–
Książę Hamilton! – ucieszył się doktor Pettigerw. Chwilkę zaczekał, dopóki
mężczyzna nie zrównał się z nim, a następnie obydwaj uścisnęli się w krzepkim
geście prawdziwych przyjaciół, zupełnie nie pasującego do chłodnej, eleganckiej
i niesamowicie zdystansowanej angielskiej etykiety. Prawdę mówiąc, można było
nawet powiedzieć, że obydwaj ją nagięli w znacznym, wręcz nieprzyzwoitym
stopniu. – A to niespodzianka! Nie sądziłem, przyjacielu, że cię tutaj zobaczę!
– krzyknął doktor, a jego ziemniaczana twarz stałą się jeszcze bardziej
pospolita i okrągła ze szczęścia.
– O, i
nie tylko mnie. Znaczna część Towarzystwa Chirurgicznego przychodzi regularnie
na twoje pokazy. Nie mów, że nie zauważyłeś. – odpowiedział spokojnie książę
Hamilton, a Sebastian nastawił ucha. – Ja niestety nie mogę się pochwalić aż
taką sumiennością i skrupulatnością. – dodał zaraz, a ton jego głosu mógł
zdradzał, że naprawdę mu z tego powodu jest przykro.
– Nie
musisz się tłumaczyć, gdybym w końcu doczekał się syna, też bym nie opuszczał
domu więcej, niż to konieczne. – zapewnił sir Thomas.
– Nie
tylko o to chodzi – odpowiedział – mam sporo obowiązków w klinice. Chociaż
nauka idzie do przodu i przynosi coraz to nowsze odkrycia, ciągle zmierzamy się
z tymi samymi problemami i chorobami. Czasami mam wrażenie, że to jakieś błędne
koło, z którego nie ma wyjścia – przyznał książę, a Sebastian stracił
zainteresowanie dla rozmowy. Mimo to słuchał jeszcze jakiś czas, mając nadzieję,
że wspomną coś o Towarzystwie Chirurgicznym. Ostatecznie rozczarował się, kiedy
mężczyźni oddalili się razem, a tłum gości skutecznie rozgrodził ich od niego i
panicza, zagłuszając zupełnie przebieg rozmowy. Sir Astley Paston Cooper
również zniknął mu z oczu i nie był pewien, czy jego podopieczni zapamiętali
nową wpływową osobę na salonach, czy nie.
– Jak
dla mnie, to Ciel jest o niebo przystojniejszy od nich – szepnęła nieśmiało Elizabeth
do Pauli, a ta uwaga wytrąciła Sebastiana na moment z zadumy. Mallcote również
należał do Towarzystwa Chirurgicznego. A więc była spora szansa, że go dzisiaj
spotkają. Prawdopodobnie, nie potrzebowałby nawet zaproszenia, wystarczy, że
zjawiłby się jako pracownik naukowy.
Kolejną
atrakcją wieczoru, która skupiała całkiem potężne grono widzów, była grupa
szlachty i bogatego mieszczaństwa, które chciało mieć dość ekstrawagancką
pamiątkę po pokazie, a mianowicie: rozbandażowane ciała w dobrym stanie
przekazywano do muzeum Brytyjskiego, a części, które odpadły, bądź niezamierzenie
bądź w wyniku wypadku, można było nabyć za horrendalnie wysoką sumę.
Oczywiście, handlarze zwietrzywszy interes, czasami pomagali mumiom tracić
różne części ciała, na które zawsze znajdowali się chętni. Wystarczyło jedynie
przebić pozostałe oferty w licytacji, a za jakiś czas odebrać pięknie oprawioną
w gablotce część mumii.
W
pewnym momencie Sebastianowi coś przyszło do głowy, co postanowił niezwłocznie
sprawdzić. Dlatego przeprosił na moment panicza oraz jego narzeczoną i oddalił
się, uprzednio skłaniając lekko, by niespostrzeżenie wmieszać się w tłum, a
następnie zniknąć w jakimś ciemniejszym kącie. Wspomagał się swoimi
zdolnościami, aby jak najbardziej efektywnie wykorzystać ten czas na śledztwo i
wcale nie miał tego sobie za złe. Na samym początku Ciel zakazał mu się obnosić
ze swoimi umiejętnościami w obawie zbyt szybkiego zdemaskowania, ale czasami
jego zleceń nie dało się wykonać inaczej. Dlatego też demon wypracował pewien
złoty środek: kiedy nikt nie zauważy, może robić jak chce i co chce, kiedy mają
to obserwować jacykolwiek inni, ma to sprawiać pozory.
Z
każdym kolejnym krokiem oddalał się od gwaru, wstępując na zaplecza. Nie tylko
wzrastająca cisza mu o tym przypominała. Wzrastająca warstewka kurzu również, a
złapał się na tym, że szalenie go poirytowała ta ludzka niedbałość. On nigdy
sobie na to nie pozwolił, aby w rezydencji było podobnie, nawet jeśli to były
niezamieszkałe skrzydła, tak jak to, które Ciel kazał zamknąć, odkąd powrócili
we dwójkę.
Postawiona
straż przed pokojami ze zwłokami nie były dla niego żadnym wyzwaniem. Intuicja
mówiła mu, aby sprawdził, co będzie na dzisiejszym pokazie. Za pomocą swoich piekielnych
umiejętności omotał stróżowi umysł do tego stopnia, że nie tylko nieświadom
tego, co robi otworzył mu drzwi, ale jeszcze stał na warcie, aby demon mógł
spokojnie się rozejrzeć w środku, będąc pewnym, że w razie potrzeby ktoś mu
zabezpiecza tyły i zdąży się odpowiednio szybko ulotnić.
Mumia
przygotowana na dzisiejszy pokaz była cała pozawijana w bandaże. Leżała w
drewnianej skrzyni z uchylonym wiekiem. Na drewnie było widać ślady pieczęci
celnych, więc demon doszedł do wniosku, że przynajmniej ten egzemplarz przybył
tutaj legalnie. Co innego pozawijane w szmaty ciała, które leżały w kącie.
Kamerdyner był wręcz przekonany, że daleko im było do praworządności. Ciekawe,
czy Lau coś wiedział. Grabarz także mógł posiadać jakieś informacje, ale na
razie nie były one potrzebne.
Półmrok
nie przeszkadzał demonowi, jego oczy bez problemu dostrzegały wszystkie istotne
szczegóły. Ponadto, dostrzegł w kącie jeszcze jedną skrzynię, tym razem z
fragmentami ciał, które najwidoczniej będą wystawione później na sprzedaż. Z
ciekawości zerknął do niej, a kiedy przerzucił parę stóp, rąk i kolan,
odgarniając je ze szmat, odnalazł w środku rękę, która aż za bardzo pasowała do
tej, która została odcięta kobiecie w szpitalu. Zaciekawiony wyciągnął ją ze
skrzyni.
Prawa
dłoń był zupełnie nie poszarpana, miękka w dotyku i pachniała mocno fenolem. Była
dokładnie w takim stanie, że nie dało się powiedzieć, czy to już stadium rozkładu
mumii, czy dłoń świeżo zmumifikowana niedawno żyjącej osoby. Sebastian obejrzał
dokładnie jej paznokcie, linie papilarne i sposób ucięcia, a następnie,
korzystając z chwili, otworzył i przeszedł przez portal, otulony w czarną mgłę
do prosektorium, aby rozwiać wszelkie wątpliwości. Ciało kobiety, której
roztrzaskano głowę znowu przeniesiono do innej szafy, ale zdołał je odnaleźć.
Kiedy przyłożył dłoń do lewej ręki zmarłej, nie miał już wątpliwości: ręka się
odnalazła i to w miejscu, w której nigdy by jej nie szukał.
Sebastian
pozwolił biec swoim myślom dalej. Plama na fartuchu Mallcote’a mogła powstać
przy odcinaniu ręki, miejsce również by się zgadzało, gdyby założyć, że stał
trochę niżej i pochylony nad ciałem. Nie spodziewał się ich wizyty, dlatego nie
zdążył wyczyścić plamy. Z tego wynika, że James Mallcote pośredniczył w handlu
ciałami, ale nadal nie wiadomo było, kto był zabójcą. Ale czy mógł być
zlecającym, czy jedynie osobą, która korzysta z faktu, że one są, a on może to
wykorzystać?
Tymczasem
Ciel wraz z Elizabeth i jej wierną służącą Paulą udali się na swoje miejsca.
Blondynka nie była pewna, czy nie powinni zaczekać na kamerdynera, ale że
przedstawienie się zaczynało, nie mieli innego wyjścia, nie wypadało im wejść
spóźnionymi z tak błahego powodu. Na szczęście bilety miał Ciel, więc nie było
problemu z odszukaniem zarezerwowanego miejsca. Widać było, że nie czuła się
najlepiej, ale dla Ciela to było nawet lepiej: nie zadręczała go tak, jak
zwykle swoimi słodkimi rzeczami. Tymczasem w oczach Elizabeth jej narzeczony
zachowywał się jak prawdziwy gentleman, pomagając jej dojść i usiąść.
W sali
zbudowanej na planie amfiteatru gnieździła się już żądna przygód szlachta. Na
środku, na okrągłym, podświetlonym placu stał drewniany stół. Różnił się od
zwyczajnego tym, że jego powierzchnia nie była jednolitą płytą, jak można
pomyśleć w pierwszym odruchu, a zbity był z wielu desek ze sporymi pomiędzy
nimi odstępami. Służyło to łatwiejszemu
zdejmowaniu bandaży i pracy z ciałem. Poprzez szpary łatwiej było nim
manewrować.
Im dłużej młody hrabia się przypatrywał temu
pomieszczeniu, tym bardziej ożywały w nim traumatyczne wspomnienia. Rzeczywistość
zaczynała z wolna mieszać się z przeszłością, momentami podium dla mumii
wyglądała identycznie jak jego stół ofiarny, na którym stracił brata.
Zdenerwowany odwrócił wzrok, napotykając na identyczną obojętność tłumu. Panie
częstowały się wzajemnie słodyczami, panowie palili nieskrępowanie i
rozprawiali o polityce i tylko głos prowadzącego, witający wszystkich zebranych
i zapowiadający początek atrakcji zdołał przywrócić ich do jakiegoś względnego
porządku. Minęła jeszcze dobra chwila, zanim wszyscy ucichli na tyle, że głos
doktora Pettigrew unosił się swobodnie, nie zagłuszany żadnym innym.
Po
krótkim wstępie, przybliżającym zebranym rys historyczny starożytnego Egiptu i
ich kulturę, sir Thomas Pettigrew przeszedł do konkretów. W międzyczasie
wniesiono jego torbę z wysterylizowanymi narzędziami, którymi zwykle posługiwał
się w pracy. Spokojnym, acz pewnym krokiem doktor zbliżył się do stołu i
sięgnął po narzędzia. Cielowi rzuciło się w oczy, że był niezwykle pewny w tym,
co robił, pomimo ogromnej ciekawości, która zżerała i jego od środka. Narzędzia
raz po raz odbijały światło, oślepiając część widowni, a bandaż za bandażem
opadały pod drewniany, prowizoryczny stół. Z wolna odkrywała się oczom zebranym
tajemnica, którą zmarły zabrał ze sobą do grobu. Oczom zebranych ukazywało się
ciało nieboszczyka, niesamowicie dobrze zachowane, niesamowicie miękkie, co
demonstrował sir Pettigrew i namówił nawet kilka dam w pierwszych rzędach, aby
podeszły i same się przekonały.
Ciel
dostrzegł kątem oka, że im dłużej Elizabeth przyglądała się, jak damy dotykają
zwłok, tym bardziej bladła, a na jej czoło wystąpiły kropelki potu. Thomas
Pettigrew wyjaśnił, że dzięki staraniom tamtejszych mieszkańców i przeróżnych
mieszanek soli mamy właśnie taki efekt i że to było celem mumifikacji: zachować
ciało w stanie niezmienionym jak za życia. Wskazywał po kolei rzeczy, na które
warto zwrócić uwagę. Można było nawet podziwiać resztki czarnych włosów
nieboszczyka, ściętych bardzo krótko ze względu na panujące tam upały i modę
noszenia peruk, a także resztki materiałów, które spowijały jego ciało.
Elżbieta niestety nie dała rady
dooglądać do końca. Już w trakcie czuła się niepewnie, a pod koniec Ciel wraz z
Paulą musieli ją szybko wyprowadzić na zewnątrz. Dziewczyna zasłaniała usta
ręką, a w oczach miała łzy. Wczorajsza niedyspozycja również nie pomagała jej w
walce z mdłościami. Dziewczyna czuła się bardzo zażenowana, że nie jest znowu
tą „słodką”, tak że nawet delikatny dotyk Pauli na jej plecach nie zdołał
polepszyć jej samopoczucia. Kiedy zadbano o dostęp do świeżego powietrza,
odrobinę zieleni i prywatność panny Midford, poczuła się nieco lepiej, ale i
tak daleko było jej do stanu dnia codziennego.
Ciel postanowił wykazać się taktem i
odszedł trochę, chcąc dać swojej narzeczonej odrobinę prywatności. Rozumiał, że
to było niekomfortowe i sam również nie życzyłby, aby ktoś, oprócz Sebastiana,
widział go w takim stanie. Nieco oddalił się od dwójki dziewczyn, kierując się
w pobliże wejścia do składu, ale ciągle starał się być w takiej odległości, aby
mieć je na oku, kiedy usłyszał strzęp interesującej go rozmowy. Bardzo
interesującej rozmowy.
– Jak to tak mało? Wiesz, jakie to
jest teraz dochodowe? – Zapytał z wyrzutem rozzłoszczony głos, którego nie
znał.
– Spróbuj sam zdobyć zwłoki. Scotland
Yard nie jest zbyt przebiegły, ale ostatnio zaczął węszyć Pies. Trzeba być
ostrożnym. – rozpoznał bez trudu głos Mallcota. To byłoby zbyt proste. Mallcote
jest zabójcą? Tak łatwo wpadł? Coś tu nie gra. Ciel podszedł na palcach nieco
bliżej. Z cholewy buta wyciągnął swój pistolet, odbezpieczył i wstrzymał oddech,
przylegając do ściany.
– Ciszej, ściany mają uszy – upomniał
go głos. – Zobaczymy. Ostatnio to, co przywożą zza morza, nadaje się tylko do
palenia w kominkach.
– Po prostu ceny będą większe – cień
Mallcote’a wzruszył ramionami.
W tym samym czasie jakaś dłoń zamknęła
Cielowi usta. Chłopak przeraził się nie na żarty. Dał się tak łatwo podejść? A
jeśli to była na niego pułapka? Czy coś grozi Elżbiecie? Spróbował się szarpać
i wyprowadzić cios, tak jak go uczył Sebastian, ale ktoś bardzo delikatnie go
zablokował, ukrywając pod swoim płaszczem. Wówczas usłyszał aksamitny, niski
ton demona.
– Mam dobre wieści dla panicza –
szepnął mu na ucho, zerkając przed siebie. – Widzę, że panicz również nie
próżnował. To dobrze się składa, bo sprawy się na siebie nakładają i
uzupełniają wzajemnie.
– Aresztuj ich oboje w dogodnym
czasie. Żaden nie ma prawa dzisiaj stąd uciec – rozkazał hrabia, kiedy zdołał
się uspokoić. Że też demon musiał go tak podejść! – Ja wracam do Elżbiety – oznajmił. Mógł nie
przepadać za swoją narzeczoną, ale męska duma nie pozwalała mu pozostawić damy
w potrzebie na pastwie losu. I to wcale nie dlatego, że był honorowy. Po prostu…
Wyobraził sobie w tamtej chwili ciotkę Frances, jak ćwiartuje go na kawałki w
taki sposób, że nawet Sebastian przy niej jest bezsilny.
– Jeśli mogę coś dodać, sugeruję aby
panicz został na dzisiejszej aukcji. Może być ciekawie –wtrącił kamerdyner, a
jego oczy zapłonęły szkarłatem.
Nie lubię zostawiać rzeczy niedokończonych, dlatego możecie być pewni, że dokończę to opowiadanie. Może nie w takim dobrym stylu, jak wtedy, kiedy pisałam często, ale ono BĘDZIE.
Pozdrawiam was, Andatejka. Całuski i trzymajcie się!
Aww Lizzie mdłości Ciela gentlemen i te zmumifikowane zwłoki. Czekam na dalszą część cierpliwie. Pozdrawiam i miłej soboty
OdpowiedzUsuńteż czekam, ale straciłem nadzieję, że po takim czasie coś się w ogóle jeszcze pojawi :(
OdpowiedzUsuńPojawi! Tylko muszę zdać sesję :P Historia medycyny jest w małym paluszku, także może uda mi się to zrobić jeszcze bardziej pikantnie niż było :D
Usuńświetne opowadidanie, szybko się je czytało, muszę przyznać, że jedno z lepszych jakie czytałem
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń