~~ XLIV ~~
Jeszcze nigdy dziewczynie nie towarzyszyło tak silne przeświadczenie, że robi nieodwracalny błąd jak teraz, gdy szła posłusznie za garbusem. Demon, w zamian za swoje usługi zażądał oddania sztyletu, którym groziła mu na samym początku, i chociaż Andatejka przehandlowała go, aby być na arenie wówczas, gdy Sebastian będzie walczył, czuła wyrzuty sumienia, że rozstaje się z czymś tak ważnym. Raum dał jej go, aby użyła w razie niebezpieczeństwa, prosił, aby na niego uważała. Nie dające spokoju, ciążące uczucie sprawiał, że nawet przestawienie stopy wydawało się o wiele trudniejsze niż zazwyczaj, a przecież jeśli nie zrobi kroku na przód, nie zobaczy go.
Kreatura zabrała się do swojej części zadania nadzwyczaj starannie. Z lekkiej sukienki dziewczyny stworzył odrażający, szarawy i niezwykle podrażniający skórę płaszcz z kapturem, a co do włosów boginki wyraził się jasno: albo je ścina tu i teraz, albo wiąże tak ściśle, aby żaden z kosmyków nie ważył się wychylić zza szerokiego kaptura, który gdy dziewczyna założyła na głowę, przykrywał jej twarz do połowy. Collette nawet nie chciała słuchać o pierwszej opcji, dlatego związała dookoła głowy, aby wyglądało to w miarę naturalnie i spojrzała błagalnie na swojego towarzysza. Niemo wyrażona aprobata w zupełności jej wystarczyła, ale za to ciekawiło ją to, że nie stworzył dla niej czegoś nowego.
– Tylko w bajkach magowie tworzą cos z niczego – zaśmiał się, przepuszczając ją w przejściu.
Był zupełnie inny. Nie wiedziała, po co chce jej pomóc, ani co może z tego wyniknąć. Dotknęła lekko palcami wisiorek, który dostała od Sebastiana. Miał jej pomóc, chronić ją, niechże spełnia teraz swoją powinność! Nie wiedziała, dlaczego, ale czuła, że powinna dzisiaj być razem z nim.
Całą drogę od zamku, aż do murów areny przeszli na piechotę, idąc tuż przy samych ścianach, jak para wyrzutków. Niekiedy musieli brodzić po kostki w ściekach, byleby tylko zejść z drogi reszcie i nie ściągnąć na siebie ich gniewu ani uwagi.
– Wejdziemy bocznym wejściem – zadecydował demon, odciągając Collette od głównego wejścia, przy którym kłębił się już spory tłumek. Kiedy szła tutaj z Raumem, wszyscy trwożliwie uskakiwali na boki, kryjąc się po kątach. Teraz role zupełnie się odwróciły. To ona musiała przepychać się i przeciskać, aby nie zgubić się w zbiorowisku, a często i gęsto dostawała z kopyta czy innej kończyny, kończąc na ścianie i ciesząc się, że nadal jest w jednym kawałku.
Rozpoznała tunel. Szli już nim raz, ale wówczas, razem z Raumem wspięli się po schodach, a teraz kierowali się do wyjścia na najniższym poziomie.
– Spójrz – poprosił demon, przystając na chwilę przed jednym z gargulców, który w zamurowanym oknie pokazywał jeden z widoków piekielnego prawa. Collette posłusznie podeszła do malowidła. Z początku spokojna, z czasem objęła się rękoma, trzęsąc z uderzenia zimna, a gdyby cokolwiek zjadła wcześniej, była pewna, że niechybnie zwróciłaby to po bardziej wnikliwej analizie dzieła.
Obraz dzielony był na dwie części, ale główna osoba znajdująca się w nim mogła wybrać dwojaki los. W pierwszym wariancie zbiorowisko kukieł tkało materiał z jelit nieszczęśnika, w który pakowano potem prawą rękę surowca i taki elegancki prezencik był dostarczany dla władcy, a przy okazji zabijano jeszcze kogoś, ale to było na tyle pogmatwane, że dziewczyna nie rozumiała, o co chodzi. Chociaż był na dole przypis, w języku, który Sebastian kazał się jej uczyć, była w stanie zaledwie odczytać co któryś wyraz, a i to nie była pewna, czy czegoś nie przekręciła.
– Wiesz, co tutaj jest napisane? – spytała trwożliwie, czując się tak samo głupią, jak na ziemi. Bardziej martwiło ją, dlaczego tego nie rozumie. Przecież tyle czytała, dobrze jej szło! Czy to możliwe, że to może jest coś innego niż przerabiała z Raumem? Ale zdawało się jej, że nie. Literki wyglądały znajomo, ale nie miała aż tyle czasu, aby powoli składać wyrazy.
– Nie wiesz? – zdziwił się niewolnik, powoli czytając jej, aby zrozumiała, chociaż sądząc z jej miny, domyślił się, że nadal dla dziewczyny było to jedną wielka czarną magią. – „Nikomu nie opowiesz o Piekle, kto się tutaj nie urodził”. A obrazy pokazują karę, jaka czeka za złamanie prawa. Osoba, która się tego dowiedziała, ginie, a ta zza długim językiem ma wybór. Albo decyduje się oddać rękę władcy i dopilnować, aby nie odrosła, albo jest skazywany na wieloletnią banicję. O tym traktuje to prawo – podsumował demon, pobrzękując łańcuchami i kierując się do wyjścia.
– A za co ty zostałeś ukarany? – zapytała dziewczyna, byleby odwrócić swoje myśli od wizji, jaki los czeka na Sebastiana, jeśli się wyda, że jej pomaga. To dlatego wszyscy Shinigami byli zabijani, tak samo jak reszta intruzów, która wtargnęła do piekielnego królestwa!
Demon nie odpowiedział jej wprost. Uśmiechnął się jedynie, jakby do nieuchwytnej osoby, która im towarzyszyła, albo do strzępka przeszłości, z której wynikało, że nie żałował tego, co zrobił.
– Nie powinnaś się tyle interesować nieswoim sprawami.
To przypadkowe odkrycie uświadomiło jej, jak wielkie ryzyko dźwigał na sobie Sebastian, a z jaką łatwością ona je zaprzepaszczała. Po co wychodziła z pokoju! Gdyby tylko wiedziała, schowała by się pod wszystkie z dwudziestu poduszek i drugie tyle materacy, aby nikt jej nie znalazł! Nagle oczywistym się też stało, dlaczego Sebastian zamknął ją na takim odludziu i dlaczego z uporem maniaka ściągał ją co rano z łóżka i zmierzał do źródła, aby zatrzeć ślady na tyle, na ile był zdolny. Nie mogła o to spytać swojego przewodnika, ale nie miała pojęcia, dlaczego Raum zdecydował się na tak wielką odpowiedzialność, skoro był świadom konsekwencji. A jeśli nie był?!
Przygnębiona wyszła z tunelu, oślepiona jasnością zewnętrznego świata. Zakryła ręką oczy, broniąc je przed strzępkami blasku, który zdołał się przedrzeć przez opoki kaptura. W głębi ducha zaczęła się cieszyć, że materiał zakrywał większość jej twarzy. W swej naiwności wierzyła, że może zdoła ujść niespostrzeżenie, ale nawet nie wiedziała, jak bardzo się myliła. W ostatniej chwili demony zaczęły uskakiwać na boki przed schodzącymi z areny, a zagapioną Andatejkę szarpnięciem za łokieć odciągnął na bok jej towarzysz, ale siła, z jaką to zrobił, była wystarczająca, by kaptur spadł jej z głowy, odsłaniając na ułamek sekundy czerwony kamień medalionu oraz ciasno uplecione, białe włosy.
Tyle wystarczyło, by zwrócić uwagę jednego z demonów, z którym Collette miała wątpliwą przyjemność się spotkać. Odłączył się od szeregu zwycięzców, pobrzękując żelaznymi elementami zbroi na nogach i przedramionach. Sposób, w jaki zostały ozdobione z nieludzką precyzyjnością spowodował, że dziewczyna gorączkowo szukając czegoś, w co mogła skierować wzrok, zatrzymała się właśnie na metalu, z którego wzrok niezwykle lekko prześlizgnął się na półnagi tors, ozdobiony jedynie pasem, z którego wystawały strzępy materiału. Nie wyglądało to tak, jakby ktoś rozerwał ubranie, raczej jako zamysł ekstrawaganckiego projektanta. Taka kreacja przynajmniej miała jeden znaczący plus: nie krępowała skrzydeł, które właściciel właśnie składał, aby nie zawadzały niepotrzebnie.
Seth podszedł cały zakrwawiony w swojej zbroi i skłonił lekko głowę przed dziewczyną. Garbus czmychnął co prędzej pod ścianę, klnąc w duchu, że nie zdołał odebrać od dziewczyny zapłaty za przysługę, a także, że najwyraźniej wziął ją za kogoś zupełnie innego, niż z początku zakładał. A tak bardzo pragnął zdobyć coś, co dziewczyna obiecała mu z taką łatwością, a co było niezwykle niebezpieczną bronią.
– Witaj, piękna – szepnął czule złotooki demon, zdejmując kaptur, który dziewczyna pośpiesznie na siebie naciągnęła – cóż to za paskudztwo nosisz na sobie? Pozwól, że się tym zajmę.
Delikatnie położył dłoń na plecach dziewczyny, aby udała się z nim, podczas gdy na arenę wychodziła ostatnia szóstka demonów. Oczy dziewczyny automatycznie szukały tylko jednej twarzy. On tam był! Nie miała teraz możliwości, aby spokojnie mu kibicować. Seth zaprowadził ją do siebie i machnięciem ręki zafundował jej dwuczęściowy strój ledwo zakrywający cokolwiek, ale za to wybitnie eksponujący wdzięki młodej dziewczyny. Sam tym samym sposobem – subtelnego ruchu przegubu dłoni – doprowadził się do porządku, spychając w niebyt szakrałtny dowód jego męstwa.
– Dlaczego nie masz mojej kolii ze sobą? – zapytał takim smutnym głosem, sięgając dłonią do szyi dziewczyny – Nie podobała ci się? Tak mi przykro. Nie sądziłem…
Rumieniec na twarzy był jedyna odpowiedzią, jakiej się doczekał.
– Ta jest brzydka… Raum nie ma gustu, że każe ci ją nosić. Oszpeca cię. Czy wiesz, jaki on jest naprawdę? – zapytał, gładząc śnieżnobiałe włosy, odplatając je pasmo za pasmem, dopóki nie pokryły luźno karku. Wyszczerzył lekko zęby w uśmiechu, gdy zobaczył, jak dziewczyna drży, gdy tylko ją dotyka i jak za wszelką cenę stara się zachować dystans, który on z dziecinną łatwością obracał w pył. – Nie zawahał się podać ci zatrutego pucharu. Jak można ufać takiej osobie? Oszukuje cię w żywe oczy, a ty przy nim trwasz. Musiałaś bardzo cierpieć, skoro ta trucizna cię nie zabiła – ciągnął, smutno patrząc w jej twarz.
Przerażona dziewczyna odwróciła w jego kierunku głowę, ale Seth położył jej palec na ustach. Nie zamierzał tłumaczyć, skąd mu wiadomo o takich niuansach. Wystarczy, że zasieje ziarno niepewności w sercu dziewczyny, reszta dokona się sama.
– Zastanawiasz się, skąd wiem? Przykro mi, że posądzasz mnie o tak niecny czyn, widzę to w twoich oczach. Znam tę demonicę, która wam przyniosła krew. Miała nieco inny zapach – kłamał jak z nut, tworząc w miarę spójną historyjkę na poczekaniu. Taka idealna. Te malachitowe oczy, małe, słodkie usta i drżące ciało… Po co ją wówczas Raum zabrał na zamek, nie miał zielonego pojęcia.
– Przepraszam, powinnam wrócić do Rauma – zaryzykowała dziewczyna, ale wtem poczuła na sobie mocne, śniade ramiona i rozgrzany oddech demona tuż nad swoim uchem.
– Obawiam się, że teraz jest to niemożliwe. Spójrz w dół, na arenę.
*
Sebastian nie musiał wychodzić, aby
czułym uchem wyławiać rzężenie rannych, szczęk broni i inne odgłosy dobiegające
z areny. Ostatnie chwile, które dzieliły go od walk spędzał w samotności,
wpatrując się w czubki swoich butów. W duchu był niezmiernie rad, że los
oszczędził mu chociaż jednego cyrku, jakim byłaby walka z Sethem. Ktoś, kto
ustalał kolejność rozdzielił ich, właściwie nie wiedział, dlaczego, ale grupa,
która mu się trafiła, mogła śmiało zostać nazwaną przyszłą śmietanką
towarzyszką, o ile przeżyją. Wśród jego przeciwników były między innymi dwie
córki Azazela i następca tronu z linii Lucyfera. Jego obawiał się najbardziej.
Słyszał, że jest niezwykle utalentowany, ale jakoś tak się złożyło, że nie miał
okazji się z nim zmierzyć. Westchnął przeciągle, wyciągnął się i pomyślał o
Andatejce, która powinna być teraz bezpieczna w jego domu, wśród książek i z
dziką satysfakcją pożerająca kolejna demoniczną czytankę dla dzieci. Po krótkim
namyśle uznał, że to będzie najlepszy materiał, z jakiego powinna korzystać.
Nawet, jeśli pozna podstawy, będzie jej później łatwiej, gdy będzie się zmierzała
z zaklęciami takimi jak te, przez które znalazła się w piekle. Nawet teraz, gdy
o tym myślał, nie mógł się powstrzymać od śmiechu. Ile trzeba mieć pecha, by
tak sprowokować los, a ile szczęścia w nieszczęściu, by mieć szansę stąd
wrócić? I po co on się w to wmieszał?
Dalej nie widział żadnej sensownej odpowiedzi, dlatego wolał pomyśleć o swojej naznaczonej umiejętności, którą odkrył przypadkiem na Wilczym Wzgórzu. Wydawała się całkiem przydatna w starciu z resztą. Tworzenie znikąd jęzorów ognia i szybowanie jako ptak było przyjemne. Od tamtego czasu nie miał żadnych wizji, a i tamte, które wówczas go spotkały, wydawały mu się skrajnie dziwne. Dotychczas nie ujawniał swojej umiejętności, wolał zachować w tajemnicy. W odpowiedniej chwili popisze się, a popłoch i dezorientacja, jaką uda mu się wywołać, będą na jego korzyść.
Na rozpostartej dłoni próbował wykrzesać iskierkę, tak w ramach treningu, ale mina mu zrzedła, gdy nie mógł tego wykonać. Spróbował raz i drugi, ale nadał to było nie to. Czyżby coś zaczęło się psuć? W takim momencie?!
Zbyt przerażony, by cokolwiek usłyszeć, zakrył dłońmi uszy i skulił się w kłębek. Na pytanie co się dzieje nie potrafił udzielić sam sobie jednoznacznej odpowiedzi. Czuł, że głowa robi mu się powoli ociężała, a nieznośny szum w uszach doprowadzał go do szaleństwa.
– Czego chcesz? – usłyszał w końcu głos, który wydał mu się znajomy. Spojrzał na boki, ale nikogo obok niego nie było. Skupił się mocno, próbując ustalić, skąd może go znać.
W końcu przypomniał sobie. To TAMTEN głos.
– Gdzie jesteś? To twoje obrazy widziałem? – zapytał na tyle cicho, by nie zwrócić na siebie niepotrzebnej uwagi.
Dalej nie widział żadnej sensownej odpowiedzi, dlatego wolał pomyśleć o swojej naznaczonej umiejętności, którą odkrył przypadkiem na Wilczym Wzgórzu. Wydawała się całkiem przydatna w starciu z resztą. Tworzenie znikąd jęzorów ognia i szybowanie jako ptak było przyjemne. Od tamtego czasu nie miał żadnych wizji, a i tamte, które wówczas go spotkały, wydawały mu się skrajnie dziwne. Dotychczas nie ujawniał swojej umiejętności, wolał zachować w tajemnicy. W odpowiedniej chwili popisze się, a popłoch i dezorientacja, jaką uda mu się wywołać, będą na jego korzyść.
Na rozpostartej dłoni próbował wykrzesać iskierkę, tak w ramach treningu, ale mina mu zrzedła, gdy nie mógł tego wykonać. Spróbował raz i drugi, ale nadał to było nie to. Czyżby coś zaczęło się psuć? W takim momencie?!
Zbyt przerażony, by cokolwiek usłyszeć, zakrył dłońmi uszy i skulił się w kłębek. Na pytanie co się dzieje nie potrafił udzielić sam sobie jednoznacznej odpowiedzi. Czuł, że głowa robi mu się powoli ociężała, a nieznośny szum w uszach doprowadzał go do szaleństwa.
– Czego chcesz? – usłyszał w końcu głos, który wydał mu się znajomy. Spojrzał na boki, ale nikogo obok niego nie było. Skupił się mocno, próbując ustalić, skąd może go znać.
W końcu przypomniał sobie. To TAMTEN głos.
– Gdzie jesteś? To twoje obrazy widziałem? – zapytał na tyle cicho, by nie zwrócić na siebie niepotrzebnej uwagi.
W takim momencie zakończyć ? Nie mogę się doczekać następnego.. Ciekawe jak pójdą igrzyska, kim jest ten tajemniczy nieznajomy, czemu Raum nie może wywołać płomieni ? A Adnatejka jest wybitnie nierozumna i nieposłuszna... Sebastian kazał jej siedzieć w środku i się uczyć a ta sobie zrobiła wycieczkę po zamku i proszę.. wylądowała w rękach Setha ( swoją drogą mogłaś opisać jego walkę ) Uważam, że powinna dostać karę od Sebusia :)
OdpowiedzUsuńWalka sama w sobie wcale nie jest ciekawa ani zabawna. Aby ktoś zwyciężył, ktoś musi przegrać. Krew się leje, zmęczenie opanowujje cały organizm i tylko zaciekłość w połączeniu z adrenaliną pcha nas do czegokolwiek.
UsuńMyślę, że karę to ona dostanie ;) Sebastian nie puszcza płazem nieposłuszeństwa, ale spójrz na to zz innej strony: Andatejce tak bardzo zależy na byciu razem z nim, że nawet czyni głupoty, byleby tylko osiągnąć swój cel. No i żałuje tego, co zrobiła, ale mnie ma jak teraz odkręcić. Jest w godnej pożałowania sytuacji na własne życzenie.
I spokojnie, walka ważna dla fabuły jeszcze będzie, twój batalistyczny niedosyt zostanie zaspokojony odpowiednią dawką akcji ♡
Dzięki za to, że czytasz ;)
Nie ma problemu... Czyta się szybciutko i bardzo przyjemnie :D Choć nie mogę się doczekać rozdziału z punktu widzenia Undzia i Grellusia, co w tum samym czasie działo się u naszego młodego Grabarza, co znalazł w księdze.. och tyle pytań a tak mało odp. Czekam z niecierpliwością na next ;)
UsuńHhhmmm hhhmmmmmm jestem ciekawa jak Sethowi mina zrzędnie , gdy wyczóje ludzki zapach. A Raum no żal mi go.
OdpowiedzUsuńKto w uje kreskuje ten dostaje w szkole dwóje?
UsuńChyba dziś nie zasne czyżby Sebastian był na przegranej pozycji obym się myliła i nie był na owej pozycji.Oby mu się udało wykrzesać płomienie i wygrać walke na arenie . A po walca żeby odbił Andertejke ze szponów Setha i dał jej solidną kare za to że go nie posłuchała.Po plecach przeszły mi sporawe ciarki.Mam nadzieje że uda się Raumowi zwycieżyć.Czekam na bieg wydarzeń z wielką niecierpiwością.Pissz dalej i tak trzymaj kontynuuj pisanie.Pozdrawam Serdecznie Weronika Zawadzka.
UsuńAndatejka jak zwykle promienieje głupotą xD.
OdpowiedzUsuńZa to Seth jest zabawny z całym tym swoim uwodzenien i kłamstewkami. Ten tekst o kolii taki popularny xD. Jezu, jak w takim romansie, gdzie się dwóch o jedną tłucze. Ciekawe, co z tego będzie. Powiedziałabym, że szkoda, że Seth i Seba nie będą ze sobą walczyć, no ale znając życie w końcu i tak będą, więc nie powiem.
Za to Sebuś "się zepsuł" xDDDD. Powinnam się chyba o niego martwić, ale za bardzo mnie to rozbawiło xD. I nie mam weny na komentarz TT_TT.
Ona jest jak Curie. Promieniuje xd
UsuńSebastian się zepsuł, bo taki był zamysł autorki, a nie mózgu, więc wielki sukces. O, tyle właśnie powiem.
No bo... Ja to przemyślę, obiecuję. Na razie tylko zadbam o wątek"zepsucia Sebusia", ale myślę, że gdy wymienię mu bateryjki będzie śmigał jak nowy xd.
Buziaczki
Witam, z tej strony Lena ze Wspólnymi Siłami. Chcę cię powiadomić, iż na stronie pojawiła się ocena twojego bloga. Znajdziesz ją pod numerem 87. Prosiłabym o pozostawienie komentarza i zawarciu w nim wszelkich uwag, skarg, zapytań lub po prostu podziękowań za wykonaną pracę. Mam nadzieję, że będziesz zadowolona.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, mam nadzieję że Andatejce nic nie będzie... czemu nie siedziala w pokoju, teraz dostała się w ręce Setha...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia