Kuroshitsuji fanfiction opowiadania pl Kuroshitsuji blog<\a>Ciel Phantomhive<\a>Sebastian Michaelis

sobota, 13 lutego 2016

Wspomnienia demonów, część 23



Witam w kolejnej, sebastianowej części.
Znów zmieniłam ścieżkę dźwiękową, bo przecież to ja, ale tym razem potraktuję to w formie prezentu urodzinowego, bo w mijającym tygodniu stałam się starsza o cały rok!
Postępów w mądrości w związku z powyższym nie zauważyłam.
Kilka słów zanim przejdziemy do czytania: googlowanie boli, myślenie też, ale zarówno miejsca, jak i władcy oraz przedstawione wydarzenia miały miejsce w historii.
Od tej pory, co stwierdzam z dumą, wkracza wątek historyczny, a przedstawione wydarzenia działy się w jedenastowiecznej Normandii.
W razie pytań ciocia Wikipedia służy pomocą.
``````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````

~~XXIII~~


            Czym prędzej chciał się oddalić od sali tronowej, aby wszystko przemyśleć na spokojnie. Dopiero, gdy uznał, ze jest bezpieczny, mgła powoli zaczęła się skłębiać, otulając jego ciało, dopóki całkiem się nie zmaterializował. Starając się nie hałasować obcasami, szedł na palcach w stronę drzwi, kiedy usłyszał, że nie jest sam.
            Gwałtownie obrócił głowę, spoglądając przez ramię na intruza, a oczy, jak zwykle w takich przypadkach, błysnęły niebezpieczną czerwoną poświatą. Nieco się uspokoił, gdy zobaczył za plecami własną matkę, której nie umknęło nienaturalne zachowanie syna. Wypuścił powoli zgromadzone powietrze w płucach, kładąc dłoń na klamce, która ustąpiła pod delikatnym naciskiem z jego strony.
            – Byłaś tam? – spytał, wpuszczając ją przed sobą do środka.
            Isztar zmierzyła go chłodnym wzrokiem, po czym weszła do środka roznosząc wokół siebie woń perfum. Sebastian przez chwilę poczuł, jak bardzo ten zapach kojarzył z bezpieczeństwem i z domem.
            – Kurara tam była, a mnie miało zabraknąć, zwłaszcza, gdy sprawa dotyczyła mojego dziecka? Za kogo ty mnie masz? – spytała z lekkim wyrzutem.
            – Jak? Przecież …
            Matka ponownie się uśmiechnęła i wyciągnęła rękę, żeby go poczochrać po rogatej głowie. Raum musiał przełknąć tę chwilę słabości, ale w głębi serca cieszył się z tego prostego gestu. Odrobinę zawstydzony, odwrócił głowę, po czym oddalił się do okna, z którego rozciągał się widok na dalekie równiny, przerywane pasmem wzgórz, które tonęły w krwawej mgle zachodzącego bladego słońca.
            – Następnym razem nie kręć się tak jak oparzony, gdy będziesz przed obliczem władców – rzuciła, siadając na rogu fotela i zastanawiając się nad rozwojem wydarzeń.
            Kurara wykonała mistrzowskie posunięcie. Szykowała się wielka lekcja pokory dla jej dziecka, a na tym polu wybitnie niedomagało. Sebastian od zawsze był niezwykle dumny, więc już nawet sam wybór kontrahenta może okazać się sporym problemem. Jest zasadnicza różnica w wybraniu duszy, a wybraniu dobrze. W dodatku, musi być całkowicie posłuszny swojemu panu, inaczej nie będzie mógł spożyć jego duszy. Sama myśl o tym, że ktoś będzie decydował o własnym losie, była nieprzyjemna.
            – Pamiętasz, jak to się odbywa? – zapytała po chwili ciszy.
            Demon westchnął, skrzyżował ręce na piersiach i zaczął odtwarzać w myślach przebieg rytuału.
            – Nie mogę go okłamać, prawda? Ale mogę zdobyć podstępem jego zgodę na kontrakt, mogę wykorzystywać jego emocje, uczucia, słabości… Właściwie, mogę wszystko, lepiej powiedz mi, czego nie wolno mi zrobić – poprosił, pobieżnie segregując potrzebne wiadomości w głowie. Skoro mógł tak wiele, lepiej było znać swoje ograniczenia, aby nie wpakować się w gorsze problemy.
            – Tego jest zdecydowanie mniej – zaczęła ostrożnie Isztar, wyliczając na palcach, żeby niczego nie zgubić i o niczym nie zapomnieć – Po pierwsze: nie ujawniamy naszych sekretów dotyczących rasy nikomu, bez różnicy, czy to będzie nasz kontrahent, czy Shinigami, czy anioł. Jedynym wyjątkiem jest to, gdy człowiek, który sprzedał nam duszę zapyta nas konkretnie o coś. W innym wypadku pozostajemy wiernym cieniem, który ma obowiązek zrobić wszystko, aby dusza osiągnęła swój cel na ziemi, a tym samym umożliwi nam pożarcie jej. Po drugie: nie mówimy, czy jej cel jest dobry, czy zły. Nie ujawniamy swojego zdania. Jesteśmy tam, by spełnić wszystkie zachcianki, a nie doradzać, by wyszła z sytuacji jak najlepiej. Po trzecie: nie zostawiamy jej bez opieki, bo inny demon z przyjemnością pozbawi ją życia. Po czwarte: nie zabijamy jej, dopóki kontrakt nie upłynie do końca, nieważne, jak zła by nie była. W przeciwnym razie jej duszę osądzą Shinigami, więc nici z posiłku.
            Jeszcze przez chwilę siedziała, burcząc pod nosem i kiwając głową, zaginając kolejne palce, dopóki nie oznajmiła z pewną ulgą w głosie:
            – To z grubsza wszystko. Resztę znasz.
             Sebastian ostatni raz spojrzał przez okno, żegnając się w myślach na jakiś czas z piekielnym krajobrazem. Pamiętał, że czas na Ziemi płynął zupełnie inaczej, niż w ich wymiarze, więc rozłąka z ukochanym miejscem upłynie mu znacznie szybciej, niż zakładał.
            – Dziękuję – szepnął, zbierając się do wyjścia.
            – Odprowadzę cię. Chyba jeszcze mogę.
            Demon nie odpowiedział, tylko uchylił nieco okno i zeskoczył z piętra na ziemie, lądując zgrabnie na cztery łapy, zupełnie jak kot. Zadarł głowę w górę, z niemym wyzwaniem w oczach.
            – Nigdy się nie nauczy – westchnęła Isztar sama do siebie i sfrunęła na swoich czarnych skrzydłach na dół, zupełnie takich samych, jakie miał Sebastian. Wylądowała obok z o wiele większą godnością, niż jej rozpustne dziecko. Jeszcze nie tak dawno był małym brzdącem, a teraz musi się pogodzić, że wyrósł na dumnego, trochę zamkniętego w siebie demona, który potrafi pakować się w różne kłopoty. Po cichu zaklinała każdy dzień, żeby nie ściągnął tym na siebie nieszczęścia. Chociaż o wiele bardziej woli go takiego, niż gdyby miał być równie bezbarwny, co jego brat Seth.
            Z tyłu głowy miała tę przepowiednię, którą ułożono dla niego w dniu narodzin. Będzie zawiązywał kontrakty ze śmiertelnikami, pomimo swojego pochodzenia i przybierze drugie, ludzkie imię. Czy to się zacznie od tego razu? Ucieczka od przeznaczenia nie miała sensu, Isztar doskonale o tym wiedziała. Chciała tylko, aby w miarę możliwości, stawił temu odważnie czoła i wyszedł jako zwycięzca.
            Nie odprowadziła go do samego przejścia. Parę metrów przed zatrzymała się, popędzając go, aby już sobie szedł, wołając z tyłu, aby nawet przez myśl mu nie przyszło, by wpakować się w jakieś kłopoty. Rozpłynęła się w powietrzu, zostawiając Rauma samego przed wrotami czasoprzestrzeni. Nie chciała, żeby widział, że się denerwuje jego wyprawą na ziemie, to nie wypadało. Wróci za chwilę do pałacu i odnajdzie Efsedarum, ale najpierw dopilnuje, aż Raum zniknie z piekła. Dopiero wtedy z czystym sumieniem będzie mogła stąd odejść.
             Sebastian zerknął w kierunku, w którym jeszcze przed chwilą stał jego matka. Uśmiechnął się półgębkiem i uniósł rękę w górę w geście pożegnania. Wiedział, że nadal tam jest. Oprócz nich nie było nikogo innego, więc pomimo, że zrobiła się niewidzialna, wyczuwał jej obecność.
            Same przejście było niezwykle ozdobne. Mówiono, że stanowi dziewiątą bramę piekła, ostatnią, która skrywała ten świat przed zbłąkanymi podróżnymi, a nie przejdzie przez nią nikt, kto nie pożegnał się ze swoim doczesnym życiem. Masywne filary, poczerniałe ze starości, ale ciągle mocne i wydzielające aromatyczną woń drzewa sandałowego połączone były cienką błoną, mieniącą się wszystkimi kolorami tęczy, zupełnie jak ogromna bańka mydlana. Pociemniałe drewno nie było zwyczajnymi wyciosanymi pniami, przedstawiało mityczne potwory, rogate głowy z wystawionymi językami i wyłupiastymi oczyma ustawione jedne na drugich. Nieco wyżej, w drewnie zostały wyrzeźbione sceny strącenia pierwszych aniołów i powstania piekła. Miniaturowe postacie zachwycały dokładnością i precyzja wykonania. Każdy element wyglądał jak żywy: najmniejsza fałdka ubrania zdawała się drżeć, sierść sprawiała wrażenie kłującej, a twarze wyglądały tak, jakby niemo jęczały z bólu. U góry zapisane były dwa wyrazy w języku demonów, oznaczające „przemijanie” i „śmierć”.     Opuszczając ten padół, Sebastian nie czuł nic specjalnego. Błona wciągnęła go, niemal zasysając do swojego wnętrza. Czasoprzestrzeń była drogą do wielu miejsc i tylko od niego zależało, gdzie będzie chciał iść. Nie namyślając się wiele, ruszył dziarsko na wprost, nie zwracając uwagi na pełzające pod nogami robactwo. Wybrał szeroki tunel, którym zbliżał się do Ziemi, dopóki nie oślepiło go rażące światło, które sprawiało mu ból. Zmrużył oczy, lecz na wiele się mu to nie zdało. Przesłonił wrażliwe oczy dłonią, próbując zobaczyć, dokąd dotarł.
            Pierwszy z pomocą przyszedł mu węch. Poczuł zapach traw, mokrych ziół i żywicy. Podążył za nim, wychwytując wyczulonym uchem szmer wody. Zza szparek, którymi oglądał świat, zaczęły cieknąć łzy. Jak na razie, ziemski klimat mu nie służył. Wszystko było takie jasne, nie tak jak w piekle, gdzie cały czas panował mrok. Śpiew ptaków mieszał się z miarowym stukaniem gałęzi, którymi poruszał niesforny wiatr. Woń wilgotnej, wiosennej ziemi sprawiła, że odrobinę zakręciło mu się w głowie, więc przysiadł na moment na świeżej trawie, tuż obok szemrzącego strumienia. Przyjemna mieszanka bodźców otuliła zmysły demona, pozwalając przybrać ludzką formę. No, powiedzmy, że prawie ludzką. Demon nachylił się nad taflą wody, przyglądając się swojemu odbiciu. Sebastian okazał się przystojnym mężczyzną z czerwonymi oczami i czarnymi paznokciami, które ile by nie próbował zmienić, to zwyczajnie mu to nie wychodziło. Poirytowany, uderzył dłonią w lustrzaną taflę, rozbryzgując krople wody na strony.
            Ludzki wygląd nie tylko poważnie ograniczył jego zdolności, ale sprawił, że momentalnie poczuł się lepiej. Ciasna powłoka uwierała, brak skrzydeł dokuczał niemiłosiernie, ale mus, to mus. Przynajmniej był w stanie spojrzeć na ten zbyt jaskrawy świat.
            Wówczas zobaczył, że małe wiewiórki otoczyły go i ciekawie się mu przyglądają. Rozczarowany swoimi zdolnościami, odwrócił się i uśmiechnął nieśmiało do stworzonek, wyciągając do nich przyjaźnie dłoń, w której trzymał opuszczony przez jedną z nich orzeszek. Jedna z nich, zachęcona jego spokojem, w podskokach zabrała prezent i wdrapała się małymi łapkami na jego ramię, zawzięcie obrabiając twardą skorupkę ostrymi ząbkami. Demon był zaskoczony niebywałą ufnością stworzonek, nigdy dotąd mu się to jeszcze nie zdarzyło. Parę chwil później siedział w otoczeniu lisów, zajęcy, jeży, żab, a rozśpiewane słowiki i skowronki tańczyły mu nad głową, prześcigając się w ćwierkaniu, jak to ładnie jest teraz, a jak cieplutko, a ile robaczków można znaleźć w glebie. Demon z zaskoczeniem odkrył, że rozumie, o czym one mówią, i chociaż to było nieco ograniczone w swoim zwierzęcym światku, to nadal mu wierzyły i z jakieś irracjonalnej przyczyny ufały, że nie zrobi im krzywdy.
            – Niech będzie pochwalony, święty człowieku! – usłyszał jakiś głos, który zignorował, ale gdy nachalnie się powtórzył, nieco głośniej niż poprzednio, ze zdziwieniem odkrył, że to było adresowanie do niego. Nie miał pojęcia nawet, co to za język, ale o dziwo, rozumiał go, a jego myśli zaczęły się momentalnie w nim kształtować.
            – Na … wieki wieków? – odpowiedział niepewnie, rozglądając się uważnie w poszukiwaniu intruza. Nieopodal, jakieś kilka metrów przed nim wieśniak zatrzymał swój wóz, by przypatrzyć się bajkowemu obrazkowi w jego mniemaniu człowieka, którego kochała cała natura. Zmęczony koń ciężko zwiesił głowę w poszukiwaniu czegoś, czego mógłby poskubać. Natarczywy wzrok chłopa ciężko było zignorować, a ludzie nie potrafili w swym ograniczeniu zrozumieć, że demony tak jak koty, przysiadywały na chwilę, by nacieszyć się pięknem otaczającego świata, bo w głębi duszy, której nie mieli, a która pochodziła od Boga, byli wielkimi estetami, jak wszystkie wyższe byty.
            – Jak daleko stąd do najbliższego miasta? – zapytał, wykorzystując fakt, że skoro już się nawinął mu pod rękę, to się czegoś dowie o miejscu, w którym wylądował. Zwierzęta nie były zbyt biegłe w geografii, nad czym niezmiernie ubolewał.
            – Przed zmrokiem będziemy w Exmes. Siadajcie, to was zabiorę tam. – zaproponował, wskazując dłonią swój pusty wóz, równie brudny co on sam.  
            Sebastian powoli wstał, otrzepał się z wilgotnej ziemi, chowając swoje dłonie w fałdy ubrania. Wieśniak pożerał go wzrokiem, a demon walczył, by nie skrzywić się na cały smród, który od niego bił. Czyżby kultura mycia była już nieaktualna? Na wszelki wypadek usiadł na samym końcu wozu, zęby nie znaleźć się zbyt blisko natrętnego osobnika.
            – Jesteście z daleka, panie? – zapytał, zbierając lejce i smagając zmęczonego konia, który aż przysiadł na zadzie, zanim ruszył, gwałtownie szarpiąc wóz z miejsca. Koła zaskrzypiały, ponownie wprawione w ruch i podróżni rozpoczęli mozolne podskakiwanie na własnych zadkach ilekroć koło najechało na wystający konar lub porozrzucane szyszki.
            Pytanie trochę zaskoczyło Sebastiana, więc zawahał się z odpowiedzią.
            – Tak, podróżuję z daleka – odpowiedział ostrożnie, ważąc każde słowo i bawiąc się w duchu z dwuznaczności, którą on bez problemu widział w swojej odpowiedzi. Piekło jest wystarczająco odległe by to, co powiedział, było prawdą.
            – To widać po twoim ubraniu, chociaż po akcencie nigdy bym nie zgadł, że nie jesteś stąd. Odkąd książę Robert objął hrabstwo, coraz częściej przybywają ludzie z północy. Świergoczą tak, że nie sposób ich zrozumieć – narzekał wieśniak, nawijając jak nakręcony, chociaż nikt go o to nie prosił. Sebastian profilaktycznie odwrócił lekko głowę od niego. Smród był nie do zniesienia.
             Uwaga o ubraniu wydała mu się wartościowa. Zerknął pobieżnie na to, co miał na sobie. Wygodne buty, dłuższą togę i futro niedbale narzucone na ramiona, które doskonale chroniło od zimnego powietrza.
            – Książę Robert? – upewnił się, zastanawiając się, który rok jest obecnie na ziemi. Pewnie musieli wymyśleć nową, idiotyczną modę. Nie przypominał sobie żadnego ludzkiego króla, którego by znał o takim imieniu. Najgorzej, że nie wiedział, gdzie dokładnie się znajdował, a przecież nie może o to spytać tak bezpośrednio. Chociaż, czemu nie?
            – Kto teraz obecnie rządzi tymi ziemiami? Widać, że są dostatnie. Musi być dobrym władcą – rzucił lekki komplement w nadziei, że chłop połknie haczyk i swoją bezowocną gadaninę skieruje na  bardziej wartościowe tory.
            – Panie, jakie dostatnie! To cud, że tu w ogóle coś rośnie, odkąd książę Robert przeszedł tędy ze swoimi zbrojnymi. Oblegają właśnie twierdzę Falaise, buntując się w ten sposób przeciwko królowi Ryszardowi. Ściągają wszystko z okolicznych wiosek, chociaż jest przednówek i ludzie przymierają głodem...
            Sebastian westchnął w duchu, oglądając mijane krajobrazy. Jakieś podstawy podstaw już wie. Przypominał sobie geografię, której musiał się uczyć w Piekle. I tak wygląda na to, że najbliższe dni spędzi na poznawaniu okolicy, zanim podejmie jakąś decyzję. W ciemno obstawiał, że jest mniej więcej na terenie imperium karolińskiego, może nieco dalej na północ. Jednak ubiory mijanych mieszkańców znacznie się różniły w swojej brzydocie od wygodnych tog, które zapamiętał z okresu wcześniejszego, kiedy razem z braćmi brali udział w wyścigach rydwanów w murach wspaniałej budowli, jakim było Koloseum. Tłumy wiwatujące na ich cześć, gdy skąpani w słońcu jako najprzystojniejsi uczestnicy zawodów odbierali laury za swoje dokonania. Tutaj wszystko było nijakie, w porównaniu do rozgrzanych ziem cesarstwa rzymskiego.
            – Jesteśmy na miejscu – znienacka odwrócił się do zaskoczonego Sebastiana, przyglądając mu nóż do gardła – Oddawaj wszystko co masz. Srebra, złota, a nie, to ci poderżnę gardło!
            Demon autentycznie roześmiał mu się w twarz, co niezwykle zbiło z tropu wieśniaka, który mocniej przycisnął nóż w celu uzyskania okupu. Kiedy zobaczył kły nieznacznie wystające ponad linie zgryzu jego pasażera, serce zaczęło mu się kołatać jak przestraszone zwierze, które nieopatrznie zaatakowało silniejszego od siebie. Sebastian pewnie wykręcił mu rękę tak, że przestraszony wieśniak krzyknął z bólu, płosząc okoliczne ptactwo z drzew. Nóż wypadł z drżących palców gdzieś pomiędzy koła wozu, a wówczas ogłuszył go silnym uderzeniem w twarz, po którym wypluł z ust wyłamane zęby.   
            – Odejdź. Cuchniesz – odezwał się słodkim tonem demon, po czym rzucił człowiekiem o drzewo tak mocno, że zmiażdżył mu głowę i plecy, a z kory ściekała krwawa maź. Jego dusza była równie odrażająca, co zapach. Niematerialna substancja zaczęła nieznacznie wydobywać się z ciała. Sebastian wytarł dłonie o futro i rozejrzał się w oczekiwaniu na bogów śmierci. Zaraz któryś powinien się tu zjawić, o ile nie obserwował go z tyłu, pozostając w ukryciu. Następnie podszedł do konia, odwiązał go i klepnął mocno w zad, aby stąd uciekał.
            – Jesteś wolny. Możesz iść – zwrócił się łagodnie do zwierzęcia, a sam zmienił się w kruka, żeby dostać się przez mury miasta niezauważonemu i nie narażać się na kolejną niepożądaną przygodę. Sam wybierze ludzi, z którymi będzie się zadawał.
            – Exmes, tak? Niedługo nie będziesz mieć przede mną żadnych tajemnic – mruknął wesoło, wzbijając się w powietrze.



9 komentarzy:

  1. Skoro błędy dostałaś na priv, to mogę się skupić na fabule. Sebastian jest... Dziwny, powiedziałabym. Znaczy to pewnie jest intencjonalne, ale w piekle jest takim totalnym, zarozumiałym dzieckiem (swoją drogą, na ile ludzkich lat on wygląda? Bo wiem, że tam było, że mężczyzna, ale ja się w jego wyobrażenia zatrzymałam na takich kilkunastoletnim chłystku i mi szkoda tę wizję porzucać xD), a znowu w ludzkim świecie kojarzy mi się z tymi dziećmi z bajek na dobranoc, które podśpiewując pod nisem, radośnie podskakując leśną dróżką w otoczeniu zwierzątek. I ptaszki śpiewają i słonko świeci - taki sielski obrazek. No i zakładając, że to tak specjalnie, a tak właśnie myślę, to tu się przejawia w Sebusiu zamiłowanie do tego ludzkiego świata. I ciekawość, chociaż na razie tylko wobec zwierząt bo ludzie są fe i śmierdzą xD. Niech on się cieszy, że nie jest w uniwersum mojego Mroku, bo w zbiorkomie w środku lata pięciu minut by nie wytrzymał xDDDD.
    No ale fajnie oglądać pierwsze, samkdzielne, sebusiowe kroki na ludzkiej ziemi.
    No i ten moment, gdy jego buedne oczka takie nieprzystosowane do jasności. Nie mogłam się oprzeć wyobrażeniu małego mazgaja xD
    Wyobraźnia - tak bardzo odbiera od realiów xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Zniszczyłaś moją magię sielskości xd Specjalnie zrobiłam taki kontrast, żeby pokazać, jak bardzo różne mogą być wyobrażenia demonów kreowane przez ludzi, a z prawda ( która jest fikcją - nieważne). Sebastian jest zarozumiałym i będzie, a to, że w Piekle może sobie pozwolić na więcej, to nic dziwnego. To jego dom, tam się wychował, zna tam większość rzeczy, więc może kozaczyć.
    Na ile lat ludzkich wygląda - dobre pytanie. Na pewno nie jak chłystek, o to możesz być spokojna, tak wyglądał, gdy zasuwał po Koloseum. ( opiszę to kiedyś, zbytnio mnie to jara). Teraz wygląda mniej więcej jak w pierwszym rozdziale Toboso-sensei, a może nawet jeszcze trochę młodziej. Taki szczeniaczek z długimi, czarnymi włosami. Długimi, oznacza do pasa, bo to ważne. Wspominałam o tym, ale lepiej gdy powtórzę.
    A ludzie śmierdzieli, śmierdzą i śmierdzieć będą!

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie się zastanawiałam się czy pociągniesz dalsze części do wspomnień demonów czekam na kolejne części dotyczące życia Sebastiana. Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam. Muszę przyznać, że mam pewne trudności z wyobrażeniem sobie Sebcia w tym rozdziale. Wraz z nim do świata ludzi trafiło też moje wyobrażenie małego, uroczego, zarozumiałego chłopczyka. Jednak co jakiś czas przywołujesz mnie do porządku określeniami takimi jak ''mężczyzna'' i mącisz mój obraz małego, dumnego zawadiaki. Wyszło na to, że w końcu z tego niezdecydowania już nie wiem, jak on może wyglądać, skoro z każdym kolejnym zdaniem wyobrażam go sobie inaczej. Oczywiście to nie Twoja wina, raczej mojego niezdecydowania i troszkę ograniczonej dzisiaj wyobraźni. Poza tym mam już parę domysłów co do rozwinięcia fabuły, ale zobaczymy, czy sprawdzi się chociaż jeden z nich. Weny, weny, weny, weny, weny ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ nie, dziękuję opinię <3 skoro komuś jeszcze nie pasuje, to oznacza, że błąd leży po mojej stronie, bo nie przemyślałam tego do końca. Sebastian ma być młodym człowiekiem, takim młodym młodym xd chłopczykiem był, kiedy razem z Isztar chodził na ziemię na polowania, teraz jest już o wiele starszy. Tak jak pisałam, wygląda tak sympatycznie i nieco młodziej niż w pierwszym rozdziale Toboso-sensei i znów podkreślam, że ma długie włosy ;)
      Trzymam kciuki, żebyś trafiła z fabułą <3

      Usuń
    2. Dziękuję, nie ukrywam, że przewidzenie rozwoju zdarzeń sprawiłoby mi ogromną satysfakcję, więc trzymaj mocno ^^ Dziękuję, że zechciałaś opisać Sebastiana specjalnie dla mnie :) Teraz już łatwiej mi się w tym wszystkim odnaleść. Z niecierpliwością oczekuję kolejnej notki <3

      Usuń
  5. O jej, Sebastian taki brutalny xd Zastanawiam się czy tylko ja cały czas wyobrażam sobie Sebastiana jako dorosłego przez cały czas ( takiego jaki był w anime ). Nawet gdy był dzieckiem nie różnił się zbytnio wyglądem w mojej wyobraźni. Cóż, może za słabo działa. Notka wyszła genialnie. Rozmowa ze zwierzętami nieco mnie zaskoczyła, myślałam bardziej, że będą się go bały, a jeszcze, że rozumiał ich mowę O.o I co tu więcej dodać... Życzę wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Obyś miała dużo Weny, wolnego czasu i oczywiście ( bo jakże mogłabym tego nie dodać ) Herbatki!
    ~~Sayonara!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku, z tym jego wyglądem powstało naprawdę spore zamieszanie! I po to was proszę o komentarze, bo już wiem, jak zareaguję, żeby wszystko było jasne xd
      Dziękuję za życzenia <3 Naprawdę się cieszę, bo to takie miłe dostać je od w sumie nieznajomych osób. I dziękuję za herbatkę i wolny czas. Jak będą te dwie rzeczy, to i wena nadciągnie xd
      No a z tymi zwierzętami, to po prostu łamię wszelkie stereotypy, bo czemu miałyby się bać, skoro on do nich nic nie ma? Xd no i przecież musi pokochać koty <3 Gdyby się go bały, to byłoby trochę nielogiczne.
      No i sypnę półspoilerem. To nie tak, że one się go boją i ze strachu są posłuszne. On potrafi narzucać im swoją wolę, ale jeszcze o tym nie wie.

      Usuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, no i Sebastian wylądował na ziemi, jak widac matka jednak troszczy sie o syna...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń