Kuroshitsuji fanfiction opowiadania pl Kuroshitsuji blog<\a>Ciel Phantomhive<\a>Sebastian Michaelis

piątek, 30 października 2015

Wspomnienia demonów część 3



I znów wstawiam w piątek, bo wyjeżdżam grasować po cmentarzu jak na Shinigamich przystało.
Każdemu, kto obchodzi Haloween, życzę udanej zabawy.
A ja? Muszę w końcu pokonać barierę i ruszyć z opowiadankiem do przodu, bo zgromadzone zapasy strasznie szybko maleją T.T
W scenie walki na pewno jest chaos. Starałam się, jak tylko potrafiłam, ale pomimo szczerych chęci wyszło co wyszło i jak wyszło.
Czyli nie wyszło. Pozostawiam wam to do oceny.
Ale zawszę wychodzę z założenia, że praktyka czyni mistrza.
```````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````````

~~  III  ~~


     „Czasami lepiej nie zadawać pewnych pytań. W końcu ciekawość, to pierwszy stopień do piekła” przemknęło przez myśl Grellowi. Nie chciał już drążyć tematu, ponieważ czuł, że zmierza w niebezpieczne strony. Nie wiedział czemu, ale przeczucie mu szeptało, że musieli mieć ze sobą jakiś związek, tylko nie miał pojęcia ani jaki, ani dlaczego.
            – To jak w końcu, będzie mały sparing? – rzucił Grell w nadziei, że uda mu się odwrócić uwagę Grabarza od niefortunnego pytania. Poza tym, naprawdę chciał się z nim zmierzyć. Taka okazja nie nadarzała się codziennie.
            – Naturalnie, tylko musimy zmienić miejsce. Nie chcę narobić tu bałaganu. Może wyjdziemy na tamten cmentarz, o którym ci wspominałem? – zaproponował grabarz.
            – Miejsce nie sprawia mi różnicy – ucieszył się Sutcliff. Na samą myśl pojedynku z chodząca legendą czuł przyjemne ciepło rozchodzące się po całym ciele. Po chwili jednak upewnił się – Dasz radę zmaterializować moją kosę? Wiem, że to twoja specjalna umiejętność, jednak zawsze mam wątpliwości jeśli chodzi o cudzą broń.
     Undertaker prychnął. Przywoływanie było jedną z zakazanych umiejętności, które opanował dzięki swojej siostrze. Wystarczyło się odpowiednio skupić i znać formułę.
     Zaczął recytację. Powoli, cicho, płynnie, dobitnie wypowiedzieć każdą głoskę. Cofnąć się do czasu, gdy widział ją ostatni raz. Przypomnieć dokładnie jej kształt, kolor, fakturę. Swoje osobiste skojarzenia, nawet jeśli byłyby skrajnie absurdalne. Uwierzyć w to, co się robi. W końcu nie na darmo byli bogami.
     Grell obserwował, jak powoli otwiera między wymiarowy portal.  Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widział, nie przypominał sobie także, aby kiedykolwiek ktokolwiek w akademii wspomniał o takich umiejętnościach. Wydawało mu się to nieprawdopodobne.
     Sięgnął pamięcią do baśni, które słyszał, gdy był dzieckiem. Demony, aniołowie, śmierć, magia. Nigdy nie sądził, że będzie miał z tym styczność w swoim życiu. Zaczął się zastanawiać, czy shinigami ich stulecia w ogóle używali magii.
      Przed oczyma stanął mu jeden z wykładów historii na akademii. Siedział wówczas w ostatnim rzędzie, gryząc trawę i patrząc w okno. Pamiętał, że straszliwie się nudził, a za oknem padał ulewny deszcz. Chyba tylko dlatego się tam znalazł. Pogoda uniemożliwiła mu wagary.
     Usłyszał głos swojego profesora jak przez mgłę. „Dawno dawno temu, starożytni bogowie śmierci potrafili władać magią. Dzięki niej przemieszczali się pomiędzy wymiarami, stanowiąc siłę równoważną dla aniołów i demonów. Jednakże ta sztuka do dziś się nie zachowała, z kilku przyczyn. Po pierwsze: należy mieć olbrzymie pokłady energii, a po drugie, trzeba umieć ją precyzyjnie kontrolować. Pośrednim skutkiem było też zaniechanie wskrzeszania ludzi, co zresztą jest surowo zakazane”.
      Z szacunkiem spojrzał na grabarza. Na co dzień sprawiał wrażenie niespełna rozumu, jednak powoli chyba zaczynał rozumieć, dlaczego. Jego wiedza była niebezpieczna nawet dla samego zarządu. Gdyby chciał, mógłby bez problemu przeprowadzić przewrót i nie znalazłby się nikt, kto by go powstrzymał. Z taką osobą się zwyczajnie nie zadziera, aby nie mieć kłopotów. Jednocześnie wymaga się, aby ta jednostka nie sprawiała problemów.
     Z ciekawości podszedł do grabarza dbając o utrzymanie niezbędnej przestrzeni, aby przypadkiem nie znaleźć się zbyt blisko. Nie chciał mu przeszkodzić, chociaż fascynacja z trudem mu na to pozwalała. Nie wiedział, czym by to mogłoby się skończyć, jednak był niezmiernie zaabsorbowany, jak wygląda taki portal.
      Jedyne, co zdążył zauważyć, to wrota. Były zdobione tym samym językiem, w którym spisano starą księgę. Dzięki swojej dobrej pamięci wzrokowej rozpoznał kilka szlaczków, które jednak w dalszym ciągu nic dla niego nie znaczyły. Dodatkowo, portal połyskiwał delikatnym fioletowo-białym światłem.
            – Gotowe – powiedział Undertaker, trzymając na rękach piłę mechaniczną.
     Grell skoczył jak oparzony i grabarz ostrożnie mu ją przekazał do rąk własnych. Czerwonowłosy mówił pieszczotliwie do swojej kosy, zapewniając ją o swojej wyjątkowości i o tym, jak bardzo za nią tęsknił. Otworzył klapę i sprawdził, czy łańcuch jest poprawnie zamocowany i czy wszystkie śruby są na miejscu. Poziom oliwy również wydawał się w normie. Uradowany, odpalił ją ze dwa razy aby ostatecznie pozbyć się wszelkich wątpliwości.
                – Jazda, staruszku! Na co czekasz? – zawołał do Undertakera i popędził co sił do wyjścia – Zaatakuję, gdy tylko się pojawisz na powierzchni.
      Białowłosy się uśmiechnął. Dawno już nie miał tak idealnej okazji na zemstę. Przy okazji, chętnie rozprostuje swoje kości. Schwycił swoją kosę i opuścił w ślad za towarzyszem pomieszczenie.
       Wychodząc, przyłożył ponownie swoją dłoń do kamiennej ściany. Zasuwa zgrzytnęła. Wytwarzane drgania przeszywały cały układ, docierając poprzez ciało aż do najdrobniejszych zakamarków. Czuł docierające z głębin fale akustyczne. Jeszcze chwila i znajdzie się na swoim miejscu. Szczury biegające pod nogami pośpiesznie uciekały na zewnątrz. Wyczuwały zmieniające się siły magnetyczne otoczenia. Parę z nich wrota bezlitośnie rozgniotły o ścianę. Białe futerka oblały się szkarłatną cieczą. Ostatni kwik w agonii, bezwładne drżenia łapek w powietrzu.
       Biegnąc, dotarli do wyjścia. Bogowie spojrzeli w górę i przysłonili ręką oczy. Świt. Oślepiające promienie słońca raziły ich wzrok. Znajdowali się w głęboki wykopie starej studni.
      Obaj spojrzeli po sobie. Uśmieszki na ich twarzach zdradzały, że doskonale siebie rozumieją. Jak na komendę jednocześnie odbili się od piaszczystego podłoża i zaczęli biec z nadludzką prędkością po pionowej ścianie szybu. Wzbite w powietrze ziarenka wznieciły chmurę kurzu, powoli opadając na swoje dawne miejsce. Wiatr owiewał ich twarze i odgarniał kosmyki włosów. Z tyłu trzymali swoje kosy, gotowe w każdej chwili do ataku. Krawędź była coraz bliżej. Jeszcze tylko kilka metrów. Trzy. Dwa. Jeden. Skok.
        Nie czekając na żaden znak, od razu skrzyżowali swoje kosy. Ostrza odbiły się od siebie ze szczękiem i każdy z nich wylądował w przeciwległym końcu cmentarza. Grell musiał wspomagać się ręką, aby wyhamować. Spojrzał na grabarza. Stał na ugiętych nogach w szerokim rozkroku podpierając się ręką z przodu. Drugą uniósł do tyłu, trzymając w niej broń ostrzem skierowanym do napastnika. Włosy rozsypały mu się w nieładzie po całym ciele. Na twarzy gościł obłędny uśmiech, w którym wyszczerzył zęby. Sprawiał wrażenie białego tygrysa przyczajonego do ataku na upatrzoną ofiarę. Odbił się nieznacznie od podłoża i ruszył.
      Grell ledwie zdążył odparować atak. Musi się pozbierać. W końcu mierzy się na demona i był wdzięczny grabarzowi za trening.
      Szarpnięciem uruchomił mechanizm. Łańcuch zawył jak szalony. Bojowy nastrój również mu się udzielił. Wzbił się w powietrze i runął na Undertakera. Jednak grabarz był dla niego zbyt szybki. Spudłował. Piłą rozrył ziemię, podczas gdy napastnik zbliżał się od lewej strony. Ponownie skrzyżował z nim swoją broń. Tym razem jednak nie zamierzał pozwolić, by przeciwnik tak łatwo mu uciekł. Łańcuch wściekle zgrzytał, ocierając swoje ząbki o żebra kosy, którymi shinigami zablokował atak. Spojrzał przez chwilę na Grella, mierząc się nim wzrokiem. Silnym kopniakiem uderzył Sutcliffa w splot słoneczny. Odrzucony, znów poleciał, tym razem aż na mur okalający cmentarz. Jęknął, uderzywszy plecami o kamienie, jednak nie miał czasu, by zastanawiać się nad obrażeniami. Natychmiast przewrócił się na bok. W miejscu, w którym jeszcze przed ułamkiem sekundy leżał, zobaczył wbite ostrze kosy i złowieszczy chichot. Niewiele myśląc, zamachnął się piłą na wysokości kolan napastnika. Musi zyskać na czasie. Undertaker zręcznie wskoczył na mur, unikając ciosu. Grell postanowił wykorzystać okazję. Odbił się z ręki i oddalił na bezpieczną odległość, w której mógł widzieć wszystkie ruchy swojego przeciwnika.
       Kosa legendarnego boga była równie niezwykła jak on sam. Znakiem rozpoznawczym był charakterystyczny fragment szkieletu ludzkiego ukoronowany wieńcem z ciernia. Ostrze wychodziło z tyłu czaszki, a kręgosłup przechodził w długą, zespojoną rękojeść. Czyniło to z niej idealną broń długodystansową. Jeżeli chce mieć jakiekolwiek szanse na zwycięstwo, musi sprowokować walkę wręcz.
      Ze zdumieniem zauważył, jak Undertaker rozkłada ręce jak do lotu .Dłońmi precyzyjnie ujął swoją kosę i uśmiechnął się do Grella. Nie mógł zmarnować takiej okazji. Przy takim ułożeniu przód jest zupełnie odsłoniony. Jak on w ogóle zamierza się obronić przed ewentualnym atakiem?
      Ułożył swoją piłę przy prawym boku nieco ukośnie i ruszył do ataku. Przy zbliżeniu będzie mógł spokojnie uderzyć w okolice serca. Już miał zadać cios, gdy jego przeciwnik zeskoczył z muru. Przez chwilę czerwnonowłosy miał wrażenie, jakby oglądał wszystko w zwolnionym tempie. Undertaker w locie cały wygiął się w tył. Przez białe włosy przebłysły promienie światła.  Zdecydowanym szybkim ruchem przełożył broń nad głową i zamknął go w klatce, między sobą a swoją kosą.
            – „Jak, skoro jest to niemożliwe z fizycznego punktu widzenia?” przemknęło przez myśl Grellowi. Jednak już po chwili zrozumiał. Zobaczył, jak grabarz niezwykle szybko przebiegał palcami po rękojeści, jakby jego paliczki należały do oddzielnego bytu. To zmniejszało siłę uchwytu i pozwalało na szybka zmianę położenia broni, będąc jednocześnie doskonałym blefem pozornej małej ruchliwości. Poczuł silne uderzenie w brzuch. Zdążył zobaczyć jeszcze jak grabarz tuż po uderzeniu puszcza zupełnie broń z prawej ręki i lewą ciągnie ją po łukowatym torze. Siła uderzenia spychała go na trajektorię lotu ostrza. Nie miał szans tego uniknąć.
         Poczuł, jak ostrze wbiło mu się w ramię. Ciepła struga krwi wsiąknęła w zabłoconą koszulę, przylegając do ciała. Przegrał. Taka była niepisana zasada wszystkich potyczek bogów śmierci: do pierwszej krwi.
            – Pokonasz go – dotarł do niego głos Undertakera. Dopiero teraz zorientował się, że wyciągnął już z jego rany ostrze i oderwał mu rękaw koszuli. Materiał rozdarł na długie pasmo i zacisnął mocno nad raną.
            – Przecież przegrałem – obruszył się.
            – Ale myślisz podczas walki. Masz szansę go pokonać, jeżeli to dobrze rozegrasz. A tym czasem musimy chyba wrócić do mojego zakładu. Tam opatrzę ci ranę i ją zszyję.
      Grell odwrócił głowę. Skąd grabarz to wiedział? I dlaczego mówił takim pewnym tonem?
            – Zastanawiasz się, skąd to wiem? – spytał białowłosy – Nigdy nie widziałem cię takiego podczas walk. Twoje pragnienie umożliwi ci osiągnięcie zamierzonego celu. Dasz radę iść, mam nadzieję?
      Shinigami skinął głową. Wstał na nogi, trzymając się za skaleczoną rękę. Spojrzał na swoją piłę. Leżała przewrócona na boku, zabrudzona wilgotną ziemią. Uklęknął przy niej i delikatnym ruchem palców przeciągnął po metalowej obudowie.
       Wziął ją na ręce jak dziecko i wstał. Powoli odwrócił się twarzą do grabarza. Krew cieknąca z rany zdążyła zalać mu już całą rękę. Na pobitej twarzy zagościł uśmiech. Przejechał po trójkątnych zębach językiem. Wiatr zawiewał mu karmazynowe włosy na twarz, które zlewały się z odniesionymi obrażeniami. Słońce wschodzące zza widnokręgu ustawiło się dokładnie z tyłu i oświetlało jego postać, sprawiając wrażenie mistycznej poświaty.  Tak wygląda zwycięzca.
            – Obiecuję ci, że go pokonam.

7 komentarzy:

  1. Do niczego się dzisiaj nie nadaję, nawet czytanie mi nie idzie... Jednak przeczytałam i nie uważam, żeby opis walmi był jakoś szczególnie chaotyczny. Znam blogerki, które bardziej gubiły się opisując wygląd sukni. Serio. Trochę wiary :P
    Dalej powtarzasz te same błędy zr związkami frazeologicznymi, co mi mówi, że muszę zebrać się w sobie i zrobić Ci betę :P no i to tyle czepiania się na dziś xD
    Co prawda bez Seby to wiesz, że dla mnie nie ma szansy na majstersztyk (wjem, jestem taka interesowna xD), ale podobało mi się. Logicznie wyjaśnione, co kto, kogo i dlaczego. Ładne zakotwiczenie autorskich wątków w przeszłości bohaterów. Wszystko ładnie trzyma się kupy. I ten moment, gdy Undy mówi Grellci, że go pokona, bo jak mu zależy, to staje się taki fajny <3
    Brakowało mi tylko jakiegoś wyślizganego frazesa o pokonhwaniu samego siebie w imię miłości xD Nie, to było naprawdę urocze <3 jak na rozdział bez mojego ukochanego, to naprawdę coś, bo mnie ruszyło. A ja z reguły się nie ruszam wewnetrznie bez Seby. I cały komentarz mówię tylko o nim. Jezu, jakby on to czytał... Dobrze, że jest technofobem, tylko to mo skórę ratuje :P
    Czekam na nexa i mam nadzieję, że doczekam się męża :P ale nawet jeśli nie, to i tak będzie dobrze. No i w sumie zdradzę go na koniec, bo rownie mocno czekam na jakąś wzmiankę o siostrze Undera, która by ją jakoś przybliżyła, jako tę postać, a nie tylko bezosobowy byt, o którym wszyscy mówią :P w końcu widziałam rysunek. Narobiłaś mi smaka. O tym wczorajszym tysunku to nawet nie wspominam. Mniam. Kojarzy mi się z wikingami xD zapomniałam (cóż za plottwist...) wspomnieć o tym wcześniej. Prwnie przez ten warkocz :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Weź się ze mnie publicznie ponabijaj, bo ja dalej nie widzę który związek przekręcam T_T
    Na siostrę jeszcze poczekasz, bo zadebiutuje w opowiadaniu trochę później. Ćwiczę na robienie smaku czytelnikowi. Jeszcze się o niej naczytasz. Czy polubisz - nie wiem. Postaram się.
    A Grell to grelk xd jeszcze się przekonasz, do czego jest zdolny ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś pięknego ♥ czekam na dalszy rozdział (^ω^)
    Bardziej pokochałam Grellcia i Undka xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dziękuję ^^ <3 Postaram się nie zawieść twoich oczekiwań <3

      Usuń
  4. Boże , toszto mój Adrianek !!!! I to jeszcze w swojej całej okazałości !!! Kobieto, gratuluję pomysłowości i weny twórczej <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iieeeee... Ja nie toleruję, gdy grabarza nazywa się Adrianem Cravenen, bo po pierwsze: to tylko fantazja fanów a po drugie, Toboso-sensei nie nadała mu oficjalnie imienia. A za resztę dziękuję, przyda się ^^

      Usuń
  5. Hej,
    powiem tylko tyle, walka między nimi świetnie przedstawiona...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń