Nie warto kochać demony.
                – Ale! Jak wówczas ją napisała? Kiedy?
                Staruszek uśmiechnął się z bólem.
                – Podrzucono ją nam niedługo po jej zaginięciu. Wmawiałem sobie przez lata, żeby wierzyć, że gdzieś żyje, że to wszystko nie poszło na marne. Chciałem znać tylko odpowiedź na pytanie, co on czuł. Przepraszam, że cię w to wciągnąłem. To było oczywiste, mogłem sobie darować to wszystko. Tylko widzisz… Sam nie wymusiłbym na nim odpowiedzi.
                – Przestań, weź się w garść! A przede wszystkim, to weź mi wyjaśnij, czemu jej wspomnienia były częścią Sebastianka! Przecież to nielogiczne. Każdy z nas ma pojedyncze…
                – Oprócz demonów. One potrafią zatrzymywać wspomnienia swoich przodków i przekazywać je potomnym. Tym się różnią.
                – Zaczekaj – Grell podniósł dłoń w geście, że totalnie nic do niego nie trafia i że to dobra okazja, by zacząć od początku.  – Dobra, przodkowie, dziedziczenie. W porządku. No ale oni przecież nie byli rodziną! I jak ty na to wpadłeś, że należy szukać właśnie tam?
                – Czysty traf szczęścia. Nie było go nigdzie, a wolałem wierzyć, że gdzieś przeżyła. Ale teraz nie mam złudzeń. Czuję się tak, jakby część mnie umarła… Z jakiegoś powodu, akurat on stał się naczyniem do przechowywania pamięci o niej… Co za ironia.

*
                – Najmocniej przepraszam, paniczu – skłonił się ponownie kamierdyner, jednak tym razem w nienagannym stroju, z dbałością do ostatniego guziczka na jego mankiecie. Gdyby teraz koś go zobaczył, nawet przez myśl by mu nie przeszło, że przez ostatnią godzinę leżał cały we krwi na dywanie jesiennych liści.
                – Jestem głodny. Będę u siebie w gabinecie – rzucił na odchodne chłopiec, wracając powolnym krokiem do środka rezydencji.
                – Oczywiście – uśmiechnął się Sebastian. To znaczyło nie mniej, nie więcej, jak to, że Ciel miał ochotę na filiżankę dobrej herbaty i cos słodkiego. A tym razem powinien się wyjątkowo postarać.
                Darjeeling, wykwintna herbata z pierwszego zbioru o odcieniu szlachetnego bursztynu i aromatycznym zapachu mieniła się kolorami w białej, porcelanowej filiżance tuż obok pysznego, wielopiętrowego puddingu o smaku wanilii i czekolady z powidłem agrestowym, zgdonie przemierzając korytarze na umiejętnie pchanym wózku przez czarnowłosego mężczyznę. Niemal niesłyszalne echo jego kroków mogło wzbudzić niepokój, ale dom sprawiał wrażenie wymarłego od środka, i to nie tylko za sprawą ciszy i pustki, jaka tu panowała. Radosne trio zgodnie pracowało, ale w innym skrzydle, więc tutaj stan taki nie był żadną patologią czy też nowością.
                Droga do gabinetu Ciela zajęła mu pięć minut dwadzieścia osiem sekund, czyli o cała minutę i czterdzieści trzy sekundy za dużo, niż zwykle. Brunet uśmiechnął się pod nosem i pokiwał głową. Kto by pomyślał, że wystarczyło tylko wspomnienie o niej, które – jak mu się zdawało – umarło z czasem.
                Collette, czy z każdym swoim pojawieniem się musisz robić tyle zamętu?
                – Podwieczorek gotowy – poinformował chłopca na wejściu, obserwując go z półprzymnkniętych powiek podczas przenoszenia deseru i herbaty na stare, dębowe biurko. Doskonale zdawał sobie sprawę, że chłopiec robi teraz to samo. Ale podczas snu usunie mu wspomnienia dotyczące dzisiejszego dnia. Nie miał na to rady, śmiertelnik dowiedział się o piekle, a zasady mówiły jasno, co w takich przypadkach należy robić. I chociaż wcale nie pałał entuzjazmem, by tego dokonać, nie miał wyboru. Tylko raz pozwolił sobie na błąd, a on potrafi wyciągać z nich wnioski. Tylko ludzie potrafią popełniać z pasją po kilka razy tę samą pomyłkę.
                – Jak to się skończyło? – mruknął hrabia, niby od niechcenia.
                Demon spojrzał na niego zdziwiony, ale powstrzymał się od zbędnego komentarza.
                – A jak się paniczowi wydaje? – zagadnął, odsuwając się w róg mebla, by w razie potrzeby, służyć dokładką.
                Chłopiec zmierzył go chłodnym spojrzeniem błękitnego oka, a potem upił łyk herbaty.
                – Nieważne. Była głupia. – podsumował, zatrzymując się nad samą krawędzią filiżanki. – Darjeeling – dodał po chwili, rozpoznając po zapachu.
                – Była zakochana. Zupełnie jak panienka Elizabeth.
                – Nawet mi o niej nie wspominaj. Brakowało teraz tylko jej różawego, słodziaśnego najazdu i na siłę urządzania balu na jakże okrojoną liczbę osób. Nawet nie masz pojęcia, Sebastianie, że taka wizja stresuje bardziej niż samo uczestniczenie w tej maskaradzie.
                – Potrafię to sobie wyobrazić – zgodził się Ciel. – A jak tamten kontrakt? Udało ci się?
                – Oczywiście. Osadziłem na tronie ich nieślubnego syna, późniejszego Wiliama pierwszego Zdobywcę. Nie powiem, bystry był z niego chłopak. Za to ojciec na stare lata zgłupiał i uznał, że jeśli wybierze się na pielgrzymkę pokutną, to jego winy zostaną odpuszczone i wyrwie się z mocy kontraktu.
                – Naprawdę?! – zawołał Ciel, uderzając ręką w blat i zaczynając trząść się w fotelu ze śmiechu. – Nie wierzę, jego dusza musiała niesamowicie śmierdzieć tchórzostwem. Dobrze ci tak. Zresztą – dodał, odstawiając filiżankę na blat i splatając dłonie, po cym wygodnie odchylił się w fotelu tak, że dotykał głową i plecami oparcia.
                – To, co raz stracone, nigdy nie powróci – dokończył za niego brunet, będąc idealnym odzwierciedleniem przedmiotu myśli młodego hrabiego.
                – Co zrobisz z tą wiedzą? – zapytał rzeczowo chłopak.
                – Będę zmuszony ci ją odebrać. Powinieneś sam rozumieć, dlaczego.
                – Rozumiem. Zrób to teraz – kazał Ciel, odwracając się na fotelu twarzą do czerwonookiego.
                – Oczywiście. To nie będzie bolesne. Proszę być spokojnym – pouczył Ciela, a następnie zdjął z zębami rękawiczkę i bez zbędnych ceregieli przyłożył dłoń z odbijającym się na niej fioletowym pentagramem do czoła.
                Chwilę później było już po wszystkim. Młody Phantomhive był utwierdzony w przekonaniu, ze nudny dzień przerwało wtargnięcie czerwonowłosego żniwiarza napalonego na wspólną noc z jego kamerdynerem i po krótkim starciu Undertaker zabrał natręta, przywracając spokój rezydencji z mroczną tajemnicą. Sebastian zabrał przekąskę i miał się zjawić dopiero za godzinę najwcześniej. Zresztą, nie miał nawet ochoty go widzieć. Odwrócił się w fotelu do okna, wpatrując w pustą przestrzeń, która podsuwała mu fragmenty jego własnych wspomnień. Jego śmiech, gdy biegł po żwirowanej alejce wprost w objęcia roześmianej matki i ciotki, wiara w szczęśliwe życie. Zgorzkniały dla świata, cyniczny i zimny hrabia Phantomhive jak każda istota chował na dnie serca rzeczy, z którymi niechętnie dzielił się z innymi.
*

                – Witaj Hildr – zabrzmiał jasny głos bruneta.
                Korzystając z odrobiny czasu, postanowił odwiedzić zapomnianą przez wszystkich jaskinię na samym krańcu piekła. Głównie przez to, co dzisiaj miało miejsce, a także narastające wyrzuty sumienia, coś niezwykle go irytującego. Na szczęście, wybór tego miejsca przed wiekami okazał się trafny. Tajne wejście od spodu, zakryte rwącym potokiem, znał tylko on, a od wewnątrz pająki i roślinność przyszła z pomocą, tworząc naturalną zasłonę przed ciekawskimi oczami.
                – Nic się nie zmieniłaś – rzucił, podchodząc do leżącej i opuszkami dotykając jej policzka. – Sen ci służy, liście silisforii również.
                Nadal leżała taka drobna i delikatna na kamiennym podniesieniu, trzymając w dłoniach swoją broń. Ledwo je wówczas przytaszczył, bo im bardziej się oddalali od więzienia, tym bardziej broń się materializowała, by ostatecznie uziemić ją właśnie tutaj, gdzie pierwotnie się zatrzymali na postój. I chociaż jej serce nie biło już od kilku wieków, a skóra była lodowato zimna, nie było nawet śladu destrukcji.
                – Twój brat ma się dobrze. Tak długo, jak będzie żył, będziesz tak trwać, Hildr. A gdy nadejdzie czas, wreszcie odzyskasz spokój i skończy się twoja kara. Wreszcie twoja dusza ponownie zespoli się w całość. Mogę ci jedynie powiedzieć, że on bardzo cię kocha, nadal. A on – dodał, wskazując na swoją głowę ­ gdyby nie on, nawet nie wiedziałbym, gdzie cię szukać. Czasami mi cię brakuje, ale chyba się pogodziłem z twoją nieobecnością. Trochę rozumiem ludzi, gdy odchodzą ich bliscy – prowadził swój monolog, głaszcząc martwą dłoń.
                Czy ją kochał? Na pewno o to pytał go Shinigami. Może kochać to słowo na wyrost, ale o tym, że nie jest mu tak zupełnie obojętna zrozumiał, gdy już wiedział, że to koniec.
                Proces nic nie wykazał, przesadnie skłócona Kurara i Seth sami sobie wzajemnie zaszkodzili, a z tego, co było mu wiadomo, dziewczyna otruła się w więzieniu sama, chociaż nie do końca Sebastian wierzył w tę wersję, że niby nie wytrzymała ich wyrafinowanych tortur. Sztylet, który jej podarował, przepadł bez wieści, tak samo zresztą jak i Chobaliel, niedługo po otrzymaniu swego upragnionego imienia. A wisiorek wciąż tkwił na jej szyi, rzucając smutne ogniki na skalne nacieki na sklepieniu jaskini. Jego prezent, aby zapewnić jej bezpieczeństwo podczas jakże krótkiego pobytu, ale… pełnego dobrych wspomnień. 

3 komentarze:

  1. Płakać mi się chce... Hildr wracając do piekła podpisała na siebie wyrok śmierci. Przyjmowala tortury aż w końcu sama się otruła. A sebastian ukryl jej ciało wraz z bronią. I za nia tenskni będzie mi brakowalo tej historii była przepiękna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, jednak muszę coś sprostać na koniec: Collette nie była wcieleniem Hildr, była zaledwie jej połową. Drugą jest Undertaker, stąd Sebastian mówi jej, że będzie tak trwać, dopóki jej brat będzie żył. Co się stanie potem, jak rozumie odzyskanie spokoju - o tym opowiadanie milczy. I pragnę podkreślić, że ona wcale sama się nie otruła, to tylko oficjalna wersja ;)

      Usuń
  2. Miałaś rację, błąd na błędzie błąd pogania. Tu by się przydała naprawdę porządna beta, bo chwilami musiałam czytać kilka razy, żeby ogarnąć, o co chodziło. W tym momencie, gdy Sebastian wskazał na swoją głowę, dalej nie wiem, o co właściwie chodziło.
    Generalnie muzyka sprawiła, że poczułam smutek, że się skończyło, bo czytałam na kompie. I o ile sam pomysł na zakończenie, akcja Sebastian - Undertaker - Andatejka jest ok, o tyle ten przeskok, na dodatek po takim czasie, że już nie pamiętam, co było poprzednio, sprawił, że to jest tak wyrwane z kontekstu, że ciężko się połapać. Na końcu szczególnie widać tę chęć skończenia tego "stało się to to to to to, a i to". I generalnie gdyby nie to wyrwanie z kontekstu, gdyby domknąć wcześniej sprawy tam, żeby to płynnie przeszło, no i oczywiście poprawić błędy, to byłoby ok. Element "niby taka wielka rzecz, a jednak nic" mi się podoba. To, że Sebastian odebrał wspomnienia Cielowi i że Undertaker uznał, że ona nie żyje. Ale całościowo brakuje mi tu połączenia, spójności z poprzednimi. Ale generalnie jestem na "nie", bo za bardzo czuć urwaniem fabuły. To w ogóle jest takie połączenie przemyślanego zakończenia z wepchnięciem go za szybko, to mi zgrzyta, no. I krótkie było, jakoś wybitnie, bo coś szybko łyknęłam. Albo może wreszcie nauczyłam się szybko czytać xDDDDDDDD.

    OdpowiedzUsuń